source
stringlengths 4
21.6k
| target
stringlengths 4
757
|
---|---|
Uchwyty samochodowe do telefonów coraz częściej goszczą w naszych autach, gdyż sam telefon podczas jazdy stał się bardziej przydatny. Pozwala już nie tylko prowadzić rozmowy przez zestaw głośnomówiący, ale również dostarcza wskazówek nawigacyjnych czy informacji o fotoradarach. Niestety, pracujący telefon pobiera sporo energii, szybko wyładowując baterię, którą trzeba ponownie naładować. Dlaczego warto mieć uchwyt z funkcją ładowania?
Można to zrobić za pomocą ładowarki samochodowej wpiętej w gniazdo zapalniczki. Odległość od uchwytu do ładowarki często powoduje, że obok prawej ręki mamy luźny kabel, który szczególnie przy samochodach z manualną skrzynią biegów może przeszkadzać. Można ograniczyć ten dyskomfort odpowiednim uchwytem, który nie tylko będzie podtrzymywał telefon na odpowiedniej wysokości, zapewniając widoczność wyświetlanych komunikatów bez odrywania wzorku od drogi, ale również doładuje baterię podczas jazdy.
Takie uchwyty często są wyposażone we wbudowane złącze zasilania z zapalniczki oraz to wpinane do telefonu. Pozbywamy się więc przewodu. Inne ciekawe rozwiązania pozbawiają nas kabla za sprawą technologii ładowania indukcyjnego. Jednak w przypadku modeli niewyposażonych w technologię stykowego zasilania wymagane będzie dodatkowe etui wzbogacające funkcjonalność używanego smartfonu. Wybraliśmy kilka ciekawych rozwiązań spośród ofert dostępnych na Allegro.
Uchwyt samochodowy z ładowaniem indukcyjnym QI
Ten niedrogi, jak na sprzęt z technologią indukcyjnego ładowania, uchwyt samochodowy, dostępny za około 300 zł, to idealnie rozwiązanie dla właścicieli telefonu z zaimplementowaną technologią QI (między innymi ostatnie topowe modele Samsunga czy Microsoft Lumia). Pozwala ona bezprzewodowo ładować baterię telefonu, bez konieczności podłączania kabla do złącza systemowego. Wkładamy telefon w uchwyt, ten automatycznie zapina szczęki na obudowie, zapewniając solidne mocowanie, i zaczyna go ładować.
W zestawie znajdziemy uchwyt z przyssawką na szybę, specjalną podstawkę do montażu na kokpicie samochodu zamiast na szybie, przewód zasilania oraz zasilacz do ładowarki samochodowej. Uchwyt jest uniwersalny, pasuje do różnej wielkości smartfonów z funkcją QI, takich, które doposażone zostały w odpowiednie etui lub odpowiednio zmodyfikowaną baterię pozwalającą na skorzystanie z ładowania indukcyjnego.
ROXA CL09
Ciekawe, minimalistyczne i przemyślane rozwiązanie uchwytu samochodowego, którego elementem mocującym jest wtyk zapalniczki samochodowej. Idealne rozwiązanie dla właścicieli dużych samochodów z odpowiednio długim i dużym tunelem nad skrzynią biegów, na którym znajdziemy gniazdo zapalniczki. Dzięki niemu nasz telefon pozostanie na widoku, będziemy mieć do niego łatwy dostęp, by wprowadzić dane bez odrywania oczu od drogi.
Dodatkowo uchwyt ma rozgałęźnik, dzięki czemu mocując go w gniazdku zapalniczki, nie tracimy samego gniazda, które można wykorzystać do innych celów. Drugie gniazdo to USB, które posłuży do zasilania smartfonu. Jest to uchwyt uniwersalny, pasujący do wielu popularnych modeli telefonów. Maksymalne obciążenie, z jakim da sobie radę, to aż 3 kilogramy. Za produkt ROXA CL09 zapłacimy 55 złotych.
iGrip HR
Uchwyt przeznaczony głównie do urządzeń firmy Apple. Współpracuje zarówno z telefonami ze złączem Lightening, jak i ze starszym złączem DOCK 30 pins. Specjalnie zaprojektowany uchwyt pozwala zamocować na stałe przewód ładowania. Dzięki temu wystarczy wsunąć telefon w szczęki uchwytu, by ten zaczął ładować urządzenie.
Możliwość zmiany przewodu sprawia, że uchwytem mogą zainteresować się osoby, które korzystają ze starego iPhone’a z szerokim wejściem, jednak w przyszłości zamierzają wymienić go na nowszy model. Opcja podmiany przewodu z wtykiem sprawia, że zmiana telefonu nie zmusza do zmiany uchwytu samochodowego. Dla tych, którzy potrzebują tylko uchwytu bez funkcji ładowania przygotowano w zestawie specjalne zaślepki, dzięki którym będzie można korzystać z iGrip HR nawet gdy zapomnimy przewodu. Uchwyt kosztuje 99 złotych.
Patriot FUEL iON
FUEL iON to rozwiązanie systemowe, które pozwala mocować i ładować telefon bezprzewodowo za sprawą ładowania stykowego w różnych miejscach – w domu, samochodzie czy pracy. Na to rozwiązanie składa się specjalne etui, które dostępne jest dla flagowych modeli telefonów marki Apple oraz Samsung.
Oprócz funkcji typowo ochronnej jest ono wyposażone w specjalny pierścień stykowy zamocowany z tyłu obudowy. Do działania potrzebny jest uchwyt, stand lub płytka FUEL iON. Dzięki tym dwóm elementom obudowa jest magnetycznie przyciągana do ładującego ją akcesorium. Magnes solidnie trzyma telefon na przykład na uchwycie samochodowym, a pierścień sprawia, że telefon się ładuje. Przewagą tego rozwiązania nad ładowaniem indukcyjnym jest to, że naładowanie baterii trwa znacznie krócej.
FUEL iON nie ogranicza również możliwości komfortowego odebrania telefonu podczas ładowania. Wystarczy go po prostu podnieść – bez odpinania szczęk, uwalniania telefonu z uchwytu, odłączania kabli. Podnosimy i już. Najtańszy stand ładujący w formie płytki kosztuje 69 złotych. Specjalne etui – od 119 złotych. | Uchwyty samochodowe z funkcją ładowania |
Każdy rodzic małego dziecka wie, jak duże zainteresowanie wzbudzają w naszych pociechach samochody, zwłaszcza te większe, takie jak: koparki, ciężarówki, śmieciarki czy traktory. Dzieci mogą wpatrywać się w nie godzinami. Wbrew pozorom, zaciekawienie samochodami przejawiają nie tylko chłopcy, ale także dziewczynki. Dlatego jeśli nie mamy pomysłu na prezent dla malca, rozważmy zakup jednego z budowlanych pojazdów, na przykład koparki. Zabawa na długie godziny gwarantowana. Koparka jeździk do piasku Maxi Digger Gigant BED-POL
Koparka z funkcją jeździka z pewnością ucieszy najmłodsze dzieci. Została wyposażona w wygodne siedzisko, a także antypoślizgowe oparcie na stopy. Wszystkie elementy koparki wyprodukowano z dobrej jakości materiałów. Koła posiadają metalowe osie, a podwozie i moduł obrotowy zostały wykonane z elastycznego i wytrzymałego ABS-u. Ręka koparki wraz z łyżką została zrobiona z wytrzymałego plastiku, dzięki czemu zabawka jest bezpieczna dla naszego dziecka. Moduł obrotowy został tak zaprojektowany, by umożliwić obrót koparki o 360 stopni. Co więcej, koparka posiada z tyłu specjalną rączkę, dzięki której dziecko może przy pomocy zabawki stawiać pierwsze kroki. Jej maksymalne obciążenie to 25 kg. Cena: ok. 98 zł.
Duża koparka jeździk Lena
Dla małego wielbiciela pojazdów budowlanych, koparka Lena będzie spełnieniem dziecięcych marzeń. Maluch będzie mógł na niej usiąść i poczuć się jak prawdziwy budowlaniec. Koparka nadaje się do zabawy zarówno w domu, jak i na dworze. Idealnie sprawdzi się na plaży lub w piaskownicy. Ramię i łyżka koparki są ruchome, dzięki czemu dziecko może nabierać nimi piasek lub kamienie. Z tyłu koparki znajduje się hak, do którego można dołączyć przyczepkę, którą jednak trzeba kupić osobno. Koparkę wykonano z dobrej jakości plastiku, dlatego jest ona bezpieczna i trwała. Wytrzymuje nawet do 50 kg obciążenia podczas jazdy, dzięki czemu może służyć dziecku jako jeździk. Zabawka stymuluje rozwój motoryki dziecka, a także wspomaga sprawność ruchową. Cena: ok. 59 zł.
Duża koparka na gąsienicach + pilot Brother Toys
Jeśli nasza pociecha jest wielbicielem zabawek zdalnie sterowanych, ta koparka będzie strzałem w dziesiątkę. Porusza się ona na gąsienicach, wydając przy tym odgłosy znane z placu budowy. Mechanizm wbudowany w zabawkę umożliwia skręt łyżki. Co więcej, w momencie skrętu koparka sygnalizuje ruch światłami. Możemy wprawić ją w ruch dzięki pilotowi, który jest dołączony do zestawu. Do kompletu otrzymamy także baterie, ładowarkę i akumulatorki. Bawić się można zarówno w domu, jak i na dworze. Cena: ok. 89 zł.
Koparka JCB MIDI, Bruder
Ten model koparki jest niemal wierną kopią prawdziwego pojazdu. Wszystkie elementy zostały dokładnie i precyzyjnie odwzorowane. Seria Profi pojazdów firmy Bruder to repliki rzeczywistych maszyn w skali 1:16. Mogą one służyć do zabawy starszym dzieciom, a także stać się ozdobą dziecięcego pokoju. Postawione na półce, z pewnością zaciekawią odwiedzających dziecko kolegów. Produkt został wykonany z tworzywa sztucznego najwyższej jakości, dzięki czemu jest w pełni bezpieczny, choć przeznaczony dla dzieci powyżej 3. roku życia. Co ciekawe, możemy skompletować całą kolekcję maszyn budowlanych, która z pewnością ucieszy niejednego małego budowniczego. Cena: ok. 72 zł.
Koparka do samodzielnego montażu Maxi Play
Ta koparka będzie świetnym prezentem dla dziecka, które skończyło 3 latka. Składa się z 35 elementów, które możemy samodzielnie skręcać oraz rozkręcać dzięki narzędziom znajdującym się w zestawie. Taka zabawka nie znudzi się szybko, poza tym pozwala nabywać nowe umiejętności. Po złożeniu możemy zabrać ją do piaskownicy. Samodzielne składanie koparki pobudza logiczne myślenie, a także doskonali zdolności manualne dziecka. Duże kolorowe elementy koparki sprawiają, że każde dziecko zainteresuje się zabawką i z pewnością ciężko będzie oderwać je od zabawy. Cena: ok. 28 zł.
Wybierając koparkę dla dziecka, zwróćmy uwagę szczególnie na to, czy jest ona bezpieczna, to znaczy posiada odpowiednie certyfikaty i atesty. Mając pewność, że naszemu maluchowi nic nie grozi, możemy oddać się beztroskiej zabawie razem z naszą pociechą. Dzięki przedstawionym modelom koparek z pewnością zbudujemy wiele interesujących obiektów z piasku. | Koparki dla dzieci do 100 zł. Przegląd |
Nie od dziś wiadomo, że przedpokój jest swoistą wizytówką mieszkania. Przecież to właśnie do niego trafiają goście, zanim odwiedzą salon czy kuchnię. Jak urządzić hol w taki sposób, by wyglądał ciekawie, nowatorsko, a przede wszystkim funkcjonalnie? Oto 5 prostych sposobów na aranżację przedpokoju. 1. Ściany w przedpokoju
Zanim rozpoczniemy urządzanie przedpokoju, warto zwrócić szczególną uwagę na wykończenie ścian, które mamy w holu. Niektóre kolorystyczne chwyty mogą wizualnie zwiększyć powierzchnię lub ukryć nieprzyjemne kąty. Jeśli chodzi o barwy, to najczęściej stawiamy na biel, szarość lub błękit. Ciekawym pomysłem może być także tapeta (np. w pionowe pasy). Ze wzorami warto jednak znać umiar. Pstrokate wykończenia mogą działać przeciwnie naszej woli i optycznie zmniejszyć całą powierzchnię.
2. Podłoga w przedpokoju
Przedpokój jest jedną z najczęściej odwiedzanych przestrzeni w całym domu. Jest swoistym węzłem komunikacyjnym, który łączy dom z zewnętrznym światem. Ponieważ trwa tam nieustanny ruch, rzeczą niezwykle istotną jest wybranie odpowiedniego podłoża, które będzie odporne na ścieranie. Odradzamy podłogę drewnianą, którą o wiele trudniej jest wyczyścić niż powierzchnię ceramiczną lub wykładzinę PCV. Dobrym rozwiązaniem mogą być panele podłogowe. Zewnętrzna warstwa panelu skutecznie uchroni podłogę przed wnikaniem wilgoci i brudu.
3. Wyposażenie w przedpokoju
Podstawowym kryterium, którym warto kierować się przy wyborze mebli do przedpokoju, jest funkcjonalność wyposażenia. Przy małych metrażach niezwykle istotna jest uniwersalność każdego przedmiotu użytku. Idealnym rozwiązaniem jest inwestycja w dużą rozsuwaną szafę z zamontowanym lustrem na drzwiach zewnętrznych. Szafa taka mogłaby pomieścić często używane odzienie wierzchnie oraz obuwie. Nie wszystkim jednak udaje się pomieścić małą garderobę w przedpokoju. Wtedy najlepiej się sprawdzi wieszak stojący lub zmontowane małe haczyki na ścianie. Miejscem do przechowywania butów może być szafka, komoda lub regał. Poza tym w każdym przedpokoju przyda się mały stolik na rzeczy podręczne oraz krzesło lub ława do zakładania obuwia.
4. Dodatki do przedpokoju wykonane samodzielnie
Nie wszystkie rzeczy musicie jednak kupować. Jeśli aranżacja wnętrz przynosi wam wielką satysfakcję, spróbujcie przygotować kilka elementów dekoracyjnych własnoręcznie. Rzeczą łatwą do zrobienia jest m.in. wieszak oraz stojak na parasole. Przy tym pierwszym macie ogromne pole do popisu. Funkcję haczyka mogą pełnić haki w ścianie najróżniejszych form i wielkości lub podłużne drewniane płyty. Stojak na parasole z kolei jest z reguły wysokim koszem, gdzie mokre parasole mogą być wrzucane w celu ich całkowitego wyschnięcia. Do przygotowania kosza nie warto używać materiałów drewnianych, które mogą w każdym momencie zacząć gnić pod wpływem wilgoci. Optymalnym tworzywem mogą być obudowy metaliczne.
5. Oświetlenie w przedpokoju
Wybierając oświetlenie do przedpokoju, warto pamiętać, że jest to pomieszczenie z reguły pozbawione światła dziennego, mało przestronne i w większości mieszkań dosyć ciasne. Odpowiednie oświetlenie wraz z kolorami ścian potrafi skutecznie zwiększyć powierzchnię. W holu oraz w korytarzach najlepiej sprawdzą się lampy z wbudowanymi czujnikami ruchu. Zamontowane w nich detektory zareagują na jakikolwiek ruch w okolicy i włączą odpowiednie światła. W przedpokoju warto unikać świateł wiszących, które wizualnie zmniejszają powierzchnię. Jeśli w holu posiadamy także szafę na garderobę, należy pomyśleć o jej odpowiednim oświetleniu po zmroku. Diody LED świetnie poradzą sobie z zadaniem. Z kolei w długich korytarzach możemy zamontować diody w podłożu, by lekko naświetlić ściany. Przedpokój jest miejscem niezwykle trudnym do urządzenia. Jest ważnym węzłem komunikacyjnym mieszkania, a zarazem wizytówką całego domu. Zabierając się do aranżacji holu, warto pamiętać o 5 podstawowych rzeczach. Ściany oraz oświetlenie w przedpokoju musi wizualnie zwiększać powierzchnię. Podłoga powinna być odporna na brud i wilgoć, a także nadawać się do szybkiego czyszczenia. Z kolei wyposażenie oprócz funkcji dekoracyjnej ma przede wszystkim odgrywać funkcjonalną rolę, by wszystko, czego potrzebujecie przed wyjściem z domu było pod ręką. | 5 sposobów na urządzenie przedpokoju |
Widziane okiem teleskopu, gwiazdy i planety zapierają dech w piersiach. Jeśli chcemy otrzymać ich idealny obraz, wybierzmy najlepszy sprzęt. Oto sprawdzone teleskopy do 15 tysięcy złotych. Messier AR-152S
Pierwszym, na co trzeba zwrócić uwagę w Messierze AR-152S, jest wysokiej klasy refraktor. Teleskop korzysta z obiektywu o średnicy 152 mm i ogniskowej 760 mm. Cztery soczewki typu Petzval umożliwiają uzyskanie dużego pola widzenia. Urządzenie należy do trzeciej generacji teleskopów tego producenta, charakteryzującej się solidnym wyciągiem okularowym Hexfoc. Umożliwia on mocowanie ciężkich akcesoriów bez martwienia się o przesunięcie tulei. Zintegrowana poziomica ułatwia precyzyjny montaż, a twórcy pomyśleli nawet o małej, metalowej półce na przyrządy pomocnicze.
box:offerCarousel
Sky-Watcher (Synta) Dobson 16” GoTo
Zastosowane w Sky-Watcherze Dobson 16” wzmocnione żebrowaniem 16-calowe główne szkło PYREX o niskiej rozszerzalności termicznej daje dużo lepszy obraz od zwykłego szkła. Montaż teleskopu jest wybitnie prosty poprzez umiejętne użycie łożyskowania Dobsona w osi azymutu. Dzięki wbudowanemu systemowi GoTo możemy nakierować teleskop na około 40 tysięcy zaprogramowanych celów. Apertura urządzenia to 406 mm, ogniskowa to 1800 mm, a dwie ogniskowe okularów mają kolejno 25 i 10 mm, co daje 609-krotne największe powiększenie użyteczne.
box:offerCarousel
Celestron NexStar Evolution 8”
Niewielki, a przy tym silny Celestron NexStar Evolution 8” należy do najbardziej zaawansowanej linii tego producenta. Wydajny i lekki akumulator litowo-jonowy starczy na 10 godzin ciągłej pracy bez dostępu do stałego źródła prądu. Moduł komunikacji Wi-Fi umożliwia sterowanie teleskopem przez smartfon lub tablet, jak również polecenie wyszukania jednego z zapisanych wcześniej obiektów. Powiększenie jest maksymalnie 480-krotne dzięki aperturze 203,2 mm i dwóm okularom 10 i 20 mm. Podświetlana półka na przyrządy optyczne może być używana również przy niskim rozstawieniu stelażu.
box:offerCarousel
Celestron Advanced VX 11”
Apertura 280 mm, ogniskowa obiektywu 2794 mm i okular z ogniskową 40 mm daje satysfakcjonujące, 305-krotne maksymalne powiększenie. Tuba jest dosyć krótka (610 mm), dzięki czemu Celestron Advanced VX 11” jest modelem wybitnie kompaktowym. Standardowy system GoTo umożliwia zdalne nakierowanie teleskopu na interesujący nas obiekt. Jest to idealny wybór na prezent dla znającego już podstawy obserwacji hobbysty.
box:offerCarousel
BK Maksutov Newtonian 190 Sky-Watcher
Powyższy teleskop to umiejętne połączenie dwóch systemów, Maksutova i Newtona, dzięki czemu jest łatwy w obsłudze dla średniozaawansowanych astronomów. Dodatkowa soczewka meniskowa likwiduje krzywiznę obrazu, zapewniając ostre i zachwycające widoki dalekich obiektów. Apertura modelu BK Maksutow Newtonian 190 mm i ogniskowa obiektywu 1000 mm dają 285-krotne powiększenie maksymalne. Długa, prawie metrowa tuba uniesie nawet sporych rozmiarów lunetę pomocniczą.
Celestron CPC 925 XLT
Kolejny z Celestronów, CPC 925 XLT, jest wyposażony w technologię SkyAlign, która wymaga wprowadzenia pozycji tylko trzech jasnych gwiazd, by odnaleźć się w aktualnej mapie nieba. Dalsze polecenia możemy wdrażać z pomocą pilota. 353-krotne powiększenie maksymalne uzyskujemy za pomocą 235-milimetrowej apertury, 2350-milimetrowej ogniskowej zwierciadła i 10-milimetrowego okularu. Zaprojektowany specjalnie dla tej linii teleskopów system korekcji PEC umożliwia nawigowanie również w trudniejszych warunkach. W porównaniu z niektórymi podobnymi cenowo teleskopami ten wyróżnia się stosunkowo niewielkim ciężarem – całość waży około 26 kg. | Sięgnij gwiazd – profesjonalny teleskop do 15 tysięcy |
Kapturki laktacyjne to nowoczesny, ale niezwykle prosty i niedrogi gadżet wspomagający karmienie piersią. Podpowiadamy, kiedy są naprawdę potrzebne i jak je stosować, żeby faktycznie pomogły. Kiedy stosować?
Kapturki laktacyjne, czyli wykonane z elastycznego silikonu nakładki na sutki, ułatwiają karmienie piersią. Przeznaczone są przede wszystkim dla kobiet, które mają płaskie lub wklęsłe brodawki, dla niemowlęcia trudne do uchwycenia. Stosować je można również wtedy, kiedy sutki są podrażnione lub popękane. Dodatkowo ułatwiają powrót do karmienia piersią, jeśli dziecko dostawało wcześniej mleko z butelki. Inne wskazania do ich stosowania to m.in. duży napływ mleka utrudniający dziecku jedzenie, próby zredukowania ilości pokarmu oraz zahamowania emocjonalne mamy.
Jeśli stosowanie kapturków okaże się konieczne, należy zadbać o ich prawidłowy wybór. Powinny być miękkie, cienkie, elastyczne, dopasowane do wielkości sutków oraz buzi dziecka. Na rynku jest wiele nakładek w różnych rozmiarach oraz kształtach – najchętniej wybierane są marki Avent, Tommee Tippee, Medela, Canpol, Lovi oraz BabyOno. Ich ceny wahają się od 8 do 30 zł za 2 sztuki. Dobrze wykonane osłonki mieszczą całą brodawkę łącznie z otoczką, są łatwe do nałożenia, nie odklejają się i umożliwiają dziecku kontakt ze skórą matki. Niektóre mają specjalne wycięcia, dzięki którym niemowlę czuje zapach mamy.
Warto pamiętać, że nakładki laktacyjne powinny być sterylizowane przynajmniej raz dziennie i myte po każdym karmieniu wodą z mydłem lub płynem do mycia naczyń. Podczas ich stosowania należy także uważnie monitorować wagę dziecka (najlepiej ważyć je minimum raz na tydzień).
Zalety i wady kapturków laktacyjnych
Podstawową i najważniejszą zaletą kapturków laktacyjnych jest to, że umożliwiają karmienie piersią tym kobietom, które bez ich pomocy musiałyby podawać dziecku mleko z butelki. Co więcej, ich stosowanie wyciąga oraz uelastycznia brodawki, dlatego już po 2–4 tygodniach część kobiet przestaje potrzebować nakładek do karmienia. Niektóre mamy stosują je tylko na początku karmienia (przez pierwsze 10–15 minut), dopóki pierś nie zrobi się miękka, a wytworzone w nakładce ciśnienie nie powiększy sutka. Nakładki pomagają także przyzwyczaić dziecko do piersi, jeśli przez dłuższy czas podawano mu butelkę, ułatwiają ssanie wcześniakom (wyciągnięcie mleka wymaga mniej siły) oraz chronią poranione brodawki.
Czasem kapturki stosowane są niewłaściwie, bez wyraźnego powodu, co może negatywnie wpłynąć na laktację i zniechęcić dziecko do piersi. Badania pokazują, że długotrwałe stosowanie nakładek może obniżyć ilość produkowanego mleka nawet o 40%, dlatego warto dodatkowo pobudzać laktację np. odciągając mleko laktatorem. Wynika to z faktu, że brak kontaktu dziecka z receptorami czuciowymi na skórze obniża poziom prolaktyny. Co więcej, niemowlę bardzo szybko przyzwyczaja się do ssania piersi przez kapturki, więc próby zaprzestania ich stosowania mogą okazać się bardzo trudne. Nie należy jednak rezygnować, jeśli pojawią się trudności – warto powtarzać odstawianie nakładek co 1–2 dni, najlepiej podczas nocnych karmień, kiedy dziecko jest zaspane.
Noworodki mają niezwykłą zdolność przystosowywania się do budowy brodawek mamy, dlatego przed zastosowaniem kapturków warto podjąć kilka prób przystawienia dziecka do piersi. Jeśli maluch nadal będzie miał problemy z jedzeniem, zastosowanie nakładek laktacyjnych umożliwi dalsze karmienie piersią. Jest to szczególnie ważne dla tych kobiet, które nie chcą podawać dziecku butelki (zarówno z odciągniętym, jak i modyfikowanym mlekiem). | Czy warto kupować kapturki laktacyjne? |
Za oknem coraz cieplej i ładniej, więc myśli wielu fanów motoryzacji naturalnie kierują się w stronę aut typu kabrio. Niestety nie każdy może pozwolić sobie na „nówkę”. Na co zwracać uwagę, oglądając używany kabriolet? Kabriolety lub pokrewnego typu samochody, takie jak roadstery, zazwyczaj kupuje się… emocjonalnie. Względy praktyczne schodzą wtedy na dalszy plan, a głównymi argumentami są „podoba mi się” i „chcę taki”. Warto jednak w takich chwilach nie rezygnować całkowicie ze zdrowego rozsądku. Tyczy się to zwłaszcza oględzin przedzakupowych używanego samochodu. Decyzja podjęta „z gorącą głową” może przekreślić całą radość z użytkowania takiego modelu i zamiast miłych przejażdżek w słoneczne dni zapewnić nam jedynie kosztowne przesiadywanie w warsztatach.
Dlatego zanim położymy pieniądze na stół i zdecydujemy się na kabriolet z drugiej ręki, wybierzmy dobry egzemplarz. Oto najważniejsze punkty, które powinniśmy sprawdzać.
Po pierwsze – przeszłość wypadkowa
Dobra wiadomość dotycząca kabrioletów jest taka, że duża część z nich służyła jako drugie lub trzecie auto w rodzinie. Dzięki temu nawet kilkunastoletnie miewają przebiegi, przy których oglądając „zwykłe” auto, złapalibyśmy się za głowę z niedowierzaniem. Zła wiadomość jest taka, że zwłaszcza roadstery bywają dość narowiste w prowadzeniu, a co za tym idzie, łatwo je rozbić. Co gorsza, zarówno roadstery, jak i kabriolety trudno naprawić po zderzeniu. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że w ich nadwozia są często wbudowane specjalne profile zapewniające sztywność. Po wypadku powinno się je wymieniać, ale jest to drogie i skomplikowane – dlatego mało kto się tego podejmuje. Poza tym uderzenie może wpłynąć na precyzyjny mechanizm składania dachu.
Dlatego podczas oględzin zwracajmy uwagę na wszelkie przejawy interwencji blacharza. Szukajmy śladów szpachli, badajmy spasowanie elementów, sprawdzajmy, czy drzwi łatwo się otwierają i zamykają. Warto też sprawdzić grubość lakieru (najlepiej miernikiem), ale akurat ślady malowania np. błotników nie powinny od razu skreślać auta. Takie rzeczy się zdarzają!
Po drugie – sztywność nadwozia
To poniekąd wiąże się z historią auta – w powypadkowym sztywność będzie mniejsza. Dlatego należy sprawdzić, jak nadwozie zachowuje się na nierównościach, czy nie trzeszczy i nie jest za miękkie. Warto wjechać też dwoma kołami na krawężnik i zobaczyć, czy wówczas drzwi, maska i klapa bagażnika otwierają się bez problemu.
Po trzecie – poszycie dachu
Na początku warto obejrzeć stan poszycia „na oko”, szukając przetarć, łat i dziur. Sam dach powinien być zadbany i konserwowany specjalnym impregnatem (godni polecenia producenci: Sonax, Wurth, Meguiar’s). Pamiętajmy, że wymiana kompletnego poszycia może być droga.
Sprawdźmy także stan szyby w dachu, zwłaszcza z pleksi. Pamiętajmy jednak, że nawet zmatowioną da się uratować, np. polerując ją pastą. Takie produkty oferowane są często jako pasty do reflektorów. Są to m.in. Meguiar’s Plast-X lub Autosol.
Po czwarte – mechanizm składania dachu
W ten sposób oczywiście kontrolujemy mechanizm składania, zwłaszcza jeśli jest elektryczny. Jeśli siłowniki działają w porządku, dach nie hałasuje i się nie zacina, przechodzimy do następnego punktu. Aby to zrobić, najpierw zamykamy dach.
Pora wybrać się do myjni bezdotykowej. Nie chodzi jednak wcale o umycie auta, a o test szczelności dachu. Z biegiem lat uszczelki często tracą swe właściwości, a do wnętrza kabrioletu wdziera się woda i wilgoć. Po wyjeździe z myjni sprawdzamy, czy auto zachowało szczelność. W poszukiwaniu wilgoci warto zajrzeć także pod dywaniki.
Po piąte – stan plastików we wnętrzu
Zwłaszcza jeśli auto zostało – tak jak wiele kabrioletów – sprowadzone z jakiegoś bardziej słonecznego kraju, słońce mogło wyrządzić szkody plastikom wnętrza. Wiele z nich często pod wpływem promieni i temperatury pęka, matowieje, odkształca się. To nie są raczej powody do odrzucenia danego egzemplarza, jeśli wszystko inne jest w porządku, ale… nikt nie lubi jeździć autem, które jest nieładne w środku.
Po szóste – to po prostu samochód!
A więc oprócz rzeczy typowych dla kabrio sprawdźmy też te same elementy, na które zwrócilibyśmy uwagę, szukając kombi czy sedana. Czy silnik pracuje równo i utrzymuje moc? Czy automatyczna skrzynia biegów nie szarpie, a w ręcznej sprzęgło działa prawidłowo? Czy zawieszenie nie jest „wytłuczone” i zużyte, a opony mają wymaganą przepisami głębokość bieżnika? O takich sprawach łatwo zapomnieć, jeśli do głosu dojdą emocje. Zostawmy je na czas pierwszej przejażdżki nowym nabytkiem – oby były wtedy wyłącznie pozytywne. | Kupujemy używany kabriolet. Co sprawdzić? |
Długopis cyfrowy to dość popularne, zwłaszcza wśród uczniów i studentów, urządzenie. Równocześnie można by określić je mianem zmory wszystkich nauczycieli. Czy jednak problem tkwi w samym długopisie, czy może w jego niewłaściwym wykorzystaniu?
W dzisiejszym artykule, chciałbym pokazać wam, że długopis cyfrowy może być wykorzystany z powodzeniem w wielu innych „dziedzinach” – jako przydatne, wielofunkcyjne i w pełni legalne urządzenie. Czym jest długopis cyfrowy?
Długopis cyfrowy pełni przede wszystkim funkcję zwyczajnego długopisu wyposażonego w wymienne wkłady. Umożliwia robienie notatek, tworzenie prac… Słowem, najważniejszą umiejętność, jaką ludzkość wykształciła w toku tysiącletniej ewolucji – czyli pisanie.
W przeciwieństwie do tradycyjnego długopisu może on jednak spełniać wiele innych zadań, a to za sprawą wielu rozwiązań cyfrowych, w jakie został wyposażony. W większości modeli znajdziecie kamerę, dyktafon czy chociażby wskaźnik laserowy, przydatny podczas wszelkich prezentacji.
Poza tym, najdroższe egzemplarze wyposażono również w odtwarzacz plików MP3, wyjście słuchawkowe oraz radio FM. Wszelkie informacje pokazywane są w nich na wyświetlaczu LCD, a długi tryb działania zapewnia wbudowany akumulator, ładowany najczęściej przez złącze typu USB. Wszelkie dane zapisywane są w formie cyfrowej na karcie pamięci bądź w pamięci wbudowanej, jeśli dany model taką dysponuje.
Kamera
Długopisy cyfrowe oferują w większości przypadków nagrywanie wideo z dźwiękiem oraz wykonywanie zdjęć w przyzwoitej rozdzielczości. Gdy tylko pojawiły się na rynku, okazję zwęszyli „najpilniejsi” uczniowie, dla których mozliwość zrobienia zdjęcia sprawdzianu, często okazało się przepustką do kolejnej klasy. Zaznaczam jednak, że tego typu wykorzystywanie długopisu cyfrowego jest niezgodne z obowiązującym w Polsce prawem i może prowadzić do niemiłych konsekwencji. Jeśli więc artykuł ten czytają uczniowie – pamiętajcie, że to wasza wiedza, a nie dyplomy, będzie w przyszłości świadczyła o was samych.
Wróćmy jednak do tematu – do czego może wam się przydać kamera w długopisie? Przede wszystkim daje ona możliwość fotografowania dokumentów, chociażby firmowych, do których potrzebujecie dostępu, pracując po godzinach w domu, a których, na przykład, nie możecie wynieść z miejsca pracy. Sprawdzi się również jako sprzęt do nagrywania wideo z konferencji czy spotkań biznesowych, jeśli nie macie talentu do zapamiętywania informacji (należy jednak o fakcie nagrywania poinformować osoby uczestniczące).
Dyktafon
Kolejne ciekawe i przydatne rozwiązanie, które daje możliwość sporządzania notatek głosowych, nawet w trakcie wykonywania innych czynności, w tym pisania. Ilekroć zdarzało wam się robić jedno, a myśleć o drugim? Zapewne część pomysłów/zadań, o których wtedy pomyśleliście, chwilę później wypadła wam z głowy. Warto więc w takich chwilach nagrać wszystko w formie notatki głosowej, by później niczego nie przeoczyć.
Najistotniejszą rzeczą, na jaką powinniście zwrócić uwagę, jeśli zależy wam na dobrej jakości nagrywanego dźwięku, jest prędkość, z jaką urządzenie go rejestruje. Przy prędkości 384kbps możecie być już spokojni o to, że każda wasza notatka głosowa będzie wyraźna i czytelna. Niemniej, do codziennego użytku powinno wystarczyć nagrywanie z prędkością do 192kbps.
Radio i MP3
To chyba najbardziej zwariowane rozwiązanie zastosowane w długopisach cyfrowych. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Pomimo że słuchanie muzyki z długopisu może wydawać się dziwaczne, możliwość odtwarzania plików MP3 pozwala wam również na odsłuchiwanie sporządzonych nagrań i notatek głosowych. Dzięki temu jesteście na bieżąco z samym sobą i w każdej chwili możecie odświeżyć w pamięci chociażby listę zakupów. Przy tym słuchanie piosenek z pewnością umili wam podróż do pracy. No i wszystko to macie w jednym urządzeniu.
USB
Istotnym elementemdobrego długopisu cyfrowego jest złącze USB, które umożliwia naładowanie go bądź zgranie na dysk twardy komputera waszych plików w dowolnym momencie. Warto zwrócić na to uwagę podczas zakupu – nie wszystkie długopisy wyposażono w to złącze. Niektóre, najtańsze modele, mają ładowarkę sieciową i niestandardowe wtyki do ładowania przez co, zgrywając nasze notatki czy firmy na dysk lub też chcąc wgrać na kartę pamięci ulubione piosenki, musicie skorzystać ze specjalnego adaptera bądź czytnika kart pamięci.
Pamięć wewnętrzna
Podczas wyboru długopisu nie warto z kolei kierować się tym, czy ma on wbudowaną pamięć wewnętrzną, czy też nie. Dlaczego? Zazwyczaj jest to pamięć kiepskiej jakości, która oferuje słabe parametry i nie działa płynnie.Szybka karta pamięci typu microSD, o pojemności 8 GB, to koszt kilkunastu złotych i naprawdę lepiej wyposażyć się w nią samemu – jeśli nie ze względu na sam fakt większej ilości miejsca na dane, to dla samego spokoju i bezpieczeństwa naszych nagrań, których ryzyko uszkodzenia spadnie dzięki temu do minimum.
Gadżet przydatny każdemu
Długopis cyfrowy to z pewnością przydatne urządzenie i z pewnością każdy wykorzysta je do swoich potrzeb. Pomijając już fakt, jak „przydatne” może okazać się ono w szkole czy na studiach, długopis cyfrowy to gadżet bardzo praktyczny, sprawdzający się w codziennym życiu. Może on ułatwić wam funkcjonowanie, pomagając chociażby w zorganizowaniu sobie czasu. Polecam go szczególnie tym, którzy nie do końca lubią sporządzać notatnik czy prowadzić kalendarz, a dodatkowo mają problem ze zorganizowaniem i systematycznością. Koszt zakupu tego rodzaju długopisu to około 100-200 zł. Świetnie sprawdzi się jako prezent. | Długopis cyfrowy – co to jest i komu może się przydać? |
Chrzest Święty to wyjątkowy moment w życiu każdego dziecka, ale przede wszystkim rodzica. Jeśli podejmiemy decyzję, aby odbywał się w okresie zimowym, warto zastanowić się nad odpowiednią stylizacją. Specjalnie przygotowana na tę uroczystość odzież, powinna być dla naszego maluszka nie tylko elegancka, ale również komfortowa i zapewniająca ciepło. Podpowiadamy, jakie ubrania i dodatki warto wziąć pod uwagę. Niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na chrzest w okresie letnim, czy też podczas chłodnych, zimowych dni – wybór odzieży dla dzieci jest ogromny. Elegancka, biała sukienka, mięciutki kożuszek czy też pikowana kurteczka w kolorze écru, to tylko kilka propozycji na wybranie odpowiedniego zestawu dla naszego malucha. Poniżej pomysły na stylizacje dla chłopca i dla dziewczynki.
Biały kombinezon
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Zima to trudna i uciążliwa pora roku. Poczujemy to tym bardziej, kiedy będziemy przygotowywać nasze dziecko do chrztu. Ten szczególny czas powinien mieć wyjątkową oprawę. Jednym z tradycyjnych, zimowych rozwiązań stylizacyjnych dla naszego dziecka będzie biały kombinezon. Ten element odzieży nie tylko wpisze się w klimat ze względu na kolorystykę, ale przede wszystkim zapewni naszemu dziecku ochronę przed niskimi temperaturami.
Pamiętajmy, że oprócz odzieży, niezbędne są także dodatki. Dziecko zimą koniecznie musi mieć na sobie ciepłą czapeczkę i skarpetki. Najlepiej, jeśli kolorystyka będzie stonowana. Śnieżna biel i écru to najczęściej wybierane kolory, choć w przypadku dziewczynki można wziąć pod uwagę również delikatny, pudrowy róż.
Płaszczyk dla dziewczynki
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Kompletując ubranko dla naszej małej pociechy, najważniejszym elementem powinna być odzież wierzchnia. W przypadku stylizacji dla dziewczynki można wziąć pod uwagę wełniany płaszczyk. Dwurzędowy model z kapturem w kolorze beżowym, ocieplany wewnątrz przyjemnym w dotyku futerkiem, okaże się idealnym rozwiązaniem.
Zanim jednak dojdziemy do okrycia, warto przemyśleć każdy etap. Sukienka w okresie zimowym koniecznie musi być wykonana z cieplejszego materiału. W tym sezonie szczególnie modny jest welur, a jeśli będzie w odpowiedniej kolorystyce, to w stylizację do chrztu wpisze się bezbłędnie. Pamiętajmy, że w samej sukience może być naszemu dziecku za zimno, dlatego załóżmy miękkie dzianinowe body z długim rękawem i rajstopy w kolorze sukienki.
Nie sposób nie wspomnieć o obuwiu. Zima pod względem zmiennych temperatur nie zawsze nas rozpieszcza, dlatego wybierzmy dla naszej małej księżniczki beżowe kozaczki z futerkiem. Jeśli obawiamy się, że podczas uroczystego obiadu z rodziną okażą się zbyt ciepłe, warto wziąć na zmianę białe balerinki.
Kurtka z kapturem dla chłopca
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
W przeciwieństwie do dziewczynek, chłopcy wcale nie muszą być ubrani w eleganckie płaszcze. Zamiast tego możemy zdecydować się na inny rodzaj ubrania wierzchniego, w tym ciepłą kurteczkę z kapturem w błękitnym kolorze. Pamiętajmy, że biel nie jest obowiązkowym kolorem. Coraz więcej rodziców decyduje się na wybór odzieży w innych odcieniach, ponieważ ten wariant sprawdzi się nie tylko podczas chrztu, ale również na co dzień.
Kompletując zestaw z błękitną kurtką, koniecznie zacznijmy od body z długim rękawem, a następnie białej koszuli z kołnierzykiem. Oprócz górnej części stylizacji, istotny jest także dół, a tym wypadku niebieskie spodenki z możliwością regulacji. W zależności od upodobań, do tego zestawu przyda się ciepły sweterek zapinany na guziki lub gładka marynarka.
Niezależnie d tego, na co się zdecydujesz, pamiętaj, żeby dziecko czuło komfort i wygodę przez cały czas trwania ceremonii. Zapewnij mu ciepło, wybierając którąś z powyższych propozycji lub sprawdź inne inspiracje na Allegro. | Chrzciny zimą – jak ubrać dziecko? |
Dlaczego warto stosować bazy pod makijaż? Jak dobierać je do swojej cery? Czym warto kierować się przed użyciem bazy? Często zastanawiamy się nad tym, czy baza pod podkład to niezbędny kosmetyk. Kolejne pytanie, to jak używać takiego produktu. Na rynku znajdziemy wiele rodzajów baz. Warto zastanowić się, jaki efekt w makijażu pragniemy uzyskać.
Czy baza może nawilżać skórę?
Na rynku znajdziemy nawilżające bazy pod makijaż, dzięki którym uzyskamy dodatkowe nawodnienie i przedłużenie trwałości podkładu, np. marek Paese, Gosh czy Make-Up Atelier Paris. Podpowiadamy, że powinny sięgnąć po nie szczególnie osoby z suchą cerą. Primery nawilżające to dobre produkty dla skóry dojrzałej. Niejednokrotnie takie kosmetyki są wzbogacone substancjami odżywczymi, które działają na naszą korzyść.
Bazy na wielkie wyjścia
Baza to obowiązkowy element przy makijażu na specjalne okazje. Bazy pod podkład mają za zadanie wygładzenie skóry. Dzięki temu ułatwimy sobie aplikację fluidu i przedłużymy jego trwałość. Jeśli chcemy wykonać make-up, który przetrwa wiele godzin, wybierzmy bazy wygładzające, np. marek Artdeco czy Pupa w przedziale cenowym do około 100 zł. Wygładzające produkty sprawdzą się również przy drobnych zmarszczkach.
Bazy do zadań specjalnych – którą wybrać?
Warto zwrócić uwagę na bazy kolorowe. Tutaj znaczenie ma barwa kosmetyku. Bazy zielone są polecane osobom walczącym z zaczerwienieniami. Po takie kosmetyki powinny sięgnąć właścicielki skóry trądzikowej czy naczyniowej. Znajdziemy je w ofercie marek Ingrid, Kryolan, Catrice. Przy aplikacji takich produktów pamiętajmy o umiarze. Zielone bazy wymagają przykrycia fluidem lub pudrem.
Kolejnym problemem, który zniwelujemy dzięki bazie, jest błyszczenie skóry. Bazy matujące przy cerach mieszanych nakładamy na czoło, nos i brodę, natomiast przy cerach tłustych możemy postawić na całościową aplikację. Matujące primery będą pochłaniały sebum, dzięki czemu podkład dłużej utrzyma się na twarzy. Uważamy z ilością kosmetyku, gdyż zbyt obficie położony może się np. rolować. Bazy matujące produkuje wiele firm, np. Ingrid, Lumene, Bell.
Przy cerze dojrzałej sięgnijmy po bazy liftingujące. Poprawią napięcie skóry, dzięki czemu uzyskamy efekt odmłodzenia. Czekają na nas bazy przeciwzmarszczkowe w różnych cenach, np. Gosh Anti-Wrinkle od około 60 zł, IsaDora za około 80 zł.
Bazy dodające cerze blasku – jak je stosować?
Następnymi primerami, które sprzyjają naszemu make-upowi, są bazy rozświetlające. Takie kosmetyki za sprawą składników odbijających światło wzmacniają blask cery. Stosujemy je w całości albo na wybranych partiach twarzy, np. policzkach. Po te produkty powinny sięgnąć szczególnie osoby posiadające cerę zmęczoną. Możemy wybrać bazy droższe, np. Gosh Velvet Touch Foundation Primer za ponad 70 zł czy L’Oréal Lumi Magique za około 60 zł.
Czas na bazy pod cienie i pomadkę
Do swojej kosmetyczki obowiązkowo dołączamy bazy pod cienie. Zadaniem tych produktów jest podkreślenie koloru cieni oraz zapobieganie ich rolowaniu na powiece. Możemy wybrać bazy pod cienie w słoiczkach lub cienie z aplikatorem (np. Pupa, IsaDora) czy bazy w sztyfcie (np. Gosh). Dość popularną formą będą bazy pod cienie w tubce, mają je w swojej ofercie takie marki, jak The Balm, Lumene, Makeup Revolution.
Ciekawą propozycją mogą okazać się bazy pod pomadkę. Produkty tego typu wygładzają usta i sprzyjają przedłużeniu trwałości pomadki. Znajdziemy je np. u Collistar za około 70 zł. Warto przyjrzeć się także bazom powiększającym usta, np. Gosh Velvet Touch Lip Primer za około 50 zł. | Bazy pod makijaż do 100 zł – jakie wybrać? |
Ochrona delikatnej dziecięcej skóry przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym i przykrymi skutkami poparzeń to główne zadanie kremów i mleczek do opalania. Jednak skoro już nasze dziecko nie protestuje podczas dokładnego smarowania, warto użyć specyfiku, który będzie miał jeszcze inne właściwości. Najlepiej, jeśli nawilży i odżywi skórę, dodatkowo tworząc na niej barierę ochronną. Tak działają mleczka do opalania z porcją witamin. Prezentujemy wybranie z nich.
Nie tylko SPF
Zwykle wybierając krem lub mleczko do opalania, kierujemy się ochroną, jaką zapewnia. W przypadku najmłodszych dzieci im wyższy wskaźnik filtru, tym lepiej. Oprócz tego warto również przyjrzeć się bliżej składowi produktu. Niestety tylko w nielicznych przypadkach jest zamieszczony na opakowaniu w języku polskim. Najczęściej stanowi zbiór tajemniczo brzmiących nazw, które rozszyfrować może jedynie znawca chemii. Zatem czego powinniśmy szukać w składzie?
W przypadku specyfików do ciała bardzo dobrze jest, gdy na liście składników znajdziemy witaminy A i E, które mają znaczący wpływ na nawilżenie i sprężystość skóry. Ta pierwsza zwykle występuje pod nazwą retinol, a druga jako tokoferol. Im wyżej na liście się znajdują, tym więcej jest ich w danym produkcie.
Godne uwagi
Poniżej przedstawiamy niektóre warte uwagi mleczka do opalania dla najmłodszych.
ECO Cosmetics – kremy i mleczka na słońce. To ekologiczne kosmetyki z mineralnymi filtrami przeciwsłonecznymi, które zabezpieczają skórę najmłodszych przed promieniowaniem UVA i UVB. Proponowane mleczka zawierają wyłącznie składniki pochodzenia naturalnego, w tym naturalne źródła witamin, m.in.: olej sojowy, masło shea, roślinną witaminę E, olej z nasion wiesiołka, otrębów ryżowych, owocu rokitnika i orzechów makadamia. Kosmetyki mają certyfikat ekologiczny ECOCERT i są wpisane na listę Vegan Society, więc możemy być pewni, że do produkcji nie zostały użyte żadne syntetyczne środki barwiące czy konserwujące. Za opakowanie o pojemności 50 ml zapłacimy około 75 zł.
Mleczko nawilżające na słońce Bubchen SPF 30. Przystępny cenowo i bogaty w bezpieczne substancje produkt. Nie zawiera olejów mineralnych ani olejków eterycznych, środków konserwujących, substancji PEG ani chemicznych filtrów przeciwsłonecznych. W składzie znajdziemy natomiast tokeferol, czyli odżywczą witaminę E. Za opakowanie o pojemności 50 ml zapłacimy około 13 zł.
Mleczko do opalania Mustela. Jeden z niewielu dostępnych na rynku produktów, który może być używany u dzieci już od pierwszych dni życia. Zawiera mieszankę filtrów organicznych i mineralnych, które odpowiednio chronią wyjątkowo delikatną skórę maluszków, jednocześnie nie narażając jej na działanie substancji drażniących, takich jak filtry chemiczne, sztuczne substancje zapachowe, alkohol czy parabeny. Ważnym produktem na liście składników jest naturalny olej z awokado, który odżywia i nawilża skórę, przekazując jej prawdziwy zastrzyk witamin (m.in. A i E). Za opakowanie o pojemności 50 ml zapłacimy około 30 zł.
Mleczko przeciwsłoneczne HiPP. Jest wyjątkowo przystępnym cenowo produktem o świetnej jakości i składzie. Przede wszystkim ryzyko alergii zostało podczas produkcji zminimalizowane i w składzie nie znajdziemy środków konserwujących, substancji PEG, parabenów i perfum. Odżywczą dawkę witamin zapewnia natomiast bogaty w nienasycone kwasy tłuszczowe BIO olej migdałowy. Mleczko pielęgnuje, odżywia i nawilża delikatną skórę niemowląt. Za opakowanie o pojemności 50 ml zapłacimy około 15 zł.
Mleczko Nivea Sun Kids. To jeden z najpopularniejszych produktów do opalania na rynku. Bardzo łatwo rozprowadza się na skórze, tworząc warstwę chroniącą przed promieniowaniem UVA i UVB (filtr 30). Zawiera witaminę E, która delikatnie nawilża, wygładza i odżywia dziecięcą skórę. Za opakowanie o pojemności 200 ml zapłacimy około 20 zł.
Kupując mleczko do opalania dla dziecka, decydujmy się wyłącznie na produkty odpowiednie do jego wieku, zawierające możliwie jak najwyższy filtr i wzbogacone kompleksem naturalnych witamin i olejków. Dzięki temu zapewnimy delikatnej skórze odpowiednią ochronę. | Witaminizowane mleczka do opalania dla dzieci |
Spodnie z lampasami opanowały wiosenne kolekcje wielu marek. Masz już takie w swojej szafie? A może chciałbyś, tylko zastanawiasz się, jak je nosić? Sprawdź nasze podpowiedzi i zrób wrażenie na wiosnę. Luźniejsza forma i kontrastowe pasy po bokach – najmodniejsze spodnie męskie na wiosnę odbiegają od klasycznych fasonów. Bez wątpienia nie jest to model dla miłośników stonowanej elegancji i ponadczasowego szyku. Spodnie z lampasami mają wyrazisty charakter i dominują w stylizacji. Pionowe linie wprowadzają strzelistość i wydłużają sylwetkę, ale musisz pamiętać, że taki fason nie lubi konkurencji – resztę stylizacji powinieneś podporządkować właśnie jemu. Jeżeli masz już mały przesyt chinosami i znudziły ci się joggery, w poszukiwaniu nowych modowych doznań sięgnij po lampasy. Wychodzenie ze strefy modowego komfortu nie zalicza się do łatwych, ale czy do odważnych świat nie należy? Lampasy to przecież nie chwilowy wymysł szalonego projektanta, mają długą historię! Ozdabiały wojskowe mundury, od dawna kocha je także moda sportowa z marką adidas na czele. Podejmujesz wyzwanie? Zobacz stylizacje i daj się zainspirować.
Lampasy w wersji sport luxe
Spodnie z lampasami w modzie sportowej to nic nowego, więc jeśli chcesz od czegoś zacząć swoją przygodę z tym motywem, czemu właśnie nie od nich? Wprowadzą do stylizacji dynamikę i ciekawy element. Wypróbuj luźny fason w mocnym czerwonym kolorze i załóż do niego czarny t-shirt z logo – to modny trend w tym sezonie. Na górę, w chłodniejszy dzień, przyda ci się szara dresowa bluza, której kolor nieco ostudzi całość. To uniwersalny klasyk, który warto mieć w swojej szafie, bo pasuje do wielu kolorów i stylizacji, nie tylko tych sportowych. Teraz buty – nasz typ padł na czarne trampki z wstawkami z lakierowanej skóry. Taki fason wprowadzi do twojego wizerunku trochę odświętnego charakteru i przełamie sportowy look, który nagle przestanie być taki oczywisty. Jeszcze tylko czapka z daszkiem na głowę, a zamiast typowego sportowego zapachu woń kwiatowo-drzewna Givenchy Gentleman i jesteś gotowy na wypad z chłopakami.
[box:imagePins](
url: "https://assets.allegrostatic.com/popart-editor/img-0d676a47-5fd2-415c-9969-9d716b0dda0f"
alt: "lampasy kolal 1"
)
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
W lampasach na co dzień
Jeśli tylko masz odwagę, lubisz trochę poeksperymentować ze swoim stylem i nietrudno ci porzucić klasykę na rzecz czegoś nietypowego, to spodnie z lampasami mogą stać się twoim ulubionym strojem w tym sezonie. Trochę zawadiackie, łączące klasyczną sylwetkę ze sportowym efektem w postaci kontrastowych bocznych pasków, będą czymś nowym do wiosennej szafy. Pobaw się konwencjami i do takich spodni załóż prosty dzianinowy sweter w granatowym odcieniu, a pod niego biały t-shirt. Alternatywą dla swetra może również być sportowa marynarka lub stylowy kardigan. Do tego eleganckie brogsy w brązowym kolorze, brązowy pasek i okulary przeciwsłoneczne „nerdy” inspirowane kultowym modelem Ray Ban wayfarer. Właśnie stworzyłeś eklektyczny zestaw, w którym na pewno wyróżnisz się z tłumu. Co ty na to?
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Spodnie z kontrastowymi lampasami na pewno nie należą do klasycznych fasonów. Mają wyrazistą formę, która nie wtapia się w stylizację, a raczej w niej dominuje. Z tego powodu dobrze jest „uspokoić” resztę stroju i pozwolić spodniom wybić się na plan pierwszy. Nie ryzykujesz wtedy niepotrzebnego przeładowania i stworzenia stylizacji, w której za dużo się dzieje. To jak, podejmujesz wiosenne wyzwanie? | Trend alarm! Spodnie z lampasami na co dzień i specjalne okazje |
Właściwe dbanie o auto podczas zimowego sezonu to nie tylko bezpieczeństwo, ale zaoszczędzony czas i nerwy. Sprawny akumulator, zadbana instalacja elektryczna, właściwe płyny w chłodnicy i spryskiwaczu, specjalne kosmetyki i dodatki do paliw – skutecznie zapobiegają typowym dla tej pory roku awariom. Wśród wielu kierowców pokutuje przekonanie, że auta w zimie myć nie należy, bo zamarzną uszczelki i zamki. Jest to mit, bowiem wiadomo, że sól, piasek i żwir, którym posypywane są drogi, mają negatywny wpływ na podwozie i karoserię. Dlatego w zimie auto powinno się myć częściej niż latem. Trzeba tylko stosować się do pewnych zasad.
Gdzie i jak myć auto w zimie?
Aby utrzymać nadwozie w niezłej kondycji, osad z soli i błota śniegowego należy regularnie usuwać. W przeciwnym razie szybko wejdzie w reakcję z lakierem. Miejsca nawet najmniejszych uszkodzeń zaczną rdzewieć, a warstwa lakieru straci swój połysk. Matowy osad szybko pokryje też chromowane elementy i emblematy. Przede wszystkim należy więc zadecydować, gdzie chcemy myć samochód w zimie. Do wyboru mamy myjnię automatyczną: tunelową, ze szczotkami, myjnię gąbkową oraz myjnię samoobsługową. Możemy również umyć auto ręcznie we własnym garażu lub powierzyć je fachowcom w serwisie. Każda z tych metod ma swoje wady i zalety.
Myjnia automatyczna wyposażona w szczotki może porysować lakier, zwłaszcza gdy szczotki są już zużyte. Z drugiej strony, jest to najprostszy i najtańszy sposób oczyszczenia auta, dysze z wodą pod dużym ciśnieniem spłukują brud, a na końcu strumień ciepłego powietrza osusza pojazd. Za około 25 złotych można kupić program z woskowaniem, który dodatkowo zabezpieczy lakier przed zimową inwazją szkodliwych substancji. Kierowca szczególnie dbający o stan wygląd lakieru może pokusić się o wizytę w myjni automatycznej, gdzie jego auto zostanie potraktowane bardzo delikatnie – gąbkami. Problem jest tylko taki, że myjnie gąbkowe istnieją właściwie tylko w dużych miastach i jest ich bardzo niewiele. Myjnia samoobsługowa, wysokociśnieniowa jest skuteczna, jeżeli chodzi o usuwanie zabrudzeń, szczególnie przydatna przy czyszczeniu nadkoli, ale niestety w żaden sposób nie można w niej auta wysuszyć. Przy większych mrozach nie warto z niej korzystać, bo możemy narobić sobie sporo kłopotu. Na samochodzie pojawi się warstwa lodu, szyby zamarzną, a z zamkami długo będziemy się mocować. Najlepszym rozwiązaniem podczas zimy jest umycie auta ręcznie w ciepłym warsztacie lub hali oraz zabezpieczenie specjalnymi specyfikami szczególnie narażonych na sól i brud elementów. Na zimowe mycie samochodu najlepiej wybrać dzień z temperaturą nie niższą niż minus jeden, dwa stopnie Celsjusza.
Na jakie elementy zwrócić szczególną uwagę?
Najbardziej newralgiczne miejsca w karoserii samochodu podczas zimy to nadkola. Tam często zbiera się najwięcej śniegowego błota pomieszanego z solą i piaskiem. Trzeba bardzo dokładnie potraktować je strumieniem wody pod dużym ciśnieniem. Kolejne miejsce, które podczas zimy wymaga szczególnej uwagi, to dolne partie progów, zwłaszcza gdy auto jest sportowe, nisko zawieszone. Można zadbać również o elementy chromowane, emblematy – wyczyścić je dokładnie i zabezpieczyć odpowiednim preparatem. W przeciwnym razie zmatowieją, podobnie jak plastikowe części nadwozia. Warto również trochę więcej uwagi poświęcić felgom. Jest to ważne szczególnie przy obręczach aluminiowych.
Zabezpieczenie uszczelek i zamków
Umyty samochód to nie koniec naszych działań. Aby następnego dnia, w mroźny poranek, bez przeszkód wyjechać nim na ulice, po umyciu auta nie możemy zapomnieć o uszczelkach we wszystkich drzwiach i bagażniku oraz o zamkach. Uszczelki wycieramy do sucha, a następnie smarujemy je specjalnym preparatem na bazie silikonu. Do zamarzniętego zamka najlepiej zastosować np. odmrażacz w aerozolu lub preparat wypierający wilgoć, a jednocześnie smarujący części zamka. To znacznie wygodniejsze niż podgrzewanie zamka zapalniczką lub chuchanie do jego wnętrza.
O czym pamiętać, użytkując auto w zimie?
Dobra widoczność znacznie poprawi bezpieczeństwo jazdy, więc należy również zadbać o szyby. Nieodzownym narzędziem jestskrobaczka do szyb (są nawet takie z futrzaną rękawicą). Prostsze jednak jest użycie odmrażacza do szyb w aerozolu. Natomiast zaparowane wewnątrz szyby można spryskać środkiem antyroszeniowym, który skutecznie usuwa parę. O konieczności stosowaniu zimowych płynów do spryskiwacza przypominać nie trzeba. Nie ufajmy bezgranicznie etykietkom na opakowaniach, bo wpisane tam temperatury zamarzania często nie odpowiadają rzeczywistości (dotyczy to zwłaszcza płynów kupowanych w supermarkecie). Do baku, od czasu do czasu, warto wlać odpowiedni dodatek do paliwa. Mają one różne właściwości: środki myjące usuną osad z układu paliwowego i udrażniają zablokowane dysze wtryskiwaczy, inne wytrącą wodę z paliwa, gdy temperatura spadnie poniżej zera. Antyżele natomiast są niezbędne, gdy pod maską naszego pojazdu pracuje silnik wysokoprężny. Niektóre działają bardzo skutecznie – odblokowują już zamarznięty filtr paliwa i przewody. | Mycie samochodu zimą – na co zwrócić uwagę? |
Wiele osób nie wyobraża sobie skutecznego treningu bez energetycznej muzyki. Odpowiednio dobrana potrafi zmotywować do pokonywania kolejnych kilometrów, a do tego zabija nudę, która dotyka wielu biegaczy długodystansowych. Jeżeli pragniesz biegać w rytm swoich ulubionych kawałków, powinieneś wyposażyć się w niezbędne akcesoria do słuchania muzyki. O czym warto pamiętać? Gdzie schować telefon w czasie biegania?
Smartfony należą do ulubionych gadżetów biegaczy – pozwalają nie tylko na słuchanie muzyki, ale także na śledzenie postępów w treningu za pośrednictwem specjalnych aplikacji. Wielu biegaczy nosi swoje telefony w kieszeni, ale nie jest to rozwiązanie idealne, ponieważ wszystko, co do niej włożymy, podskakuje w trakcie biegu, rozpraszając ćwiczącego. Nie najlepszym pomysłem jest również trzymanie telefonu w ręku podczas biegu – chwila nieuwagi może skutkować nieumyślnym wytrąceniem go przez innego biegacza.
Aby uniknąć zniszczenia przecież nietaniego sprzętu, warto wyposażyć się w akcesoria, które pozwolą na zabezpieczenie telefonu i innych rzeczy osobistych, takich jak klucze do domu.
Jedną z opcji dla osób aktywnych jest zakładany na biodra elastyczny pas FlipBelt. Jak wskazuje nazwa, jest on wykonany z rozciągliwego materiału, a ponieważ nie zawiera zamków ani klamer, nie uwiera podczas biegu. Jest wyposażony w otwory, w których można umieścić wszystkie akcesoria. Po wywinięciu i nałożeniu pasa, ściśle przylegają one do ciała. Jak łatwo się domyślić, lepiej sprawdza się w przypadku przedmiotów płaskich (po ich włożeniu pas nie odstaje od ciała), a więc z powodzeniem można w nim umieścić smartfon.
Kolejnym często wybieranym gadżetem są opaski na ramię (znajdziesz je tutaj). Przeważnie mają przezroczyste „okienko”, dzięki któremu można obsługiwać smartfon w czasie biegu bez konieczności jego wyciągania. Większość opasek na telefon zapina się na rzep, chociaż są też modele wciągane przez ramię. Produkowane są z różnych materiałów, ale najlepiej wybrać opaskę miękką, elastyczną, która lepiej dopasuje się do ręki. Niewątpliwą zaletą takiego rozwiązania jest cena – koszt opaski na ramię to od kilku do kilkudziesięciu złotych.
Jeżeli chcesz zabrać ze sobą więcej rzeczy, np. bidon z wodą, będziesz potrzebować bardziej pojemnego gadżetu. W tej roli doskonale sprawdzi się saszetka do biegania, którą można zapiąć w dowolnym miejscu – z przodu, z tyłu lub z boku. Nieco mniejszy jest pas do biegania. Oprócz kieszonki na telefon może on posiadać dodatkowe schowki na przedmioty, takie jak klucze, a także wydzielone miejsce na bidon.
Słuchawki dla biegaczy
Już wiesz, co zrobić z odtwarzaczem MP3 czy smartfonem w czasie biegu, pozostaje więc tylko wybrać odpowiednie słuchawki dla biegacza. Do wyboru masz podobne modele, co wszyscy melomani, czyli słuchawki douszne i nauszne, przewodowe i bezprzewodowe. Ważne, aby nie wypadały z uszu w trakcie biegu, dlatego niezbędne są specjalne zaczepy. Przydatnym gadżetem jest uchwyt pozwalający przymocować przewód słuchawkowy do ubrania. Nie będzie on zawadzał, jeżeli wyposażysz się w specjalną kurtkę lub bluzę do biegania z otworem na słuchawki.
Problem z obijającym się o ciało przewodem można wykluczyć, kupując słuchawki bezprzewodowe. Dobrze, jeżeli wybrany przez ciebie model jest wyposażony w funkcję regulacji głośności czy odbierania i kończenia połączeń – w ten sposób możliwe jest przeprowadzenie krótkiej rozmowy bez konieczności wyciągania telefonu z pokrowca. Jeżeli nie chcesz, aby podczas biegu rozpraszały cię dźwięki z zewnątrz, wyposaż się w nakładki tłumiące odgłosy (mogą być piankowe lub gumowe).
Muzyka może okazać się pomocna w osiąganiu coraz lepszych wyników w czasie treningu oraz w zachowaniu motywacji do ruchu. Jeżeli chcesz, aby bieganie ze słuchawkami w uszach było przyjemne i komfortowe, powinieneś wyposażyć się w kilka przydatnych gadżetów. Dzięki nim nie tylko skuteczniej skupisz się na treningu, ale także odpowiednio zabezpieczysz cenne rzeczy, takie jak smartfon, odtwarzacz MP3 czy klucze do domu. | Akcesoria, które ułatwią ci słuchanie muzyki w czasie biegania |
Organizacja ślubu i wesela może okazać się nie lada wyzwaniem. Jest to też często sprawdzian dla przyszłych małżonków. Liczy się nie tylko umiejętność współpracy i zawierania kompromisu, ale także racjonalne planowanie wydatków. Czy można osiągnąć wymarzony efekt mniejszym kosztem? Z własnego doświadczenia wiem, że tak. Co więcej, wcześniejszy wybór dekoracji i odpowiednio przygotowany plan dnia oraz starannie przemyślana lista niezbędnych rzeczy, pozwolą na zorganizowanie niezapomnianej ceremonii. Może być to nawet plenerowy ślub i wesele w przepięknym miejscu nad samym jeziorem, w jednym z mazurskich zajazdów, gdzie nigdy wcześniej taka uroczystość się nie odbywała.
Odpowiednie tło dla tego szczególnego „tak”
W wystroju wnętrz, tak samo jak w modzie, sprawdza się stwierdzenie: mniej znaczy więcej. W kościele nie należy przesadzać. Popularnym i efektownym elementem jest jednokolorowy dywan. Urozmaicisz go, naklejając na nim indywidualnie dobrany wzór lub tekst za pomocą wielkoformatowych naklejek.
Jeśli decydujesz się na ślub plenerowy, zrezygnuj z zamawiania pergoli. Zamiast tego zdecyduj się na jej kupno oraz samodzielną dekorację. Zakup pergoli ogrodowej okaże tańszy niż wynajem proponowany przez firmy florystyczne. Nawet jeśli tobie nie przyda się później, być może ktoś z rodziny lub przyjaciół wykorzysta ją w swoim ogrodzie lub na działce.
Często dekoracja kwiatowa zawarta jest w ofercie wynajmu miejsca na ślub lub wesele. Jeśli jednak szukasz oszczędności, pomoc sprawnych druhen okaże się nieodzowna. Zamów odpowiednie kwiaty u sprawdzonego dostawcy na giełdzie. Możesz je przywieźć klimatyzowanym samochodem dzień przed uroczystością, byle nie w bagażniku. Niech spędzą noc w chłodnym miejscu, a na stoły trafią godzinę przed rozpoczęciem uroczystości.
box:offerCarousel
Na czym można zaoszczędzić – dekoracja stołów
Światło świeczek i blask żywego ognia wprowadzą romantyczny nastrój. Jako świeczniki wykorzystaj szklanki lub pucharki, które z łatwością ozdobisz wstążkami lub jutowym sznurkiem, ewentualnie kryształkami lub koralikami. Dodaj podgrzewacze, tzw. tealighty, i gotowe.
box:offerCarousel
Jeśli charakter uroczystości na to pozwala, możesz posłużyć się także samodzielnie ozdobionymi słoiczkami, które ostatnio stały się bardzo modnym elementem dekoracyjnym nawet w nowoczesnych restauracjach.
Drewniane dodatki będą pięknie komponować się z bielą obrusów, dobrze wpiszą się także w bardziej folkowy styl wesela. Wykorzystaj brzozowe krążki jako podstawki dla wazonów i świeczników. Ten dodatek nawiązuje do stylu boho – modnego i efektownego rozwiązania dla tych, którzy marzą o oryginalnym weselu bez zbędnego zadęcia.
Boho – trochę hipisowsko, trochę etnicznie i bardzo stylowo
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
Łączenie ze sobą pozornie niepasujących elementów, wzorów orientalnych z bielą, naturalnością i minimalizmem to wyznaczniki stylu boho, obecnego w trendach zarówno ślubnych, jak i modowych.
Ławy w plenerze przykryj białymi prześcieradłami i obrusami. Dodaj do nich poduszki w ciekawych poszewkach i wolnostojące bukiety ze zbóż lub nawet kostki słomy. W ten sposób wykreujesz oryginalny, sielankowy klimat.
Jako wazony polecam metalowe wiadra lub konewki, które po weselu można wykorzystywać w domach. Często stanowią też udany upominek.
box:offerCarousel
Nie daj się zwariować
To ma być niezapomniany dzień. Jeśli o czymś marzysz, nie rezygnuj z tego. Wiele osób chętnie pomoże w przygotowaniu dekoracji, a takie niepowtarzalne elementy uczynią ten dzień i wybrane miejsce jeszcze bardziej niezwykłym. Nie wszystko musi być idealne. Jeśli chcesz wynająć dekoracje – zrób wyliczenie. Czasami lepiej kupić pewne elementy, by je później odsprzedać lub użytkować. Wówczas będą przyjemnym wspomnieniem jednego z najważniejszych dni w życiu. | Jak oszczędzić na ślubie i weselu? Porady młodej mężatki, dzięki którym udekorujesz salę i kościół elegancko i tanio |
Małe urządzenie przenośne, które z powodzeniem mieszczą się w kieszeni, stanowią swego rodzaju miniaturowe centra multimedialne. Mogą jednocześnie pełnić funkcję odtwarzacza plików filmowych i muzycznych, radia, dyktafonu czy pamięci pendrive. Co najważniejsze, dobry odtwarzacz MP3 czy MP4 zapewni doskonałą jakość dźwięku i obrazu. Czym się różni MP3 od MP4
MP3 służy wyłącznie do odtwarzania plików audio (np. audiobboki, muzyka itp.). Takie urządzenie może pomieścić do kilku tysięcy utworów (w zależności od jego pamięci) w formacie mp3, wma lub flac. Format flac odwzorowuje pasmo dźwięku w jakości płyt CD. Różnice między popularnymi formatami mp3, wma a flac można usłyszeć na dobrej jakości sprzęcie audio. MP4 jest po prostu bardziej rozbudowaną wersją odtwarzacza MP3. Oprócz odsłuchiwania informacji dźwiękowych wyposażony jest w dodatkowe funkcje, takie jak odtwarzanie filmów, przeglądanie zdjęć, pozwala również na wgrywanie plików tekstowych typu e-booki. Posiada także wyświetlacz LCD – im większy, tym lepszy komfort oglądania.Na rynku można spotkać również odtwarzacze MP5 i PMP. Charakteryzują się dużym wyświetlaczem (ok. 4 –5 cali), wyświetlają filmy w formatach RMVB i AVI, robią zdjęcia, kręcą filmy, a także służą jako konsola do gier.
Ile plików pomieszczą popularne odtwarzacze przenośne
Pamięć oraz jej pojemność w odtwarzaczu ma integralne znaczenie. Od niej zależy, ile utworów pomieści się w takim małym urządzeniu. Na rynku wyróżniamy:
– pamięć flash – odporna na uszkodzenia mechaniczne, a zarazem najczęściej spotykana w tych małych urządzeniach. Odtwarzacze z wbudowaną pamięcią flash są lekkie i małe. Zazwyczaj też posiadają mały wyświetlacz i nie zużywają zbyt dużo energii. Wadą jej jest ograniczona pojemność – do ok. 16 GB;
– twardy dysk HDD – wykorzystywany jest w odtwarzaczach MP4 i MP5. Jego pojemność może mieć do 160 GB, co na przykład pozwala na wgranie ok. 5000 utworów w formacie mp3 lub wma. Odtwarzacz z twardym dyskiem zużywa więcej energii.
– gniazda pamięci microSD – wiele multimedialnych urządzeń przenośnych ma wbudowane gniazda kart SD. Dzięki temu pamięć małego urządzenia można rozbudować o na przykład dodatkowe 32 GB pamięci karty typu SD, microSD lub SDHC. Taki mały dysk jest wygodnym sposobem na przenoszenie danych pomiędzy innymi urządzeniami (komputery, tablety, aparaty fotograficzne, kamery itp.) a przenośnymi odtwarzaczami multimedialnymi.
Przenośne odtwarzacze a ich pojemność
Popularne małe urządzenia MP3 posiadają pamięć typu flash (poj. 2 –8 GB). Niektóre z nich mają możliwość rozbudowania pamięci do kilku lub kilkudziesięciu GB poprzez slot kart SD. Pliki audio charakteryzują się małą pojemnością (od kilku do kilkuset MB) – 1 GB pomieści ok. 100 utworów muzycznych o pojemności ok. 10 MB (dobrej jakości utwór muzyczny w formacie mp3). Urządzenia o pojemności 2 – 4 GB z powodzeniem zapewnią więc kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin dobrej muzyki lub lektury audiobooka. Wszystko zależy od pojemności samego pliku. Przy tym ich niewielkie rozmiary pozwalają na przypięcie do paska spodni lub włożenia do kieszeni koszuli, jak na przykład w przypadku odtwarzacza mp3 GRUNDIG Mpaxx 920. Urządzenie ma wbudowaną pamięć flash o pojemności 2 GB. Miniaturowy cyfrowy odtwarzacz posiada sześć ustawień korektora dźwięku, co pozwala na dopasowanie optymalnego brzmienia do rodzaju słuchanej muzyki. Natomiast Sansa San Disk Clip + Plus ma wbudowaną pamięć flash 4 GB, a oprócz tego można rozszerzyć jego pojemność o dodatkowe 32 GB – dzięki portowi kart SDHC.
Dobre odtwarzacze MP4 wymagają większej pojemności pamięci ze względu na dużą pojemność plików wideo (od kilkudziesięciu do kilkuset MB).Urządzenia te standardowo mają wbudowaną pamięć 4 GB, 8 GB lub 16 GB i więcej.
Digital UltraSlim MP4 Player posiada 16 GB pamięci, a swoim wyglądem przypomina telefon komórkowy.
Apple iPod Touch – ta seria iPodów firmy Apple ma wbudowaną pamięć od 32 GB i więcej. Model Apple iPod Touch 32 GB, 5 generacji zapewnia 40 godzin muzyki lub 8 godzin odtwarzania wideo.
Apple iPod Classic 160 GB – to już urządzenie z dyskiem twardym o pojemności 160 GB, które pomieści 40 tys. utworów muzycznych, 200 godzin wideo i 25 tys. zdjęć.
Sony NWZ-E585 – jako mp4 posiada dysk 16 GB, jednak wbudowany akumulator litowo-polimerowy pozwala cieszyć się ulubionymi utworami aż 77 godzin na jednym naładowaniu (co stawia go w czołówce wśród przenośnych odtwarzaczy). Duża pojemność dysku jest ważnym aspektem, decydującym o ilości przechowywanym w nim zasobów. Natomiast pełen komfort i wygodę ich przeszukiwania i odtwarzania (szczególnie filmów i gier) umożliwia mocny akumulator.
Dlatego wybierając przenośny odtwarzacz, zwróć uwagę nie tylko na jego pojemność pamięci, ale też wytrzymałość baterii. Dobre odtwarzacze MP3, MP4 lub MP5 powinny zapewnić ci możliwość kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu godzin słuchania twojej ulubionej muzyki w formacie mp3, grania w ulubione gry lub oglądania plików wideo na jednym naładowaniu. Dodatkowy slot kart SD, microSD lub SDHC pozwoli nie tylko na rozszerzenie pamięci o dodatkowe GB, ale też ułatwi wymianę zasobów pomiędzy twoim pecetem a mobilnym odtwarzaczem. | Ile utworów pomieszczą popularne odtwarzacze przenośne? |
Każde auto wymaga od czasu do czasu naprawy drobnych usterek, odpowiedniej konserwacji czy wymiany wadliwych elementów. Właśnie z tego powodu większość garaży zmienia się bardzo szybko w przydomowy warsztat. Czego nie może w nim zabraknąć? Podstawowe narzędzia
Wiele drobnych napraw możemy z powodzeniem wykonać sami, korzystając z podstawowych narzędzi zgromadzonych w garażu. Niezbędne są niewielkie oraz proste w obsłudze narzędzia ręczne, jak zestaw kluczy. Wśród nich nie powinno zabraknąć kluczy płaskich, a także kluczy oczkowych i nasadowych, służących do precyzyjnego uchwycenia śrub. Ważny jest także specjalny klucz krzyżakowy, służący do odkręcania kół. Można również zainwestować w klucz uniwersalny do dokręcania śrub, z regulowanym rozstawem, który zastąpi kilka kluczy. Na co dzień na pewno przyda się również zestaw wkrętaków, zwanych potocznie śrubokrętami. W każdym garażu dobrze mieć kilka rozmiarów śrubokrętów płaskich i krzyżowych. Samochodowy majsterkowicz powinien zaopatrzyć się również w szczypce zaciskowe. To jedno z najbardziej uniwersalnych narzędzi. Dzięki specjalnej, wyprofilowanej końcówce, służy kształtowaniu, zagniataniu, a także przytrzymywaniu elementów. Najprostsze, najbardziej uniwersalne szczypce to kombinerki. Ważne jest, aby narzędzia były wykonane z dobrej jakości, wytrzymałych materiałów, ponieważ tylko wtedy sprostają dużym obciążeniom. Oprócz narzędzi ręcznych, niezbędne są także podstawowe narzędzia mechaniczne, a wśród nich wiertarki wraz z zestawem wierteł. Bardziej zaawansowani majsterkowicze z pewnością nie obędą się bez szlifierki kątowej oraz lutownicy.
Wyposażenie warsztatu
Bardzo przydatnym sprzętem w garażu okaże się podnośnik lub specjalne rampy najazdowe. Dzięki nim bez problemu umyjemy podwozie, wymienimy płyny. Zimą może się przydać również prostownik, czyli ładowarka akumulatorowa. Na półkach lub w zamkniętych wiszących szafkach powinny znaleźć się niezbędne dla pojazdu przedmioty, takie jak płyn do spryskiwaczy, kanister, krzesełko dla dziecka, bagażnik narciarski lub rowerowy. Wolną przestrzeń możemy wykorzystać na opony, myjkę ciśnieniową i niewielki odkurzacz samochodowy. By uniknąć bałaganu, warto wyposażyć garaż w metalowe szafy z półkami i szufladami. Im półek i szuflad więcej, tym lepiej. Przyda się też solidny, metalowy stół warsztatowy. To na nim skupi się większość prac. Dobrze, gdy taki stół będzie można częściowo złożyć. Sporą zaletą będzie także zaopatrzenie go w samoblokujące się kółka. To znacząco ułatwi komfort pracy.
Warto też zadbać o właściwe oświetlenie. Dziś popularne są bezprzewodowelampy LED. Mogą one stanowić główne lub dodatkowe źródło światła. Dzięki diodom są one dużo mocniejsze niż zwykłe oświetlenie – światło, mimo że bardziej intensywne, jest mniej rażące. Niewątpliwą zaletę tych lamp stanowi również możliwość ich przemieszczania, w zależności od potrzeby. Takie dodatkowe oświetlenie przyda się zarówno kierowcom-majsterkowiczom, jak i samochodowym laikom. W końcu nigdy nie wiadomo, jakie miejsce w samochodzie czy garażu lepiej doświetlić. Do zasilania lamp LED wystarczą zazwyczaj cztery baterie AAA lub wbudowany akumulator.
Gromadząc akcesoria do garażu, warto skutecznie rozplanować ich rozmieszczenie. W ten sposób łatwiej uda się zapanować nad szybko rozmnażającymi się narzędziami i przedmiotami. | Co powinno znaleźć się w naszym garażu? |
Zielono-złote stylizacje są nie tylko świąteczne, ale i stylowe. Spróbuj tego udanego duetu, a może spodoba ci się i zagości w twoich stylizacjach na dłużej. Święta coraz bliżej, powoli ozdabiamy mieszkanie i kupujemy prezenty dla bliskich. A może warto podkreślić ten niezwykły czas swoim ubiorem?
Kolor świąt
Jest kilka kolorów, które kojarzą się ze świętami. Zaliczamy do nich: zieleń, złoto, czerwień, biel i srebro. Dzisiaj zajmiemy się dwoma pierwszymi. Zieleń i złoto to jedno z piękniejszych połączeń kolorystycznych, a mało kto wykorzystuje to zestawienie w swoich stylizacjach. Wyrafinowana zieleń doskonale pasuje do szlachetnego złota. Najlepszy byłby dość ciemny, butelkowy odcień zieleni, a nie „trawiasty”. Dzięki temu będzie odpowiedni praktycznie dla każdej z nas, sprawdzi się w różnych stylizacjach i na różne okazje.
Komu pasuje zieleń?
Ogromną zaletą ciemnej zieleni jest jej uniwersalność. Soczysta, trawiasta jest zarezerwowana dla jasnych blondynek i tak naprawdę mało komu pasuje. Natomiast odcień butelkowy będzie dobry dla kobiet o różnym typie urody, zwłaszcza jesiennym, czyli dla jasnych brunetek, szatynek i rudzielców. Dodaje im wesołości, podkreśla kolor oczu oraz pięknie koresponduje z jasną karnacją i ciemnymi włosami. Blondynki też nie powinny się obawiać ciemnej zieleni, choć w ich wypadku lepsza będzie zgniła, czyli khaki. W złocie najładniej wyglądają kobiety o ciepłym typie urody, ale jeśli masz typ chłodny, nie musisz rezygnować ze złota, tylko unikaj noszenia go przy twarzy. Wybieraj raczej złote bransoletki, spódnice, buty, torebki niż złote kolczyki, bluzki i marynarki.
Pomysł na stylizacje
Zielona sukienka ze złotymi dodatkami
Jeśli wolisz być ostrożna ze złotem, zastosuj je w dodatkach. Zielona sukienka będzie się doskonale komponować z biżuterią w kolorze złota albo złotymi szpilkami lub kopertówką. Zdecyduj się na jeden złoty akcent: albo wyrazista biżuteria, albo buty i torebka. Co za dużo, to nie zdrowo.
Złota spódnica i zielona bluzka
Złota spódnica to bardzo oryginalny i wyrazisty element ubioru, dlatego góra powinna być bardziej stonowana. Ciekawym rozwiązaniem będzie zielona koszula z kokardą przy szyi, albo prosty, minimalistyczny top. Możesz całość uzupełnić delikatną, złotą biżuterią.
Zielone, proste spodnie i cekinowy złoty top
Elegancja i ekstrawagancja w jednym. Proste spodnie zrównoważą bardziej błyszczący, cekinowy top. Na ramiona zarzuć czarną marynarkę i włóż czarne buty na obcasach. Taka propozycje będzie idealna i na obiad rodzinny, i na imprezę ze znajomymi.
Zielony kombinezon i złota marynarka
Propozycja dla kobiet odważnych i pewnych siebie. Butelkowy kombinezon z eleganckiego materiału w połączeniu ze złotą marynarką da wyrazisty efekt, który sprawi, że będziesz w centrum uwagi wszystkich. Ogranicz biżuterię do minimum oraz postaw na stonowane dodatki. Niech twoje ubrania będą na pierwszym planie.
Podstawowym celem mody jest wyrażanie naszego charakteru i humoru. „Wykorzystaj” ją, by wczuć się bardziej w świąteczny klimat. | Zainspiruj się barwami świąt – łącz zieleń ze złotem |
Podoba mi się podejście do literatury od strony zarówno przyjemności i rozrywki, jak i tej związanej z rozwojem i samokształceniem. Jedno i drugie uznaję za równie ważne, bo w czytaniu chodzi zarówno o to, by poznać i doznać czegoś nowego, jak i o to, by zapewnić sobie odrobinę relaksu. Na mojej prywatnej liście właśnie takich lektur znajduje się książka Sarah Lotz „Troje”. Potocznie mówi się o takich książkach nieco urągliwie, czytadła. Ale jak wiadomo, są czytadła lepsze i gorsze i czasami warto wiedzieć, czy to, którego poszukujemy tylko w celach rozrywkowych spełni nasze oczekiwania.
Trochę jak scenariusz
„Troje”to książka doprawdy nietuzinkowa i trudno odmówić jej oryginalności nawet najbardziej zaciętemu krytykowi. To wielogłosowa powieść łącząca w sobie klimaty rozmaitych gatunków. Wielbiciele powieści grozy znajdą tutaj całkiem sporo ciekawych wątków, fani serialowego „Z Archiwum X” stwierdzą, że to świetny materiał na kolejny odcinek, a może nawet dwa pomostowe!
Odnajdą się w tej książce też miłośnicy powieści obyczajowych, czy też wiecznie goniący za sensacją czytelnicy tabloidów. Naprawdę nie można odmówić autorce pomysłowości. Jest tu spora dawka sensacji, jest intryga, jest zagadka odwołująca do spraw paranormalnych, a wreszcie odrobina humoru i nieco zjadliwej krytyki na społeczną reakcję na zbiorową tragedię.
Cztery katastrofy
Motywem głównym w powieści jest seria katastrof w pewien feralny czwartek. Jest to o tyle fenomen, że jak same wypadki lotnicze są, statystycznie rzecz ujmując, dość rzadkie, tak już ich wielokrotność w ciągu jednego dnia jest statystycznie niemożliwa. Nierealne jest też to, żeby w sytuacji upadku samolotu pasażerskiego z dużej wysokości zdołał ktokolwiek ocaleć.
Cztery katastrofy, cztery różne zakątki świata i.. czterech cudowne ocalonych? Samoloty spadają w różnych, oddalonych od siebie miejscach: u wybrzeży Portugalii, na bagnach na Florydzie, w lasku samobójców Aokigahara w Japonii i na przedmieściach Kapsztadu. Gdy do oczekujących na swoje rodziny pasażerów dociera okrutna prawda, że nie zobaczą więcej swoich bliskich, pogłoski o ocalonych są iskrą zapalną do płonnej, fałszywej nadziei, że może to ktoś z nich właśnie uszedł cało.
Troje
Okazuje się, że z czterech katastrof ocalało na pewno troje dzieci. Jest to prawdziwy cud, coś niepowtarzalnego i jednocześnie elektryzującego cały dziennikarski światek. Wszyscy zainteresowani tematem mają materiał na całe tygodnie, świat obiega ta wspaniała informacja z prędkością błyskawicy, aż do stworzenia teorii, że musiało ocaleć również czwarte dziecko z kapsztadzkiej katastrofy. Ktoś zaczął widzieć w tym pewien schemat, jakąś niepisaną regułę, że z każdej katastrofy powinno było ocaleć jedno dziecko. I rozpoczęła się wielka akcja poszukiwawcza tajemniczego czwartego dziecka.
Tymczasem ocalałe dzieci wracają do opiekunów. Przynoszą ze sobą radość ocalenia, a jednocześnie wraz z powrotem do codziennego życia – także dziwne sytuacje. Atmosfera domowa zaczyna robić się coraz gęstsza. Dzieci są milczące, jakieś inne, prowokują nietypowe sytuacje, wreszcie zaczynają wzbudzać również lęk. Nie wszystko da się wytłumaczyć, nie wszystko ma naturalne przyczyny. Dzieci zaczynają przerażać swoich opiekunów.
Ciekawa mieszanka
Pomimo że to cztery katastrofy są główną osią fabuły, ma ona również wiele ciekawych odnóg. Jako że to kompilacja gatunkowa, to możemy znaleźć tu relacje niektórych rodzin i najbliższych osób ofiar katastrof, pozostawionych ze swoją tragedią sami sobie bądź biorących udział w grupowych terapiach, opiekujących się ocalałymi dziećmi i innymi ludźmi wciągniętymi w wir wydarzeń po Czarnym Czwartku.
Są tu fragmenty wywiadów, można prześledzić historię pewnego czatu, brzemienną w skutkach, są opowieści nieco poboczne, choć nigdy nieodbiegające zbyt daleko od wątku głównego. „Troje” to popis zabawy stylem wypowiedzi, formą zapisu, a także przykład całkiem udanej wielogłosowości narracyjnej. Powieść Sarah Lotz stanowi ciekawą mieszankę quasi reporterską i powieściową, dzięki czemu otrzymujemy do rąk rozrywkę naprawdę dobrej jakości. Na dodatek wydaną w niebanalnej formie, gdy mowa o wydaniu papierowym, choć dla zwolenników e-booków wersja elektroniczna na pewno będzie wygodniejsza z racji jej rozmiarów. Książka jest dostępna w formatach EPUB i MOBI w cenie ok. 25zł.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Troje” Sarah Lotz – recenzja |
Lato to czas większych i mniejszych wakacyjnych wypraw. Wyczekiwane przez cały rok, gorące słoneczne dni są spełnieniem naszych zimowych marzeń. Wyjeżdżając na rodzinny urlop, planujemy zwykle wyjścia na plażę i w góry, zwiedzanie nowych miast i próbowanie lokalnych przysmaków w restauracjach. Kierując się warunkami atmosferycznymi, planujemy jednak zwykle czas w ciągu dnia. Co jednak zrobić z wieczorami, szczególnie, jeśli wyjeżdżamy z całą rodziną? Dobrym pomysłem na wspólnie spędzone chwile podczas urlopu będą gry planszowe. Te prostsze są w stanie zaangażować wszystkich domowników, nawet najmniejsze dzieci. Zabawy będzie przy nich mnóstwo, a rodzina spędzi czas naprawdę razem. Będzie to świetna alternatywa dla wspólnego oglądania telewizji i dostarczy nowych miłych wakacyjnych wspomnień. Proponujemy 10 gier planszowych, które można zabrać ze sobą na urlop, aby cieszyć się rodzinną atmosferą wśród kart i pionków. W poniższym rankingu uwzględnione są również gry, które nie posiadają planszy, lecz które opierają się na tych samych zasadach co gry planszowe – gra się w nie przy stole lub w kręgu na podłodze z udziałem wielu osób.
1. Osadnicy z Catanu
Osadnicy z Catanu to gra, należąca do tych najpopularniejszych na świecie. Jeśli chcemy zarazić naszą rodzinę planszową tradycją, to tę grę trzeba mieć koniecznie. Jest bardzo prosta, lecz wymaga myślenia strategicznego. Element rywalizacji pomaga całkowicie zaangażować się w nią graczom. Polega na budowaniu dróg, wiosek i miast na wyspie, na którą przybywają osadnicy. Robi się to, wymieniając towary i inwestując. W grze uczestniczy trzech do czterech graczy.
2. Dixit
Dixit to gra działająca na wyobraźnię, a równocześnie niezwykle prosta. Składa się z zestawu pięknie i bajkowo ilustrowanych kart. Każdy z graczy dostaje swój przydział z potasowanej talii. W każdej rundzie jedna z osób obecnych w grze przyjmuje rolę narratora, opisując jedną z kart w taki sposób, żeby inni gracze mogli ją sobie wyobrazić, nie robiąc tego jednak dosłownie. Każdy z graczy następnie wybiera jedną ze swoich kart, która jego zdaniem najbardziej pasuje do tej opisanej przez narratora. Punty zdobywa ten, kto był najbliżej prawdy oraz narrator, jeśli udało mu się dobrze opisać swoją kartę. Gra dla trzech do sześciu osób.
3.Wsiąść do pociągu: Europa
Uczestnicy gry budują połączenia kolejowe pomiędzy europejskimi miastami. Gra oparta na ostrej rywalizacji, ponieważ nie możemy dopuścić, żeby wagon pociągowy innego gracza znalazł się w naszej budowanej linii. Każdy z graczy buduje bowiem połączenie w odpowiednim kolorze. Gra dla trzech do pięciu osób.
4. Domino
Podobnie jak Dixit, nie jest to tradycyjna gra planszowa, ponieważ nie posiada planszy. Jednak cała filozofia gry jest dokładnie taka sama, jak przy tych planszowych. Gramy przy stole w dużej grupie, a jako gra rodzinna domino jest po prostu idealne. W grze, w której używamy zestawu z 28 kamieni – czyli plastikowych lub drewnianych płytek z dwoma polami o różnej liczbie oczek – może brać udział od dwóch do czterech osób. Każdy z uczestników zabawy dostaje na początku określoną liczbę kamieni. Dokładane są one do pierwszego w takiej kolejności, aby stykające się połówki domina miały taką samą liczbę oczek. Wygrywa ten, kto pierwszy pozbędzie się wszystkich swoich kamieni.
5. Bierki
Bierkito niezwykle prosta, ale pełna emocji gra. Są to kolorowe patyczki wykonane z plastiku lub drewna, które rozsypuje się na stole, zaczynając grę. Następnie każdy z graczy próbuje zebrać jak największą ich liczbę nie poruszając przy tym innych bierek leżących na stole. Kolejne patyczki wyciąga się rękami lub przy pomocy zebranych już bierek. Gra dla dwóch do czterech uczestników.
6.Jenga
Również niezwykle prosta gra, podobnie jak bierki wymagająca dobrej koordynacji ruchowej i koncentracji. Gra składa się z zestawu identycznych drewnianych bloczków, które na początku gry ustawia się w wieżę, kładąc po trzy bloczki warstwami na sobie, za każdym razem układając kolejną warstwę odwróconą o 180 stopni w stosunku do poprzedniej. Następnie każdy z graczy wyciąga pojedyncze bloczki z tak zbudowanej wieży i układa je na jej szczycie, dobudowując kolejne piętra. Przegrywa ten, który zburzy wieżę. Gra dla nieograniczonej liczby osób.
7. Eurobiznes
Eurobiznes to nowsza wersja znanego w każdym chyba domu Monopolu. Jedna rozgrywka może w niej trwać godzinami, a równocześnie mogą w niej uczestniczyć tak najstarsi, jak i najmłodsi członkowie rodziny. Polega na kupowaniu kolejnych posiadłości w europejskich miastach, handlowaniu nimi i gromadzeniu jak największej ilości pieniędzy. Gra dla dwóch do sześciu osób.
8. Scrabble
Scrabble to gra słowna, polegająca na układaniu na planszy kolejnych wyrazów z siedmiu liter, którymi dysponuje każdy z graczy. Kolejne litery dokładane są do słów już położonych na planszy i powinny być jak najdłuższe, tak, aby uzyskać za nie jak największą liczbę punktów. Gra dla dwóch do czterech graczy.
9. Zgadnij kto to?
Zgadnij kto to? to dobra gra szczególnie dla młodszych dzieci. Dwie osoby grają w nią jednocześnie, próbując odgadnąć, którą z osób widocznych na kartach gry wylosował przeciwnik. Zgadnąć próbuje się, zadając pytania o wygląd tej osoby, na które uczestnik gry trzymający kartę może odpowiadać tylko „tak” lub „nie”.
10. Taboo
Pełna emocji gra dla wszystkich członków rodziny. Przypomina trochę kalambury, lecz wymaga więcej skupienia i uwagi. Można w nią grać w nieograniczoną liczbę osób w dwóch drużynach, lub w wersji, w której każdy zbiera punkty dla siebie. Każdy z uczestników gry losuje w kolejnych kolejkach jedną kartę z napisanym na niej hasłem, które musi przedstawić innym graczom tak, aby mogli oni je odgadnąć. Pod hasłem jednak wymienione są słowa, których nie można użyć, dając pozostałym wskazówki. Są to słowa najbardziej oczywiste i od razu przychodzące na myśl przy opisie słowa kluczowego. Jeden z graczy musi więc kontrolować, czy osoba prezentująca nowe słowo nie użyła zakazanych wyrazów.
Walizka pełna planszówek.
Pakując się na rodzinne wakacje, zróbmy miejsce w walizce na jedną lub kilka planszówek. Cieszmy się swoim wzajemnym towarzystwem podczas gry. Świętujmy zwycięstwa, przyjmujmy odważnie porażki i bawmy przy kolejnych planszach, bo wakacje, to przecież czas na zabawę! | 10 gier planszowych, które umilą rodzinne wieczory na urlopie |
Kupiłeś już swojego wymarzonego Apple iPhone 6? Czas najwyższy, abyś dokupił do niego także kilka przydatnych akcesoriów. Nie chcesz chyba, by twój smartfon np. zarysował sobie obudowę albo nie można go było podładować podczas jazdy samochodem. W niniejszym poradniku postaram się przybliżyć najbardziej przydatne akcesoria dla iPhone’a 6. Pokrowiec/etui
Noszenie iPhone’a 6 bez pokrowca łączy się z pewnym ryzykiem. Wiele osób ma przeświadczenie, że smartfon to tak naprawdę „wół roboczy”, którego nie powinno się traktować inaczej niż np. poczciwą Nokię 3310, bo przecież kilka rysek nie zaszkodzi, a co najwyżej może dodać uroku. Jeśli jednak na samą myśl o rysach dostajecie gęsiej skórki – lepiej zaopatrzyć się w pokrowiec. Na Allegro znajdziecie ich naprawdę wiele. Jednym z najbardziej popularnych jest etui silikonowe, czyli wykonane z elastycznego materiału. Świetnie chroni smartfon przed zarysowaniami i podczas ewentualnych upadków. Warto także zwrócić uwagę na etui tzw. crystal case, które nie jest już elastyczne, tylko twarde. Przypomina raczej przezroczysty kawałek plastiku, do którego wciskamy nasz telefon. Do dyspozycji jest też cała gama firmowych pokrowców, np. takich producentów, jak Spigen.
Ładowarka samochodowa
Podczas podróży z pewnością przyda się ładowarka samochodowa, którą podłączamy w miejsce zapalniczki, dzięki czemu możemy bez problemu naładować naszego iPhone’a 6. Jak zwykle, oferta sprzedawców na Allegro jest w tej kwestii bogata. Możemy dostać zarówno ładowarki z jednym wyjściem USB, jak i z dwoma. Warto zwrócić uwagę na prąd wyjściowy takiej ładowarki, który jest przedstawiany w amperach (A). Zasada w tej kwestii jest prosta – im więcej amperów, tym potężniejsza ładowarka i więcej sprzętów możemy do niej podłączyć. Jednym z bardziej popularnych producentów ładowarek do iPhone’a 6 jest firma BELKIN.
Bateria zewnętrzna
Co w przypadku, gdy lubimy chodzić np. na piesze wycieczki, podczas których o gniazdku z prądem możemy raczej pomarzyć? W takim przypadku na pewno przydatna będzie bateria zewnętrzna (zwana inaczej Power Bank). Zasada jej działania jest prosta – to swego rodzaju magazyn energii, który ładujemy np. w domu i zabieramy ze sobą. W razie gdy nasz Apple iPhone 6 wyczerpie swój wewnętrzny akumulator, będziemy mogli podłączyć do niego zewnętrzną baterię, w ten sposób doładowując ogniwo wewnętrzne. Ttego typu akcesoria różnią się od siebie głównie pojemnością wbudowanego akumulatora. Im bateria zewnętrzna ma więcej mA, tym więcej energii w sobie mieści i starczy na dłuższe ładowanie. Podczas wyboru warto zwrócić uwagę na produkty markowe, np. Ye!! lub PQI.
Folia na ekran
Nie ma ekranów niezniszczalnych, więc każdy, nawet najtwardszy wyświetlacz można porysować. Okazuje się jednak, że to nie klucze lub bilon noszony w naszej kieszeni jest najgroźniejszy, tylko drobiny piasku, które są często dużo twardsze niż metal lub ochronne szkło pokrywające powierzchnię ekranu iPhone 6. Jeśli obawiamy się, że szkiełko w naszym smartfonie może się porysować, warto je okleić specjalną folią, która zapobiega powstawaniu tego typu uszkodzeń. Wersji tego akcesorium jest wiele. Sprzedawcy oferują nawet takie folie, które nakleja się nie tylko na front, ale także na tył. Decyzja, czy chcemy chronić tylko ekran, czy także tył – należy do nas. Wśród ofert sprzedawców na Allegro można znaleźć nie tylko folie tzw. no-name, ale także dużo droższe, produkowane przez znanych producentów, jak Spigen, JCPAL, czy też 3MK. Ich ceny są różne i wahają się od kilku do kilkudziesięciu złotych. | Przegląd wybranych akcesoriów do iPhone’a 6 |
Wiosna i lato zbliżają się wielkimi krokami. Wraz z nimi coraz częściej nachodzi nas ochota na powrót do powakacyjnej opalenizny, dzięki której twarz wygląda promiennie i doskonale się prezentuje. Niestety, po kilku zimowych miesiącach cera wydaje się blada i często ma ziemisty odcień, który nieestetycznie się prezentuje. Zanim na dobre zaprzyjaźnimy się ze słońcem, warto sięgnąć po bronzery – to kosmetyki idealne na wiosnę, dzięki którym choć na chwilę poczujemy na twarzy opaleniznę. L’Oréal – Glam Bronze Duo
Glam Bronze Duo od L’Oréal to ciekawe połączenie dwóch kosmetyków. Jedna strona to klasyczny bronzer, który nadaje cerze delikatnie opalony odcień. Z drugiej strony znajdziemy pasujący do niego jaśniejszy puder rozświetlający, idealny do podkreślenia kości policzkowych. Oba produkty można zmieszać ze sobą za pomocą dużego pędzla, uzyskując unikalny, delikatnie opalizujący puder brązujący. Będzie to doskonałe rozwiązanie dla podkreślenia kości policzkowych. Bronzer marki L’Oréal kupimy na Allegro w cenie około 26 zł.
The Balm – Bahama Mama
Kosmetyk, który spodoba się w szczególności zwolenniczkom matowego wykończenia w makijażu. Bahama Mama od The Balm to dosyć chłodny odcień pudrowego produktu, który z łatwością pozwoli uzyskać efekt inspirowany letnią opalenizną. Kosmetyk zamknięty jest w wygodnym kartonowym opakowaniu z załączonym lusterkiem. Najlepszy efekt uzyskamy, nanosząc go dużym miękkim pędzlem do pudru. Ma bardzo dobrą pigmentację, dlatego nie ma potrzeby nanoszenia dużych ilości, aby wyczarować doskonały efekt. Za bronzer The Balm zapłacimy około 60 zł.
Guerlain – Terracotta Bronzing Powder
Puder brązujący Terracotta Bronzing Powder to klasyczny bronzer dostępny w kilku wersjach kolorystycznych, które z łatwością dobierzemy do odcienia naszej cery. Znajdziemy wśród nich zarówno cieplejsze, jak i chłodniejsze odcienie, idealne dla pań o typie urody wiosna lub zima. Kosmetyk nadaje cerze delikatny, bardzo naturalny blask. Nałożony na twarz sprawia, że wygląda ona na delikatnie wyszczuploną i doskonale się prezentuje. Bronzer marki Guerlain kupimy na Allegro w cenie około 130 zł.
Makeup Revolution – All About Bronze
Dla kobiet, które lubią eksperymentować z makijażem i poszukiwać nowych rozwiązań, idealna będzie paleta All About Bronze od Makeup Revolution, na którą składa się osiem różnych odcieni pudrów brązujących. Dzięki temu możliwe jest albo delikatniejsze zaakcentowanie kości policzkowych, albo nieco mocniejszy makijaż inspirowany wakacyjną opalenizną. Poszczególne odcienie można ze sobą mieszać, tworząc zupełnie nowe wykończenia dopasowane do indywidualnych potrzeb. Koszt palety Makeup Revolution to około 30 zł.
IsaDora – Bronzing Powder
Bronzer marki IsaDora zamknięty jest w dużej estetycznej puderniczce, wyposażonej w lusterko. Pudrowej i lekka konsystencja sprawia, że bardzo dobrze się go nakłada i bez trudu uzyskamy naturalny efekt delikatnej opalenizny. Daje delikatne rozświetlenie, dzięki któremu cera wygląda na zdrową i odświeżoną. Makijaż jest bardzo trwały i z łatwością wytrzyma na twarzy przez cały dzień. Bronzing Powder IsaDora zawiera dodatkowo witaminy C i E, które pielęgnują skórę. Produkt znajdziemy na Allegro w cenie około 65 zł.
Bronzery do twarzy to kosmetyki, które doskonale sprawdzą się w roli uzupełnienia codziennego, wiosennego makijażu. Wystarczy delikatnie musnąć nimi kości policzkowe, czubek nosa, brodę i czoło, aby uzyskać efekt delikatnej, naturalnie wyglądającej opalenizny. Taki zabieg sprawi, że twarz będzie wyglądała na szczuplejszą, a cera – na bardziej wypoczętą. | Sztuczna opalenizna na wiosnę 2017 – przegląd najlepszych bronzerów |
Pomimo stale rosnącej popularności sprzętu ultramobilnego, jak smartfony i tablety (które w zasadzie już teraz mogą przejąć prawie wszystkie funkcjonalności laptopów), przenośne komputery nadal są bardzo chętnie kupowane. Wiele osób ceni sobie sprzęt z nieco większym ekranem i pełnowymiarową klawiaturą. Jaki laptop wybrać, jeśli mamy do dyspozycji 1000 zł? Lenovo G50-30
W cenie ok. 800–900 zł możemy kupić laptop chińskiego, ale dobrze znanego producenta – firmy Lenovo. Model G50-30 występuje w kilku wariantach różniących się pod względem ceny, a co a tym idzie – ilości dostępnej pamięci RAM (2–4 GB), pojemności dysku wewnętrznego (250–500 GB) oraz procesora (Intel Pentium lub Intel Celeron).
Jeśli chodzi o matrycę, ta we wszystkich wariantach pozostaje niezmienna i ma przekątną 15,6 cala oraz rozdzielczość HD (1366 x 768 pikseli). Co z systemem operacyjnym? Preinstalowanym OS-em jest oczywiście Windows firmy Microsoft, w zależności od wariantu – w wersjach od 7 do 8.1. Lenovo G50-30, chociaż jest stosunkowo prostym laptopem, powinien zapewnić należytą wydajność podczas podstawowych czynności.
ASUS Transformer T100
W zaplanowanym przez nas budżecie możemy też spokojnie kupić laptop ASUS Transformer T100. To świetna propozycja dla wszystkich, którzy od laptopa wymagają przede wszystkim niewielkich gabarytów i niewielkiego ekranu. Transformer T100 ma bowiem 10,1-calowy ekran HD. Ogromna zaleta to fakt, iż jest to tak naprawdę urządzenie hybrydowe, czyli takie, które ma odłączaną od ekranu klawiaturę. Dzięki temu T100 może w jednej chwili z laptopa przeobrazić się w tablet.
Niestety, pod względem specyfikacji nie możecie liczyć tutaj na zbyt wiele – np. granie w jakiekolwiek bardziej zaawansowane graficznie gry całkowicie odpada. We wnętrzu jest procesor Intel Atom, 32 GB pamięci na dane, 1 GB RAM, a system stanowi Windows 8.1. Cena T100 wynosi ok. 800–1000 zł.
Acer Aspire ES1
Posiadając na zakup laptopa kwotę nie większą niż 1000 zł, możemy też kupić sprzęt Acer Aspire ES1. Podobnie jak większość innych modeli laptopów, także i ten występuje w wielu wariantach specyfikacji. Jeden z popularniejszych ma procesor Intel Celeron, 500 GB dysk twardy, 2 GB RAM, a także 14-calową matrycę HD.
Warto dodać, że niektóre warianty ES1 są zaopatrzone w matową (tak poszukiwaną przez wielu użytkowników) matrycę, która redukuje odbicie światła otoczenia. Jako system operacyjny jest tu w zasadzie standard, czyli Windows 8.1. Rzecz jasna, jak w ogromnej większości laptopów w tej cenie, nie możemy liczyć na dedykowaną kartę graficzną, a najwyżej na kartę zintegrowaną Intel HD. Co z kosztami? Te, w zależności od wariantu, jaki wybierzemy, kształtują się w przedziale 750–1000 zł.
Lenovo G505
Skoro zacząłem zestawienie od firmy Lenovo, postanowiłem je zakończyć na kolejnej propozycji właśnie tej firmy. W kwocie 750–950 zł można kupić laptop Lenovo G505. Jest to sprzęt wyjątkowy, ponieważ w odróżnieniu od wszystkich pozostałych prezentowanych tutaj laptopów, jest wyposażony w procesor AMD serii E1 2100 lub A4-5000. Oprócz tego, w zależności od wariantu, jest tu 2–4 GB RAM oraz dysk twardy 320–500 GB.
Co z ekranem? Mamy tu standardową, 15,6-calową matrycę HD. Koniecznie trzeba dodać, że Lenovo wyposażyło model G505 w zintegrowaną kartę graficzną AMD Radeon HD 8210. G505 wyróżnia też fakt, że do dyspozycji są aż dwa porty USB w standardzie 3.0. System operacyjny to tak jak w przypadku wszystkich innych prezentowanych tu laptopów – Windows, tym razem w wersji 8. | Laptop do 1000 zł – luty 2016 |
Jeśli marzy ci się robienie zdjęć fajerwerków – Sylwester jest najlepszą ku temu okazją. To jeden z nielicznych dni, kiedy bardzo łatwo o pokazy sztucznych ogni. Ale jak przygotować się do takiej sesji? Jaki sprzęt jest potrzebny i o jakich parametrach trzeba pamiętać, fotografując fajerwerki? Odpowiedni sprzęt
Aby wykonać piękną fotografię sztucznych ogni, będziesz potrzebować odpowiedniego sprzętu.
W teorii zdjęcie możesz zrobić zarówno telefonem komórkowym, jak i aparatem fotograficznym. Jeżeli jednak zależy ci na spektakularnym efekcie, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie aparat. Pamiętaj jednak, aby sprzęt miał funkcję ustawień manualnych. Robienie zdjęć fajerwerkom jest dość specyficzne – trzeba ustawić odpowiednią czułość matrycy oraz kontrast bieli, aby fajerwerki wyszły ostre na zdjęciach.
Pamiętaj również o statywie. Robienie zdjęć sztucznym ogniom wymaga długiego czasu naświetlania, więc solidny statyw jest niezbędny. Aby skuteczniej ustabilizować obraz, zaopatrz się też w wężyk lub pilot zdalnego wyzwalania. W czasie wciskania spustu migawki tworzą się bardzo delikatne drgania, które mogą negatywnie odbić się na jakości zdjęcia. Zadaniem pilota lub wężyka jest te drgania zniwelować. Fotografując sztuczne ognie, musisz zneutralizować wszelkie szumy, aby zdjęcia wyszły wyraźne. Pomyśl koniecznie o odpowiednim obiektywie. Najlepsze będą obiektywy szerokokątne. W sylwestrową noc pojawi się dużo sztucznych ogni, a taki obiektyw zwiększy szansę na uwiecznienie któregoś w całości. Oczywiście pamiętaj o karcie pamięci, zapasowej baterii lub akumulatorze. Będziesz mieć więcej czasu na zrobienie pięknego zdjęcia, a szczególnie w mroźne dni baterie do aparatu szybciej się wyczerpują.
Ustawienia parametrów
Kiedy masz odpowiedni sprzęt, musisz też pamiętać o odpowiednich parametrach. Na początek od razu przerzuć się na ustawienia manualne (MF). Wtedy ustawisz ostrzenie do nieskończoności, które jest niezbędne przy fotografowaniu fajerwerków. Skoro już wiesz, że będziesz robić zdjęcia na długim czasie naświetlania, ustaw funkcję Bulb (b). Czas naświetlania będzie długi, jak cały okres trzymania spustu migawki. Istotną rolę grają ustawienia matrycy. Ustaw możliwie jak najmniejszą czułość – najlepiej ISO 100 z przysłoną f/11 lub f/8. Tak zniwelujesz szumy, które na ciemnym niebie będą szczególnie widoczne. Z uwagi na znaczny kontrast między kolorem nieba a fajerwerkami pamiętaj o odpowiednim balansie bieli. W tym celu włącz w aparacie światło żarowe (Tungsten) lub dzienne (Day Light). Funkcja ma szczególnie znaczenie, jeśli zapisujesz zdjęcia w rozszerzeniu .JPG. Jeśli planujesz obrabiać zdjęcie komputerowo i zapisujesz plik w rozszerzeniu .RAW – białe kontrasty zredukujesz w Photoshopie.
Odpowiednie miejsce
Ostatnia bardzo ważna kwestia to wybór dobrego miejsca. Sylwester to jedna z nielicznych okazji na puszczanie sztucznych ogni. Przyjdź dzień lub dwa dni wcześniej i wybierz miejsce, gdzie będziesz mieć dobry widok. Pamiętaj, aby mieć miejsce na rozstawienie statywu. Wybierz miejsce z widokiem na czyste niebo, aby wysokie drzewa lub budynki nie zasłaniały ci widoku. Najlepsze będzie jakieś podwyższenie (wzgórze, balkon lub dach), gdzie będzie mało ludzi. Wszak tematem zdjęć mają być sztuczne ognie, a nie rozbawieni przechodnie.
Teraz jesteś przygotowany na robienie zdjęć fajerwerków. Na pewno w noc sylwestrową uda ci się zrobić masę zdjęć ze wspaniałymi efektami. Po twojej stronie pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i wypatrywać niecodziennych błysków na niebie. | Coraz bliżej Sylwester – piękna fotografia sztucznych ogni |
Stylowe mieszkanie to marzenie, o którym rozmyślamy latami. Kiedy przychodzi czas na urządzenie naszego gniazdka, pojawia się wiele pomysłów i ciekawych rozwiązań. Jednym z nich, powracającym po latach do łask stylistów wnętrz, jest wiklina. Plecione meble i dodatki to coś, nad czym warto się zastanowić. Splecione młode pędy wierzby lub innych roślin dodają wnętrzu lekkości, ciepła i niepowtarzalnego klimatu. W jakich pomieszczeniach i pod jaką postacią dobrze się sprawdzą?
Wiklina w salonie
Meble i dodatki z naturalnych materiałów cieszą się coraz większą popularnością. Moda na ekologiczny styl życia zapoczątkowała również taką tendencję w urządzaniu wnętrz. Ogrodowy klimat to wielka zaleta takich rozwiązań. Wprowadza przyjemną atmosferę, w której chętnie przebywamy. Ich lekkość i ażurowa konstrukcja dają nam pewność, że zastosowane nawet w obszernych meblachnie zdominują przestrzeni. W salonie świetnie sprawdzą się kanapy oraz fotele wykonane z tego materiału. Poduszki ułożone na wierzchu zapewnią komfort. Zaletą jest też ich pełna mobilność – bez trudu przestawi lub przesunie je nawet jedna osoba. Zaokrąglone kształty podwyższają poziom bezpieczeństwa mieszkania w porównaniu do ciężkich, drewnianych odpowiedników.
W pokoju dziennym można wykorzystać również szeroki wybór dodatków i akcentów. Wiklinowy gazetownik, pufa lub klosz lampy stanowić będą ciekawe urozmaicenie, zachowując przy tym swoje praktyczne funkcje. Neutralne i naturalne barwy wierzbowych pędów świetnie łączą się z różnorodnym tkaninami i wzorami na ścianach oraz podłogach. Warto zastanowić się nad paletą kolorów ziemi, które dodatkowo podkreślą swojski lub ekologiczny klimat wnętrza.
Wykorzystanie wikliny w łazience
Łazienka to pomieszczenie, w którym wiklina wygląda bardzo korzystnie. Warto pomyśleć o jej użyciu, ponieważ to właśnie tu pasuje do wielu stylów i jest wysoce praktyczna. Bardzo popularnym i trafnym pomysłem jest wykonany z niej kosz na pranie. Jest lekki i poręczny, zapewnia wentylację wnętrza oraz wygląda bardzo efektownie. W stylu ekologicznym i rustykalnym postawmy na naturalny kolor, zaś do łazienek o klimacie retro bądź prowansalskim świetnie wpasuje się wiklina zabarwiona na czystą biel.
Wiklina – rozwiązanie dla przechowywania
Koszyki, skrzynki i szkatułki z wikliny to idealny sposób na problem z powierzchnią do przechowywania wszelkiego rodzaju rzeczy. Dobrze wiemy, że bałagan da się w minutę usunąć, chowając po prostu zalegające wokół przedmioty. Plecione pojemniki pozwolą nam segregować przybory kuchenne, łazienkowe, biurowe i inne. W większych skrzyniach możemy też bez trudu pomieścić nieużywaną obecnie pościel. Ład i porządek w naszym mieszkaniu to cel, do którego zbliżą nas rozwiązania wiklinowe.
Wiklina na balkonie
Wiklina zwykle bardzo bezpośrednio kojarzy się z ogrodem. Plecione meble świetnie sprawdzają się na zewnątrz, dlatego warto wykorzystać je również na naszym balkonie. Zestaw składający się z foteli oraz stolika zapewni nam kącik do relaksu na świeżym powietrzu, nawet jeśli nie dysponujemy dużym podwórkiem. Bardzo ciekawym pomysłem jest wiklinowy hamak lub huśtawka, która ukołysze nas podczas odpoczynku, jak również bardzo ciekawie wygląda w samej aranżacji przestrzeni.
Mnogość inspiracji, jakie dostarcza wiklina, daje nam mnóstwo możliwości do pomysłowej aranżacji wnętrz naszego mieszkania. Zastanówmy się również nad innymi naturalnymi akcentami, jak: bambus, rattan czy trawa morska. | Wiklinowe meble i dodatki – co wybrać do swojego mieszkania? |
Rysowanie, kolorowanie i malowanie – to częsta aktywność plastyczna dzieci w różnym wieku. Najczęściej do realizacji prac artystycznych maluchy i starszaki wybierają kredki, ołówki, farby i pisaki. Te ostatnie, z uwagi na wygodny sposób użytkowania i intensywność kreślenia, powodują, że rysunki stają się bardziej wyraziste. Tylko jakie wybrać spośród tak bogatej oferty dostępnej na rynku? Flamastry od 1. roku życia
Dobre firmy, np. Crayola czy BIC, wyprodukowały specjalne rodzaje mazaków, bezpieczne dla najmłodszych twórców. Dzieci po ukończeniu 1. roku życia mogą tworzyć swoje pierwsze kreski przy użyciu flamastrów. Charakteryzują się one:
Okrągłą końcówką, która jest zakończona wciśniętą kulką, co powoduje, że dziecko niczego nie złamie i nie włoży do ust.
Wkładem zapewniającym pisanie pod różnym kątem.
Odpowiednią grubością – pisaki te są tak skonstruowane, by małe rączki były w stanie odpowiednio utrzymać cały pisak.
Zmywalnością bez użycia mydła, co jest oznaką bezpieczeństwa, bo użyte w nich składniki są łatwo zmywalne zarówno z ciała dziecka, jak i z jego ubranek.
Warto przy pierwszych kontaktach dziecka z flamastrami wiedzieć, które rodzaje nadają się dla najmłodszych, a które można polecić dzieciom starszym.
Ciekawe zestawy dla dzieci przedszkolnych
Czas edukacji przedszkolnej to moment, w którym rozumienie przekazywanych poleceń jest bardziej świadome niż w latach wcześniejszych. Ten okres to też dobry czas na eksperymentowanie z różnymi materiałami wykorzystywanymi do tworzenia prac plastycznych. Firmy, takie jak Crayola, BIC, BAMBINO, Astra i inne, wymyślają różne kształty i sposoby zastosowania pisaków, które mają zachęcić rodziców, ale przede wszystkim dzieci, do ich zakupienia i stosowania. W skład ciekawych zestawów pisaków zaliczyć można:
Pisaki do kąpieli – przeznaczone głównie dla dzieci, które ukończyły 3. rok życia. Producent zapewnia, że wykorzystane materiały są bezpieczne dla dziecka. Ich końcówka jest odpowiednio zakończona, by nic nie wypadło lubi się nie wcisnęło. Ich zadanie to przede wszystkim umilenie czasu podczas kąpieli przez swobodne rysowanie po kafelkach, wannie czy brodziku. Dla dzieci to naprawdę świetna zabawa. Rodzice mogą być spokojni, pisaki dobrze zmywają się gąbką z mydłem.
Dwukolorowe, czyli pisaki, które mają dwie końcówki w różnych kolorach. Ten rodzaj flamastrów ma przyuczyć dziecko do łączenia kolorów harmonijnie ze sobą współgrających. Na takiej zasadzie zostały one zespolone ze sobą w jednym pisaku. Najczęściej końcówka ma kształt stożkowaty, co umożliwia kreślenie cienkich kresek i wykonywanie prac bardziej precyzyjnych.
Dmuchane flamastry Sprayza – to specjalnie stworzony zestaw, którego zadaniem jest nie tylko zachęcić do tworzenia pięknych prac plastycznych, ale także usprawniania u dziecka aparatu mowy. Dzieje się to z uwagi na sposób ich użytkowania. Zadaniem dziecka jest wydmuchiwanie przez odpowiednią tubę kolorów i z odpowiednią precyzją oraz siłą wydmuchu przenosić intensywność koloru na specjalnie przygotowany szablon z wyciętymi elementami konkretnego rysunku. Taki rodzaj flamastrów przeznaczony jest dla dzieci od 4. roku życia.
Im dziecko jest starsze, tym częściej i w bardziej zróżnicowany sposób może realizować eksperymenty, także na podłożu plastycznym. Dlatego producenci, wykorzystując silną potrzebą poznawania nowych rzeczy przez dzieci, tworzą różne produkty, które mogą maluchom w tym rozwoju poznawczym bardzo pomóc.
Flamastry dla starszaków
Wiek szkolny to czas, gdy kształtuje się duża samodzielność w tworzeniu. Dzieci, którym świat plastyki nie jest obcy, chcą poznawać coraz to nowsze techniki i zastosowania dotychczasowych narzędzi do pracy. Dlatego wychodząc naprzeciw oczekiwaniom dzieci, producenci umożliwiają wykorzystanie w praktyce niektórych zestawów plastycznych.
Jednym z nich są np. Magiczne flamastry Crayola Marker Airbrush. Zestaw składa się z pompki do tworzenia ciśnienia i jednocześnie rozpylania tuszu markera, szablonów rysunków i kilka kolorów markerów. Praca z tym zestawem jest prosta, wymaga jedynie włożenia markera w otwór, napompowania urządzenia i rozpylenia tuszu na szablon przy pomocy wskaźnika w postaci pistoletu.
Innym ciekawym pomysłem dla starszych dzieci są pisaki, które umożliwiają mieszanie kolorów. Blendy Pens to flamastry, które przy pomocy tuby do mieszania kolorów umożliwiają tworzenie prac plastycznych w różnych odcieniach i barwach. Dziecko w sposób prosty, czysty i bezpieczny tworzy dowolne kombinacje kolorów, rozwijając swoją wyobraźnię.
Zakupienie dobrej jakości flamastrów zapewnia dzieciom bezpieczną i ciekawą zabawę. Dlatego warto poszerzyć swoją wiedzę w temacie rodzajów pisaków. Wówczas świat plastyki będzie jeszcze bardziej przyjemny i bliski młodym twórcom. | Pisaki dla dziecka – jak dobrać właściwe do wieku dziecka? |
Wybór blatów kuchennych jest ogromny. Różnią się między sobą nie tylko wyglądem, ale również wytrzymałością. W zależności od materiału za metr kwadratowy można zapłacić od kilkunastu do nawet kilkuset złotych. Podpowiadamy, któremu z blatów niestraszne ostre noże i gorące talerze. 1. Blaty granitowe i kamienne
Blat granitowy to faworyt w dziedzinie trwałości blatów kuchennych. Nie plami się, nie rysuje i jest odporny na uszkodzenia mechaniczne, dlatego można na nim stawiać gorące garnki i rozbijać mięso. Granit jest kamieniem o bardzo małej porowatości, więc nie wymaga impregnacji. Wadą blatów z tego materiału jest jednak wysoka cena – od 600 zł/m². Kamień jest również trudny w obróbce, ciężko się go przycina, a montaż wymaga specjalnych narzędzi oraz pomocy fachowców. Inne blaty kamienne nie są tak odporne jak granit, np. marmur, który wymaga impregnowania, a i tak może się odbarwić, np. gdy zostanie zalany sokiem z cytryny.
2. Blaty kompozytowe
Jedne z najtrwalszych blatów produkowane są z nowoczesnych kompozytów, czyli mieszanek minerałów z żywicami syntetycznymi (np. poliestrową, akrylową) i pigmentami. Najpopularniejsze z nich to orian, marlan i kerrock, a ich trwałość porównywalna jest do blatów granitowych. Można je dowolnie formować, tworząc w blacie np. zlewozmywak, który będzie jego integralną częścią. Łatwo je także utrzymać w czystości, ze względu na to, czy są matowe, czy błyszczące. Niestety, blaty kompozytowe również cechuje wysoka cena – od 1200 zł/m² wzwyż.
3. Blaty szklane
Warte rozważenia ze względu na wysoką trwałość są blaty wykonane ze szkła – przezroczystego albo matowego (np. satynowego lub piaskowego). Musi być hartowane, a nie klejone, aby wytrzymało ciepło np. płyty indukcyjnej oraz gorących garnków. Szkło jest mniej odporne na zarysowania niż granit czy kompozyty, lepiej również nie rozbijać na nim mięsa. Blaty szklane wykonuje się wyłącznie na zamówienie, w cenach od ok. 750 zł/m².
4. Blaty metalowe i aluminiowe
Blaty metalowe różnią się między sobą trwałością i ceną. Najwytrzymalsze, wykonane z aluminium lub stali kwasoodpornej, są odporne na zarysowania, niewrażliwe na wilgoć oraz wysokie temperatury, higieniczne i łatwe w czyszczeniu. Trudno nadać im wymarzony kształt, ale są tańsze niż poprzednicy – ceny m² zaczynają się od 300 zł. Warto jednak zwrócić uwagę na jakość stali, ponieważ ta gorszego gatunku może się odbarwiać i korodować.
5. Blaty z konglomeratu
Konglomeratto połączenie zmielonego kamienia (np. marmuru, granitu) z żywicą syntetyczną. Jest tańszy i o ok. 20% lżejszy od blatu kamiennego (od 350 zł/m²), odporny na wysokie temperatury, działanie kwasów i środki chemiczne, a do tego ciepły w dotyku. Łatwo go zarysować, ale jeśli zauważymy rysy lub zabrudzenia, powierzchnię blatu wystarczy zeszlifować, aby wyglądał jak nowy. Warto pamiętać, że konglomeraty marmurowe szybko się ścierają, co jest szczególnie widoczne na blatach błyszczących.
Inne blaty
Blaty drewniane elegancko wyglądają, jednak nie są odporne na wysokie temperatury, łatwo je zarysować i źle znoszą kontakt z wodą, jeśli nie są odpowiednio zabezpieczone. Ich ceny wahają się od ok. 180 zł za m² miękkiej sosny do ok. 1000 zł za m² drewna merbau. Blaty wyłożyć można również płytkami ceramicznymi lub gresem i wykończyć wodoodpornymi fugami. Najtańsze na rynku są blaty z płyt laminowanych, ich ceny zaczynają się już od kilkudziesięciu złotych za m². Są one jednak nietrwałe, łatwe je zarysować, przycięte krawędzie nie są odporne na wodę, a ich odnowienie jest praktycznie niemożliwe. | 5 najtrwalszych blatów kuchennych |
Najpopularniejsza powieść jednego z najsłynniejszych izraelskich pisarzy to wciągająca, gęsta od wspomnień i poruszająca opowieść o świecie, którego już nie ma, i tych, którzy zostali. Co musi mieć w sobie książka, żeby na tyle zainteresować sobą samą Natalie Portman, by ta chciała stworzyć na jej podstawie film? Cóż, wygląda na to, że wystarczy, by była to książka Amosa Oza. To właśnie jego „Opowieść o miłości i mroku” hollywoodzka (choć urodzona w Izraelu) gwiazda wybrała na swój reżyserski debiut. Portman sama nie tylko wyreżyserowała obraz, ale w dodatku napisała do niego scenariusz i wcieliła się w jedną z głównych ról. Efekt? Poruszająca i piękna historia o ludziach, miejscach, nostalgii i tęsknocie. Ale nic dziwnego, bo i dzieło Oza to jedna z najpiękniejszych książek XXI wieku.
Opowieść o tęsknocie i żalu
„Opowieść o miłości i mroku” to najsłynniejsza z powieści Oza, przetłumaczona na ponad 40 języków, w tym również na arabski. Choć, jak wspomniałem, jest to książka piękna i poruszająca, to nie oznacza, że również ckliwa i „łatwa” w strawieniu. Nic w tym dziwnego, bo Oz sięga w niej po tematy trudne i niekoniecznie przyjazne. „Opowieść” jest bowiem przede wszystkim zapisem często dramatycznych losów rodziny pisarza, pochodzącej z pogranicza Litwy i Ukrainy, i jego własnej biografii rozgrywającej się na tle najtrudniejszych momentów w historii żydowskiego narodu: II wojny światowej, Holokaustu i tworzenia Izraela.
Bohaterów książki jest tak wielu, że trudno byłoby ich wszystkich wymienić. Za najważniejsze ja uznałem jednak babcie pisarza, fascynujące postaci, jakby zatrzymane w swoich dawnych życiach i przyzwyczajeniach, „stare drzewa”, które mało delikatna ręka historii przesadziła nagle do zupełnie innej ziemi. Są też rodzice Amosa, którym pisarz poświęca lwią część tej książki. To również ludzie, którym trudno odnaleźć się w nowych realiach i w swoim własnym towarzystwie. Ojciec jest pedantycznym racjonalistą, niepotrafiącym mówić i okazywać uczuć. Matka to z kolei introwertyczka, pełna tajemnic, choć bardzo wrażliwa. Jak nietrudno się domyślić, takie połączenie stanowiło mieszankę wybuchową, a rodzice Oza pod dobrze skrojonym płaszczykiem idealnej mieszczańskiej rodziny skrywali wzajemnie pretensje i niewyartykułowaną agresję. Ostatecznie matka pisarza postanowiła odebrać sobie życie, a to zdarzenie na zawsze naznaczyło Oza i można odnieść wrażenie, że pisanie tej książki było dla niego swoistą psychoterapią.
O swoim dzieciństwie autor pisze w poruszający sposób i nie ukrywa, że choć był dzieckiem wielbionym i kochanym przez swoich bliskich, to nie znajdował w nich zrozumienia: „...począwszy już od trzeciego albo czwartego roku życia, jeśli nie jeszcze wcześniej, jestem monodramem. Teatrem jednego aktora. Nieustannym przedstawieniem. Samotną gwiazdą, która musi cały czas improwizować, fascynować, wzruszać, zadziwiać i bez ustanku bawić widownię. Od świtu do zmroku jestem zmuszony ciągle wybijać się na pierwszy plan”.
Ach, ta zła Polska
Dla polskiego czytelnika lektura „Opowieści o miłości i mroku” jest fascynująca nie tylko z uwagi na oczywiste walory literackie dzieła Oza. To także fantastyczny wgląd w nastroje, jakie towarzyszyły powojennym Żydom, gdy mowa o naszym kraju. Pisarz nie owija w bawełnę i nie osładza nam poglądów swoich rodaków: „Wilno znajdowało się w owych latach w rękach Polski, toteż agresywny, sadystyczny antysemityzm, który od zawsze unosił się nad tym miastem, z roku na rok stawał się coraz bardziej zajadły” – pisze Oz.
Co ciekawe, później twórca zdaje się jednak poniekąd wycofywać z tych opinii, sugerując, że podobne nastroje, podobny „motłoch”, którego obawiali się Żydzi, znaleźć można było nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Zresztą Europa w „Opowieści” też odgrywa bardzo istotną rolę. Bohaterowie książki są bowiem przepełnieni gorzkim żalem, nostalgią i zwyczajną tęsknotą za kontynentem, z którego wyjechali – niektórzy jeszcze przed wojną, a inni przeżywszy tragedię Holokaustu. „Europa była dla nich zakazaną ziemią obiecaną, z jej utęsknionym krajobrazem bogatym w dzwonnice i rynki wyłożone zabytkowymi płytami z kamienia, tramwaje, mosty i kościelne wieże, zapadłe wioski, uzdrowiskowe zdroje, lasy, śniegi i pastwiska, błonia, pradawne góry”.
Kolejne fascynujące fragmenty książki Amosa Oza to oczywiście te dotyczące Jerozolimy. Miasto z okresu dorastania autora było istnym tyglem kultur, narodowości i języków. Miastem kosmopolitycznym, ale jednocześnie bardzo prowincjonalnym, otwartym na inności i zamkniętym za wysokimi murami i zakratowanymi oknami. To miasto, w którym dorastający chłopak mógł napotkać na swojej drodze najważniejsze postacie we współczesnej historii Izraela – Dawida Ben Guriona czy Menahema Begina. Oz długo próbował się jednak wyrwać – nie tylko z Jerozolimy, ale i całego Izraela i swojej żydowskości. Ostatecznie to dopiero pobyt w kibucu, który „zmienił chłopca w mężczyznę”, uzmysłowił mu, że pochodzenie, doświadczenia i historia rodziny, w której się urodził, ukształtowały go na wartościowego człowieka.„Opowieść o miłości i mroku” to doskonały wstęp do pozostałych dzieł Amosa Oza, swoisty klucz do jego bogatej i wciągającej twórczości. To książka, której nie pochłania się jednak naraz, tę lekturę czyta się powoli, delektuje się każdym słowem i z rozwagą wchodzi się w tę historię głębiej. Opowieść o świecie, którego nie ma, i ludziach, którzy zostali, zapewniła Ozowi nieśmiertelność.Książka dostępna jest także jako e-book w formatach EPUB i MOBI. Cena: ok. 28 zł.
Źródło okładki: www.rebis.com.pl | „Opowieść o miłości i mroku” Amos Oz – recenzja |
Sylwestrowe szaleństwa zbliżają się wielkimi krokami, a wraz z nimi szykowanie kreacji na tę wyjątkową noc. O ile większość z nas ma już pomysł na idealną sukienkę, o tyle warto zadbać o inne elementy stylizacji tak, by wszystko do siebie pasowało. Rajstopy są elementem często zaniedbywanym, czy wybieranym w pośpiechu i bez zastanowienia. Tymczasem to właśnie one mogą stać się przysłowiową wisienką na torcie naszej sylwestrowej stylizacji. Pomimo niesprzyjającej aury decydujemy się raczej na cienkie rajstopy, a co do wzorów – przyjrzyjmy się, co ciekawego możemy wybierać w tym roku.
Bezpieczna klasyka i retro – alternatywa dla barokowych ozdób
Noc sylwestrowa i następujący potem czas karnawału to liczne okazje do szaleństwa i jednoczesnego podkreślenia swojego stylu. Można oczywiście błyszczeć od czubka głowy do gustownych szpilek, ale dużo zależy od tego, jaką wybierzemy sukienkę. Jeśli jest bardzo ozdobna, lśniąca cekinami, przeplatana złotą nitką, możemy wybrać rajstopy klasyczne np. z lycrą, mniej lub bardziej błyszczące, ale nieodwracające uwagi od sukni. Nie zawsze zimą koloryt i kondycja skóry jest zadowalająca, a rajstopy sprawią, że nasze nogi będą wyglądać idealnie, zaś drobne mankamenty zostaną ukryte. Jeżeli wolimy nieco przełamać klasyczny look, śmiało możemy postawić na rajstopy ze szwem. Wyglądają niezwykle seksownie i w dodatku optycznie wydłużą nogi. Od jakiegoś czasu triumfy święcą elementy mody retro. Wielbicielki tego niezwykle kobiecego stylu mogą wybrać ładne rajstopy pin up.
Pończochy i zakolanówki – nie musimy z nich rezygnować zimą
Propozycją dla bardziej odważnych dziewczyn i kobiet mogą być rajstopy – zakolanówki, lub rajstopy wyglądające jak pończochy. Jak wiadomo przyciągają wzrok, przeznaczone są przede wszystkim dla osób nie bojących się odsłaniać nóg. Koronki występują w wielu wariantach: cieńsze, grubsze, w zależności co kto lubi. Takie rajstopy z pewnością dodadzą pikanterii naszej stylizacji.
Koronki, kwiaty i inne ozdoby
Niezwykły wybór wzorów sprawia, że trudno wybrać spośród wielu dostępnych modeli. Dobrą opcją dla pań, które uwielbiają bawić się modą i podkreślać swą kobiecość, będą rajstopy koronkowe, gdyż nie ma nic bardziej kobiecego niż koronka. Koronkowe kwiaty, delikatnie otulające nogi, to doskonałe uzupełnienie stylizacji na noc sylwestrową. Do wyboru mniejsze i większe wzory, od delikatnych aplikacji nad kostką, po efektowne kwiaty, listki i inne urocze wzory na całej długości rajstop. Uniwersalne, zawsze modne są kabaretki. Seksowne i kuszące świetnie sprawdzą się jako element śmiałej stylizacji. Możemy wybrać opcje bardziej klasyczne, czarne, cieliste, lub w innych kolorach, jednak w tę noc śmiało możemy pozwolić sobie na efektowne kabaretki ze srebrną nitką.
Zabłyśnij w tę wyjątkową noc!
A teraz coś, co przed balem sylwestrowym powinno znaleźć się w garderobie każdej kobiety. Coś, co ozdobi nawet całkiem skromną stylizację i nada najzwyklejszej sukience imprezowego charakteru: błyszczące rajstopy i rajstopy połyskujące złotymi i srebrnymi drobinkami, kropeczkami, gwiazdkami, przeplatane złotą lub srebrną nitką. O ile każde inne ozdobne rajstopy, koronkowe, z aplikacjami, szwami można nosić na co dzień i właściwie niczym niezwykłym nie jest zakładanie ich do szkoły, pracy czy do kawiarni, o tyle błyszczące wymagają już pewnej oprawy i okazji do zaprezentowania ich na własnych nogach. To ten typ rajstop, który nierozerwalnie kojarzy się z sylwestrem i karnawałem. Nawet z prostą, najzwyklejszą małą czarną stworzy ciekawą stylizację.
Jednak dobór rajstop do sukienki czy spódnicy, w której zamierzamy wybrać się na szaloną imprezę, zależy przede wszystkim od indywidualnego stylu każdej z nas. Muszą pasować do sukienki, tak, żeby zestawione z nią nie sprawiały wrażenia, że czegoś jest stanowczo za dużo. Wprawdzie na zabawie sylwestrowej wszelkie chwyty są dozwolone, ale liczy się całość i każdy element powinien być starannie przemyślany. | Ozdobne rajstopy na sylwestra |
Pierwsza Komunia Święta to niezwykłe wydarzenie dla wszystkich domowników. Okazja wymaga odpowiedniej oprawy, dlatego każdy powinien w tak wyjątkowym dniu wyglądać elegancko i odświętnie, również rodzeństwo dziecka przystępującego do komunii. W co ubrać chłopca na komunię brata lub siostry? Wybierz strój dla twojego syna, który będzie pasował do rodzinnej uroczystości. Garnitur na komunię brata lub siostry – ponadczasowa klasyka
Najbardziej elegancko twój synek będzie wyglądał z pewnością w pełnym stroju galowym. Garnitur pasuje na wiele okazji i raz kupiony z pewnością sprawdzi się na różnych uroczystościach. Dobrze skrojony, elegancki strój sprawi, że chłopiec będzie czuł się odświętnie i poczuje wyjątkowość chwili.
Bardzo szykownie twój syn może wyglądać w klasycznym czarnym garniturze. Do uniwersalnego koloru kompletu można łatwo dobrać koszule i krawaty w różnych barwach. Na komunii świetnie sprawdzą się także ubrania w jaśniejszych barwach. Pięknie prezentować mogą się garnitury w odcieniach niebieskiego lub beżowe komplety dla chłopców. Mały dżentelmen będzie wyglądał olśniewająco i uroczyście także w garniturze z kamizelką.
Elegancka koszula dla chłopca – uniwersalny element garderoby
Elegancja kojarzona jest często z białą koszulą, która świetnie może prezentować się w różnych połączeniach. Możesz zestawić ją nawet z eleganckimi jeansami, a strój zaraz nabierze odpowiedniej odświętności. Biała koszula wizytowa to doskonała propozycja na komunię rodzeństwa. Chłopiec będzie w niej wyglądał świeżo i elegancko.
Innym sposobem na elegancki, jednak bardziej luźny strój, jest wybór koszuli w kratę. Jeżeli zestawisz ją z eleganckimi spodniami, to strój będzie wystarczająco odświętny na tak ważną uroczystość. Podobnie rzecz ma się z koszulami w paski.
Najlepiej wybierać z oferty koszul wizytowych, gdzie znajdują się eleganckie koszule w różnych fasonach i o różnych wzorach. Wybierając koszulę wizytową, masz pewność, że będzie ona wystarczająco elegancka.
Eleganckie spodnie dla chłopca na ważne okazje
Wybór spodni na wyjątkowe okoliczności wcale nie musi się ograniczać do typowych, eleganckich spodni do garnituru. W zestawieniu z np. białą koszulą świetnie mogą wyglądać spodnie sztruksowe. Również popularne jeansy będą prezentować się elegancko, jeżeli wybierzesz prosty, klasyczny krój i połączysz je z odświętnymi dodatkami. Niezwykle modnie, a do tego wiosennie i odświętnie wyglądają spodnie lniane. Pięknie komponują się z jasnymi dodatkami i pasują do modnych mokasynów, a nawet do sandałów.
Dodatki małego dżentelmena
Często to właśnie szczegóły decydują o udanej stylizacji. Jeżeli chcesz, żeby w tym wyjątkowym dniu twój syn wyglądał odświętnie, zaproponuj mu eleganckie dodatki. Wystarczy do koszuli przypiąć krawat, a już chłopiec będzie prezentował się niczym mały dżentelmen. Dla młodszych dzieci praktycznym rozwiązaniem może być krawat na gumce. Bardzo modne w ostatnim czasie są kolorowe muszki. Taki dodatek dodaje stylizacji wyjątkowości oraz klasycznej elegancji ze szczyptą przewrotności.
Buty dla chłopca na wyjątkowe okazje
Wybór butów powinien być dostosowany do rodzaju zakładanych chłopcu spodni. Do garnituru będą pasować eleganckie buty wizytowe. Modną alternatywą dla klasycznych półbutów mogą być oryginalne mokasyny. W niektórych przypadkach sprawdzą się także ulubione przez chłopców buty sportowe w stonowanych barwach. Ważne jednak jest w tej kwestii wyczucie, gdyż sportowe dodatki mogą odebrać strojowi właściwą elegancję.
Brat dziecka przystępującego do komunii powinien wyglądać elegancko i wyjątkowo. Wiadomo, że nie będzie on głównym bohaterem wydarzenia, jednak odświętny strój pozwoli chłopcu poczuć wyjątkowość okazji, zwłaszcza gdy jest młodszym rodzeństwem. Wybierając ubranie na to święto, możesz postawić na ponadczasową klasykę urozmaiconą modnymi dodatkami. Zwykły garnitur nie musi wyglądać sztywno i nudno. Ożyw go kolorową koszulą lub fikuśną muszką, a twój syn założy go z chęcią. Wyjątkowe wydarzenie wymaga odświętnego stroju, dlatego wybierz dla swojego syna eleganckie ubranie, w którym będzie prezentował się z dumą jako brat dziecka przyjmującego pierwszą komunię. | W co ubrać chłopca na komunię siostry lub brata? |
Dla amatorów grafiki komputerowej i profesjonalistów, którzy zajmują się nią zawodowo, dobry sprzęt to podstawa do działania. Jednym z takich urządzeń jest tablet graficzny, który widocznie usprawnia pracę grafików i umożliwia im osiąganie znacznie lepszych efektów. Tablet graficzny podłączamy do komputera za pomocą kabla USB lub z wykorzystaniem łączności bezprzewodowej. Urządzenie możemy wykorzystać do rysowania, projektowania graficznego, a nawet postprodukcji zdjęć.
Tablet graficzny
Tablet graficzny umożliwia bezpośrednie tworzenie grafiki na ekranie monitora. Graficy cenią tablety za dokładność, której nie gwarantuje posługiwanie się myszą komputerową lub touchpadem laptopa. Wszystko to za sprawą piórka, którym operujemy (rysujemy) po tablecie. Praca przy jego pomocy nie obciąża też tak bardzo nadgarstka, jak ma to miejsce w przypadku używania myszki.
Na rynku dostępne są różne modele tabletów graficznych. Jeden z jego rodzajów składa się z podkładki, która stanowi powierzchnię roboczą oraz piórka, za pomocą którego się pracuje. Wszelkie zmiany, jakie nanosimy na podkładkę, widoczne są także na ekranie komputera. Praca na takim tablecie wymaga wprawy, ponieważ wprowadzane za pomocą piórka zmiany kontroluje się, patrząc na monitor. W tym przypadku możemy wyróżnić chociażby jeden z najprostszym modeli - Wacom One (jego koszt nie przekracza obecnie 200 złotych). Spośród niskiego pułapu cenowego możemy rozważać też: Xp-Pen Star G640, Huion H420 lub H610. Oczywiście w tradycyjny tablet graficzny możemy zainwestować więcej środków, jak chociażby w Wacom Intuos S z modułem Bluetooth (kosztuje około 430 złotych).
box:offerCarousel
Inny typ tabletu graficznego to model posiadający interaktywny ekran piórkowy. Urządzenie to uznaje się za bardziej zaawansowane. Stanowi ono połączenie tradycyjnego tabletu graficznego z dotykowym ekranem LCD. Pozwala bezpośrednio kontrolować zmiany na ekranie urządzenia. Praca na nim porównywalna jest do kreślenia ołówkiem na papierze. Jednak cena takie tabletu będzie już wyższa. Przykładowo Huion KAMVAS GT-191 jest wyposażony w 19,5-calowy dotykowy ekran. Z kolei model Xp-Pen Artist 22 Pro to tablet graficzny z ekranem o przekątnej 21,5 cala i rozdzielczości Full HD (1080p). Pierwszy z nich kosztuje około 1900 złotych, zaś drugi 2400 złotych.
Na rynku możemy też znaleźć tablety graficzne o wydajnych podzespołach, umożliwiających obróbkę projektów zarówno w 2D, jak i 3D lub CAD. Takim urządzeniem będzie Wacom MobileStudio Pro 13. Tablet jest wyposażony w 13,3-calowy ekran o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. Na uwagę zasługuje wbudowany procesor od Intela, pamięć RAM oraz dysk SSD o pojemności 512 GB. Ponadto do naszej dyspozycji jest oprogramowanie do skanowania modeli 3D. Cena takiego tabletu to jednak nieco ponad 12 tysięcy złotych.
box:offerCarousel
Parametry tabletu graficznego
Każde urządzenie posiada szereg charakterystycznych dla siebie parametrów. Warto się z nimi zapoznać, zanim zapadnie decyzja o zakupie konkretnego modelu. Wiedza na ten temat pozwoli wybrać sprzęt, który spełni oczekiwania swojego właściciela. Oto najważniejsze parametry tabletów graficznych:
powierzchnia robocza – czyli obszar tabletu, na którym można pracować. Powierzchnię urządzenia warto dobrać zależnie do wielkości monitora komputera, z którym tablet ściśle współpracuje. Jeśli tablet o małej przekątnej ekranu będzie podłączony do monitora o dość dużych gabarytach, proporcje zostaną znacznie zaburzone, a praca będzie utrudniona. Najmniejszy ruch piórkiem na powierzchni tabletu będzie widziany jako znacznie większy na monitorze. Tablety oznaczane są często rozmiarami charakterystycznymi dla ubrań, a zatem można spotkać sprzęty o rozmiarze: S, M, L i XL. Wielkości te odpowiadają wymiarom kartek papieru: A6, A5, A4 oraz A3. Porównując te wartości do laptopów, których przekątne wynoszą do 15 cali, warto do nich dobrać tablet o rozmiarze S lub M. W przypadku większych monitorów lepiej sprawdzą się L-ki i XL-ki.
współczynnik proporcji – to parametr odpowiedzialny za obraz, jaki uzyskujemy po podpięciu tabletu do monitora. Jeśli współczynnik ten nie będzie dopasowany, wówczas widziany obraz zostanie zniekształcony. Zatem proporcje tabletu powinny zostać dopasowane do tych, jakie cechują używany monitor komputera.
rozdzielczość – w przypadku tego parametru, tak jak i w ekranie komputera czy telewizora, im rozdzielczość jest większa, tym lepiej. Wysoka rozdzielczość zapewnia lepsze odwzorowanie szczegółów. Producenci zalecają, aby wynosiła przynajmniej 2000 lpi. Na rynku dostępne są także modele o rozdzielczości 5080 lpi.
dokładność piórka – wartość tę podaje się w milimetrach lub calach. To parametr, który informuje o dokładności urządzenia. W tym przypadku im wartość jest mniejsza, tym sprzęt uznaje się za lepszy.
zakres pochylenia – to parametr informujący o kącie nachylenia piórka w stosunku do powierzchni tabletu. Z reguły kąt ten wynosi 60 stopni. Taka wartość pozwala na swobodne cieniowanie oraz uzyskiwanie barw o mniejszej intensywności.
wysokość odczytu piórka – to odległość, na jaką należy zbliżyć piórko do tabletu, aby ten odczytał ruch użytkownika i przeniósł go na monitor.
częstość próbkowania – to prędkość odczytu, która informuje o tym, jak szybko tablet reaguje na ruch piórka. Parametr ten powinien pozwolić na dość szybkie ruchy ręką. Jeśli tak nie jest, zamiast ciągłej kreski, uzyska się przerywaną linię. Standardem są urządzenia o częstości 200 punktów na sekundę. W lepszych tabletach, tych z ekranem LCD, wartość ta może wynosić nawet 266 rps.
czułość nacisku – to parametr, który odpowiada za wyrazistość rysowanych na tablecie elementów. Tablety mają zdolność odczytywania wielu poziomów - te podstawowe 1024 (Wacom One), zaś te zaawansowane, dla profesjonalistów nawet 8192 (Wacom MobileStudio Pro).
Producenci i ceny tabletów
Wśród producentów tabletów graficznych, najbardziej rozpoznawalny jest Wacom. Warto również wyróżnić takie marki, jak: Xp-Pen, czy Huion. Za ich sprzęty należy zapłacić od około 200 do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Ostateczna cena uzależniona jest od wielkości tabletu oraz pozostałych jego parametrów. Im one lepsze, tym sprzęt droższy. Jeśli zatem grafika jest twoją pasją, zainwestuj w dobry sprzęt, ale w rozsądnej cenie. Jeśli natomiast jesteś profesjonalnym grafikiem, zastanów się nad zakupem droższego i lepszego urządzenia, które znacznie ułatwi ci pracę. | Tablet graficzny. Podstawowy sprzęt dla każdego miłośnika grafiki komputerowej |
Gdy efekt pracy zależy od jakości monitora, nie ma miejsca na kompromisy. Monitor dla grafika powinien spełniać kilka specyficznych wymagań. Jakie cechy powinny być dla nas kluczowe przy wyborze takiego sprzętu? Jak odwzorować kolory?
"Przedstawione kolory mogą odbiegać od kolorów rzeczywistych, co wynika ze zróżnicowanych parametrów monitorów" – uwaga tego typu nieraz towarzyszy wystawianym na Allegro przedmiotom. Choć wydany przed laty wyrok sądu piętnuje takie zapisy, to w niektórych przypadkach zastrzeżenia wydają się słuszne.
Nie zawsze to, co widzimy na ekranie, odpowiada temu, co otrzymamy np. na wydruku. I nie wynika to ze złej woli kogokolwiek, ale z faktu, że na oglądany na ekranie obraz ma wpływ wiele różnych czynników. Inne – jak choćby tak ważny dla graczy czas reakcji – w tym przypadku tracą na znaczeniu.
Osoby zajmujące się grafiką czy obróbką zdjęć nie mogą sobie na to pozwolić. Dlatego wybierając monitor do takich zadań warto poświęcić nieco czasu i wybrać model, który nie zawiedzie oczekiwań i sprosta wysokim wymaganiom. Co do nich należy?
Gamut i przestrzeń barwna
Jest to zakres kolorów, jakie w danej przestrzeni barw potrafi wyświetlić monitor. Przestrzeń barw to zestandaryzowany sposób prezentacji kolorów, opisanych w taki sposób, aby niezależnie od zastosowanego sprzętu czy warunków zewnętrznych uzyskać taki sam, powtarzalny efekt.
Tani monitor czy ekran, montowany np. w popularnych laptopach, zapewnia zaledwie 60-70 proc. odwzorowania przestrzeni barw sRGB. W praktyce oznacza to, że monitor nie jest w stanie wyświetlić bardzo wielu kolorów, które dostrzega ludzkie oko. Obrabiając na takim sprzęcie i w takiej przestrzeni barwnej np. zdjęcia z wakacji, ryzykujemy, że obraz na wydruku będzie znacznie odbiegał od tego, co widzieliśmy wcześniej na ekranie.
Monitory z lepszymi matrycami, przeznaczone dla bardziej wymagających użytkowników i m.in. do obróbki grafiki, oferują znacznie większe możliwości – pokrywają niemal całą używaną w zastosowaniach profesjonalnych przestrzeń Adobe RGB i pozwalają na precyzyjną obróbkę zdjęć i grafiki.
Rodzaj matrycy
Poszukując monitora do pracy z grafiką i zdjęciami warto skupić się na modelach wyposażonych w matryce IPS. Choć matryce TN rozwijają się bardzo dynamicznie, a producenci tworzą coraz doskonalsze modele, główną zaletą matryc TN pozostaje krótki czas reakcji, istotny np. podczas dynamicznych gier.
Z uwagi na jakość odwzorowania kolorów technologią godną polecenia pozostaje IPS i – oferowane przez niektóre monitory Eizo – panele VA (MVA i PVA).
Podświetlenie, kontrast i jasność
Jedną z kluczowych cech monitora, na którym obrabiamy grafikę, powinno być równomierne podświetlenie, bez ciemniejszych plam i cloudingu (jaśniejszych, przypominających chmury obszarów, widocznych na ciemnym tle). W niektórych modelach, jak Eizo ColorEdge CS230, dba o to specjalny układ.
Producenci bardzo często reklamują swój sprzęt, prezentując ogromne wartości kontrastu, np. 1000000:1. Zazwyczaj jest to wartość kontrastu dynamicznego, która nie mówi o sprzęcie nic poza faktem, że jest agresywnie reklamowany. Za przyzwoitą wartość kontrastu statycznego można uznać 1000:1.
Kolejną składową, zapewniającą komfort obróbki grafiki, jest jasność ekranu, którą docenimy m.in. w słoneczne dni. Warto zadbać o możliwie wysoką, przekraczającą co najmniej 200 nitów, wartość tego parametru, jak w monitorze ASUS PA329Q, oferującym solidne 350 nitów.
Możliwość kalibracji
Zmysł wzroku i subiektywne postrzeganie kolorów to zdecydowanie za mało, aby właściwie skalibrować monitor. Skalibrować, czyli ustawić jego parametry tak, by jak najlepiej odwzorowywał kolory. Bez tego monitor – nawet oferujący szeroki gamut – wyświetli nam bardzo wiele kolorów, ale niepoprawnie odwzorowanych.
Choć większość dobrych monitorów jest wstępnie kalibrowana przez producenta, warto poświecić chwilę na samodzielne przygotowanie ich do pracy. Skutecznym rozwiązaniem jest w tym przypadku zewnętrzny kalibrator kolorów. | Monitor dla grafika – wybrane modele |
Tkaniny mają ogromne znaczenie w wystroju wnętrz. Mogą decydować o ich ogólnym odbiorze, charakterze, wrażeniu przytulności lub jego braku. Dobrze skomponowane z obranym stylem i meblami to gwarancja udanej i dopracowanej aranżacji. Ciekawymi przykładami tkanin dekoracyjnych są aksamit i welur. Choć piękne i niebanalne, to wciąż niezbyt popularne i rzadko wykorzystywane. W jakich pomieszczeniach się sprawdzą? Jakie style wystroju wnętrz podkreślą swoim wyglądem?
Aksamit i welur – tkaniny dekoracyjne w wystroju wnętrz
Welur, aksamit, a także welwet, sztruks i plusz to rodzaje tkanin wynalezione w Indiach. Wyróżniają się okrywą włókienną. Delikatne, wystające włoski nadają im miękkość w dotyku i fakturę, której nie spotyka się w innych grupach materiałów. Ich wygląd dodaje wystrojowi wnętrza wrażenia przytulności, jak również podkreśla luksus i elegancję stylów aranżacyjnych.
Aksamit i welur w salonie w stylu klasycznym
Klasyczne wnętrza zaakcentowane welurem i aksamitem zyskują wyrafinowania znanego z barokowych pałaców. W takim salonie świetnie sprawdzą się jako obicia mebli, np. foteli, kanap i puf. Do takich celów wykorzystuje się najgrubsze i trwałe gatunki, które nie grożą przetarciem na przestrzeni lat.
Paleta barw aksamitów jest naprawdę szeroka i w każdej z nich wyglądają świetnie. Salon utrzymany w stylu klasycznym warto podkreślić welurowymi zasłonami. Taka mocna w wyrazie oprawa okna dodaje mu ponadczasowego wykończenia. Jeśli chcemy całkowicie oddzielić się od światła słonecznego, bordowy materiał będzie idealny!
Aksamit i welur we wnętrzu w stylu retro
Styl retro uwielbia aksamity i welury. Kultowe meble doskonale wyglądają obite taką właśnie tkaniną. Warto zastanowić się nad włączeniem ich do aranżacji. Fotel typu uszak lub klubowy to świetny wybór.
Aksamitne mogą być też poduszki dekoracyjne, które swoją urodą urozmaicą nawet najbardziej monotonne przestrzenie. Warto wykorzystywać je zwłaszcza w dużej ilości, która potęguje efekt!
Aksamit i welur w sypialni w stylu glamour
Styl glamour niemal nie może się obyć bez pieprzyka, jaki zapewnia mu dodatek aksamitu. W takiej sypialni idealnie zaprezentuje się wysoki zagłówek łóżka obity pikowanym materiałem. Fiolety, róże, a także elegancka czerń są tu bardzo na miejscu. Jeśli w pokoju znajduje się toaletka, warto wyposażyć ją w krzesło lub stołek obity przyjemnym materiałem. Nogi rzeźbione w stylu ludwików będą dodatkową zaletą. Całość nabierze dopracowanego charakteru i spójności.
Aksamit i welur we wnętrzu eklektycznym
Doskonałym pomysłem na włączenie wyszukanych tkanin do nowoczesnego lub minimalistycznego wnętrza jest wprowadzenie stylowego eklektyzmu. W sąsiedztwie futurystycznych mebli i sprzętów elektronicznych dobrze wyglądają dizajnerskie meble z przeszłością. Warto wziąć pod uwagę postawienie w honorowym miejscu gabinetu lub salonu fotela obitego aksamitem.
Szlachetne materiały są znakomitym elementem aranżacji wnętrz. Aksamit i welur świetnie dopełniają style klasyczny i retro. Stanowią również nadzwyczajny akcent w pomieszczeniu utrzymanym w klimatach glamour i eklektycznym. | Aksamit i welur – w jakich wnętrzach się sprawdzą? |
Kuchenka mikrofalowa to sprzęt, który znacznie ułatwia życie. Pozwala na podgrzewanie potraw w zaledwie kilka minut, a jego obsługa jest niezwykle łatwa. Podczas korzystania z mikrofalówki należy jednak być szczególnie ostrożnym. Nie każdy produkt można w niej podgrzać i nie można korzystać ze wszystkich naczyń, jakie są w domu. Pamiętać też należy, że możliwość regulacji temperatury nie powstała tak po prostu. Ma ona ogromne znaczenie i należy dostosowywać ją do podgrzewanej żywności. Oto pięć błędów najczęściej popełnianych podczas korzystania z kuchenki mikrofalowej.
1. Nieustawienie odpowiedniej mocy
To błąd, który popełniają wszyscy. Mimo iż większość modeli mikrofalówek ma system umożliwiający regulację mocy, to w rzeczywistości jest tak, że raz wypróbowana i ustawiona moc staje się jedyną, istniejącą dla właścicieli. Pamiętać należy, że moc mikrofal powinna być dostosowana do podgrzewanych produktów. Jedne potrzebują niemal maksymalnej mocy, inne znacznie mniejszej. Rzecz ta tyczy się przede wszystkim delikatnych produktów, które dość szybko się nagrzewają. Ustawienie w ich przypadku wysokiej mocy może spowodować wysuszenie potrawy.
2. Podgrzewanie wszystkiego, co się da
Kuchenka mikrofalowa przyzwyczaiła nas do wygody. Dlatego też większość osób podgrzewa w niej niemal wszystkie produkty spożywcze. Eksperymenty te mogą się jednak skończyć eksplozją. Dzieje się tak w przypadku jajek. Te w skorupkach – surowe lub ugotowane – nie powinny być umieszczane w kuchenkach mikrofalowych. Kontakt jajka z mikrofalami może spowodować jego eksplozję, co w rezultacie sprawi, że wnętrze mikrofalówki będzie wymagało gruntownego sprzątania.
Należy też uważać w momencie podgrzewania płynów na tzw. efekt opóźnionego wrzenia – może on wystąpić w momencie natychmiastowego otwarcia drzwiczek mikrofalówki, która sygnalizuje zakończenie procesu podgrzewania. Dlatego też, zanim podgrzewany płyn zostanie wyciągnięty z kuchenki, należy odczekać około 20 sekund. Ten czas umożliwi wyrównanie temperatur. Zalecane jest także przemieszanie płynu łyżeczką po wyciągnięciu go z urządzenia.
W mikrofalówce często podgrzewa się także mleko dla niemowląt. W przypadku tego rodzaju płynu należy zachować szczególną ostrożność. Mleko trzeba przelać do sterylnej butelki szklanej. Ważne jest, aby nie miała ona przykrycia. Wstrząśnięcie mleka przed podaniem sprawi, że temperatura równomiernie rozniesie się po całym płynie. Oczywiście warto upewnić się, że temperatura napoju jest właściwa. Zalecana wynosi około 37 stopni Celsjusza. Pamiętać należy, że butelka włożona do mikrofali z założonym smoczkiem może eksplodować.
3. Niewłaściwe podgrzewanie potraw
Niewiele osób pamięta o tym, jak ważne jest przykrywanie potraw podgrzewanych w mikrofalówce. Dzięki przykryciu temperatura będzie równomiernie rozłożona, a danie nie ulegnie wysuszeniu. Przykrycie umożliwi cyrkulację pary wodnej. Do tego celu należy wykorzystywać naczynia ceramiczne lub plastikowe, które przeznaczone są do użytku w kuchence mikrofalowej. Z powodzeniem zastąpić je może specjalna folia do mikrofalówek. Należy jednak pamiętać, aby przykrycie nie było szczelnie zamknięte.
Za niewłaściwe podgrzewanie jedzenia uznaje się także wsadzenie ich do mikrofalówki i pozostawienie na czas skończenia procesu podgrzewania. Jeśli podgrzewana potrawa jest dość duża i wymaga spędzenia więcej czasu w mikrofalówce, należy ją mieszać lub przewracać. Zagwarantuje to podgrzanie dania w całości.
4. Używanie niewłaściwych naczyń
Kuchenki mikrofalowe wymagają stosowania naczyń umożliwiających przechodzenie przez nie energii z mikrofal, które z kolei trafią do znajdującego się w naczyniu jedzenia. Energia ta swobodnie przechodzi przez naczynia ceramiczne, szklane, porcelanowe oraz te z tworzywa sztucznego. W mikrofalówce niewskazane jest stosowanie naczyń ze stali nierdzewnej, aluminium i miedzi. Wszystko dlatego, że metalowe elementy wywołują wyładowania łukowe. W związku z tym zabronione jest także używanie aluminiowych tacek oraz innych naczyń, które mają metalowe uchwyty i inne elementy. Nie tylko naczynia metalowe nie sprawdzą się w mikrofalówce. W przypadku tych z tworzyw sztucznych należy się upewnić, czy można je stosować w tego typu kuchence, sprawdzając oznaczenia na dnie naczynia. Do kuchenki nie wolno także wstawiać naczyń pękniętych lub wyszczerbionych. Należy pamiętać o tym, zanim sięgnie się do kuchennej szafki po pierwszy lepszy talerz, który potem ma trafić do kuchenki mikrofalowej.
5. Brak czystości we wnętrzu kuchenki
Zwykle w ferworze codziennych zajęć zapomina się o regularnym czyszczeniu wnętrza mikrofalówki. To duży błąd. Kuchenka, która nie jest utrzymana w należytej czystości, może zostać uszkodzona, a osadzający się na jej ściankach tłuszcz i inne zanieczyszczenia mogą spowodować obniżenie trwałości urządzenia oraz ograniczenie jego funkcjonalności. W najgorszym wypadku urządzenie, które nie było czyszczone miesiącami, a nawet latami, może stworzyć zagrożenie pożarowe.
Oto pięć błędów najczęściej popełnianych przy korzystaniu z mikrofalówki. Jeśli zauważyłeś, że któryś z nich jest również twoim przyzwyczajeniem, wyklucz złe nawyki. Zacznij regularnie czyścić wnętrze kuchenki, używać odpowiednich naczyń oraz podgrzewać we właściwy sposób poszczególne potrawy i napoje. | 5 błędów popełnianych przy korzystaniu z kuchenki mikrofalowej |
Każda gospodyni i każdy gospodarz lubią, gdy dom jest czysty i ładnie pachnie. Tradycyjny odkurzacz może nie wystarczać tym, którzy upatrzyli sobie w brudzie wroga. Z pomocą przyjdzie specjalny odkurzacz wyposażony w funkcję prania, dzięki któremu z dobrym skutkiem wyczyścimy wszelkie powierzchnie w domu lub mieszkaniu. Odkurzacze piorące, w dodatku do zwykłego zbierania kurzu dają użytkownikowi opcję sprzątania „na mokro”. Wówczas na czyszczoną powierzchnię na bieżąco aplikowany jest środek czyszczący, który rozpuszcza brud i wędruje z powrotem do odkurzacza, gdzie trafia do specjalnego pojemnika na zanieczyszczoną wodę. Głównym przeznaczeniem odkurzaczy piorących jest sprzątanie warsztatów, fabryk i innych pomieszczeń przemysłowych, co nie oznacza jednak, że nie możemy skorzystać z takiego typu urządzenia w domu. Czy dysponując budżetem półtora tysiąca złotych, znajdziemy odpowiedni do naszych potrzeb model?
Lavor CF30
Włoska firma Lavor jest jednym z najlepszych producentów zaawansowanych technicznie urządzeń czyszczących. Dobrym tego przykładem jest odkurzacz piorący CF30. Działa on dzięki potężnej turbinie 1400 W, a powietrze przepływa z prędkością 35 litrów na sekundę. Odkurzacz wyposażony jest w gniazdo na narzędzia elektryczne. Zanieczyszczenia kierowane są do stalowego zbiornika o pojemności trzydziestu litrów, który to można łatwo opróżnić dzięki specjalnym udogodnieniom Easy Emptying. Jego koszt to od 400 do 500 złotych.
Karcher SE4001
SE4001 to wielofunkcyjny odkurzacz piorący o mocy 1400 watów. Zanieczyszczenia usuwane są poprzez metodę ekstrakcji przy ciśnieniu na poziomie jednego bara. Dołączony kabel ma aż 7 i pół metra, więc bez problemu skorzystamy z niego na większych przestrzeniach. Do odkurzacza dołączany jest środek czyszczący usuwający roztocza – skorzystają na tym przede wszystkim alergicy. Zabezpieczenie przed przeładowaniem odkurzacza wyłącza go, gdy brudna woda w zbiorniku osiągnie pełny poziom. Po założeniu worków filtracyjnych SE4001 służy jako zwykły odkurzacz. Na Allegro znajduje się w cenie od 720 złotych.
Karcher SE5100B
Odkurzacz SE5100B to jeszcze mocniejsza propozycja od firmy Karcher. Wykorzystywane ciśnienie jest na dwa razy większym poziomie, a bogaty zestaw ssawek umożliwia szeroki wachlarz zastosowań. Wyczyścimy nim podłogę, tapicerkę, dywany, wykładziny i wszelkie inne powierzchnie. Możliwe jest korzystanie z trybu turbo, wówczas dzięki zastosowaniu specjalnej szczotki efektywność sprzątania jest większa o ponad 50 procent. Zakup SE5100B wyniósłby nas nieco więcej niż kupno jego opisanego wyżej mniejszego brata, a mianowicie 1 300 zł.
Profi 50
Korzystający z 1400-watowej turbiny odkurzacz Profi 50 to profesjonalne urządzenie nadające się najlepiej do czyszczenia wykładzin i dywanów. Wydajność powierzchniowa stoi na poziomie 25 metrów kwadratowych na godzinę, a dzięki dużym zbiornikom na czystą i brudną wodę będziemy w stanie dogłębnie wyczyścić żądaną powierzchnię. Spryskiwanie odbywa się z wydajnością jednego litra na minutę przy ciśnieniu 1,7 bara. Odkurzacz dostępny jest w szerokiej gamie kolorystycznej – żółty, popielaty, czerwony i pomarańczowy – wobec czego będzie pasować do różnych wystrojów. Zapłacimy 1200–1300 zł.
Komu przyda się odkurzacz piorący?
Przed zakupem trzeba zastanowić się, czy faktycznie potrzebujemy tego typu odkurzacza. Nie jest to zazwyczaj sprzęt przeznaczony do szybkiego posprzątania pokoju – bardziej nadaje się do dogłębnego, dokładnego mycia, po którym wszystko ma być w idealnym porządku. Odkurzacze piorące są też na ogół dość ciężkie i duże, co ujmuje im mobilności. Doskonale jednak sprostają wszystkim wyzwaniom, którym nie podoła zwykły odkurzacz; dla piorącego odpowiednika nie będzie problemem plama na dywanie czy zalegający od dłuższego czasu i niedający się zmyć w inny sposób brud. Jest to rozwiązanie dużo wygodniejsze niż mycie podłogi mopem lub ścierką. Także alergicy mogą skorzystać na używaniu odkurzacza piorącego – lepiej radzi on sobie z pyłkami i roztoczami. | Wybieramy odkurzacz piorący do 1500 zł |
Nie zawsze awaria turbosprężarki wymagać będzie regeneracji czy wymiany całego podzespołu. W wielu przypadkach zawodzi bowiem uszkodzony lub zabrudzony czujnik dostarczający informacje dotyczące wartości ciśnienia sprężonego powietrza. Sterowanie pracą zaworu upustowego
Turbosprężarki napędzane są pędem spalin opuszczających cylindry silnika. Zaletą takiego rozwiązania jest efektywne wykorzystanie energii gazów, która w jednostkach wolnossących marnuje się. Do głównych wad należy natomiast brak pełnej kontroli nad tempem obracania się wirników turbiny. Przykładem jest efekt "turbodziury" czyli opóźnień w reakcji silnika na wciśnięcie pedału gazu. Zanim bowiem turbosprężarka osiągnie pełną moc, wzrosnąć musi prędkość spalin, a ta uzależniona jest od szybkości pracy wału korbowego. W taki sposób powstają uciążliwe opóźnienia.
Cały schemat działa także w odwrotną stronę, gdyż nie ma możliwości nagłego zmniejszenia prędkości obracania się wirników. Zdarzają się więc sytuacje, w których turbo generuje zbyt wysokie ciśnienie w porównaniu do wymaganego w danej chwili. W takich przypadkach do zmniejszenia tempa pracy wirników stosuje się zawór upustowy, umożliwiający skierowanie części spalin z powrotem do kolektora wydechowego. W skutek tego mniej gazów trafia na łopatki wirnika, a te zaczynają się kręcić wolniej. Pozwala to także na ochronę turbosprężarki przed możliwym negatywnym wpływem nadciśnienia w układzie.
Czujnik ciśnienia doładowania – funkcja i profilaktyka
Dane niezbędne do podjęcia właściwej decyzji o otwarciu lub zamknięciu wspomnianego zaworu podejmowane są na bazie informacji odczytanych przez czujnik ciśnienia doładowania, który umieszczony jest wewnątrz kolektora dolotowego. Na szybkość jego zużycia wpływają przede wszystkim zanieczyszczenia znajdujące się w przewodach powietrznych. Mogą one trafiać do układu przez zużyty lub słaby jakościowo filtr.
Z tego też powodu należy pamiętać o wykonywaniu regularnych przeglądów i wymianie produktów filtrujących z wykorzystaniem części oryginalnych lub markowych zamienników. Do polecanych producentów zaliczyć można takie firmy jak Bosch, Knecht, czy Filtron. Na uszkodzenia czujnika ciśnienia doładowania narażone są w szczególności silniki aut wykorzystujących sportowe filtry stożkowe. Ich zdolność do zatrzymywania zanieczyszczeń jest bowiem znacznie mniejsza, niż w przypadku podzespołów o fabrycznej budowie.
Objawy awarii
W nowoczesnych jednostkach napędowych, komputer potrafi sam zdiagnozować niewłaściwe odczyty pochodzące z czujnika i przełączyć pracę motoru w tryb awaryjny, który ma za zadanie zapobiec powstaniu dalszych uszkodzeń. Kierowca o tym fakcie zostanie poinformowany poprzez wyświetlenie błędu check engine, a zachowanie auta zmieni się w skutek znacznego obniżenia dynamiki. Zanim dojdzie jednak do aktywowania trybu awaryjnego, zauważalne mogą być także inne objawy usterki, wśród nich utrata mocy podczas przyspieszania czy też falowanie obrotów na biegu jałowym.
Diagnoza i naprawa
Diagnoza uszkodzenia czujnika ciśnienia turbiny polega na sprawdzeniu stanu wiązki przewodów, wypięciu podzespołu i zmierzeniu napięcia między stykiem zasilającym a masowym. Jeśli wartość okaże się niższa niż 5 V, to znak, że winowajcą problemu jest właśnie opisywany czujnik. W innym razie warto przeczyścić elementy pomiarowe sensora, gdyż obecność zanieczyszczeń stanowi jedną z częstych przyczyn błędnych odczytów. Jeśli konieczna okaże się wymiana podzespołu, to należy przygotować się na wydatek rzędu 100–200zł. Wśród polecanych producentów wyróżnić można takie marki jak Febi Bilstein czy Pierburg. | Czujnik turbiny. Objawy, awarie i sposoby naprawy |
Wszyscy ci, którzy mają za sobą choć jeden remont łazienki, wiedzą, że wybór odpowiednich płytek i sprzętów to nie lada wyzwanie, zwłaszcza, że dostępny w sklepach i Internecie asortyment jest w tym zakresie wyjątkowo szeroki. Dlatego bez problemu powinniśmy znaleźć modele, które będą jednocześnie funkcjonalne i estetyczne, pasujące do stylu, wielkości i zasady działania każdego komponentu. Zanim jednak ostatecznie zdecydujemy się na konkretny zakup, by nie zgubić się w gąszczu ofert, zapoznajmy się z poszczególnymi propozycjami dostępnymi na rynku i wybierzmy do naszej łazienki te, najbardziej odpowiednie.
Liczba pokręteł ma znaczenie – baterie dwu- i jednouchwytowe
Przed ostatecznym zakupem, warto zapoznać się z podstawowymi typami armatury i różnicami, występującymi pomiędzy nimi. Wszystkie baterie (zarówno umywalkowe, wannowe, bidetowe czy prysznicowe) mogą mieć rożną liczbę pokręteł. W łazienkach utrzymanych w klimacie retro bardziej pożądane będą wszelkie propozycje baterii dwuuchwytowych. Tradycyjnie składają się one z dwóch kurków, służących do odkręcania ciepłej i zimnej wody. Niestety, ich estetyka nie zawsze idzie w parze z funkcjonalnością. Toteż, rozglądając się za armaturą dwuuchwytową, zwróćmy uwagę nie tylko na wygląd, ale i rodzaj zastosowanych w nich uszczelek. Te niewłaściwie dobrane mogą być nieszczelne i w konsekwencji prawdopodobnie będą przeciekać. Jeśli zależy nam na trwalszych lecz nieco droższych rozwiązaniach, zainwestujmy w głowice ceramiczne. W bogatej ofercie baterii łazienkowych znajdziemy również i te z pojedynczym uchwytem, zwane potocznie „mieszkaniowymi”. W nich strumień i temperaturę wody regulujemy jednym uchwytem, ustawiając go w określonej pozycji. Baterie jednouchwytowe stosowane są głównie do łazienek, utrzymanych w nowoczesnych aranżacjach.
Niezwykle ważny sposób montażu – baterie naścienne i stojące
Kolejny podział stanowią baterie naścienne i stojące (inaczej: sztorcowe). Pierwsze z nich, jak sama nazwa wskazuje, przeznaczone są do montażu w ścianie, tak nad umywalką, jak i nad wanną. Decydując się na ten rodzaj baterii, powinniśmy zaplanować montaż naszej armatury znacznie wcześniej, jeszcze przed położeniem płytek, najlepiej podczas wykonywania instalacji wodnej. Pamiętajmy, aby (ze względów funkcjonalnych) przestrzeń między armaturą a baterią wynosiła nie więcej niż 17 centymetrów. Natomiast wariant sztorcowy należy umieścić w otworach wykonanych w wannie bądź w umywalce. Większość tych sprzętów posiada takie szczeliny fabryczne. Z reguły są one jedno- lub dwuotworowe, choć coraz częściej w ekskluzywnych liniach pojawiają się modele trzy-, cztero-, a nawet pięciootworowe, w których każda część baterii (a więc wylewka, pokrętła i rączka prysznica), stanowi osobny element.
Baterie termostatyczne – w trosce o bezpieczeństwo
W ostatnim czasie bardzo popularnym rozwiązaniem stały się baterie termostatyczne, wyposażone w podwójne pokrętła. Jedno z nich reguluje natężenie strumienia, drugie zaś jego temperaturę. Ten rodzaj baterii polecany jest głównie do łazienek, z jakich korzystają dzieci. Ich pokrętła posiadają dodatkową blokadę, która powoduje, że nasza pociecha podczas kąpieli samodzielnie nie zwiększy temperatury powyżej 38° C i się nie poparzy. Są one dużo bardziej bezpieczne, a dzięki regulacji strumienia także ekonomiczniejsze niż tradycyjne alternatywy. Za niewielki minus baterii termostatycznych należy uznać ich wygląd, ponieważ pasują one przede wszystkim do łazienek, urządzonych wyłącznie w nowoczesnym klimacie.
Ukryte w ścianie – baterie podtynkowe
Sporym zainteresowaniem podczas aranżowania dzisiejszych łazienek cieszą się baterie podtynkowe, które możemy zamontować przy wannie albo kabinie prysznicowej. Plusem tego pomysłu jest ukrycie wszelkiej instalacji hydraulicznej, gdyż cały mechanizm sterujący wypływem wody, mieści się w ścianie. Na zewnątrz znajduje się dźwignia baterii przykryta ozdobną maskownicą a także włącznik i wylewka. Niestety w przypadku poważniejszej awarii, może nas czekać nieoczekiwane skuwanie płytek.
Baterie bezdotykowe na fotokomórkę
Kolejnym rodzajem armatury są baterie bezdotykowe, w jakich przepływ wody regulują jedna bądź dwie fotokomórki, uaktywniające się podczas zbliżenia rąk do kranu. Układ sterujący zasilają w tym wypadku dwie baterie. System ten pozwala uniknąć montażu dodatkowej instalacji elektrycznej. Woda wylewająca się „na zawołanie” może być jednak w warunkach domowych, choć oszczędna, to nawet uciążliwa, dlatego ten rodzaj armatury stosuje się częściej w miejscach użyteczności publicznej niż w domach prywatnych.
W zgodzie z naturą – system eco-save
Dbających o zużycie wody z pewnością zainteresują rozwiązania typu eco-save, w których zaprojektowano specjalny ogranicznik przepływu, pozwalający na mniejsze zużycie nawet do 30%. W modelach eco-save, podczas odchylania dźwigni, wyczujemy niewielki opór, dopiero po jego przekroczeniu jesteśmy w stanie zwiększyć strumień wody do maksimum.
Chromowana, satynowa lub ze stali szczotkowanej – powłoka baterii
Poza wyborem rodzaju baterii łazienkowej, zwróćmy uwagę również na materiał, z jakiego została ona wykonana. Istotną kwestią, która ma wpływ na jej jakość, a tym samym na trwałość i estetyczny wygląd, jest rodzaj zastosowanej powłoki. Najbardziej popularne są warstwy: chromowane, satynowe i ze stali szczotkowanej (tzw. inox). Bez problemu znajdziemy wiele propozycji baterii stylizowanych, pokrytych:brązem, mosiądzem lub tworzywem, podobnym do miedzi. Wszelkie mosiężne armatury zawierają określoną jej ilość. Pamiętajmy, że im więcej miedzi, tym wyższa jest jakość materiału użytego do produkcji sprzętu. Dlatego, wybierając armaturę z mosiądzu, sprawdźmy także i ten parametr. Istnieje też szereg pokryć kolorowych, wśród których nadal najchętniej wybierane są powłoki białe lub czarne. Zanim jednak zdecydujemy się na konkretny model, dokładnie obejrzyjmy naszą baterię i sprawdźmy, czy nie ma ona zarysowań i niepożądanych nierówności. Należy również sprawdzić materiał, z jakiego zostały zrobione głowice. Najlepiej, by była to ceramika, dzięki czemu nasz kran nie będzie kapał. Wiele współczesnych baterii łazienkowych na końcu wylewki posiada małe sitko, dodatkowo napowietrzające wodę i sprawiające, że używamy jej mniej. Regulacja przepływu strumienia wody staje się wówczas bardziej precyzyjna i nieuciążliwa.
Najnowsze trendy – podświetlany strumień wody
Hitem ostatnich kilku sezonów stała się, podświetlana światłem LED, bateria umywalkowa, gdyż jej kolor zmienia się w zależności od temperatury wody (gorąca – czerwony, ciepła – zielony, zimna – niebieski). Ponadto, na rynku istnieją specjalne nakładki z diodami LED, powodujące, że strumień wypływający z wylewki osiąga najróżniejsze barwy. Wygląd nowej, współczesnej baterii łazienkowej to także duże wyzwanie dla pomysłodawców, prześcigających się w wymyślaniu najróżniejszych koncepcji. Przykładem może stać się tutaj futurystyczna bateria, zaproponowana przez słynnego projektanta Philippe'a Starcka, która wyróżnia się nie tylko oryginalnym designem, ale też rewolucyjną koncepcją obsługi, zapewniającą mniejsze zużycie wody.
Odrobina przyjemności pod prysznicem – panel z hydromasażem
Wielu czołowych producentów oferuje tzw. panele prysznicowe z hydromasażem, jakie możemy zamontować na ścianie lub w narożniku. Interesującym pomysłem są również specjalne kolumny prysznicowe, mocowane bezpośrednio do podłogi. Jeśli w naszej kabinie natryskowej nie mamy odpowiednich wyprowadzeń wodnych, możemy zdecydować się na panele podłączane bezpośrednio do baterii prysznicowej. Koszt takiej wodnej przyjemności, w zależności od wyposażenia i dodatkowych funkcji, wynosi od 2000 do 12000 zł. Warto rozważyć także zakup podtynkowej baterii z dyszami do hydromasażu (cena ok. 1000–8500 zł). Pamiętajmy jednak, że montaż urządzenia do masażu wodnego pod prysznicem możliwy jest tam, gdzie istnieje specjalna izolacja przeciwwodna. Zatem już wcześniej dobierzmy odpowiednią glazurę, a przed wykończeniem ścian kilkakrotnie pomalujmy powierzchnię tzw. płynną folią.
Zanim zdecydujemy się na zakup
Bez względu na rodzaj, materiał oraz kształt naszej łazienkowej armatury, decydując się na konkretny model (zanim podejmiemy ostateczną decyzję o zakupie), zwróćmy uwagę na:
rodzaj uchwytu,
sposób mocowania,
głowice (renomowane firmy stosują jedynie ceramiczne),
uszczelki,
rodzaj powłoki,
sitko,
system eco-save (jeśli zależy nam na mniejszym zużyciu wody),
producenta.
Pamiętajmy, że nasza przyszła armatura łazienkowa, to tzw. inwestycja na lata. Dlatego postarajmy się nie oszczędzać, skupiając się na jakości, którą gwarantują nam sprawdzone marki renomowanych producentów. | Łazienkowy zawrót głowy, czyli na co zwrócić uwagę przy wyborze armatury |
Uszczelniacze zaworów to niewielkie, ale ważne części silnika auta. Jak sama nazwa wskazuje, ich zadaniem jest utrzymanie szczelności. Kiedy nie działają prawidłowo, do silnika dostaje się olej. A to niedobrze… bbox:experiment
Z tego artykułu dowiesz się:
* Czego objawem jest niebieski dym
* Co się dzieje, gdy w silniku jest spalany olej
* Kiedy wymiana uszczelniaczy zaworowych jest konieczna?
[/bbox]
Uszczelki są umieszczone w głowicy silnika. Obejmują trzonki zaworów i zapobiegają przedostawaniu się oleju silnikowego do cylindrów. Kiedy tracą swoje właściwości, zaczynają przepuszczać olej. Jakie są tego objawy?
Niebieski dym
Spalanie oleju w silniku w zasadzie od razu jest widoczne, ponieważ towarzyszy mu niebieski dym z rury wydechowej. Biały dym oznacza spalanie w silniku wody lub płynu chłodniczego, a czarny – spalanie nieprawidłowej mieszanki, najczęściej w silniku Diesla.
box:offerCarousel
Niebieski dym z rury zapowiada na ogół poważną awarię. W katalogu usterek uszczelniacze zaworowe są wyrokiem dość łagodnym. Równie dobrze może być to awaria turbosprężarki, a wtedy nasz portfel zawyje z bólu. Podobnie stanie się w przypadku, gdy silnik się zużyje, padną cylindry lub pierścienie. To oznacza konieczność poważnego remontu.
Nagar
Co się dzieje, gdy w silniku jest spalany olej? Cóż, nie powinien się tam dostawać. Paliwo spalane w silniku nie pozostawia w nim w zasadzie żadnych resztek. Olej nie spala się w stu procentach i pozostaje po nim nagar – rodzaj sadzy, osadu. Nagar niszczy silnik od środka. Dodatkowym problemem związanym ze spalaniem oleju silnikowego jest przyspieszone zużycie świec zapłonowych. Niby nie jest to duży wydatek, ale nie jest to czynność dziecinnie prosta i tania, jak kupienie płynu do spryskiwaczy. Normą są też ubytki oleju w silniku. Jeśli więc nie widać kłębów dymu za autem – a wiele osób może tego nie zauważyć, bo jest raczej skupiona na tym, co dzieje się przed maską – czujność powinny wzbudzić braki oleju i suchy bagnet. Uszczelniacze mogą sprawiać problemy przy przebiegach począwszy od 100 000 km.
box:offerCarousel
Jeśli ktoś będzie kupować auto używane, a z jego rury zacznie się wydobywać dym jakiegokolwiek koloru, to nie może zgodzić się z twierdzeniem typu „to diesel, on musi kopcić”. Jak auto kopci, to znaczy, że coś jest z nim nie w porządku. Wspomniany niebieski dym wcale nie oznacza tańszej naprawy niż czarny czy biały.
Wracając do tematu wymiany uszczelniaczy – jeśli auto kopci niebieskim dymem, to nie warto czekać, aż przestanie, ani zwlekać z udaniem się do mechanika.
Uszczelniacze zaworowe
Łagodna diagnoza będzie się wiązała z koniecznością wymiany właśnie uszczelniaczy zaworowych. Cena uszczelek jest naprawdę mała. Kosztują najczęściej od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Najtańsze można kupić za kilka złotych, najdroższe za 200–300 zł za komplet.
Więcej kosztuje wymiana uszczelniaczy, jest to bowiem często dość skomplikowana operacja. Jeśli mamy szczęście, to w naszym aucie da się to zrobić specjalnym narzędziem, po demontażu pokrywy zaworów, części mechanizmu oraz ściągnięciu uszczelek. Jednak większość kierowców szczęścia nie będzie miała i mechanik zdemontuje głowicę i mechanizm zaworów. Przy okazji wymieni uszczelkę pod głowicą, uszczelkę pokrywy zaworów i pasek rozrządu, bo jest to konieczność w takiej sytuacji. Cała operacja nie jest tania, pochłonie co najmniej kilkaset złotych, i to w przypadku używanego auta popularnej marki. Następnie trzeba jeszcze zalać silnik nowym olejem i wymienić płyn chłodniczy. | Uszczelniacze zaworowe - kiedy i dlaczego należy je wymienić |
Nadejście wiosny sprawia, że nabieramy ochoty na porządkowanie. Naszą uwagę zwracają też przydomowe ogródki. Suche liście trzeba zgrabić, a w ziemię wsadzić nowe roślinki. Jeśli jesteśmy rodzicami, warto w robienie porządków zaangażować dziecko. Motywacja małego ogrodnika wzrośnie, gdy wyposażymy go w gadżety. Poznaj 5 innowacyjnych produktów. Gadżety dla małego ogrodnika – czy warto kupić?
Zdecydowanie tak. Dziecko uczy się w dużej mierze przez naśladownictwo. Obserwując rodzica pracującego w ogródku, chciałoby robić to samo. Niestety, wiele narzędzi ogrodowych jest dla dziecka po prostu niebezpiecznych i nie możemy dawać ich w małe rączki. Świetną alternatywą są właśnie gadżety dla dzieci. Poniżej proponujemy 5 innowacyjnych produktów.
Hodowla roślin. Każdy ogrodnik zajmuje się roślinami. Jeśli dziecku nie wystarcza samo wysiewanie nasion i podlewanie, warto sięgnąć po specjalne zestawy do hodowli roślin:
Lilia Insect Lore
– w domowej uprawie dziecko może wyhodować lilię wodną. W pojemniku po około 2 tygodniach roślinka kiełkuje, zawiązują się korzonki i pojawiają się liście. Uprawę można przenieść poza warunki domowe, np. do oczka wodnego w ogrodzie. Produkt został opatrzony szczegółową instrukcją postępowania.
Clementoni Zabawne Doniczki
– zestaw naukowy. Celem jest poznanie kolorów i zapachu ogrodu. Produkt zawiera m.in. zabawne figurki, szpatułkę, pipetę, nasiona kończyny życia, a nawet krążki torfowe. Dla dzieci powyżej 6. roku życia.
Nauka w szklarni
– zestaw doświadczalny dla dzieci powyżej 8. roku życia. Produkt pozwala na hodowanie roślin o każdej porze roku, rozpoczynając od wysiewania. Zestaw jest wyposażony w ziemię, doniczkę i przezroczystą szklarnię ze zbiornikiem na wodę, systemem nawadniania i termometrem do sprawdzania temperatury.
Kosiarka z bańkami
. Ten gadżet jest połączeniem sprzętu ogrodowego z tym, co dzieci kochają, mianowicie z bańkami mydlanymi. Kosiarka jest elektroniczna, a wewnątrz ma generator baniek (i to z podwójnym wyrzutem, dzięki któremu bańki wylatują z dwóch stron). Zabawa może trwać bardzo długo, gdyż pod urządzeniem można domontować zapasowy pojemnik z płynem na bańki. Kosiarka ma duże, stabilne koła i regulowaną rączkę. Sprzęt jest bardzo prosty w obsłudze, a przy tym dostarcza małemu ogrodnikowi mnóstwo zabawy.
Odkurzacz ogrodowy do liści
. To dmuchawa, dzięki której dziecko bez problemu rozprawi się z leżącymi na ziemi liśćmi. Wygląd urządzenia jest bardzo autentyczny, naśladuje sprzęt ogrodowy dla osób dorosłych. Odkurzacz ma rurkę i wygodną dla dziecka rączkę. Naciśnięcie przycisku powoduje wyrzut powietrza. Dziecko zapewni dużo zabawy i może rzeczywiście pomóc rodzicowi w porządkowaniu. Oczywiście dmuchawa należy do zabawek i tylko naśladuje pracę prawdziwego sprzętu.
Miniszklarnia
. To mała szklarnia wyposażona w niewielkie doniczki. Całość chroniona jest plastikowym dachem. Mały ogrodnik może zajmować się uprawą zarówno w domu, jak i ogródku.
Zraszacz wody
. Zraszacz jest nie tylko zabawką, ale też można go traktować jako przyrząd do delikatnego podlewania roślin. Ważne jest wtedy rozmawianie z dzieckiem o tym, jak – zwłaszcza w czasie upałów – roślinom chce się pić. Zraszacz delikatnie pryska roślinki wodą, a one stopniowo ją wchłaniają.
Wiedząc, że mamy w domu małego ogrodnika, można powyższe gadżety
podarować jako prezent. Warto też przejrzeć oferty na Allegro wraz z dzieckiem, jeśli chcemy, żeby było jeszcze bardziej zaangażowane w pracę w ogródku. | 5 gadżetów dla małego ogrodnika |
Można by pomyśleć, że to po prostu kolejna książka o Ukrainie. Nie ma co ukrywać, że od czasu Majdanu i wojny w Donbasie pojawia się coraz więcej publikacji dotyczących losów naszych wschodnich sąsiadów. Dlatego może warto sięgnąć po pozycję napisaną przez kogoś, kto ukraińską ziemię przejechał wzdłuż i wszerz, i to niejeden raz. Ziemowit Szczerek to wielokrotnie nagradzany dziennikarz i literat. O tym, że ziemie wschodnie – i podróże w ogóle – są jego pasją, wiedzą wszyscy, którzy bacznie śledzą profil dziennikarza na Facebooku. Szczerek publikuje na nim regularnie krótkie relacje, opowieści i anegdoty ze swoich wypraw, nie stroni też od refleksji i publicystycznego komentarza. Komu zaś mało tej facebookowej narracji, powinien sięgnąć po najnowszą powieść Ziemowita Szczerka zatytułowaną „Tatuaż z tryzubem”.
Czym jest tryzub?
Tryzub to z ukraińskiego trójząb widniejący w herbie Ukrainy. W jaki sposób się na nim znalazł? Zdania są podzielone – od nawiązań do Neptuna i Posejdona, po sugestie, że jest to schematyczny rysunek… pikującego sokoła. Najprawdopodobniej tryzub przywędrował razem z jednym z plemion stepowych koczowników. Grunt, że stał się symbolem, za pomocą którego Ukraińcy demonstrują swoją narodową tożsamość, razem z niebiesko-żółtą flagą. „Flagą szwedzką” – zaznaczyłby w tym miejscu Władimir, taksówkarz, który wiózł Szczerka z towarzyszami do Donbasu. „(…) Flaga jest szwedzka, porządna. Skandynawska, niebiesko-żółta. Jak Ikea”. Władimir woził niegdyś meble z Ikei, ale nie ze Szwecji, a z Polski. Cenił też samochody marki Volvo i ogólnie uważał, że „Szwecja – dobra rzecz. No i ta ukraińska flaga to to samo – wywodził – co flaga Szwecji. Bo to Szwedzi założyli Ukrainę. Wikingowie (…)”. Jak widać, pokrętne są losy symbolu, a tożsamość narodowa może być odczytywana wielorako i czasami w zupełnie niespodziewany sposób.
Przez Lwów do Charkowa
Czytając „Tatuaż z tryzubem”, nie sposób nie docenić talentu literackiego Szczerka. Ze stronic książki wyłania się ten znany Lwów kawiarniany, Lwów mglisty, pełen tajemnic, po którym przechadzał się niegdyś Bruno Schulz (aczkolwiek ze studentek polonistyki zafascynowanych schulzowskim Lwowem szydził już delikatnie sam autor w powieści „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajemna historia Słowian”). Niemniej nie ma wątpliwości, że Lwów to cały czas miasto magiczne, miasto marzeń sennych, poezji i kawy popijanej znad gazety, podczas gdy taki Charków to już „miasto glin i tituszek”. Majdan w Charkowie to ciężka sprawa. Demonstranci musieli strzec się osiedlowych dresiarzy, milicji, ale rozmówcom Szczerka zdarzyło się oberwać także od charkowskich staruszek. „Tu jest trochę jak w Rosji. Uważajcie. Nie wyróżniajcie się. Na ulicy noście czarne czapki, najlepiej jest mieć czarne kurtki. Bez żadnych hipsterskich dodatków. W Kijowie na ulicy można chodzić ubranym jak się chce, ale tutaj po ciuchach od razu poznają, kto jest kto. Nie mówcie po ukraińsku. (…) Jakie macie rejestracje? Kijowskie? To jeszcze ujdzie. Jakbyście mieli lwowskie, to przerąbane”.
Odessa (nie)znana
Odessa jest marzeniem wielu podróżników, zwłaszcza obecnie, gdy Krym z wiadomych względów nie jest już tak dostępny, jak niegdyś. Już Józef Ignacy Kraszewski wspominał Odessę z nostalgią, pisząc o spokojnych, dostojnych falach morza, białym piasku i kobietach niezwykłej urody. Morze oczywiście trwa nadal, piasek nie jest już jednak aż taki biały i łatwiej napotkać na zakopane w nim niedopałki papierosów niż na muszelki i kamyczki. Odessa Kraszewskiego kojarzyć się może z ekskluzywnym kąpieliskiem, dla Szczerka ma zaś ona charakter raczej… steampunkowy. „Właściwie cała przestrzeń publiczna w Odessie ogranicza się do bycia skansenem samej siebie. Do wychwalania własnej przeszłości, która jest przeszłością porzuconą” – pisze Szczerek. I jeszcze taka odeska ciekawostka, stanowiąca gratkę zwłaszcza dla miłośników kina. Odessa pojawia się w znanym filmie „Wszystko jest iluminacją” (na podstawie powieści Jonathana Safrana Foera), ale tylko na papierze, ponieważ na ekranie odgrywa ją… czeska Praga. Stąd też zupełnie nie ukraińskie drogi, które przemierzają bohaterowie na taśmie filmowej. Gdyby rzeczywiście kręcono na Ukrainie, prawdopodobnie ani aktorzy, ani ekipa filmowa daleko by nie zajechali.
„Tatuaż z tryzubem” Ziemowita Szczerka polecić można tym, których Ukraina przyciąga od dawna, i tym, u których taka fascynacja dopiero się rodzi, ale również osobom zupełnie nieobeznanym z tematem wschodnich granic. Szczerek pisze bowiem tak, że ma szansę zainteresować każdego. Trzeba też wspomnieć, że część dochodu ze sprzedaży książki zostanie przekazana na leczenie ciężko chorego Ołeksandra Bojczenki – ukraińskiego pisarza i tłumacza z języka polskiego.
Źródło okładki: https://czarne.com.pl | Ukraina według Ziemowita Szczerka - „Tatuaż z tryzubem” (recenzja) |
Nie bez powodu najłatwiej uczyć się języków obcych z tzw. native speakerami. Same książki na nic nam się nie zdadzą, jeśli nie będziemy mówić i nie osłuchamy się z nowym językiem. Dobrą alternatywą mogą być też audiobooki. W sprzedaży jest coraz więcej tego typu tytułów, które pomogą w nauce języków obcych. Audiobooki to po prostu książki w formie dźwiękowej. Zamiast je czytać, włączamy je w telefonie komórkowym lub innym odtwarzaczu i słuchamy. To doskonała propozycja dla osób, które na przykład dużo jeżdżą samochodem i nie mają czasu na książki. Wystarczy włączyć płytę w radiu samochodowym i możemy zapoznawać się z kolejnymi lekturami. Tak samo możemy uczyć się języków obcych.
ESKK
Bardzo dobre audiobooki do nauki języków obcych przygotowała firma ESKK. W ofercie dostępne są różne języki, nawet norweski i niderlandzki. Oczywiście nie brakuje także tych najpopularniejszych, czyli angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego, hiszpańskiego i włoskiego. Do wyboru mamy różne stopnie zaawansowania, od podstawowych, przez zaawansowane i na języku specjalistycznym kończąc. Co prawda audiobooki kosztują aż 200 zł, ale w zestawie otrzymujemy kompletny kurs z około 12-20 płytami CD.
Fiszki
Bardzo cenione wśród użytkowników są także Fiszki. Pełny kurs zawiera dziesiątki płyt. Oferta jest bardzo zróżnicowana i można w niej znaleźć proste kursy dla początkujących, średniozaawansowanych, zaawansowanych, a nawet samą naukę słówek lub też konkretne zwroty, które mogą się przydać w trakcie wakacji. Kurs został przygotowany dla kilku najpopularniejszych języków obcych, w tym angielskiego, niemieckiego i włoskiego. Każda płyta zawiera ponad 200 minut nagrań. Niestety w tym przypadku nie kupujemy całego zestawu, a pojedyncze CD. Każdy kurs kosztuje od kilku do mniej więcej 30 zł.
BBC
Jeśli komuś zależy przede wszystkim na nauce języka angielskiego, to idealną propozycją będą kursy przygotowane przez BBC. Czy jest lepszy sposób na naukę języka używanego w Wielkiej Brytanii niż przy pomocy kursu przygotowanego przez największą brytyjską telewizję? Dostępnych jest kilka zestawów dla początkujących i średniozaawansowanych. Każdy składa się z dwóch części i w sumie z czterech płyt CD. Obie części każdego z kursów to koszt około 35 zł. Warto je kupić, ponieważ każda część pojedynczo kosztuje aż 30 zł.
W karteczkach
W karteczkach to kolejny kurs języków obcych w formie audiobooka, którym warto się zainteresować. Przygotowano wiele wersji, szczególnie języka angielskiego. Są aż dwa zestawy dla początkujących, trzy dla średniozaawansowanych i zaawansowanych, specjalnie kursy przygotowujące do matury i certyfikatu FCE, a także słownictwo specjalistyczne – prawne, biznesowe czy też medyczne. To bardzo dobrej jakości kursy, które są w stanie przygotować każdego do rozmawiania w obcym języku lub do podejścia do konkretnych testów, jak chociażby wspominana matura czy też egzamin na certyfikat FCE. Jednak każdy kurs trzeba kupować osobno. Ceny oscylują w granicach 19-29 zł, ale jeśli zamierzamy przejść wszystkie etapy, to robi się z tego spora suma. Każdy kurs to dwie płyty i w sumie kilkaset minut nagrań.
Audiobooki to świetny pomysł na naukę języka obcego z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, pozwalają osłuchać się z językiem, a przez to lepiej go poznać. Po drugie, uczyć można się w sytuacjach, gdy normalnie nie jest to możliwe, np. w trakcie jazdy samochodem, sprzątania lub gotowania. | Audiobooki, które pomogą ci w nauce języków obcych |
Czy wiecie, co jest najbardziej niebezpieczną chorobą na świecie? W świecie Leny jest nią miłość, zaklasyfikowana jako jednostka chorobowa amora deliria nervosa. Kiedyś będąca inspiracją artystów, pragnieniem samotnych, najwznioślejszym uczuciem na świecie, dzisiaj jest zakazana, nielegalna, tępiona. Przed osiągnięciem pełnoletności każda osoba poddaje się szczepionce, dzięki której nieodwracalnie przestaje kochać. Jest jednak grono tych, którzy walczą o prawo do miłości mimo groźby śmierci za nieposłuszeństwo. Wśród nich jest również Lena. „Pandemonium” to druga część bestsellerowej sagiLauren Oliver o przygodach młodej dziewczyny w świecie pozbawionym miłości. W pierwszym tomie, „Delirium”, poznaliśmy Lenę Haloway – posłuszną, niczym niewyróżniającą się nastolatkę, niemogącą doczekać się chwili, aż dołączy do grona wyleczonych. Wszystko zmienia się jednak, gdy dziewczyna poznaje Alexa, z którym, mimo zakazu, zaczyna spędzać czas. Wkrótce Lena zakochuje się w nim, poznając cały wachlarz nieznanych dotąd emocji – fascynację, bliskość, namiętność, spełnienie. I poświęcenie – gdy uciekając przed władzami, przedostaje się do Głuszy, terenu niczyjego, niepodlegającego jurysdykcji państwa, a ratujący ją Alex zostaje po drugiej stronie siatki, oddając tym samym życie za jej wolność.
Zakochana buntowniczka
W „Pandemonium” Lena nie jest już tą naiwną dziewczyną znaną z pierwszej części. Uczy się trudnego życia w Głuszy – polowania, sztuki przetrwania, oswojenia samotności i strachu. Znaleziona przez grupę innych, tak samo jak ona wyjętych spod prawa, dołącza do Ruchu Oporu. Odmieńcy zastępują jej rodzinę, jednak po stracie Alexa zostaje pustka, z którą Lena uczy się żyć. Tymczasem w siłę rośnie organizacja będąca głównym wrogiem rebeliantów – AWD, Ameryka Wolna od Delirii. Na jej czele stoi Thomas Fineman, a jego syn Julian jest twarzą młodzieżowej sekcji. Rebelianci sabotują działania AWD; Lena udaje jedną z zapalonych działaczek organizacji, w rzeczywistości szpiegując dla Odmieńców. Wszystko zmienia się jednak, gdy podczas jednego ze zgromadzeń AWD Lena i Julian zostają porwani. Narażeni na niebezpieczeństwo, są zdani tylko na siebie – muszą się poznać i sobie zaufać. Lenę ogarniają emocje, o których, wydawałoby się, już zapomniała. Ale czy można zakochać się drugi raz, w dodatku we własnym wrogu?
Ciąg dalszy „Delirium”
Podobnie jak miało to miejsce w „Delirium”, wydarzenia w „Pandemonium” poznajemy z punktu widzenia Leny. Co ciekawe, tym razem narracja prowadzona jest naprzemiennie – okres, który Lena nazywa „teraz” (życie w szkole, działalność szpiegowska w ADW, walka z systemem) przeplata się z „wtedy” – czasem, gdy Lena stara się przetrwać w Głuszy, spotyka innych Odmieńców, przechodzi rytuał przejścia, otrzymując bliznę – imitację śladu po zabiegu. Najciekawszy jest jednak nie tyle fakt, jak zmieniła się jej sytuacja, lecz przemiana, jaka dzięki temu zaszła w samej bohaterce. Lena z „wtedy” jest kruchą dziewczyną, przerażoną, zagubioną w nieznanym sobie świecie, która straciła wszystko – rodzinę, przyjaciół, dotychczasowe życie i, co najważniejsze, Alexa. Koncentruje się na tym, żeby przeżyć kolejny dzień, nie czuć, nie myśleć. Uczy się od podstaw nowego życia – funkcjonowania w społeczności, pracy na rzecz innych, życia na marginesie społeczeństwa. Lena z „teraz” jest silna, sprytna, odważna i zdeterminowana. Nadal kocha Alexa, ale zamiast pogrążyć się w rozpaczy, walczy – czuje, że jest to winna i jemu, i sobie.
Historie drugiego planu
Lena to oczywiście nie jedyna bohaterka książki. Oprócz niej w „Pandemonium” poznajemy całą gamę postaci drugoplanowych, z których każda ma swoją historię, skrywa tajemnicę lub dramat. Najciekawsze jest grono Odmieńców, tworzących specyficzną rodzinę złożoną z ludzi naznaczonych cierpieniem, którzy w imię miłości gotowi byli poświęcić wszystko. Lauren Oliver konstruuje drugoplanowe postacie tak precyzyjnie, że każda z nich zasługuje na swoją własną opowieść (doczekuje się jej przywódczyni grupy Leny, Raven, która uciekła z domu przed zabiegiem, aby poświęcić się wychowaniu znalezionego niemowlęcia; jest ona bohaterką jednego z opowiadań stanowiących uzupełnienie sagi o Lenie). Równie interesującym bohaterem jest Julian – na pozór małomówny, nijaki, bezwzględnie posłuszny ojcu, okazuje się być kimś zupełnie innym; czytelnik, wraz z przewracaniem kolejnych stronic, poznaje go razem z Leną. Trudno uniknąć porównania do głównego bohatera męskiego z części pierwszej; Julian jest przeciwieństwem Alexa, ale też Lena jest już zupełnie inna. Grono miłośników powieści dzieli się na fanów jednego lub drugiego chłopaka; ich odmienne osobowości nie tylko determinują różny charakter relacji z Leną, ale też wpływają w znaczny sposób na jej postępowanie. W związku z Alexem, który jest jej przewodnikiem po świecie miłości i erotyki, Lena jest stroną bierną, kruchą, delikatną; przy Julianie to ona przejmuje inicjatywę, odkrywając w sobie siłę i niezależność.
Polityczne rozgrywki
Trójkąt miłosny, mimo że stanowiący jeden z najważniejszych elementów tej powieści, nie jest jedyną wzbudzającą emocje kwestią; niezwykle znaczący jest też wątek polityczny. W „Delirium” Alex i Lena budowali swój związek na przekór całemu światu; w „Pandemonium” obserwujemy już nie bunt jednostki, ale ogromnej części społeczeństwa, które przeciwstawia się systemowi. Oliver w dosadny sposób pokazuje, że walka o władzę jest brudną grą, w której żadna ze stron nie cofnie się przed niczym. Mimo że książki tej autorki należą do literatury młodzieżowej, nie przedstawiają cukierkowej wersji świata. Bohaterowie doświadczają momentów szczęścia, ale wiedzą też doskonale, czym jest strata, śmierć, strach, niesprawiedliwość czy okrucieństwo. Siłą „Pandemonium” jest to, że – w przeciwieństwie do „Delirium” – Lena poznaje też mroczną stronę miłości. Przekonuje się, że to nie tylko fajerwerki szczęścia, ale też odbierający zmysły ból, prowadząca do szaleństwa rozpacz i niewyobrażalna tęsknota. Czytając opisy jej cierpienia, nie dziwi fakt uznania miłości za chorobę. Umiejętnie przeplatane opisy przeżyć Leny oraz działań ADW pozwalają zrozumieć motywy organizacji – wbrew pozorom, zwolennicy zakazu miłości nie chcą tym sprawić, by inni cierpieli; przeciwnie, chcą im tego cierpienia oszczędzić.
Język miłości
Pisząc recenzję książek Oliver, nie można zapomnieć o języku, który jest niezwykle poetycki, pełen metafor i opisów emocji, ale jednocześnie naturalny. Również dzięki niemu „Pandemonium” to książka, którą czyta się jednym tchem. To bolesna lektura o miłości w świecie bez miłości, na przekór wszystkiemu i wszystkim. To opowieść o wiele bardziej skomplikowana, smutniejsza i dojrzalsza niż „Delirium”, mająca smak słodko-gorzki – taki jak sama miłość. A także, mimo wszystko, to książka, która daje nadzieję. Dlaczego? „Możecie zbudować mury aż do nieba, a mnie i tak uda się nad nimi przefrunąć. Możecie mnie przygwoździć do ziemi tysiącami karabinów, a i tak stawię opór. I jest nas tutaj wielu, więcej niż wam się wydaje. Ludzi, którzy odmówili zejścia na ziemię. Ludzi, którzy kochają w świecie bez murów, kochają aż po nienawiść, aż po bunt, wbrew nadziei i bez lęku. Kocham Cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą”.
Zobacz także inne książki Lauren Oliver.
Źródło okładki: otwarte.eu/ | Lauren Oliver – „Pandemonium” |
Nad morzem wieje. Cieszą się z tego żeglarze oraz miłośnicy wind- i kitesurfingu. Plażowicze już mniej, dlatego używają parawanów i namiotów plażowych. Który z nich wybrać, jeśli planujemy urlop nad Bałtykiem? Polskie plaże są przepiękne. Śmiało mogą konkurować z egzotycznymi, prezentowanymi w folderach firm turystycznych. Złoty piasek, błękit nieba, biel obłoków, szafir morza i soczysta zieleń lasów. Nic dodać, nic ująć. Chyba że… No właśnie, chyba żeby można byłoby do tego sielankowego obrazu dodać jeszcze stabilną pogodę i lekką bryzę, przyjemnie chłodzącą ciało.
Słońce i wiatr
Taka pogoda pozostaje jednak często w sferze życzeń. Bałtyk jest kapryśny i nigdy nie wiadomo, czy przywita nas tropikalnymi klimatami, czy urywającym głowę wiatrem, przed którym, o ile jest słonecznie, plażowicze kryją się na wszelkie sposoby. Nad Bałtykiem trzeba się kryć również przed palącym słońcem – drugim i o wiele poważniejszym zagrożenie dla zdrowia. Jak więc chronić się i przed wiatrem, i przed słońcem? Można zabierać ze sobą parawan i parasol plażowy. Parawan ochroni przed wiatrem, ale już nie słońcem, natomiast parasol ochroni przed słońcem, ale gdy zawieje trochę bardziej, wbrew naszej woli zamienia się w latawiec i przestaje być użyteczny. Dlatego producenci proponują sprzęt, który będzie nas osłaniał przed słońcem i wiatrem równocześnie.
Maty plażowe
Maty plażowe z daszkiem to najprostsze i najtańsze z proponowanych rozwiązań. Z grubsza wyglądają jak wielkie klapki, bo składają się z podłużnej maty (przypomina zelówkę) i rozpiętego nad matą podłużnego daszku (podobna jest do przyszwy w klapkach). Góra daszka osłania tułów plażowicza przed słońcem, a boki przed wiatrem.
Namiot plażowy igloo. Dwuosobowy, o konstrukcji samonośnej. Błyskawicznie się rozkłada. Waży tylko 300 g. Wykonany jest z poliestru. Niektóre modele mają przezroczyste boczne ścianki. Możemy liczyć na ochronę przed niewielkim, ale już dokuczliwymi podmuchami wiatru. Cena od 20 zł.
Namiot-parawan
Nieco inną budowę mają „muszelki”. To potoczna nazwa konstrukcji będących czymś pośrednim między parawanem a namiotem. Mają stelaż z włókna szklanego wykonany tak, że całość możemy zwinąć w poręczne kółko i włożyć do okrągłej torby. Niektóre modele mają dodatkowy daszek. Ich spora powierzchnia chroni przed wiatrem, ale są dosyć płytkie, więc jeśli chcemy się ukryć przed słońcem, trzeba je co jakiś czas przestawiać, by rzucały jak najdłuższy cień. Tańsze samorozkładające się modele nie są zaopatrzone w odciągi, dlatego stelaż z włókna szklanego o średnicy 5–6 mm nie radzi sobie z silniejszym wiatrem.
Martes Beach Tent. Ma wymiary 210 x 120 x 120 cm. Jest lekki – waży ok. 1,1 kg – i wytrzymały. Bardzo prosto się go rozkłada. Wyposażono go w dwie wewnętrzne kieszonki, pokrowiec do przenoszenia i dwie linki odciągowe. Podłogę wykonano z polietylenu. Cena ok. 50 zł.
Namiot plażowy
Namioty plażoweto konstrukcje przypominające namioty turystyczne typu igloo. Modele z niższej półki mają trzy ścianki. Są dosyć głębokie, więc schronią się w nim przed słońcem i wiatrem trzy nieduże osoby. Nieco droższe mają czwartą ściankę, która w czasie plażowania jest otwarta i służy jako mata plażowa, ale w razie potrzeby można wejść do środka i „zamknąć się”. Część modeli wyposażono w system automatycznego zamykania i otwierania. Wystarczy pociągnąć za sznurek. Ceny rozpoczynają się od 120 zł.
Terra Nation Reka. To model z najwyższej półki. Jest stabilny. Jego konstrukcję stanowi stelaż o średnicy 8,5 mm i 9,5 mm. Ponadto wyposażono go w odciągi przywiązywane do napełnianych piachem woreczków oraz obwodowe kieszenie zewnętrzne na dodatkowe dociążenie namiotu Podłoga służy również jako drzwi. Namiot ma dwa duże zasłaniane okna z siatki dla optymalnej wentylacji. Rozkłada się go automatycznie – pociągnięciem linki. Pojemność: 3 osoby, waga: 3 kg, powierzchnia: 2,5 m², materiał: 100% poliester (oxford z powłoką o współczynniku ochrony UV 50+).
Jeśli decydujemy się na zakup namiotu plażowego, warto poszukać modelu z odciągami, których końcówki wyposażono w woreczki na piasek. Kolor też jest ważny. Jasny – żółty, cytrynowy, jasnozielony – odbija promienie słoneczne, co przeciwdziała nagrzewaniu się wnętrza. | Praktyczne namioty plażowe do 150 zł |
Wybór kolorystyki wystroju mieszkania jest zawsze pewnym wyzwaniem. Takie decyzje podejmuje się zwykle raz na kilka lat, więc trudno śledzić trendy na bieżąco. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jakie barwy rozgrzewają projektantów w tym roku, koniecznie przejdź do dalszej części artykułu. Rok 2016 według Pantone Color Institute upłynie pod znakiem barw Rose Quartz i Serenity. Te nazwy mogą ci nic nie mówić, jednak zaraz wszystko okaże się jasne! Co do jednego można mieć pewność – po zeszłorocznej, mrocznej, bordowej Marsali nie ma już ani śladu.
Rose Quartz i Serenity – jakie to kolory?
W tym roku najważniejszy ośrodek kreujący trendy w kolorystyce postawił na jasne, delikatne i przyjemne barwy. Rose Quartz to naturalny, różowy odcień kryształu kwarcu. Nie ma tu mowy o energetycznym, „plastikowym” odcieniu, a raczej pudrowym, pastelowym jego wydaniu. Wspaniale wpływa na samopoczucie, napawa optymizmem i koi nerwy. To bardzo ważne w urządzaniu mieszkania. Jaki jest kolor Serenity? To jasny odcień błękitu z prawie niewyczuwalną szarą poświatą. To barwa uspokajająca, która wręcz kojarzy się z wypoczynkiem. Jest też świetną równowagą dla różowego towarzysza. Mimo że bardzo szybko nasuwają skojarzenia z pokojami dziecięcymi, to nie tylko tam można je z powodzeniem wykorzystać.
Kolory roku 2016 w salonie
Terapeutyczne właściwości Rose Quartz i Serenity są wręcz stworzone do miejsc odpoczynku. Salon, w którym spędzasz pewnie wiele czasu, będzie strzałem w dziesiątkę. Lekkie, pastelowe barwy sprawdzają się świetnie na ścianach, jako tło dla białych lub szarych mebli. Takie połączenia nie meczą oczu oraz świetnie rozpraszają światło. Jeśli nie chcesz używać tych kolorów w formie wielkoformatowej, postaw na odwrócenie ról, czyli błękitne fotele i różową sofę. Cała kompozycja nie przytłoczy słodkością, jeśli zachowasz umiar.
Rose Quartz i Serenity w sypialni
Pastelowe kolory w sypialni tworzą romantyczny i świeży nastrój. Jeśli nie planujesz dużego remontu, zastanów się nad samodzielnym odmalowaniem mebli. Otrzymasz dzieła w stylu Shabby Chic, który ma wiele uroku. Możesz także odmienić wystrój tylko przy pomocy dodatków tekstylnych. Już sama pudrowa pościel rozświetli pomieszczenie oraz skutecznie ukoi nerwy po całym dniu w pracy. Pomyśl też o wygospodarowaniu miejsca na ścianie na dekoracyjne ramki na zdjęcia w kolorach roku. To świetny pomysł na rodzinne pamiątki.
Kuchnia i łazienka – kolory roku 2016
Kolory roku 2016 dają również świetne pole do popisu w przypadku aranżacji typowo funkcjonalnych pomieszczeń. Polacy już od jakiegoś czasu przestali je traktować pobieżnie i chętnie skupiają się na niebanalnym wystroju, który cieszy oko. Tu również warto wykorzystać kolory Rose Quartz i Serenity. Kuchnia to przede wszystkim dizajnerskie krzesła. Warto zwrócić uwagę na modny model Eames, który występuje w wielu odcieniach. Możesz również postawić na nowoczesne hokery barowe, które w jednolitej przestrzeni będą stanowić miły akcent.
Jeśli chodzi o łazienkę, to raczej zrezygnuj z różowych lub błękitnych płytek ściennych. Są to rozwiązania jednoznacznie kojarzące się z kiczem czasów PRL-u, dlatego lepiej na szafkach wyeksponować pastelowe dodatki.
Kolory roku ogłaszane przez międzynarodowy instytut Pantone to oczywiście tylko sugestia, którą możemy wykorzystać do planowania wystroju. Warto jednak być na bieżąco z trendami i czerpać inspiracje. Jeśli wybierzesz Rose Quartz w połączeniu z Serenity, twoje mieszkanie z pewnością zachwyci zarówno gości, jak i domowników. | Rose Quartz i Serenity, czyli kolory roku 2016. Jak je wykorzystać w mieszkaniu? |
Choć na naszym rynku wydawniczym francuskie kryminały nie cieszą się jakąś wielką popularnością, Pierre Lemaitre już pierwszą wydaną powieścią, czyli „Alex”, dorobił się sporej grupy wielbicieli. I choć cykl o sprawach prowadzonych przez paryskiego policjanta Camille’a Verhoevena poznajemy nie do końca zgodnie z kolejnością wydawania oryginałów, myślę, że emocje, jakie dostarczają nam książki tego autora, wynagradzają naszą ciekawość i oczekiwanie. Świetny początek
Gdybym miał przyznawać prywatne nagrody za najmocniejszy początek powieści, to na pewno „Ofiara” miałaby zagwarantowane miejsce na podium. Napad na jubilera w jednej z galerii handlowych i zmasakrowanie kobiety, która była jego świadkiem są tak szczegółowo i realistycznie opisane, że sami prawie odczuwamy te wszystkie ciosy i kule rozrywające ciało. Bandyci uciekają, ale Anne, która jako jedyna widziała przez moment ich bez masek, cudem przeżyła. Teraz za wszelką cenę trzeba ją chronić, bo jak się słusznie domyślamy, bandyci na pewno będą chcieli „dokończyć sprawę”, czyli usunąć ją spośród żywych.
Komisarz Verhoeven, zainteresował się tą sprawą i zrobi wszystko, by to właśnie jemu ją przydzielono. Powoli i my domyślamy się dlaczego. Samotny po brutalnym zamordowaniu swojej żony policjant długo nie myślał o żadnym kolejnym związku. Niedawno jednak poznał Anne, z którą bardzo się zbliżył. Być może nawet zupełnie nieświadomie sam stał się przyczyną tego, że właśnie tego dnia, w drzwiach tego jubilera i właśnie z samego rana kobieta stała się celem ataku bezwzględnych bandytów. O związku z ofiarą nie może dowiedzieć się jednak nikt z przełożonych.
Intuicja, obsesja i rzucenie na szalę swojej przyszłości
Rozpoczyna się dziwna gra, w której Verhoeven będzie starał się za wszelką cenę dopaść sprawców, zanim oni dopadną jego nową miłość. Nie będąc raczej zbyt przystojnym mężczyzną (jest bardzo niski), nie może po prostu uwierzyć własnemu szczęściu i to zaślepia go na tyle, że przestaje racjonalnie myśleć. Tak jakby tylko on sam mógł obronić Anne i wyjaśnić sprawę. Obsesja się nasila, gdy pewne tropy wskażą, że ludzie, których próbuje znaleźć, mogą być związani również ze sprawą z przeszłości, która niczym zadra tkwi w nim mocno mimo upływu czasu.
Na ile gorące uczucie może mobilizować, a na ile może wpływać na błędną ocenę sytuacji? Im dalej, tym bardziej policjant zdaje sobie sprawę, że ryzykuje bardzo wiele. Sprawy jednak nie ma zamiaru zostawić. Nawet nie tyle ze względu na profesjonalizm, ale raczej ze względu na zranioną dumę i pragnienie zemsty.
I zaskakujący finał
Interesujący bohater, tajemnicza i piękna kobieta, która go fascynuje i którą próbuje chronić, linearnie prowadzona akcja, obejmująca praktycznie tylko kilka dni, umiejętnie budowane napięcie i wreszcie zwroty akcji i zaskoczenia, które przygotował nam autor – to wszystko naprawdę gwarantuje nam świetną lekturę. Najfajniejsze jest to, że w tej historii trudno jest przewidzieć finał, nasza (i nie tylko nasza) intuicja, wszelkie domysły i podejrzenia, jakie sobie budujemy, okazują się niewarte funta kłaków. Bo tu nic nie jest takie, jakby się na początku mogło wydawać.
„Ofiara” to kryminał chwilami brutalny, na pewno przewrotny i z ciekawym pomysłem. Tu liczy się nie tyle sama akcja, ale właśnie pewna gra z czytelnikiem. I niech wam nie przeszkadza to, że to ostatnia część trylogii o tym bohaterze. Jeżeli spodoba się wam ten tytuł, mogę już zdradzić, że poprzednia powieść jest jeszcze lepsza.
Książka dostępna jest również w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 25 zł.
Źródło okładki: www.muza.com.pl | „Ofiara” Pierre Lemaitre – recenzja |
Przy zakupie auta z drugiej ręki nie należy zwracać uwagi tylko na jego przebieg, pracę silnika czy też udokumentowane przeglądy serwisowe. Ważną część pojazdu stanowi karoseria, a dokładniej jej stan. Starajmy się jak najlepiej zbadać jej powłokę, czy była poddawana naprawie czy też nie. Oczywiście nie należy popadać ze skrajności w skrajność i doszukiwać się każdej ryski na lakierze – musimy zdawać sobie sprawę, że nie kupujemy nowego auta. Czym najlepiej sprawdzić stan lakieru?
Obecnie na rynku dostępnych jest wiele możliwości weryfikacji stanu pojazdu. Wiele osób zasięga wiedzy poprzez serwisy internetowe, gdzie – podając numeru VIN pojazdu – możemy sprawdzić, czy miał on wypadek, jakie wyposażenie powinien posiadać i jaka jest jego historia serwisowa. Oczywiście najlepszym, ale zarazem najdroższym rozwiązaniem, będzie wizyta w autoryzowanej stacji obsługi, gdzie poznamy historię auta praktycznie od A do Z. Jeżeli jednak samochód, który zamierzamy kupić, nie pochłonie naszego rocznego budżetu, możemy sami w prosty sposób poznać jego historię. Stan mechaniczny najlepiej pozostawić ocenie sprawdzonego mechanika, u którego my bądź znajomi serwisują auto. W takim razie, co możemy zrobić sami? Zbadać stan lakieru naszego przyszłego pojazdu. Do przeprowadzenia tej operacji będziemy potrzebować miernika grubości lakieru.
Jaki miernik wybrać?
Na rynku dostępne są zarówno testery magnetyczne, jak i mierniki grubości lakieru. Zasadnicza różnica pomiędzy jednym a drugim to fakt, że tester tylko i wyłącznie sprawdzi, czy dany element karoserii jest oryginalny, czy był szpachlowany. Miernik grubości lakieru oprócz funkcji, które ma tester, posiada również najważniejszą funkcję, tzn. pokazuje konkretną wartość grubości powłoki. To właśnie dzięki niej możemy określić, co tak naprawdę było naprawiane. Dlatego zdecydowanie polecam zakup urządzenia GL–1, które jest idealnym połączeniem stosunku jakości do ceny.
Jak zbadać pojazd?
Przed dokonaniem pomiaru należy urządzenie skalibrować. Do wykonania tej czynności posłuży nam specjalna płytka dołączona do zestawu z miernikiem. Podczas dokonywania pomiaru grubości lakieru należy dotknąć końcówką testera miejsca, które chcemy zbadać. Pamiętajmy, że zarówno lakier pojazdu, jak i końcówka testera, muszą być czyste, bez piasku, kurzu, błota. Szczególną uwagę zwróćmy na końcówkę, czy aby na pewno jest pozbawiona opiłków metalu, których obecność w bardzo dużym stopniu naraża na uszkodzenie lakieru. Miernik należy przesuwać po powierzchni pojazdu wolno, ale zdecydowanie. Pomiar trwa bardzo krótko, dzięki czemu „wprawiona ręka” przy średniej wielkości aucie jest w stanie dokonać pomiaru całego pojazdu w około minutę. Fabryczna grubość powłoki lakierniczej waha się w granicach od 70 do 200 mikronów. Najczęściej spotykany zakres wynosi między 80 a 140 mikronów. Do odczytanych wartości warto podchodzić symetrycznie, tzn. wartości z prawych drzwi porównać z wartościami z lewych itd. W przypadku, gdy wartość odczytanego pomiaru przekroczy 200 mikronów, możemy mieć pewność, że dany element był ponownie malowany. Pomiar większy niż 300 mikronów oznacza nie tylko, że pojazd był ponowne malowany, ale również szpachlowany. | „Co było robione?”, czyli jak prawidłowo korzystać z miernika grubości lakieru |
Alcoforce Raptor to profesjonalny alkomat bezustnikowy z sensorem elektrochemicznym, który bardzo często przedstawiany jest jako policyjny z uwagi na jego dodatkowe funkcje. Jak sprawdził się w rzeczywistym teście? Alkomaty możemy podzielić na grupy według co najmniej kilku parametrów. Pierwszym z nich jest sensor, który stanowi główny element każdego alkomatu. Do wyboru mamy sensory półprzewodnikowe, które możemy określić jako „amatorskie” i znacznie droższe – elektrochemiczne lub inaczej „profesjonalne”. Drugim z parametrów podziału jest sposób, w jaki przeprowadzamy badanie. Tutaj podobnie jak poprzednio wyróżniamy dwa rodzaje, czyli alkomaty bezustnikowe i z wymiennym ustnikiem jednorazowym. Dzisiaj testujemy profesjonalny alkomat bezustnikowy z wyższej półki, czyli z sensorem elektrochemicznym.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Policyjny?
box:offerCarousel
Zastanawialiście się kiedyś, co oznacza ten epitet w kontekście alkomatów? Przecież z jednej strony można powiedzieć, że alkomat to alkomat i, o ile pokazuje on poprawne wyniki, to powinien nadawać się również do pracy w służbach mundurowych, a nie tylko do okazjonalnego badania po zakrapianej imprezie. Tak powiedzą raczej osoby, które nigdy w życiu nie trzymały w dłoni porządnego alkomatu. Zwykły alkomat osobisty – nieważne czy z sensorem półprzewodnikowym, czy elektrochemicznym – przewidziany jest na góra kilkaset pomiarów bez kalibracji. Czyli tyle ile, wykonuje przeciętny patrol policji w ciągu jednego dnia pracy. Z tego właśnie powodu alkomat osobisty nie nadaje się do masowych badań, dlatego również jest sporo tańszy. Ponadto Alcoforce Raptor ma kilka funkcji, które z pozoru mogą wydawać się mało znaczące, ale w służbach mundurowych pewnie okażą się bardzo przydatne. Chodzi o zestaw kilkunastu diod znajdujących się pod przykryciem nad wyświetlaczem. Mogą one świecić w trzech kolorach i różnych trybach. Pierwszy z nich to jednostajne światło białe, pomagające oświetlić twarz badanego, drugi to czerwone światło mrugające i ostatni – zielone światło mrugające.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Obsługa
Posługiwanie się alkomatem Alcoforce Raptor jest dość proste i odbywa się za pośrednictwem trzech przycisków. Po uruchomieniu włącza się wyświetlacz i w zasadzie od razu pojawia się napis „Dmuchaj” oznaczający gotowość urządzenia do pracy. Dodatkowo mamy jeszcze informacje o stanie baterii (alkomat zasilany jest dwiema bateriami AA), temperaturze samego urządzenia (nie jest to temperatura otoczenia!), a jednym z przycisków możemy włączyć wspomniane tryby świetlne. Ponieważ alkomat przystosowany jest do pomiarów masowych, już w kilkanaście sekund po badaniu gotowy jest do następnego, bez zbędnego klikania.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Test praktyczny – dokładność pomiarowa
Alcoforce Raptor ma dwa tryby pomiarowe: zwykły – polegający na pobraniu dawki powietrza od dmuchającej osoby, i pasywny – w którym urządzenie samoczynnie bada skład powietrza znajdującego się w okolicach ustnika. W obu przypadkach wynik jest podawany na wyświetlaczu z dokładnością do setnych części promila.
Jednak producent podaje, że jego alkomat służy jedynie do pomiarów poglądowych i nie należy sugerować się wynikiem wyświetlanym na ekranie. Po co w takim razie ten wyświetlacz skoro pokazany na nim wynik należy traktować zero-jedynkowo? Dobre pytanie. Powyższe stwierdzenie producenta o jedynie poglądowej wartości pomiarów potwierdzają testy. Czasami można mieć wrażenie, że liczby na wyświetlaczu wyświetlane są losowo, choć ani razu urządzenie nie wskazało nietrzeźwości u osoby trzeźwej. Natomiast zdarzało się, że wyniki rosły, podczas gdy powinny maleć lub podczas kilku pomiarów jeden po drugim urządzenie wskazywało znacznie różne wartości. Podobnie Raptor zachowuje się w trybie pasywnym. Niezależnie od tego, jaki alkohol badamy, wyniki są w zasadzie losowe, choć zawsze alkomat poprawnie rozróżniał szklankę z alkoholem. Odnośnie trybu pasywnego producent podaje jeszcze, że może on służyć nie tylko do rozróżniania alkoholi, ale również do badania osób, które nie chcą poddać się badaniu. Muszę przyznać, że raczej jest to ciężkie zadanie, ponieważ alkomat nie jest tak czuły, aby pobrać próbkę normalnie wydychanego powietrza.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Zobacz też: Xblitz ALControl Mini – profesjonalny alkomat elektrochemiczny dla każdego
Podsumowanie
Alkomat Alcoforce Raptor to profesjonalny alkomat bezustnikowy, ale należy pamiętać, że służy on jedynie do badań wstępnych, czyli sprawdzenia czy dana osoba piła coś czy nie. Jeśli tak, to należy poddać ją bardziej dokładnemu badaniu w oparciu o alkomat z ustnikiem. Mylący w tym przekonaniu może być wyświetlacz pokazujący wyniki do dwóch miejsc po przecinku, jednak nie należy się nim sugerować, o czym zresztą informuje sam producent. Wygląda to może trochę dziwnie, ponieważ w takim celu lepiej sprawdziłaby się zwykła dioda świecąca się na odpowiedni kolor, zależny od trzeźwości badanego. Jednak traktując wskazania zero-jedynkowo, trzeba przyznać, że alkomat podczas testu nie pomylił się ani razu. | AlcoForce Raptor: test profesjonalnego alkomatu bezustnikowego |
Kamizelka to element damskiego stroju, który lata temu wypatrzyłyśmy w męskiej szafie. Niegdyś była niezbędnym elementem garnituru noszonego przez eleganckich panów, dzisiaj znalazła swoje miejsce w garderobach kobiet w każdym wieku. Warto sięgnąć po kamizelkę szczególnie jesienią, kiedy narzucona na grubszy sweter czy przejściową kurtkę dobrze ochroni przed chłodami. Kamizelki na jesień – wybierz swój ulubiony model
Kamizelki zostały wręcz stworzone do noszenia z dopasowanymi ubraniami. Tworzą świetny mariaż z węższymi spodniami i legginsami, wspaniale prezentują się również w zestawieniu ze spódnicami ołówkowymi i prostymi sukienkami. W zależności od tego, jaki model wybierzesz i jaki charakter będą miały pozostałe elementy stylizacji, możesz wykorzystać kamizelkę jako narzutkę na elegancki lub codzienny zestaw ubrań. Pamiętaj, że wybór właściwego fasonu ułatwi ci wymodelowanie sylwetki – przewiązanie kamizelki paskiem pozwoli na podkreślenie talii, a przedłużony przód lub asymetryczny krój to doskonały wybór dla pań noszących rozmiar ubrań większy niż M czy L. Jaki model wybrać?
1.Kamizelki ze sztucznego futerka – najlepiej te cieniowane, przypominające prawdziwe futro. Pamiętaj, że futrzana kamizelka optycznie powiększa sylwetkę, dlatego ten model to najlepsza propozycja dla drobniejszych i szczupłych pań.
Kamizelka jeansowa – doskonały dodatek do stroju z rockowym pazurem, podobnie jak kamizelka z czarnej albo brązowej imitacji skóry. Wybierając spodnie cygaretki, buty na niewielkim obcasie i białą koszulę, możesz wykorzystać niektóre jeansowe modele jako element stroju na casual Friday. Niech nie odstrasza cię denimowy total look – kamizelkę jeansową warto łączyć zarówno z jeansami, jak i ze spodniami szytymi z innych materiałów.
Kamizelki puchowe – idealne do porannego joggingu i do codziennych zestawów. Bardzo lekkie, wygodne i ciepłe, z powodzeniem zastępują kurtkę, tworząc stylizację „na luzie”. Kamizelka puchowa to idealny wybór na spacery, na uczelnię czy jako ocieplająca narzutka dla osoby, której w pracy nie obowiązuję biurowy dress code.
4.Narzutki – z delikatnej dzianiny, koronkowe, sięgające do kolana, asymetryczne albo takie, które swoim nonszalanckim krojem przypominają eleganckie kamizelki od damskiego garnituru… Każda narzutka przydaje całemu zestawowi szyku, a przy tym niebywałej lekkości i zadziorności.
Kamizelka z kapturem albo bez kaptura – te pierwsze to bardzo praktyczne rozwiązanie na jesień. Kiedy wybierasz się na weekend za miastem, a pogoda spłata ci psikusa, przynosząc deszcz, nie musisz martwić się brakiem parasola – wystarczy, że założysz kaptur. Podczas jesiennych chłodów praktyczne okażą się też kamizelki bez kaptura, ale ze stójką – dzięki temu, że sięgniesz po taki model, szyi opatulonej fragmentem puchowej kamizelki nie będziesz musiała zakrywać dodatkową apaszką czy cieńszym szalikiem. Na pewno nie zmarzniesz!
Kamizelka na jesienne chłody – przykładowe zestawy
Szukasz gotowych inspiracji? Przygotowaliśmy dla ciebie przykładowe stylizacje.
Po pierwsze, udając się na spacer albo do kina, wybieraj wygodę i nonszalancję. W zależności od tego, jaki styl lubisz najbardziej, możesz postawić na romantyczną zadziorność albo sportowy luz. Zgodnie z własnym gustem wybierz marmurkowe jeansy z prostymi nogawkami, dresową bluzę z kapturem i puchową kurtkę ze stójką, dobierz trampki za kostkę i shopper bag. Takie same dodatki będą też świetnie wyglądały z kwiecistą sukienką do kolana i rockową kamizelką – zdecyduj się na tę z ciemnego jeansu albo imitacji skóry.
Po drugie, przebierając w szafie w poszukiwaniu idealnych ubrań do pracy, na uczelnię czy spotkanie z przyjaciółmi, sięgnij po jeansową kamizelkę albo tę z futerkiem. Biała koszula z ciemnymi spodniami cygaretkami zestawiona z futrzastą kamizelką w odcieniach szarości, a do tego botki za kostkę i duża aktówka sprawdzą się doskonale w drodze do biura czy na uczelnię. Za to na spotkanie z przyjaciółmi równie udanym zestawem okaże się dopasowana sukienka z dzianiny, kozaki, pikowana torebeczka i kamizelka w formie narzutki przypominającej wydłużoną kamizelkę od damskiego garnituru.
Panie jesienią często dzielą się na zwolenniczki kamizelek i miłośniczki okryć przejściowych z rękawami. Te pierwsze łatwo spakować do bagażu podręcznego, kiedy wyjeżdżasz na weekend, trudu nie sprawia również skomponowanie z nimi stylizacji w różnym stylu i na różne okazje. | Kamizelki – najlepszy przyjaciel jesiennej szafy |
Jeśli planujemy kupić czajnik bezprzewodowy za kwotę około 400 zł, możemy być pewni, że otrzymamy sprzęt najwyższej klasy, z ciekawą stylistyką i przydatnymi funkcjami. Mówiąc wprost, możemy wybrzydzać i przebierać w naprawdę ciekawych ofertach. Sprawdźmy więc kilka modeli, na które warto zwrócić uwagę. DeLonghi KBZ3001 – nowoczesność w parze z tradycją
Zaczynamy od modelu DeLonghi KBZ3001 z serii Scultura. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to czajnik do zwykłego wnętrza. Musimy lubić nowoczesną stylistykę z nutą dyskrecji i klimatu vintage. Czajnik dostępny jest w kilku kolorach, dzięki czemu każdy dobierze odpowiedni odcień do wnętrza. Jeśli chodzi o aspekty techniczne, czajnik dysponuje mocą 3000 W, pojemnością 1,5 l oraz praktycznym filtrem antywapiennym. Producent zastosował także obrotową podstawę i wskaźnik poziomu wody pod rączką. Cena tego modelu na Allegro to około 370 zł.
DeLonghi KBOV3001 – klasyczny i praktyczny
Kolejny stylowy gadżet kuchenny od firmy DeLonghi. Model KBOV3001 z serii Ivona Vintage to – jak sama nazwa wskazuje – propozycja dla miłośników klasycznego stylu. Oczywiście pod piękną obudową kryje się potężna moc i solidność. Płaska grzałka ma moc 3000 W, pojemność to 1,7 l, zaś filtr antywapienny dba o najwyższą jakość wody. Obrotowa podstawa daje komfort użytkowania w każdych warunkach, zaś wskaźnik wody pomoże w odpowiednim doborze pojemności w zależności od potrzeb. Cena? Na Allegro w dniu publikacji była to kwota około 340 zł.
Graef WK 702 – w nowoczesnej formie
Jeśli ktoś zamiast klasyki preferuje skrajną nowoczesność i minimalizm formy, powinien sięgnąć po czajnik Graef WK 702. Obudowa w postaci walca, ciekawie zaprojektowany dziubek, prosta rączka i kilka przydatnych funkcji to kwintesencja nowoczesnego czajnika. Użytkownik może zarówno zagotować wodę, jak i podgrzać ją np. do temperatury 70 stopni Celsjusza. Moc grzałki to 2000 W, a pojemność czajnika to 1,5 l – dla większości użytkowników to wystarczające parametry. Podstawa jest obrotowa, co pozwala na użytkowanie zarówno przez prawo-, jak i leworęcznych. Cena tego modelu na Allegro to około 320 zł.
Morphy Richards Aspect – dla niezdecydowanych
Jeśli ktoś nie może się zdecydować, czy wybrać bardzo klasyczny model czy też propozycję w nowoczesnej stylistyce, powinien zwrócić uwagę na model Morphy Richards Aspect. Klasyczna obudowa z nowoczesnymi akcentami powinna sprawdzić się zarówno w kuchni stylizowanej na vintage, jak i minimalistycznej w stylu skandynawskim. Czajnik ma grzałkę o mocy 2200 W, pojemność 1,7 l i został wykonany ze stali nierdzewnej. Nie zabrakło obrotowej podstawy, filtra i praktycznego wskaźnika wody. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 400 zł.
Morphy Richards Accents – dla tradycjonalistów
Zamykając zestawienie, wracamy do klasycznej stylistyki. Czajnik Morphy Richards Accents nieco przypomina tradycyjne konstrukcje gazowe, choć wewnątrz znajdziemy nowoczesne rozwiązania. Pojemność 1,5 l oraz moc 2200 W to wystarczające parametry pozwalające szybko i prosto zagotować wodę na ulubione gorące napoje. W środku znajduje się wyjmowany, łatwy do czyszczenia filtr antywapienny. Ciekawostką jest opcja gwizdka – podczas gotowania wody czajnik będzie wydawał charakterystyczny dźwięk. Cena tego modelu na Allegro to około 330 zł. | Czajnik elektryczny do 400 zł – przegląd |
Kompletowanie wyprawki zanim maluszek przyjdzie na świat, to bardzo przyjemna czynność. Koncentrujemy się głównie na wyglądzie danych rzeczy. Jednak gdy dziecko dorasta i zaczyna chodzić, musimy dokładnie przeanalizować zakup pierwszych bucików. Na co szczególnie trzeba zwrócić uwagę przy wyborze tych najlepszych? Kiedy kupić pierwsze buty?
Lekarze podają różne, czasem sprzeczne, odpowiedzi na to pytanie. Istnieją teorie potwierdzające, że najkorzystniej jest biegającemu maluchowi kupić buty lekkie, na gumki, z antypoślizgową podeszwą, bez żadnych metalowych zapięć i dodatkowych upiększeń, które mogą powodować odciski i bolące wgniecenia, np. podczas częstego siadania malucha na stopach. Druga część fachowców stanowczo twierdzi, by zakup pierwszych butów odłożyć jak długo się da, a biegającego malucha zaopatrzyć w skarpety z antypoślizgami. Wówczas stopa w sposób naturalny pozwala na przemieszczanie się z miejsca na miejsce i nie jest niczym ograniczana. Wybór czasu więc to indywidualna sprawa każdego z rodziców, ale warto wcześniej wiedzieć, co i jak sprawdzać przy zakupie pierwszych butów dla dziecka.
Rozmiar buta
Niby prosta sprawa, a jednak zły rozmiar możne nieść duże niepożądane następstwa – od płaczu dziecka, niestabilności w chodzeniu, do niebezpieczeństwa. Dlatego też warto nauczyć się, jak prawidłowo zmierzyć stopę maluszka. Najprostszy domowy sposób to przyłożenie sznurka lub patyczka, na którym oznaczamy długość stopy, a następnie mierzymy ten odcinek centymetrem. Bardziej nowoczesnym sposobem jest wykorzystanie specjalnego urządzenia do mierzenia rozmiaru stopy, który spotkać można w dobrych sklepach obuwniczych. Istotne jest uświadomienie sobie faktu, że roczny maluch nie poinformuje rodziców, czy but jest wygodny. Od dorosłych zależy dobór odpowiedniego modelu.
Jaki rodzaj buta dla malucha?
Modeli, kształtów, rodzajów butów na rynku mamy dużo – ze skóry, z wysokiej jakości materiałów tekstylnych, oddychających, takich jak: goretex czy sympatex. Obuwie ma służyć dziecku i nie powodować, że stopa będzie narażona na jakąś deformację i pocenie się. Dlatego warto zwrócić uwagę przy zakupie obuwia na kilka istotnych szczegółów:
Miękka podeszwa z antypoślizgowymi elementami, której zagięcie powinno następować na pierwszej 1/3 części.
But winien przypominać swoją budową kształt stopy, czyli być węższy w pięcie i szerszy w palcach.
Wzmocnione przody butów, by chroniły palce dziecka, tak często narażone na obtarcia, obicia, itp.
Tylne części buta nie mogą być sztywne, ale sprężyste, aby but przylegał do stopy, ale jednocześnie z nią współpracował.
Lekkie buty dla dzieci to podstawa. Stopa nie może męczyć się, dźwigając but. Obuwie ma wspomóc w bezpiecznym przemieszczaniu się z miejsca na miejsce.
Grubość podeszwy powinna uwzględniać porę roku, jednak nigdy nie może być cienka. Odpowiednia pozwala chronić przede wszystkim od zimna, a w sandałach – przed otarciami stóp przy częstym chodzeniu, także bez skarpet.
Atestowane wkładki do butów chronią przed potem i drobnoustrojami.
Kupowanie butów dla dziecka
Zanim wybierzemy się z dzieckiem do sklepu, warto pamiętać o kilku sprawdzonych metodach skutecznych i szybkich zakupów. Pierwsza wycieczka po obuwie winna odbywać się bez dziecka, by zrobić rozeznanie i sprawdzić, czy buty spełniają wspomniane wcześniej warunki. Następnie należy pójść z maluchem i przymierzyć wybrane wcześniej modele. Na koniec maluszek powinien przejść się po sklepie w nowych butach, byśmy mogli zobaczyć, czy nie są za luźne i jak stopa radzi sobie z nowym obuwiem. Wybór najodpowiedniejszych jest skomplikowany tylko przy pierwszym zakupie, później rodzic robi to bez wahania, także przez Internet. | Pierwsze buty twojego dziecka |
Jakiekolwiek przeróbki reflektorów, w tym oklejanie ich folią, są zabronione – jeśli oczywiście auto porusza się po drogach. Możemy jednak zaszaleć na pokazach czy wystawach tunerów. Jak się do tego zabrać i co wybrać? Tuning, czyli styling
Od wielu lat obserwuje się w Polsce modę na tuning. Formalnie można go podzielić na typowy, czyli poprawianie mechaniki, oraz optyczny, czyli de facto styling. Ten drugi obejmuje w zasadzie wszystkie operacje mające upiększyć samochód, wyróżnić go z tłumu. Są tacy, którzy robią to dobrze, z gustem i wyczuciem, są też zwolennicy różnych – czasem ciekawych, czasem dziwnych – rozwiązań. Nie można nikogo krytykować, jego sprawa, co robi ze swoim samochodem, jak się ubiera i jak wygląda. Musimy jednak pamiętać, że niektóre rozwiązania stylistyczne negatywnie wpływają na bezpieczeństwo podróżujących, a przez to są ingerencją nielegalną.
Oklejając czymkolwiek reflektory w aucie poruszającym się po drogach publicznych, napraszamy się wręcz, by usłyszeć zdanie: „Panie kierowco, niniejszym zatrzymuję panu dowód rejestracyjny pojazdu”. Dotyczy to zarówno folii kolorowych, ściemniających, jak i bezbarwnych. Te ostatnie mogłyby być używane jako dodatkowa warstwa zabezpieczająca powierzchnię lampy, ale niestety powodują załamanie światła, a w związku z tym reflektor świeci inaczej, niż powinien. Nie ma tu znaczenia, czy folia jest „atestowana” – jakfolia do przyciemniania szyb samochodowych.
Nikt jednak nie zabrania upiększania pojazdów na zloty, pokazy czy wystawy. Słowem – poza drogami publicznymi. W takich przypadkach możemy sobie naklejać na całe auto, co nam tylko wyobraźnia podpowie. Upiększanie reflektorów ma na celu spowodowanie, że będą bardziej stonowane, zbliżone kolorem do auta, że będą w pewien sposób bardziej się w nie wtapiać.
Jaka folia?
Folia do przyciemniania reflektorówto na ogół taki sam produkt, jakiego używa się do przyciemniania szyb, przeważnie termokurczliwa. Kosztuje niewiele – za dwa kawałki wystarczające do oklejenia dwóch reflektorów zapłacimy od kilku złotych wzwyż. Folia może mieć różne kolory – od przezroczystej, żółtej, przez pomarańczową, czerwoną, fioletową, aż po niebieski, złoty czy zielony. Zdarzają się też folie opalizujące, zmieniające barwę w zależności od kąta, pod jakim na nie patrzymy.
Jak założyć folię? Zacznijmy od zgrubnego wycięcia w niej kształtu reflektora lub innej części, na którą chcemy ją nakleić. Tak po prostu, nożyczkami, zostawiając sobie kilka centymetrów zapasu. Następnie trzeba koniecznie odtłuścić powierzchnię przeznaczoną do oklejania, np. benzyną ekstrakcyjnąlub jakimś innym preparatem.
Odklejamy kawałek folii, zaczynając od dowolnego brzegu, i przykładamy do oczyszczonej powierzchni. Teraz zaczyna się najciekawsza część – jeśli powierzchnia jest równa, to nie powinniśmy napotkać problemów. Ale większość reflektorów jest mocno profilowana i ma sporo różnych krzywizn, więc przyda nam sięrakla do wyrównywania folii oraz zwykła suszarka do włosów. Warto też robić to w dwie osoby – jedna może wygładzać folię, druga podgrzewać ją suszarką. Folia termokurczliwa pod wpływem ciepłego powietrza dostosuje się do kształtu powierzchni pod spodem. Jednocześnie – podczas naklejania – trzeba usuwać bąbelki powietrza dostającego się pod folię. Brzmi to dość skomplikowanie, ale w rzeczywistości idzie szybko i sprawnie, można też kupić kilka arkuszy więcej i potrenować. Na koniec ostrym nożykiem docinamy folię do pożądanego kształtu, po prostu usuwając to, co odstaje. Folię można też odklejać i przyklejać ponownie – nie twardnieje od razu, dopiero po jakimś czasie.
No i oczywiście przed wyjazdem na drogę publiczną należy ją zdjąć. Schodzi bez problemów. | Folia do tuningu reflektorów |
Mężczyzna w płaszczu wygląda bardzo szykownie. Przyciąga wzrok, ale pod warunkiem, że jest to płaszcz uszyty z dobrych jakościowo tkanin i o modnym kroju. Tej jesieni, chcąc być modnym, wybieramy fasony klasyczne – one dominują w kolekcjach. W tym sezonie królują płaszcze o prostym kroju, z kołnierzem typu rewers lub stójką (kołnierz stojący), wszywanymi kieszeniami, zapinane na guziki (preferowane jest zapięcie jednorzędowe lub kryte). Długość? Krótsze mogą ledwie zakrywać pupę, ale mile widziane są do pół uda lub do kolan. Generalnie – im dłuższy płaszcz, tym mężczyzna prezentuje się w nim bardziej elegancko.
Wełna rządzi
Tkaniną, która obowiązuje tej jesieni, jest wełna. Wybór mamy spory. Można poprzestać na owczych szetlandach, ale można się też pokusić o szlachetne wełny wielbłądzie, kaszmiry czy alpaki. Popularne jest mieszanie różnych gatunków wełny, a także dodawanie do niej jedwabnej nitki.
W eleganckiej wersji płaszcz jest jednolity, w ciemnych barwach. Dominuje czerń i ciemne odcienie szarości. Jak zawsze na topie jest elegancki grafit, supermodny w tym sezonie zaś będzie granat. Ale w kategorii „elegancja” są też płaszcze uszyte z tkanin melanżowych, szaro-czarnych.
Na chłodniejsze dni wybieramy modele dwuwarstwowe – z podpinką lub ocieplaną podszewką. A propos podszewki – poszukajmy płaszcza, w którym jest ona uszyta z tkaniny mającej w składzie nie tylko poliester, ale na przykład 50% wiskozy, oddychającej i dobrze odprowadzającej wilgoć.
Na sportowo
Mężczyźni, którzy cenią styl sportowy, a więc tacy, których podstawą codziennej garderoby są jeansy, wybierają fasony krótsze i z elementami zapożyczonymi od kurtek. Będą to przykładowo modele z zapięciem na zamek lub sprzączki z kołkami, ewentualnie na guziki (ale dwurzędowo), z kołnierzem klapowym lub bez, za to z kapturem. Kieszenie zaś mogą być naszywane, z klapkami. Co się tyczy kolorów… Fasony sportowe oczywiście świetnie prezentują się w czerni, klasycznych szarościach, modnych ciemnych granatach (superhitem jest odcień navy). Ale tu można sobie pozwolić również na barwy jaśniejsze, żywsze – jasny brąz, beż, ciemna oliwka, kamel występują bardzo często.
Światowo
Chcesz wyposażyć swoją garderobę w naprawdę efektowny płaszcz? Zapoznaj się z kolekcjami takich marek, jak: Tommy Hilfiger, Calvin Klein, Hugo, Lagerfeld, Tiger of Sweden, J. Lindberg.
Płaszcz zobowiązuje do starannego wyboru dodatków. Obowiązkowo wybieramy skórzane rękawiczki i miękki, długi szalik. Klasyczne modele lubią kapelusze i eleganckie spodnie – tzw. garniturowe (i oczywiście naprawdę od garnituru) – natomiast do płaszczy casualowych i sportowych oprócz wspomnianych jeansów można założyć także proste „materiałowe” rurki, chinosy, modele tapered leg czy slim fit.
Towarzystwo dla płaszcza
Pod eleganckimi modelami klasycznymi niekoniecznie trzeba nosić garnitur. Podobnie jak płaszcze sportowe lubią one towarzystwo golfów i pulowerów. A co z obuwiem? Jeśli tylko nie mamy na sobie garnituru (klasyka i elegancja obowiązują do końca, trzeba być konsekwentnym), możemy się kierować upodobaniami i wygodą. Jednak w przypadku wszystkich fasonów poza sportowymi i casualowymi obowiązuje dyscyplina kolorystyczna. Mogą więc być: sztyblety, sznurowane trzewiki lub botki na zamek, nawet buty z podwyższoną cholewką inspirowane ciężkim obuwiem wojskowym, ale w czarnym lub innym ciemnym kolorze, pasującym do barwy płaszcza. W przypadku płaszczy sportowych możemy wybrać buty w beżach, szarościach i w odcieniu koniakowym. | Męski wełniany płaszcz – jakie kroje obowiązują w tym sezonie? |
Porzucenie pieluszek i rozpoczęcie załatwiania potrzeb fizjologicznych na nocniku lub sedesie to prawdziwe wyzwanie zarówno przed rodzicami, jak i przed maluchem. Duży krok w życiu bobasa niesie ze sobą mnóstwo wątpliwości i obaw o powodzenie procedury zmiany nawyków. Aby pożegnanie z pampersami przebiegło jak najsprawniej i bez zbędnych nerwów, warto odpowiednio wcześniej rozpocząć trening czystości, który może zaowocować sukcesem w postaci nauczenia się korzystania z nocnika. Jak go przeprowadzić? Poniżej znajdziesz kilka kroków, od których dobrze jest rozpocząć naukę nowej umiejętności. Kiedy dziecko jest gotowe na korzystanie z nocnika?
Wychwycenie odpowiedniego momentu będzie zależeć przede wszystkim od uważnej obserwacji dziecka przez rodziców. Przyjmuje się jednak, że odpowiednim czasem jest osiągnięcie przez malucha wieku 18 miesięcy. Lata badań pokazały, że wcześniej bobas nie potrafi jeszcze skojarzyć faktu, że parcie na pęcherz ma jakikolwiek związek z późniejszym oddaniem moczu.
Troskliwy rodzic powinien być wyczulony na kilka sygnałów, dzięki którym będzie można zauważyć, że dziecko jest już na tyle rozumne, że zdaje sobie sprawę z pewnych procesów zachodzących w jego ciele. Twój bobas będzie gotowy do przystąpienia do treningu czystości, jeżeli:
* zauważysz, że moczy pieluchę w określonym czasie, np. po powrocie ze spaceru;
* dziecko informuje cię, że w danym momencie robi siku w pieluszkę;
* robieniu kupki towarzyszą powtarzające się rytuały, np. chowanie się w kącie;
* dziecko jest poirytowane chodzeniem w pieluszkach, a czuje się najswobodniej bez nich.
Jeżeli więc twoja pociecha ukończyła już właściwy wiek i daje ci wymienione wyżej sygnały, to znak, że możecie przystąpić do nauki.
Krok 1: zakup nocnika lub nakładki na sedes
Jedną z pierwszych rzeczy na liście zakupów jest oczywiście odpowiedni nocnik lub nakładka na sedes. Najlepiej jest na początku kupić tradycyjny nocnik, który nie będzie dodatkowo rozpraszał dziecka. Być może maluch zacznie chętnie z niego korzystać i obędzie się bez zbędnych gadżetów. Pamiętaj, aby wybrać model stabilny i dopasowany rozmiarem do wielkości dziecka. Ważne jest także, aby nocnik dla chłopca był z przodu nieco bardziej zabudowany, co pozwoli uniknąć przedostania się moczu na zewnątrz.
Jeżeli jednak twoja pociecha niechętnie siada na nowym przedmiocie, to być może dobrym rozwiązaniem będzie zakup nocnika interaktywnego. Takie modele wyposażone są w mnóstwo atrakcyjnych dla malucha gadżetów, takich jak kolorowe przyciski lub głośniczki, z których płynie muzyka.
Czasami dobrym sposobem jest wysadzanie dziecka od razu na normalny sedes dla dorosłych, używając specjalnej nakładki. Uważaj jednak przy wyborze rozmiaru, bo musi ona idealnie pasować do kształtu muszli.
Krok 2: Zapoznaj dziecko z nowym przedmiotem
Po zakupieniu nocnika przychodzi pora na jego prezentację. Pamiętaj, aby spokojnie i bez zbędnego podekscytowania wytłumaczyć dziecku do czego służy nowy przedmiot, który pojawił się w toalecie. Na początek możesz rozpocząć od zademonstrowania maluszkowi na własnym przykładzie do czego służy toaleta. Warto także rozpocząć od wysadzania malucha na nocnik na sucho, aby mógł oswoić się z nowym gadżetem. Na tym etapie najważniejsza jest rola rodziców, gdyż to ich zadaniem będzie ciągłe przypominanie dziecku o potrzebie skorzystania z toalety. Pamiętaj, że każdy sukces warto nagrodzić pochwałą.
Krok 3: Zaopatrz się w majtki dla malucha i ćwicz z nim aż do skutku
Kiedy nauka korzystania z nocnika zaczyna się na dobre, musisz zaopatrzyć się w nowe elementy garderoby dla malucha, jakimi będą wygodne majteczki. Najlepiej jest wybrać takie, które wykonane są z oddychającego i wytrzymałego materiału. Ten krok zamyka się w teorii prób i błędów, według której należy cierpliwie podejmować kolejne próby wysadzania malucha na nocnik i wzmacniania każdego sukcesu pochwałą, jednocześnie nie zrażając się pojawiającymi się porażkami. Nauka korzystania z nocnika nie jest łatwa, ale przy odrobinie cierpliwości i konsekwencji z pewnością zakończy się sukcesem. | Trening czystości – kiedy i od czego zacząć? |
Prawdziwa miłość przetrwa wszystko. Co jednak, gdy wydaje się, że to „wszystko” już nie wystarczy? Chociaż się odnaleźli, okazuje się, że do bycia razem potrzeba czegoś więcej. Wkrótce świat Jake’a i Charley wywraca się do góry nogami. „Tylko ty mnie zrozumiesz” to drugi tom cyklu „Into the Deep” Samanthy Young. Czytelnik ponownie wpada do świata Jake’a i Charley – świata pełnego pogoni za miłością, ale wypełnionego bólem, rozczarowaniem i poświęceniem. Warto przygotować się na wielkie emocje.
Lepiej razem czy osobno?
Jake i Charley ponad wszystko chcą być razem, ale wciąż coś staje im na przeszkodzie. Gdy ponownie się odnajdują, postanawiają, że tym razem spróbują wszystkiego, aby być razem. Los jednak decyduje za nich i po raz kolejny bohaterowie zostają rozdzieleni. Tym razem to Charley postanawia odejść, kierując się chęcią oszczędza bólu i rozczarowania zarówno sobie, jak i ukochanemu. Decyduje się na radykalny krok – zrywa z ukochanym przez telefon, zostawiając go bez słowa wyjaśnienia.
Charley poświęca swoją miłość, jednak spotyka się z oporem, którego się nie spodziewała. Jake nie zamierza poddawać się bez walki, nawet jeśli ta byłaby niezwykle trudna i wyniszczająca. Postanawia odzyskać miłość swojego życia, choćby wymagało to od niego upokorzenia i cierpliwości. Bohater dzwoni codziennie do ukochanej, ta jednak nigdy nie odbiera. Gdy próbuje się dowiedzieć, czy u niej wszystko w porządku, dostaje jedynie chłodne zapewnienie, że wszystko jest ok.
Kochankowie, którzy nie potrafią się opuścić
Jake’owi ostatecznie udaje się spotkać z dziewczyną i poprosić ją o słowa wyjaśnienia. Ona zdaje sobie sprawę, jak bardzo skrzywdziła ich oboje, ale nie potrafi wycofać się ze swojego wyboru. Czy mężczyzna w końcu się podda, czy do ostatniej chwili będzie walczył o to uczucie? „Tylko ty mnie zrozumiesz” to książka, w której przeplatają się zarówno te złe, jak i dobre emocje, jest w niej wiele niepewności, ale również chwil szczęścia. Gdy wydaje się, że bohaterowie idą po równi pochyłej do rozstania, dzieje się coś, co powoduje, że znów do siebie wracają. A potem się rozstają. Powieść Samanthy Young to emocjonalny rollercoster, zarówno dla bohaterów, jak i czytelników.
Druga część diametralnie różni się od „Żyj szybko, kochaj głęboko” – zarówno podejściem bohaterów, jak i klimatem. Jeśli macie ochotę na emocjonalne przepychanki – to pozycja dla was.
Książka dostępna jest również w wersji elektronicznej za około 22 złote.
Źródło okładki: www.burdaksiazki.pl | „Tylko ty mnie zrozumiesz” Samantha Young – recenzja |
Kwota 800 zł daje spore pole manewru w kwestii zakupu smartfona. Na tej półce cenowej znajduje się dużo naprawdę ciekawych urządzeń. Na które z nich zwrócić uwagę? Lenovo K6 Note
W cenie ok. 650 zł bez problemu kupimy smartfon Lenovo K6 Note. Urządzenie ma wielki potencjał, na co wskazuje jego doskonała specyfikacja. W szczególności warto zauważyć, że jest sprzedawane również w wersji z dual SIM. Zalet obecności dual SIM nie trzeba chyba przybliżać. W skrócie – można korzystać z dwóch kart SIM w jednym smartfonie, co rozwiązuje np. problem noszenia przy sobie prywatnego i służbowego telefonu.
Specyfikacja Lenovo K6 Note obejmuje duży, bo aż 5,5-calowy, ekran o rozdzielczości wynoszącej 1080 x 1920 pikseli, 8-rdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,4 GHz, 3 GB RAM oraz 32 GB przestrzeni na dane. Lenovo K6 Note będzie z pewnością doskonałym wyborem dla tych osób, które robią sporo zdjęć. W sprzęcie zainstalowano bowiem 16 Mpix kamerę główną oraz 8 Mpix kamerę przednią. System operacyjny to z kolei Android 6.0 Marshmallow.
box:offerCarousel
Apple iPhone 5s
A co, jeśli jesteś fanem sprzętów Apple? W takim razie koniecznie musisz się zainteresować smartfonem Apple iPhone 5s. Rzecz jasna nie jest to najnowszy sprzęt tej marki (ich koszt to ok. kilka tysięcy złotych), ale nadal jest to smartfon godny uwagi. Apple iPhone 5s można kupić w cenie ok. 700–800 zł. W takiej kwocie możemy liczyć na wariant z 16 GB pamięci wewnętrznej. A co poza tym?
iPhone 5s posiada niewielki 4-calowy ekran, którego rozdzielczość wynosi niestandardowe 640 x 1136 pikseli. Pamięci RAM mamy w tym przypadku 1 GB, natomiast kamery dysponują 8 Mpix oraz 1,2 Mpix sensorami. Procesor, jaki zamontowano w tym urządzeniu, ma dwa rdzenie i częstotliwość 1,3 GHz. Tym, co jest chyba najbardziej cenione w smartfonach Apple, jest unikalny system operacyjny – iOS. Możemy znaleźć go tylko i wyłącznie w produktach z logo w kształcie nadgryzionego jabłka.
box:offerCarousel
CAT Caterpillar S30
Firmę Caterpillar kojarzymy głównie z produkcją sprzętu budowlanego. Okazuje się tymczasem, że ten producent ma w swoje ofercie także „pancerne” smartfony. Jednym z nich jest model S30, który może nie ma zbyt mocnej specyfikacji (obejmuje ona 4,5-calowy ekran o rozdzielczości 480 x 854 pikseli, 1 GB RAM, 8 GB przestrzeni na dane, 4-rdzeniowy 1,1 GHz procesor), ale za to nadrabia mocarną obudową.
S30 został opatrzony certyfikatami IP68 (oznacza on odporność na kurz oraz zanurzenie w wodzie na głębokość do 1 metra na czas nieprzekraczający 60 minut) oraz MIL-STD-810G (oznacza on odporność na kurz, sól, wilgotność, promieniowanie słoneczne, wibracje, transport, deszcz i szok termiczny). Producent chwali się również, że sprzęt jest odporny na upuszczenie na twarde podłoże z wysokości do 1,8 metra.
System operacyjny w tym przypadku to Android (w wersji 5.1 Lollipop), a jako kamery zainstalowano sensory 5 Mpix oraz 2 Mpix. Spora jest tu bateria, bo ma aż 3000 mAh pojemności. Cena urządzenia to ok. 700–800 zł.
box:offerCarousel
Samsung Galaxy J3 (2017)
Za ok. 700–760 zł kupimy też smartfon koreańskiego giganta – Samsung Galaxy J3 (2017). Urządzenie jest dość „świeże”, gdyż debiut miało w połowie 2017 roku. Ma naprawdę wiele bardzo mocnych atutów. Znajdziemy tu m.in. 5-calowy ekran o rozdzielczości 720 x 1280 pikseli, 1,4 GHz 4-rdzeniowy procesor oraz 2 GB pamięci RAM i 16 GB przestrzeni na dane. Na uwagę zasługują kamery 13 Mpix oraz 5 Mpix. Co ważne, sprzęt jest sprzedawany zarówno w wersji z single SIM, jak i dual SIM. System operacyjny to Android w jednej ze swoich najnowszych odsłon, czyli 7.0 Nougat. | Smartfony do 800 zł – IV kwartał 2017 |
W tym sezonie kwiaty pojawiają się na wybiegach zarówno w staroświeckich formach retro, jak i nowoczesnych printach. Jesienno-zimowe wzory kwiatów różnią się od wiosenno-letnich przede wszystkim kolorystyką, która zwykle jest ciemniejsza. Kwiaty w głębokich odcieniach czerwieni czy nasyconych różach, rdzawe i musztardowe ułożono na brązowym i czarnym tle. Wydają się bardziej dojrzałe niż latem. Nie są to już drobne, lekkie, wręcz eteryczne wzory, teraz są wyraźnie widoczne na całej powierzchni. Dominują czerwone róże i granatowy dżins. Acne Studios stosuje motywy florystyczne na spodniach, rzucając barwne plamy. Alberta Ferretti maluje kwiaty na zwiewnych sukienkach. Joseph Altuzarra ozdabia fioletową aksamitną sukienkę kwiatowymi paciorkami. O fioletowe printy na sukni mgiełce pokusił się Elie Saab. Erdem proponuje kurtkę w ciemnej zieleni, wprowadzając wzór kwiatowej łąki. Gucci łączy kwiaty we florystyczny total look.
Kwiaty to szlachetny wzór, idealny w eleganckich stylizacjach. Na wigilijny wieczór można włożyć suknię, bluzkę czy spódnicę z modnymi kwiatowymi nadrukami. Dobieraj i łącz je z wyczuciem, a doskonale podkreślą atuty damy, którą każda z nas chce być w ten wyjątkowy, świąteczny czas.
Melancholia
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Angielski duet Justin Thornton i Thea Bregazzi serwuje kwiaty w typowo jesienno-zimowy sposób. Nie ma tu odniesień do wiosny (jak u Gucciego, gdzie kilka sylwetek tonie w słonecznym żółtym albo wiosennym różowym), ale akceptacja nieco ciemniejszego, zimnego okresu, ale nie mniej pięknego. Kwiaty zostały wyróżnione na czarnym lub ciemnozielonym tle. Projektanci wydobywają urok florystycznych printów, łącząc je z przezroczystościami i falbankami. Sukienka Bonprix wydaje się jakby wyjęta z ich pokazu. Melancholijnie romantyczna świetnie nadaje się na wigilijny wieczór. Poszczególne elementy garderoby z motywem kwiatowym na każdym można nie tylko łączyć, ale także warto to robić, bo fantastycznie będą się uzupełniać, tworząc niezapomniane wrażenia, tak jak w tym połączeniu zwiewnej sukienki i botków z zapiętkami w kwiatowy wzór (Primamoda). Filcowa torebka Farbotka także koresponduje z pozostałymi częściami garderoby zarówno stylem boho, jak i motywem kaszubskiego kwiatu. Kolczyki Crystalove wykonano ręcznie techniką sutaszu – kamień to ametyst, który współgra z fioletową obwódką. Przezroczyste mankiety sukienki dają możliwość zaprezentowania bransoletki. Można sięgnąć po koralikową, z charmsami, koniecznie dobraną kolorystycznie lub w neutralnych kolorach (jak beżowo-szaro-czarna Yeve).
Niebo zimą
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Lodowa księżniczka, niebywale elegancka i odrobinę zdystansowana. Suknia Nissa w kolorze zimowego nieba, a więc w zimnym, rozmytym bielą błękicie, z nadrukiem czarnych i białych kwiatów, będzie tworzyć spójną całość z czółenkami z ozdobionymi kwiatami zapiętkami (Primamoda) i turkusowo-niebieską torebką (Vera Pelle). Szykowny outfit uzupełnia biżuteria – w tym przypadku kolczyki Staviori z akwamarynem oraz pierścionek z onyksem, którego czarne oczko nadaje zestawieniu szyk (Lalika).
Iluminacja
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Będziesz wyglądać zachwycająco w blasku wigilijnych świec i choinkowych lampek, jeśli wybierzesz złotą spódnicę trapezową z nadrukowanymi na nią eleganckimi kwiatami (Van Graaf), a do niej gładką, złotą górę (bluzka Escada). Bez kwiatów, co nie znaczy, że nudną, bo ozdabia ją falbana oraz wiązanie przy dekolcie (a więc to, co w modzie tego sezonu najbardziej pożądane). Zjawiskowe botki Kaura Mesii także mają na sobie motyw kwiatów. Podobnie jak dopasowana do tonów beżu, fioletu i różu torebka Vittoria Gotti. Twój blask podkreśli biżuteria, w tym wypadku najlepiej złota – tu ręcznie wykonane przez złotnika kolczyki i pierścionek (pracownia Rafał Kołodziej). | W krainie kwiatów – trzy stylizacje na Wigilię |
Po jednorazowym skoku w prehistorię seria Far Cry wraca we współczesność. Zamiast maczugi i oszczepu – karabin i granaty, a po drugiej stronie lufy – fanatyczne siły kolejnego nieobliczalnego watażki. Tym razem nie gdzieś na peryferiach Trzeciego Świata, ale w samym sercu światowej demokracji – w USA. Ponoć wystarczy zagrać w jedną sandboksową grę Ubisoftu, aby poznać je wszystkie. Jest w tym ziarenko prawdy, ale oddając sprawiedliwość francuskiemu wydawcy, trzeba przyznać, że są to też tytuły dość złożone, w których widać każdego włożonego w nie dolara, a przy tym oferujące wiele godzin pierwszorzędnej zabawy. O ile oczywiście gracz pogodzi się z rządzącymi nimi schematami i lubi nie tylko poznawać fabułę, ale przede wszystkim angażować się w pełną atrakcji eksplorację wirtualnego świata. Far Cry 5 nie jest tu wyjątkiem, stanowiąc kolejny mały krok w ewolucji tego pierwszoosobowego cyklu strzelanek i jednocześnie czerpiąc pełnymi garściami z jego poprzednich odsłon.
Jak na Dzikim Zachodzie
Gdzieś w stanie Montana działa fanatyczna sekta rodzeństwa Seedów, z charyzmatycznym Josephem stojącym na jej czele. Mnożą się dokonywane przez kultystów akty terroru, wobec czego władzom centralnym nie pozostaje nic innego, jak tylko wysłać szeryfów federalnych, którzy – aresztując przywódcę – rozwiążą jednocześnie problem bojówek. I jak w każdej opowieści, w której już na początku ma dojść do konfrontacji z głównym przeciwnikiem, sprawy wymykają się spod kontroli, w następstwie czego nasz bohater musi salwować się ucieczką.
Zrób sobie bohatera
Protagonista nie ma prawie żadnej przeszłości. W odróżnieniu od poprzednich części, w których wcielaliśmy się w konkretne postacie, posiadające jakieś cele i dążenia, Świeży, bo w ten sposób zwracają się do nas przełożeni, jest stworzoną w edytorze osobą, o której wiemy tylko, że piastuje funkcję zastępcy szeryfa federalnego. Na późniejszym etapie zabawy można zmienić ubranie czy wcześniej ustalony wygląd bohatera, posłużywszy się wewnętrzną walutą gry i sztabkami srebra, które znajdziemy w sejfach ukrytych w ośrodkach zajętych przez kultystów – i to tyle, jeśli chodzi o bohatera.
Również część dostępnej broni da się odblokować tylko poprzez zapłacenie za nią srebrem i dolarami, ale są to jedynie wariacje na temat zwykłych pukawek, korzystające z dodatkowych skórek. Srebro na zakup broni czy pojazdów prestiżowych można pozyskać za realną gotówkę w ramach mikrotransakcji, które – biorąc pod uwagę ceny w sklepiku – należałoby raczej określić mianem makrotransakcji. Tak, to już stała wada kolejnych gier Ubisoftu, na szczęście w toku zabawy gra nie zmusza nas w żaden sposób do sięgania po kartę kredytową – to raczej opcja dla niecierpliwych.
Co nowego w serii?
Górzysto-rolnicze tereny Montany nieźle nadają się na tło akcji strzelaniny, pozwalając zarówno na drogowe szaleństwo na quadzie czy w furgonetce, kiedy to – wychylając się w czasie jazdy przez szybę – siejemy zniszczenie wśród przeciwników, jak i na piesze wędrówki po górach, podczas których korzystamy z kotwiczki do wspinaczki. Po raz pierwszy w serii zasiadamy także za sterami helikoptera lub samolotu. W części czwartej mieliśmy do dyspozycji tylko prymitywny wiatrakowiec, więc oglądanie mapki z wysokości i powietrzne pojedynki w FC5 są miłym usprawnieniem. Zdecydowano także o porzuceniu idei zdobywania wież i odkrywania dzięki temu mapy terenu. To krok w dobrą stronę, uwiarygodniający przedstawiony w grze świat.
W FC5 twórcy zrezygnowali z typowego dla poprzednich odsłon działania craftingu, który przetrwał jedynie w postaci przygotowywania sobie z zebranych materiałów różnego rodzaju materiałów wybuchowych i wywarów zwiększających naszą siłę czy szybkość. Polowania w celu powiększenia objętości sakw odeszły do lamusa, co jest pozytywną zmianą, bo ten system był uciążliwy w poprzednich częściach cyklu. Część z ulepszeń rzemiosła i bardzo uproszczone elementy gry RPG pozostały w postaci drzewka umiejętności, które pozwalają na odblokowanie kolejnego slotu na broń czy wzrost liczby punktów życia. Skóry zdobywamy głównie po to, by je sprzedać, a za zarobioną gotówkę kupić nową broń lub pojazd. Wybór jest spory, bo oprócz aut i samolotów mamy tu także skutery wodne i pontony.
To jak z tymi zmianami? Na dobrą sprawę, można przyjąć, że prawie wszystko to już w Far Cry było i jedyną faktyczną nowością jest… łowienie ryb. Moczenie kija do pewnego stopnia okazuje się nawet atrakcyjne i potrafi wciągnąć. Szczególnie wtedy, gdy zamierzamy złowić jakiś wyjątkowy okaz, o którym opowiadają miejscowi. W każdym razie dla fanów serii brak fundamentalnych zmian to dobra nowina – bo dostają więcej tego, co lubią.
Przyjaciele na dobre i złe
W FC5 powracają najemnicy, z których każdy może pochwalić się odmiennymi zdolnościami, a przy tym przyjść z pomocą w razie większej wpadki w trakcie strzelaniny. Jest to nawiązanie do drugiej części cyklu, choć o tyle rozwinięte, że tym razem wesprzeć nas (poza ludźmi) mogą też pies, puma, a nawet niedźwiedź grizzly. I co ciekawe, kiedy nastawimy się głównie na rozgrywkę polegającą na cichej eliminacji wrogów, będą to ci najbardziej przydatni kompani. Kiedy jednak zdecydujemy się na wojnę totalną, lepiej spisze się dodatkowa bazooka w rękach przygłupiego Hurka lub zasiadający za sterami latadełek piloci.
Niekończąca się akcja
Główny teren został podzielony na trzy duże obszary (plus dwie niewielkie wysepki należące do przywódcy kultu i naszego mentora – Dutcha), z których każdy zarządzany jest przez innego członka rodziny Seedów. Twórcy zdecydowali się na taki zabieg, chcąc chyba zróżnicować nieco schematyczną rozgrywkę, bowiem każdego z antagonistów cechuje odmienna osobowość, co przekłada się na trzy różne finałowe walki. Uważam, że zamysł ten udał się tylko częściowo, bo cała reszta rozgrywki – polegająca na systematycznym niszczeniu sił sekty – wygląda w każdym rejonie identycznie. Może pewną odmianę stanowi walka z siłami produkującej narkotyki Faith Seed, ale tylko gdy przymkniemy na to jedno oko.
Czy schematyczność dyskwalifikuje grę? W żadnym wypadku. Jak już wspominałem na początku, trzeba zdawać sobie sprawę z pewnych ograniczeń zabawy w tego typu grach i je akceptować. Far Cry 5 nie da się skończyć w kilka godzin, zanim jeszcze na dobre zacznie nużyć. Decydując się na zakup, należy mieć świadomość, że szykuje się 25–30 godzin biegania i strzelania w dość jednak podobnych okolicznościach przyrody, bo lokacje w grze nieprzesadnie różnią się od siebie. Jeżeli w tej kwestii zdecydujemy się pójść na ustępstwa, czeka nas mnóstwo świetnej zabawy. Akcji bowiem jest w FC5 masa – czasami nawet aż za dużo, bo przeciwnicy atakują nas niemal non stop, nawet wtedy gdy próbujemy zrelaksować się łowiąc ryby. Jeśli więc lubisz, jeśli na ekranie cały czas się coś dzieje, a absurd pogania absurd, to Far Cry 5 jest strzelanką dla Ciebie.
Zalecane wymagania: Nvidia GeForce GTX 970 / Radeon R9 290X lub lepsza, Windows 7/8.1/10 64-bit, Intel Core i7-4770 3,4 GHz lub AMD Ryzen 5 1600 3,2 GHz, 8GB RAM
Minimalne wymagania: Intel Core i5-2400 3.1 GHz / AMD FX-6300 3.5 GHz, 8 GB RAM, GeForce GTX 670 / Radeon R9 270 lub lepsza, Windows 7/8.1/10 64-bit
PLUSY:
* ładny i duży wirtualny świat;
* porzucenie idei zdobywania wież;
* powrót najemników;
* przyjemne latanie samolotami i helikopterami.
MINUSY:
* schematyczność rozwiązań;
* główni antagoniści mogliby być ciekawiej zaprezentowani;
* bohater pozbawiony osobowości;
* czasami zbytnia agresja ze strony przeciwników w trakcie eksploracji. | „Far Cry 5" – recenzja gry |
Pięknie podkreślone usta to niewątpliwie ważny element makijażu. Niezależnie, czy jest to dzienna, czy tez wieczorowa wersja, rezygnując z tego zabiegu, znacząco wpływamy na ogólny efekt na twarzy. Warto pociągnąć wargi kolorem, aby zyskały ponętności. A może by tak pójść o krok dalej? Rezygnacja z tradycyjnych czerwieni i róży na ustach to trend dla odważnych. Rezultat może być zaskakujący, a nas powinna cechować pewność siebie. Dzięki niebieskiej lub zielonej pomadce na pewno przyciągniemy uwagę. Na co dokładnie się zdecydować?
Koniec z tradycją – nietypowe kolory szminek
Można śmiało rzec, że nietypowym kolorem ust jest każdy inny niż różowy czy czerwony oraz ich pochodne. Na błękity, zielenie, pomarańcze czy nawet fiolety decyduje się niewiele z nas i to właśnie czyni je wyjątkowymi. Nuta kontrowersji i urozmaicenia jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a pomadka nie jest trwała, więc nie warto wzbraniać się przed eksperymentami. Makijażem należy się bawić i korzystać z jego możliwości!
Jak wykonać perfekcyjny makijaż ust?
Aby kolorowe usta prezentowały się nienagannie, należy umalować je starannie i z dużą dokładnością. Tutaj każdy szczegół się liczy, a błąd od razu rzuca się w oczy obserwatorów. Celem jest zachwyt, dlatego warto zadbać o idealny efekt końcowy.
Na samym początku należy zwrócić uwagę na zdrowie i kondycję skóry ust. Jest ona bardzo cienka i wrażliwa, podatna na przesuszenia. Przed przystąpieniem do makijażu warto posmarować wargi pomadką ochronną lub wazeliną, aby zmiękczyć ich powierzchnię. Wokół nich wklepujemy jasny korektor, który uwydatni kolor i sprawi, że usta będą wydawać się pełniejsze. Najlepsze efekty zapewni stosowany raz w tygodniu peeling do ust.
Następnie, jeśli jest taka możliwość, obrysowujemy całość konturówką. Znalezienie pasującego do szminki odcienia może być kłopotliwe, dlatego w niektórych przypadkach po prostu obrysowujemy kontury pędzelkiem zanurzonym w pomadce. Taki zabieg przedłuży trwałość i zmniejszy częstotliwość koniecznych poprawek.
Niebieskie i zielone odcienie szminek
Zimne kolory szminek, takie jak szarości, błękity czy zielenie, świetnie prezentują się przy chłodnym typie urody. Jasna cera i popielate blondy na włosach to świetna oprawa dla takich wyborów. Ostatecznie uzyskamy intrygujący, zimowy look, wprost stworzony na karnawałowe imprezy. Taki efekt może być wręcz kosmiczny, a z całą pewnością niebanalny. Jeżeli brak nam odwagi, stawiajmy na niego wieczorami, jako dopełnienie mocnej kreacji, jednak w wielu przypadkach sprawdzi się zarówno na co dzień, jak i w weekendy.
Żółte i pomarańczowe szminki
Ciepłe palety barw, nawet te nietypowe dla ust, sprawdzą się w wielu przypadkach. To sposób na podkreślenie warg, a zarazem zaskakujący efekt. Żółte usta zestawiamy z mocnymi, wyrazistymi oczami, aby uzyskać totalną harmonię makijażu.
Ciemne usta – gorący trend
Innym trendem, który obserwujemy na ściankach i pokazach, są usta w ciemnych odcieniach wina, bordo i fioletu. Wydawać by się mogło, że to wszystko już było, ale dopiero teraz odcienie szminek są tak dobrze skomponowane z tonami skóry, że efekt jest wręcz powalający. Usta to w tym sezonie zdecydowanie element numer jeden w makijażu.Z eksperymentowaniem z wizerunkiem jest tak, że jeśli raz się spróbuje, to nie można przestać! Łączmy pomarańcz z różem na przekór modowym zasadom. Niebanalne kolory na ustach to nowy trend, z którego warto korzystać. | Trend dla odważnych: kolorowe usta – niebieskie, zielone, a może żółte? |
Suszarka do prania jest urządzeniem, które przyda się w każdym domu. W sprzedaży jest jednak wiele różnych modeli, które różnią się nie tylko parametrami i cenami, ale też sposobem odprowadzania wody z ubrań. Sprawdzamy, jakie plusy i minusy mają poszczególne typy domowych suszarek. Po zrobieniu prania trzeba w jakiś sposób pozbyć się wilgoci z czystych ubrań. Można rozwiesić je na sznurkach na balkonie lub w łazience czy na zwykłej składanej suszarce składającej się z kilku metalowych albo plastikowych prętów. Suszenie ubrań w taki sposób trwa niestety bardzo długo. Jeśli w pomieszczeniu panuje duża wilgoć, ubrania mogą nawet zacząć brzydko pachnieć.
Innym sposobem suszenia ubrań jest rozkładanie mokrej garderoby na kaloryferach lub grzejnikach, ale nie wygląda to estetycznie i może być problematyczne, jeśli w planach jest przyjmowanie gości. Na szczęście na tym możliwości się nie kończą. Dobrym pomysłem jest wydzielenie osobnej przestrzeni w domu na suszarkę do ubrań z prawdziwego zdarzenia.
Dobrym pomysłem jest suszarka mechaniczna
Jednym z rodzajów suszarek do ubrań są suszarki mechaniczne. Po jej podłączeniu wystarczy wrzucić do niej pranie, a po chwili wyjmuje się suche ubrania, które od razu można wyprasować i włożyć do szafy lub komody. Niestety dużym minusem suszarek mechanicznych jest to, że urządzenia tego typu zajmują sporo miejsca w pokoju lub łazience – są podobnej wielkości co pralki. Nie każdy ma niestety miejsce w piwnicy na wydzielenie pralni i suszarni.
Na szczęście urządzenia z tej kategorii mają różne gabaryty i można dobrać takie, które zmieści się na pralce lub w wygospodarowanej wnęce w jednym z pomieszczeń w domu lub mieszkaniu. Dostępne są też modele, w których komorę ładuje się od góry lub od frontu. Może to ułatwić montaż tam, gdzie nie ma za wiele miejsca na kolejny sprzęt AGD. Producenci oferują w dodatku kilka różnych typów suszarek mechanicznych, które różnią się przede wszystkim sposobem odprowadzania wody.
Mechaniczne suszarki wywiewowe, nazywane też ewakuacyjnymi
W tego typu suszarkach wilgoć z ubrań usuwana jest poprzez dostarczenie do komory nagrzanego powietrza pobieranego z pomieszczenia. Po zamienieniu wody w parę jest ona później odprowadzana z bębna suszarki poprzez rurkę. Można ją podpiąć bezpośrednio do wentylacji.
Dobrym rozwiązaniem mogą się okazać suszarki kondensacyjne
Tego typu suszarki do ubrań są znacznie łatwiejsze w montażu, bo nie wymagają podłączenia do instalacji wodnej w domu lub w mieszkaniu. Woda z upranych ubrań po odparowaniu i skropleniu jest odprowadzana do pojemnika. Minusem tego rozwiązania jest to, że trzeba pamiętać o tym, by pojemnik na wodę regularnie opróżniać.
W niektórych modelach montuje się pompę ciepła, która działa na zasadzie zamkniętego obiegu. Dzięki temu można cieszyć się znacznie niższym zużyciem energii. W niektórych suszarkach para jest wykorzystywana do wygładzania ubrań, a proces suszenia jest delikatniejszy. Wyjmowane z nich ubrania mogą być od razu niemal wyprasowane.
Jaką suszarkę do ubrań kupić?
Urządzenia z tej kategorii różnią się nie tylko gabarytami, ale również możliwościami. Najtańsze sprzęty pozwolą na wysuszenie ubrań, ale lepiej nie umieszczać w nich odzieży wykonanej z delikatnych tkanin. W droższych modelach można wybrać programy, które zapobiegają powstawaniu zagnieceń. Takie sprzęty poradzą sobie też z delikatnymi tkaninami dzięki wykorzystaniu pary.
Ze względu na ogromny wybór urządzeń z tej kategorii przygotowaliśmy propozycje kilku sprzętów, które są godne uwagi. Na liście znalazły się suszarki do ubrań z różnych półek cenowych.
Beko DS8312PX
Dobrym wyborem będzie suszarka kondensacyjna Beko DS8312PX kosztująca około 1,5 tys. zł. Ładowane od frontu urządzenie ma wymiary 59,5 cm (szerokość) x 84,6 cm (wysokość) x 54 cm (głębokość). Sprzęt można postawić na pralce. Jego ładowność to 8 kg ubrań, a proces suszenia trwa 197 minut.
Beko DS8312PX ma klasę energetyczną A+. Urządzenie wyposażono w pompę ciepła. Nie zabrakło programu do suszenia delikatnych tkanin oraz kilku innych (Mix, Jeans, Daily). Zaletą tej suszarki jest czujnik FlexySense, który dba o to, by po zakończeniu programu suszenia ubrania były gotowe do prasowania.
box:offerCarousel
Bosch WTR 85V5EPL
Inną ciekawą suszarką kondensacyjną do ubrań z pompą ciepła jest Bosch WTR 85V5EPL, którą można kupić za około 2,4 tys. zł. To model ładowany od frontu z maksymalną pojemnością bębna 8 kg. Wymiary urządzenia to 59,8 cm (szerokość) x 84,2 cm (wysokość) x 63,6 cm (głębokość). Jego klasa energetyczna to A++. Suszenie trwa 200 minut przy pełnym załadunku.
box:offerCarousel
Candy Slim CS4 H7A1DE-S
Osoby poszukujące mniejszej suszarki mogą zdecydować się na model Candy Slim CS4 H7A1DE-S o klasie energetycznej A+, który kosztuje około 2,2 tys. zł. Urządzenie ma 46 cm głębokości, 59,5 cm szerokości i 85 cm wysokości przy ładowności 7 kg. Drzwiczki umieszczono na froncie. Ta suszarka kondensacyjna z pompą ciepła wysuszy cały bęben w 220 minut.
box:offerCarousel
Electrolux EW9HEU478R
Kosztująca około 3 tys. zł suszarka Electrolux EW9HEU478R ma ładowność do 8 kg. Jej klasa energetyczna to A+++, a gabaryty to 60 cm szerokości, 85 cm wysokości i 60 cm głębokości. W urządzeniu nie zabrakło pompy ciepła. Suszenie ubrań w tym modelu trwa 173 minuty przy pełnym załadunku. | Suszarki do ubrań – jaką wybrać? |
S30 jest jedną z tegorocznych nowości od Caterpillara. To smartfon specjalistyczny, przygotowany do pracy w trudnych warunkach, za który trzeba zapłacić 1200 zł. Specyfikacja CAT S30
Wyświetlacz: 4,5 cala, 480 x 854 pikseli, matryca TN, Gorilla Glass 3;
Chipset: Qualcomm Snapdragon 210 (4x 1,1 GHz + Adreno 304);
RAM: 1 GB;
Pamięć: 8 GB + slot microSD do 64 GB;
Obsługa kart nanoSIM, obsługa Dual SIM;
Łączność: LTE, Wi-Fi b/g/n, Bluetooth 4.1, GPS + GLONASS, radio FM;
System operacyjny: Android 5.1.1 Lollipop;
Aparat: 5 Mpix z autofokusem i diodą LED z tyłu + 2 Mpix z przodu, nagrywanie wideo 720 pikseli przy 30 fps;
Wodoodporność i pyłoodporność IP68, odporność przed upadkiem na twardą powierzchnię z 1,8 m, spełnia standard MIL-STD-810G (odporność na sól, pył, wilgotność, deszcz, wibracje, promieniowanie słoneczne, szok termiczny);
Bateria: 3000 mAh;
Wymiary: 141,9 x 72,7 x 13,2 mm;
Waga: 181 g.
Nie ma wątpliwości, że nie jest to specyfikacja godna swojego przedziału cenowego. Układ należy do niższej półki wydajnościowej, ale to nadal cztery rdzenie. Ekran i rozdzielczość także nie zapowiadają się szczególnie ciekawie. To jednak telefon do specyficznych zastosowań, w końcu jest odporny na zanurzenie na głębokość 1,8 m przez godzinę, przeszedł też wymagające testy militarne. Akumulator jest duży i ma pozwolić na nawet 19 dni czuwania czy 12 godzin rozmów.
Konstrukcja
Design nie jest zaskakujący. W S30 estetyka ustępuje miejsca zastosowaniom praktycznym. W konstrukcji dominuje matowa, gumowana czerń, szare akcenty i kontrastujący, żółty przycisk. Kształt jest ciekawy, wiele tu wcięć i wypustek. Widać, że to już telefon z gatunku tych „pancernych”, ale nadal nie odbiega mocno od zwykłego smartfona umieszczonego w dodatkowym etui.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Front to gładka, sztywna tafla Gorilla Glass trzeciej generacji. Ekran otoczony jest czarnymi ramkami. Mają one 4 mm po bokach i około 2 cm od góry i dołu. Nad wyświetlaczem widać logo producenta, obiektyw przedniej kamery i wąską szczelinę głośnika rozmów. Pod ekranem jest już ciaśniej, ulokowano tam podłużny głośnik multimedialny, schowany za gęsto perforowaną maskownicą. Pod nim znalazły się trzy przyciski fizyczne, są płaskie i mają wyraźne oznaczenia. Boki urządzenia wystają ponad ekran, dodatkowo go zabezpieczając.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Regulacja głośności to szare, oddzielne przyciski znajdujące się w górnej części prawego boku. Są płaskie, delikatnie odstają i mają płytki klik o wyraźnym skoku. Pod nimi znalazły się szerokie zaślepki: pierwsza skrywa foremkę na dwie karty nanoSIM, druga na kartę microSD. Lewy bok zawiera dwa przyciski: szary włącznik i żółty klawisz specjalny. Oba są tego samego typu co regulacja głośności, ale klawisz funkcyjny ma dodatkową, wypukłą kropkę. Górna ścianka to szczelina dodatkowego mikrofonu oraz gniazdo słuchawkowe 3,5 mm, schowane również za solidną zaślepką. To samo odnosi się do ulokowanego na spodzie gniazda microUSB.
box:imageShowcase
box:imageShowcase
Plecy urządzenia zdobi duże, srebrne logo producenta, zaś nad nim widać również duży i wklęsły obiektyw kamery z diodą doświetlającą. Tył telefonu poprzecinano dodatkowymi wypustkami, które nachodzą na boki. Nie ma dostępu do baterii.
Wykonanie jest rewelacyjne, urządzenie sprawia wrażenie niezwykle masywnego, sztywnego i mocnego. Jakość tworzyw jest wysoka, a elementy zostały wzorowo spasowane. Widać, że to sprzęt z wyższej półki. Design sprawdzi się nie tylko dla osób pracujących na budowie, lecz także dla aktywnych, sportowców lub podróżników. Trzeba mieć jednak na względzie, że wysoka odporność wpłynęła na wagę oraz grubą konstrukcję smartfona.
Ergonomia i użytkowanie
Urządzenie, jak na 4,5 cala, jest ciężkie, ale bez przesady. To także konstrukcja o grubości ponad centymetra, chociaż dzięki zaokrągleniu boków praktycznie tego nie czuć. Telefon pewnie leży w dłoni, bez względu na to, czy jest ona sucha, czy mokra. Tak samo jest w rękawiczkach lub rękawicach roboczych, w których da się bez problemów korzystać z ekranu (po włączeniu odpowiedniej funkcji).
Zaślepki trzymają bardzo mocno, otwierając je, trzeba uważać na paznokcie. To jednak zdecydowana zaleta, z pewnością nic nie dostanie się do slotu microSD lub gniazda 3,5 mm. Zaślepka także nie wypadnie podczas użytkowania.
Przyciski łatwo wyczuć pod palcami, ale początkowo trudno je odróżnić. Regulacja głośności jest z prawej strony, a włącznik z lewej. Klawisz funkcyjny ma żółty, bardzo jaskrawy kolor, ale po zmroku i tak można się pomylić.
Przycisk programowalny może wybudzać telefon, włączać latarkę, uruchamiać Google, listę ostatnich aplikacji lub włączać wybraną aplikację np. aparat lub mapy. Jest zatem sporo możliwości konfiguracji.
Urządzenie nie ślizga się na blacie mebla, pewnie spoczywa także na innych powierzchniach: betonie czy kamieniu. Nie musimy bać się, że powstaną na nim rysy. Zaokrąglone boki to również zaleta, łatwo podnieść telefon, nawet gdy jest mokry lub brudny. Wodoodporność dotyczy nie tylko zachlapań – S30 można rzeczywiście „utopić”, ale lepiej nie przesadzać z głębokością, chociaż prawie dwa metry i tak robi wrażenie. Na pochwałę zasługuje też głośnik multimedialny na froncie, jest donośny i czytelny.
Wyświetlacz
Ekran nie zachwyca jakością. Widać, że to matryca typu TN: kąty widzenia są słabe, gdy patrzymy na ekran od dołu, wówczas staje się on praktycznie nieczytelny. W poziomie jest dużo lepiej, ale i tak trzeba trzymać telefon w odpowiedniej pozycji. Rozdzielczość 480 x 854 daje zagęszczenie pikseli na poziomie 218 ppi, poszczególne punkciki są lekko widoczne, a czcionki trochę ziarniste, jednak całość nadal wygląda dobrze. Ekran jest za to niezwykle jasny. Sprawdzi się w pełnym słońcu, a i przy minimalnym podświetleniu nie będzie sprawiać problemu. Czujnik światła działa dobrze, adekwatnie dostosowując jasność. Nieźle wypadają też kolory, są nasycone i naturalne.
System operacyjny i wydajność
S30 działa pod kontrolą Androida Lollipop w wersji 5.1. System został jednak delikatnie zmodyfikowany, prawdę mówiąc, nie do końca wiadomo dlaczego. Właściwie popsuto google’owski Material Design. Szuflada aplikacji ma teraz czarne tło, górna belka pozostała niezmieniona, ale już tło regulacji głośności jest półprzezroczyste, więc spójność wizualna systemu została zaburzona.
W pamięci urządzenia są też dodatkowe aplikacje, skrót do strony producenta, sklepu z aplikacjami CAT oraz narzędzia: pakiet biurowy, antywirus, latarka itp. Nie ma tego dużo, ale dla użytkownika zostaje tylko około 3 GB miejsca na dane, warto więc wyposażyć się w kartę microSD, tym bardziej, że w sklepie producenta sporo aplikacji jest darmowych.
System został nieźle zoptymalizowany. Działa stabilnie, bez większych przycięć, radzi sobie także z pobieraniem aplikacji w tle i przełączaniem pomiędzy kilkoma otwartymi programami. Nie jest to jednak szybki układ. S30 wymaga pewnej dozy cierpliwości przy wczytywaniu stron internetowych, na szczęście uruchamianie aplikacji, ustawień czy wybudzanie urządzenia nie sprawia problemów. W benchmarku AnTuTu 6.0 telefon zdobywa 22168 punktów, to więc wynik typowy dla średniej półki i tańszych urządzeń, co, jak na pancerny telefon, świadczy o przyzwoitej wydajności.
Bateria
Czas pracy na baterii jest rzeczywiście dobry. Dwa lub trzy dni pracy to nie wyzwanie, bez oszczędzania, także z aktywnym Wi-Fi. Wrażenie robi też czas czuwania, to nawet 19 dni. Nieużywany telefon zużywa bardzo mało energii, czego nie potrafią nawet najbardziej wydajne smartfony. Pod koniec testów używany sporadycznie S30 działał przez tydzień, może to być więc świetny kompan w pracy fizycznej, podróżny lub sporcie, czyli wszędzie tam, gdzie smartfon jest przede wszystkim narzędziem, a nie zabawką.
Multimedia – gry, aparat, audio
Nie ma co liczyć na wymagające gry 3D, ale prostsze trójwymiarowe oraz większość 2D będzie w pełni grywalna i płynna. Subway Surfers działa bez żadnego przycięcia, Rayman Adventures potrafi już czasem spowolnić, podobnie jak Angry Birds 2 (w momentach dużych wybuchów). Manuganu 2 lub Badland działają również idealnie płynnie. S30 pozwoli więc zabić nudę w deszczowy dzień na kampingu albo zrelaksować się po intensywnym dniu na stoku narciarskim.
Aparat jest przyzwoity, ale zapewnia jedynie podstawową jakość. Z aplikacji korzysta się wygodnie, zawiera ona skróty do potrzebnych ustawień, w tym trybu HDR. Aparat jest intuicyjny i prosty w obsłudze. Zdjęcia są niezłe, odpowiednio jasne, mają sporo detali, ale widać wyraźne odszumianie oraz mocne wygładzenie. Niektóre fotografie wychodzą nieostro, za to barwy wypadają bardzo dobrze. Przykładowe zdjęcia w linkach poniżej:
zdjęcie 1, zdjecie 2, zdjecie 3, zdjęcie 4, zdjęcie 5.
Głośnik multimedialny sprawdza się lepiej z dzwonkami niż w nagłośnianiu gier lub YouTube’a. W tych dwóch ostatnich przypadkach lepiej skorzystać ze słuchawek.
Łączność i jakość rozmów
Jakość rozmów zasługuje na pochwałę. Dźwięk jest czytelny, bezpośredni, nie syczy. Łączność Wi-Fi i LTE nie sprawiają problemu, podobnie jak GPS. Miałem niestety problemy ze wstępną konfiguracją Internetu, telefon ustawiał automatycznie zbędne proxy, aby to naprawić wystarczyło wykasować wartość w ustawieniu połączenia sieciowego.
Podsumowanie
CAT S30 robi wrażenie wykonaniem, odpornością oraz czasem pracy na baterii. To solidny telefon dla osób szukających przede wszystkim funkcjonalności i trwałości. Sprawdzi się tam, gdzie większość konkurencji zawiedzie. Efekt ten uzyskano jednak kosztem wydajności. Snapdragon 210 to podstawowy układ, a i rozdzielczość ekranu nie zachwyca, chociaż wyświetlacz jest jasny.
Sporo płaci się więc za wykonanie, certyfikaty militarne i bardzo konkretną odporność na wodę i pył. Jeśli są to cechy priorytetowe, to zakup S30 będzie satysfakcjonujący. Szkoda jednak, że nie zdecydowano się na trochę szybszy układ (Snapdragona 410) i wyświetlacz IPS. Jeśli nie potrzebny jest aż tak „twardy” telefon, to warto poszukać tańszej alternatywy. | CAT S30, czyli superwytrzymały smartfon - test |
Czarno-biały pokój dla dziecka może wzbudzać protest wielu osób. Myśląc dawnymi stereotypami: dziewczynki mają mieć przecież pokoje różowe, a chłopcy niebieskie. Ostatecznie może to być biały lub jasny pokój, bowiem wszystko, co jasne daje wrażenie czystości, a tego właśnie potrzeba dziecku. Tymczasem od lat w pokojach dziecięcych dominują szarości i kontrasty, a dawne stereotypowe zestawienia już dawno odeszły w niebyt. Czarny dla nastolatka?
Kiedy nasze słodkie dziecię wchodzi w okres buntu – dzieje się to mniej więcej na etapie gimnazjum lub liceum – ta sytuacja kojarzy nam się między innymi z tym, że dziecko zmienia wtedy nie tylko charakter, ale często również sposób ubierania się oraz wystrój swojego pokoju. W miejsce słodkich maskotek i tapet pojawiają się wyraźne akcenty, ostrzejsze kolory i nierzadko manifesty młodego człowieka w formie tabliczek, napisów albo plakatów. Jeśli zapytalibyśmy, w jakim wieku możliwe byłoby wykorzystanie ciemnych, czarnych akcentów w pokoju dziecka, pewnie większość pytanych wskazałaby właśnie wiek gimnazjalny lub licealny. Tymczasem czarne dodatki stosowane są przez dekoratorów wnętrz i projektantów od pierwszych dni życia maluszka. Młodzi rodzice bardzo chętnie urządzają kąciki dla dzieci na podstawie mocnych zestawień – gdy w tym samym czasie starsi członkowie rodziny pomstują, że czarny pokój miało chyba tylko dziecko Rosemary.
Czarny i Finowie
Czarno-białe wnętrza przyszły do nas z Finlandii. Finowie mieli dość jasnych, sterylnych szwedzkich projektów i postanowili je zdecydowanie przełamać i „nieco” ożywić, wprowadzając do wnętrz bardzo ostre akcenty. Dlatego takie zestawianie kolorów nazywa się fińskim nurtem, choć wrzuca się go do jednego worka, tak zwanego designu skandynawskiego. Nurt fiński to nie tylko kontrasty, ale także geometria. To właśnie w takich wnętrzach spotkamy połączenie wielu geometrycznych wzorów, zarówno w deseniach, jak i kształtach mebli.
Jak zacząć eksperymenty?
Jeśli chcesz zacząć eksperymentować z kontrastowymi zestawieniami w pokoju dziecka zacznij od drobiazgów. Czarny i biały bardzo dobrze współgrają z drewnem, więc nie musimy od razu zmieniać mebli, mogą pozostać drewniane. Zatem od czego zacząć? Jakie dodatki zastosować?
Farba tablicowa
Czarna ściana lub jej fragment pomalowany farbą tablicową to bardzo praktyczna ozdoba. Dziecko zyska dodatkową powierzchnię do zabawy i prac plastycznych, a ty stworzysz modny element aranżacyjny.
Czarno-białe poduszki
Poduszki i pościelto doskonały element wystroju, który od razu rzuca się w oczy i w znaczący sposób odmienia wnętrze. Im więcej poduszek użyjesz, tym lepszy efekt osiągniesz.
Ramki
Ramkipotrafią skutecznie zagospodarować ściany. Umieszczamy w nich plakaty, napisy lub czarno-białe zdjęcia dziecka.
Pudełka
Pudełka w pokoju dziecka to rzecz niezmiernie praktyczna. Chowamy w nich zabawki, drobiazgi i inne rzeczy malucha.
Zabawki kontrastowe
Zabawki kontrastowe kojarzone są z bardzo małymi dziećmi, niemowlakami, które w pierwszych miesiącach życia dostrzegają tylko kilka kolorów, w tym właśnie kontrasty. Obecnie kontrastowe skandynawskie przytulanki popularne są wśród dzieci w każdym wieku.
Naklejki
Naklejki ścienne to bezpieczne rozwiązanie, bo nie determinuje malowania lub tapetowania całego pomieszczenia. Wystarczy nakleić kilka w wybranym miejscu.
Czarny i biały to ciekawe zestawienie, jednak nie nadaje się dla wszystkich. Jeśli zdecydujesz się na taki duet, staraj się wybierać dekoracje uniwersalne – takie, które sprawdzą się w innych częściach domu (ramki, poduszki) i nie są dedykowane tylko dzieciom. Zawsze istnieje ryzyko, że nasza dorastająca córeczka pewnego dnia powie: dość mamo! Czas na różowy! | Czarny i biały w pokoju dziecka – to jest modne i możliwe! |
Samochodowa popielniczka to sprzęt, który z jednej strony skazany jest na potępienie i znika ze standardowego wyposażenia nowych aut, z drugiej zaś – przeżywa rozkwit, bo są tacy, którzy nie zgadzają się, by były wstydliwym dodatkiem. Jeszcze stosunkowo niedawno, kilkanaście lat temu, samochodowa popielniczka była wyposażeniem standardowym. Żaden producent nawet nie myślał o tym, by wypuścić na rynek auto bez popielniczek. Ba, w wielu autach było ich kilka – środkowa, boczne w drzwiach kierowcy i pasażera, dwie dla pasażerów tylnej kanapy, czasem jedna pośrodku, na tunelu centralnym. Nikomu się nie śniło, że popielniczki może nie być. Czasem jedynie te dodatkowe wymagały niewielkiej dopłaty. Niewielkiej, bo przecież ile można zażądać za popielniczkę? Dziś już wiemy ile – bez skrępowania można ją wycenić na marne kilkaset złotych, oczywiście pod płaszczykiem „pakietu dla palących”.
To pokłosie walki, jaką władze wielu krajów świata wydały nałogom, a szczególnie paleniu. Cel jest jak najbardziej w porządku. Od pewnego czasu mamy zakaz palenia w restauracjach i knajpach, co – jak zewsząd słychać – podoba się wszystkim, zarówno niepalącym, jak i miłośnikom tytoniowego dymu. Władze starają się też ograniczać możliwości palenia w miejscach publicznych, takich jak przystanki, ulice, parki itd. Idea słuszna i trudno jej nie pochwalić. Zapędy władz poszły też w kierunku przestrzeni prywatnych, a więc i samochodów. Od kilku lat montowanie w samochodach popielniczek i zapalniczek jest politycznie niepoprawne. Cóż, kupując nowe auto, możemy sobie zażyczyć pakietu dla palących, który obejmie jedną lub kilka „popiołek”. Posiadacze aut z drugiej ręki sami muszą szukać rozwiązań. Z pomocą przychodzą im producenci wszelkiego rodzaju akcesoriów dla palaczy.
Popielniczka – jaka jest, a jaka może być?
Kiedyś samochodowe popielniczkibyły dość zmyślnymi, rozbudowanymi sprzętami. Po przyciśnięciu dźwigienki podnosiła się klapka, sama popiołka mogła wyjechać do przodu i ukazać swe fascynujące wnętrze. Te rozwiązania miały jedną wadę: większość popielniczek była płaska i przeważnie dość płytka. Podejrzewam, że trudno się je opróżniało, dlatego producenci postanowili trochę to przeprojektować. Dziś większość popielniczek ma kształt niewielkiego kubeczka z wieczkiem na sprężynce. Jeśli nie palimy, to dobrze sprawdzają się jako minikosze na śmieci. Papierek po cukierku czy zużyta chusteczka idealnie się tam mieszczą, zamiast trafiać do bocznej kieszeni czy na podłogę. Dziś popielniczki są po prostu dostosowane do rozmiarów uchwytów na napoje.
Jeśli więc mamy używane, ale w miarę nowe auto, nie będzie problemu z zamontowaniem popielniczki. Można kupić zwykły model w dowolnym kolorze. Można też zaszaleć i nabyć popielniczkę z podświetleniem. Mała dioda LED wskazuje nocą miejsce, w które trzeba skierować peta, by nie zapaskudzić sobie wnętrza popiołem. Na rynku są też popielniczki pochłaniające zapachy, wciągające dym. Najtańsze zwykłe kosztują kilkanaście złotych, podświetlane nieco więcej.
Jeśli mamy nieco starsze auto, na ogół da się do niego kupić popielniczkę – może nie nową, ale oryginalną – w miejsce zużytej czy połamanej. Jeśli palimy w aucie, zdecydowanie warto ją nabyć. Osoby, które wyrzucają pety przez okno samochodu, częstą mówią: „No bo przecież nie mam popielniczki!”. Sorry, brzmi to niepoważnie. Najtańsza popiołka kosztuje kilka czy kilkanaście złotych – tyle co paczka papierosów.
Zapalniczka – już w lamusie
Sprzętem mocno powiązanym z popielniczką jest zapalniczka. Dziś naprawdę rzadko spotykana, sprzęt retro. Przypomnijmy: to coś, co wkłada się w gniazdo zapalniczki (stąd nazwa!) i wciska. W środku przez drucik płynie prąd i rozgrzewa tenże drucik do czerwoności, dzięki czemu można sobie przypalić papierosa. I nie tylko – tym miniaturowym narzędziem tortur można się też oparzyć, więc lepiej go nie upuścić na nogę czy dywanik... Kiedyś mogło to być faktycznie wygodniejsze od zapalania zapałek, dziś praktycznie zniknęło z rynku, pozostawiając gniazdko, do którego podłączamy nawigację, kamerkę, telefon itd. | Co warto wiedzieć o popielniczkach samochodowych |
Pracujesz nad kondycją, więc twój organizm jest świetnie przygotowany do sezonu biegowego. Zanim jednak wybierzesz się na pierwsze poważne treningi, zastanów się, czy twoje buty też są gotowe na nowy sezon. A dokładniej, czy obuwie jest dobrze dobrane do twojej stopy. Każdy sport powinien być przede wszystkim bezpieczny. A jeżeli masz tzw. stopę pronującą, dobry dobór obuwia powinien być dla ciebie bardzo ważny. Zanim kupisz buty, przeczytaj. Naturalna amortyzacja
Stopy chronią cię przed nieprzyjemnymi skutkami biegania. Kiedy się przemieszczasz, nogi przyjmują obciążenie równe mniej więcej twojej trzykrotnej wadze. Dlatego też w czasie poruszania się stopa zawsze trochę skręca się na różne strony, żeby przeciwdziałać przeciążeniom. Przetaczanie się stopy po podłożu wspomagane działaniem stawu skokowego ma amortyzować i chronić stawy przez obciążeniem i nieustającymi wstrząsami. Czasami jednak pojawia się problem.
Kłopotliwa pronacja
Jeśli stopa skręca się do wewnątrz zbyt mocno lub w nieodpowiednim momencie, mówimy o pronacji. Po zetknięciu z ziemią stopa wykonuje nieprawidłowy ruch nawracania, co zaburza krok biegowy. Wtedy masa biegacza działa o wiele za mocno na stawy i mięśnie. Pronacja destabilizuje stopę, a efekty mogą być odczuwalne w kolanach, a nawet w tak odległych miejscach jak stawy biodrowe. A ponieważ problem pojawia się w momencie, gdy stopa styka się z ziemią, dlatego tak ważne jest to, w czym się biega. Szczególnie istotne jest dla początkujących biegaczy, u których aparat ruchu jeszcze się nie przystosował do pokonywania kilometrów. UWAGA: często duża pronacja łączy się z niskim sklepieniem podbicia (co także warto wziąć pod uwagę przy wyborze modelu buta).
Jaką masz stopę?
Aby sprawdzić, jak biegasz, najprościej zrobić to na specjalistycznym sprzęcie. Jeżeli jednak nie chcesz się wybrać do sklepu sportowego (w większości z nich jest możliwość analizy kroku biegowego), możesz użyć kilku sprawdzonych sposobów.
Test wody. Na równym, gładkim podłożu stajesz mokrą stopą i oglądasz ślad. Wybierz takie miejsce, gdzie ten odcisk będzie dobrze widoczny. Możesz wykorzystać np. kartkę papieru. Pełny odcisk oznacza głęboką pronację. Normalna stopa zostawia wyraźny ślad łuku od wewnętrznej strony. A jeśli widzisz tylko odcisk palców i pięty, to może oznaczać, że masz stopę supinującą i także potrzebujesz specjalnego rodzaju obuwia biegowego.
Test buta. Dobrym sposobem jest także obejrzenie swoich starych butów biegowych. Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z tym sportem i jeszcze nie masz wysłużonych egzemplarzy, możesz obejrzeć obuwie, w którym chodzisz na co dzień. Jeśli za bardzo pronujesz, wewnętrzne krawędzie będą bardziej zużyte niż środkowe i zewnętrzne. Często też wyraźnie widać, że buty postawione na równej nawierzchni pochylają się do środka.
Buty biegowe
Kiedy już mniej więcej wiesz, na czym stoisz, możesz zacząć wybierać obuwie. Producenci przygotowali szeroką ofertębutów dla osób ze stopą pronującą. Ich podeszwy chronią przed zbytnim nawracaniem. Zwykle też mają funkcję amortyzującą. Cholewki posiadają specjalne wstawki (wykonane z twardszego materiału), czasem wyglądają trochę jak szkielet zewnętrzny stabilizujący pracę stawu skokowego. Te stabilizujące elementy znajdują się od wewnętrznej strony cholewki, żeby uniemożliwić skręcanie stopy w czasie biegu. Warto także pomyśleć o wkładkach dla pronatorów.
Wszyscy producenci mają zwykle wiele modeli dla pronatorów. Jeżeli nie masz jeszcze doświadczenia i ulubionego modelu, sprawdź ofertę najpopularniejszych marek, takich jakAdidas, ASICS, Nike, New Balance.
Kiedy już dokonasz odpowiedniego zakupu, nie pozostanie ci nic innego, jak cieszyć się pokonywaniem kolejnych kilometrów. | Stopa z rotacją wewnętrzną: jakie buty biegowe wybrać |
Małe dzieci doskonale wiedzą, kim chcą zostać w przyszłości – księżniczką, piłkarzem, nauczycielem, lekarzem, panią nauczycielką, budowniczym jak bajkowy Bob… Pomysłów jest wiele, jedne pozostają aktualne dłużej, inne krócej – za każdym razem jednak towarzyszy im szereg tematycznych zabawek i akcesoriów. Niektóre zainteresowania mogą przerodzić się w prawdziwą pasję, dlatego warto je rozwijać i pielęgnować. Podpowiadamy, jak wybrać idealne gadżety dla małych miłośników dinozaurów. Zabawki i zestawy
Do najbardziej popularnych zabawek należą niezmiennie gumowe figurki dinozaurów – dostępne pojedynczo w rozmaitych rozmiarach, wzorach i kolorach pozwolą małemu paleontologowi stworzyć wymarzony zestaw. Brachiozaur, triceratops, tyranozaur, pterodaktyl i wiele, wiele innych – doskonałe do kolekcjonowania! Możesz też kupić gotowy komplet.
Ciekawą propozycję stanowią kreatywne zestawy, dzięki którym maluch będzie mógł samodzielnie wykonać gipsowe odlewy dinozaurów i pomalować je farbkami, które dodatkowo świecą w ciemności lub stworzyć dinozaury z origami.
Praca paleontologa kojarzy się przede wszystkim z wykopaliskami, dlatego nie powinno ich także zabraknąć wśród zabawek twojego dziecka. Zestaw składa się z gipsowej bryły, w której ukryte są kości wybranego dinozaura. Maluch, za pomocą specjalnych narzędzi, musi wydobyć je i odtworzyć szkielet dinozaura.
Inną propozycję stanowi dinozaur do skręcenia. W zestawie od firmy Dumel znajdują się plastikowe części do złożenia przy pomocy rozmaitych śrubek i wkrętarki zasilanej bateriami.
Dinozaura może też samodzielnie wyhodować, a wszystko dzięki specjalnemu jajku, które należy umieścić w wodzie. Po kilkunastu godzinach jajo zaczyna pękać i wykluwa się z niego mały dinozaur, który następnie rośnie pod wpływem cieczy.
Oryginalną zabawką i jednocześnie ozdobą pokoju jest dinozaurowy projektor, mogący również pełnić funkcję lampki. Jak to działa? Wystarczy go zaświecić i umieścić wewnątrz dołączone taśmy ze slajdami, na których znajdują się rozmaite obrazki – dziecko może odrysować.
Mały paleontolog ucieszy się także z puzzli oraz klocków z ulubionym motywem.
Do szkoły
W szkolnej wyprawce miłośnika dinozaurów nie powinno zabraknąć odpowiedniego plecaka – wśród ofert znajdują się zarówno kolorowe i zabawne tornistry dla najmłodszych, jak i młodzieżowe, na przykład z efektem 3D. Maluchy ucieszą się także ze stempelków i naklejek. Dinozaury znajdziemy ponadto na piórnikach i zeszytach, a nawet odzieży – dinozaurowowe bluzki i T-shirty to obowiązkowy element szkolnej garderoby.
Bajkowe inspiracje
Wiele pomysłów możesz także zaczerpnąć z bajek, w których pojawiają się dinozaury. Do dziś popularne są ubrania z kultowymi już Flinstonami. Jeśli chodzi o nowsze propozycje, maluchy uwielbiają aktualnie bohaterów Dinopociągu. Produkcja z pewnością zasługuje na uwagę, ponieważ spośród innych bajek wyróżniają ją walory edukacyjne. Dinozaury w sposób niezwykle przystępny przybliżają najmłodszym widzom rozmaite zagadnienia związane z prehistorią. Dinopociąg sprawia, że mogą podróżować w czasie i spotykać dinozaury i inne stworzenia z wcześniejszych okresów. W sklepach znajdziemy pojedyncze wagony z poszczególnymi figurkami dinozaurów, całe zestawy – z pociągiem i torami oraz dinozaury interaktywne.
Do dziecięcego pokoju
Jeśli twoje dziecko od dłuższego czasu przejawia zainteresowanie dinozaurami i wiesz już, że nie jest to tylko chwilowy kaprys, być może warto zastanowić się nad wprowadzeniem drobnych zmian w jego pokoju? Doskonały efekt uzyskasz dzięki naklejkom – kolorowe dinozaury mogą zdobić ściany i meble. Wybór szablonów naprawdę zaskakuje – znajdziesz zarówno małe i zabawne dinozaury, jak i ponad metrowe kolosy. Rozejrzyj się także za dinozaurową pościeląoraz piżamką – nic tak nie uprzyjemni snu małemu paleontologowi, jak bliskość ulubionego motywu. Do codziennych zabaw przyda się piankowa mata – oczywiście z dinozaurami. To niezwykle praktyczne rozwiązanie, które z powodzeniem zastąpi tradycyjny dywan. Dzięki ochronnej folii mata jest odporna na zabrudzenia i bardzo łatwa w czyszczeniu, a co najważniejsze – wykonana z hipoalergicznego materiału, a więc odpowiednia nawet dla maluchów. Dopełnieniem nowego wystroju będzie duża maskotka, która może także pełnić funkcję poduszki. Nie ma opcji, aby tak urządzony pokój nie spodobał się twojemu dziecku!
Fascynacja dinozaurami może sprawić, że maluch zacznie interesować się naukami ścisłymi i przyrodniczymi, bo te bezpośrednio łączą się z paleontologicznymi upodobaniami. Dzieci dużo szybciej przyswajają wiedzę na temat rzeczy, które je ciekawią, o których same chcą się uczyć. Warto więc pielęgnować ich pasje – to z pewnością zaprocentuje w przyszłości. | Zabawki idealne dla małego paleontologa |
Przebicie opony może zdarzyć się każdemu. I zawsze jest bardzo groźne. Istnieje kilka sposobów na szybkie przywrócenie samochodu do pełnej sprawności albo do stanu, który pozwoli dojechać do warsztatu. Jednym z nich jest uszczelniacz do opon. Jak należy stosować uszczelniacz do opon? Istnieje kilka sposobów naprawy opony. Najlepszy z nich to demontaż uszkodzonego koła i montaż koła zapasowego w jego miejsce. Dzięki temu można kontynuować podróż z normalną prędkością. Można też zamontować w miejsce uszkodzonego koła koło dojazdowe. Wtedy można jechać autem dalej, ale już z ograniczoną prędkością. Do wymiany koła potrzebny jest nam klucz do kół, a także podnośnik samochodowy (wystarczy zwykły lewarek) i zastosowanie się do odpowiednich zasad bezpieczeństwa. Konieczna może być też pompka do kół, albowiem koło zapasowe może mieć niewystarczające ciśnienie.
W niektórych samochodach producenci wyeliminowali koła zapasowe i dojazdowe, oferując zamiast nich zestawy naprawcze z kompresorem.
Auta klasy premium wyposaża się też w opony typu run flat. To opony posiadające wzmocnione boki. Dzięki temu nawet po całkowitym spadku ciśnienia we wnętrzu opony, boki są w stanie unieść ciężar auta i zapobiec wystrzałowi opony. Ten rodzaj opon jest jednak drogi, jazda po przebiciu może być kontynuowana z ograniczoną prędkością i na ograniczonym dystansie, a do tego opona po przebiciu raczej nie nadaje się do naprawy.
Samodzielna, bezpieczna wymiana koła (zamontowanie koła zapasowego lub dojazdowego) wymaga znalezienia odpowiedniego, płaskiego i oświetlonego miejsca. Wielu osobom może sprawić trudność, zwłaszcza kobietom albo początkującym kierowcom. I nie tylko im. Koło jest ciężkie i brudne. Tak samo, jak jego felga. Śruby mocujące koło mogą być zapieczone. Potrzeba tu siły. W centrum miasta trudno znaleźć większą ilość wolnego miejsca. A do przebicia może dojść w jeszcze gorszym miejscu, na przykład na bocznej drodze.
Dlatego też powstały uszczelniacze do opon w sprayu. To środki jednorazowego użytku, które mają za zadanie przygotowanie przebitej opony do dalszej jazdy. Bez potrzeby zdejmowania koła i wyjmowania narzędzi. Cena takiego środka to zazwyczaj do 15 do 30 złotych za opakowanie.
Czy środek działa zawsze? Nie. W przypadku uszkodzenia boku opony żaden środek nie jest w stanie pomóc. Taka opona nadaje się do wyrzucenia. To samo dotyczy uszkodzeń o większej średnicy. Środek nadaje się przede wszystkim do usunięcia skutków typowego przebicia – gwoździem, pinezką albo innym ostrym przedmiotem o małej średnicy.
Czy zastosowanie uszczelniacza do opon powoduje trwałą naprawę? Nie. To rozwiązanie tymczasowe. Zastosowanie środka pozwala na dojechanie do warsztatu wulkanizacyjnego z ograniczoną prędkością (do 70 km/h). Ile można przejechać? Informacja o tym powinna znaleźć się na opakowaniu środka. Zazwyczaj do 50 kilometrów.
Wszystko byłoby świetne, gdyby nie jeden najważniejszy fakt. Otóż musimy pamiętać, że w większości przypadków opona, w której użyto pianki, nie nadaje się do naprawy.
Jak powinno się stosować uszczelniacz? Czy jest to łatwe?
Zaczynamy oczywiście od ustawienia auta w bezpiecznym miejscu, na płaskim podłożu. Zaciągamy hamulec ręczny.
Etap 1
Zgodnie z zasadami – powinniśmy znaleźć miejsce, w którym doszło do uszkodzenia. Nie jest to łatwe. Co można zrobić? Nacisnąć oponę i posłuchać, skąd dobiega szum uciekającego powietrza. To oczywiste, że nie zrobimy tego w centrum miasta, ani przy ruchliwej drodze, gdzie nie będziemy słyszeć własnych myśli.
Czoło opon (część, na której znajduje się bieżnik) trzeba dokładnie obejrzeć, czy nie wystaje z niego jakiś element obcy – na przykład łebek gwoździa, wbita blaszka itd. Można też (ostrożnie) przejechać po bieżniku opony dłonią.
Następnie trzeba na chwilę zwolnić hamulec ręczny i przepchnąć auto kilka centymetrów do przodu, aby móc sprawdzić kolejną część opony.
Etap 2
Po znalezieniu miejsca przebicia powinniśmy usunąć gwóźdź albo inny element, który przebił oponę.
Etap 3
Oznaczamy miejsce, w którym doszło do przebicia.
Etap 4
Znów poruszamy autem, tak, aby uszkodzone miejsce znalazło się w najniższym położeniu (przy powierzchni drogi).
Etap 5
Zrywamy zabezpieczenie znajdujące się na opakowaniu uszczelniacza. Wszystko zależy od tego, jaki produkt mamy w dłoni. W naszym przypadku zabezpieczeniem była obręcz z tworzywa sztucznego. Może być to też zawleczka.
Etap 6
Odkręcamy kapturek chroniący wentyl.
Etap 7
Uszczelniacz wyposażony jest w wężyk. Na końcu wężyka znajduje się nakrętka. Nakręcamy ją na wentyl.
Etap 8
W naszym przypadku producent uszczelniacza zalecał, aby opakowanie opróżniać, trzymając wężyk do dołu. W innych – może być inaczej. Należy zawsze zapoznać się z instrukcją na opakowaniu środka.
Etap 9
Przekręcamy zabezpieczenie na opakowaniu i czekamy, aż opakowanie opróżni się, wypełniając oponę.
Etap 10
Jedziemy do najbliższego warsztatu wulkanizacyjnego, nie przekraczając prędkości 70 km/h.
Zastosowanie środka nie jest wcale takie proste, jak by się mogło wydawać – najgorsza jest konieczność znalezienia miejsca uszkodzenia.
W niektórych przypadkach środek faktycznie może się przydać. Trudno wymagać od kobiety mierzącej 157 cm wzrostu, aby walczyła ze zdejmowaniem koła.
Jednak zawsze najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest koło zapasowe. | Jak zastosować uszczelniacz do opon w razie przebicia? |
Coraz więcej osób w Polsce marzy o posiadaniu prawdziwego samochodu terenowego, który oferuje świetne możliwości poza miastem. Są też osoby, którym wystarcza niewielkie auto, SUV albo crossover, wyposażone w napęd na cztery koła. Przez wiele osób takie samochody nazywane są „terenówkami na jagody”. Prawdziwy samochód terenowy zdecydowanie różni się od SUVów i crossoverów, które dawniej były „ucharakteryzowane” na auta terenowe. Dziś już żaden producent się w to nie bawi, nawet zapasowe koła zniknęły z tylnych drzwi takich aut, jak Toyota RAV 4 czy Honda CR-V. Pozostały już tylko w nielicznych, jak Daihatsu Terrios.
Czym różni się prawdziwe auto terenowe od SUVów i crossoverów?
Zanim przejdziemy do tematu zawieszenia, warto jeszcze raz przypomnieć, czym różni się typowe auto terenowe od SUVa i crossovera. Przede wszystkim prawdziwa, rasowa terenówka zbudowana jest w oparciu o stalową ramę (tak samo, jak na przykład pickup). Poza tym pojazd musi posiadać na liście wyposażenia reduktor (do pokonywania przeszkód terenowych), blokadę międzyosiową (chroniącą układ przeniesienia napędu) i wzdłużnie umieszczony silnik. Terenówka jest także przystosowana do brodzenia. W tym celu wyposaża się ją w snorkel (wysoki chwyt powietrza dla silnika) i zabezpiecza elektrykę, elektronikę i podzespoły przed działaniem wody.
Zawieszenie samochodu terenowego
Budowa zawieszenia samochodu terenowego niewiele różni się pod względem konstrukcji od tego, które jest stosowane w autach osobowych. Stosuje się jedynie elementy o większej wytrzymałości i twardości. Konstrukcja umożliwia także większy skok koła, przez co auto jest w stanie pokonywać drogi gorszej jakości i pofałdowane bezdroża.
Istnieją też pewne różnice. W większości rasowych terenówek stosuje się zawieszenie niezależne, dzięki czemu koła jednej osi mogą znajdować się na różnych wysokościach w czasie jazdy. Ale spotyka się też terenówki z zawieszeniem zależnym, które z kolei charakteryzuje się wysoką trwałością.
Podstawowe elementy zawieszenia terenówki to mocne amortyzatory, które dociskają koła do podłoża, a także elementy sprężynujące. W niektórych autach są to mocne sprężyny, a w innych drążki skrętne. W starszych samochodach oraz w niektórych pickupach spotyka się jeszcze standardowe resory. Do tego dochodzą wahacze.
Firmowe zawieszenie może okazać się zbyt słabe do bardzo ostrej jazdy terenowej. Dlatego też wielu posiadaczy terenówek decyduje się na tak zwany lift. Polega on na wymianie niektórych elementów zawieszenia na inne, dzięki którym możliwe jest na przykład zwiększenie prześwitu auta. To znacząco zwiększa możliwości terenowe pojazdu. Aby zwiększyć prześwit auta i jego możliwości terenowe, wymienia się amortyzatory oraz sprężyny albo drążki skrętne, w zależności od konstrukcji. Dodatkowo stosuje się takie elementy, jak amortyzatory skrętu, a ponadto wzmacnia się mosty i modyfikuje wały napędowe auta, przekazujące napęd na przednią i tylną oś.
Zawieszenie w terenówkach zużywa się szybciej
Pomimo tego, że stosuje się tutaj elementy bardziej wytrzymałe, to zawieszenie zużywa się o wiele szybciej. Jakie elementy podlegają wymianie? Amortyzatory, które po pewnym czasie mają dość i zaczynają przeciekać. Sprężyny, które podczas poważnej eksploatacji w terenie potrafią popękać. Co ciekawe, nawet resory, które wydają się niezniszczalne, mogą także wymagać wymiany – wymienia się pióra resorów, ich odboje, a także tuleje. Psują się też wahacze, a dokładnie ich tuleje. Poza tym wymiany wymagać mogą sworznie wahaczy na przedniej osi, które mocują wahacz do zwrotnicy. Ponadto wymienia się drążki skrętne, stosowane w niektórych konstrukcjach.
W przypadku niektórych elementów, takich jak sworznie wahaczy, do uszkodzenia może doprowadzić sparciała albo uszkodzona mechanicznie guma, która dopuści wodę do przegubu, powodując jego korozję. W czasie jazdy w terenie nietrudno o to.
Elementy stosowane w zawieszeniach prawdziwych terenówek nie należą do tanich. Do tego napraw zawieszenia tego typu aut podejmują się tylko wyspecjalizowane warsztaty. Warto pamiętać, że utrzymanie auta terenowego jest stosunkowo drogie. Z drugiej strony żadne auto nie daje takiej frajdy jak terenówka, która jest w stanie pokonać niemal każdą drogę.
Stan zawieszenia terenówki trzeba także dokładnie sprawdzić podczas kupowania używanego auta, aby nie być zmuszonym do ponoszenia niepotrzebnych wydatków. Warto pamiętać, że w przypadku tych aut sporo pieniędzy może pochłonąć także remont nadwozia, ramy (jeśli jest pogięta albo zaatakowana przez korozję), a także całego napędu wraz z silnikiem, który może być już porządnie zużyty, przegrzany (w większości terenówek są popękane chłodnice) albo nawet mógł zassać wodę. | Typowe problemy z zawieszeniem aut terenowych |
Ceny benzyny na stacjach rosną, więc coraz więcej osób zaczyna myśleć o montażu instalacji LPG. Ale jaką wybrać i na co zwracać uwagę, by nie żałować swojej decyzji? Dyskusje na temat sensowności instalacji gazowej wywołują od lat wielkie emocje zarówno wśród przeciwników, jak i zwolenników takich rozwiązań. Przeciwnicy mówią, że „gaz jest do kuchenek” i wskazują, że z jego powodu może się zepsuć silnik. Zwolennicy mówią o ogromnych oszczędnościach i słusznie wskazują, że zdecydowana większość awarii silnika spowodowanych instalacją LPG jest skutkiem niewłaściwego montażu, złego dobrania instalacji bądź zaniedbywania okresowego serwisowania tych elementów.
Czy gaz ma sens?
Zanim jednak zdecydujesz się na montaż gazu w swoim aucie, sprawdź, ile kilometrów rocznie pokonujesz. Pomyśl też, jak długo zamierzasz jeszcze jeździć swoim samochodem, i policz, ile rocznie wydajesz na benzynę, a ile wydasz na gaz. Weź pod uwagę także cenę instalacji gazowej. Jeżeli ktoś jeździ niewiele, instalacja będzie mu się długo zwracać, co może uczynić całą operację nieopłacalną.
Dopasuj instalację do swojego silnika
Nie każda instalacja LPG pasuje do wszystkich samochodów. Należy ją dobrać do swojego auta i wersji jego silnika. Inne instalacje pasują do starych jednostek, a inne do nowych. Obecnie najczęściej montuje się instalacje sekwencyjne, dzięki którym spadek osiągów jest nieomal nieodczuwalny, a przełączanie między benzyną a gazem – płynne. Samochody z silnikami sześciocylindrowymi wymagają specjalnych instalacji dostosowanych do takich jednostek. Podobnie jest z instalacjami do samochodów ośmiocylindrowych i z jeszcze większymi silnikami. Coraz popularniejsze są także pojazdy z bezpośrednim wtryskiem paliwa, np. z silnikami typu TSI, montowanymi w samochodach grupy Volkswagen. Według powszechnej opinii takie samochody nie nadają się do zasilania LPG. Nie jest to prawda, gdyż wystarczy zainwestować w odpowiednią instalację, przystosowaną do silnika tego typu. Niestety, jest ona droga (nawet około 12 tys. zł), a w wielu stosuje się dotrysk benzyny podczas jazdy, więc samochód zużywa i benzynę, i gaz. To wszystko sprawia, że niewielu osobom gaz w takim aucie się opłaca. Trzeba naprawdę dużo jeździć, a samochód musi być wyjściowo dość paliwożerny.
Przede wszystkim wybieraj instalacje markowe
Zakup markowego sprzętu ma mnóstwo zalet.
Po pierwsze, przed zakupem można dokładnie sprawdzić opinie na temat danej firmy i konkretnej instalacji i wybrać coś dla siebie.
Po drugie, znani producenci mają swoje autoryzowane serwisy w całej Polsce (i nie tylko), dzięki czemu nie będzie problemów w razie awarii któregoś z elementów.
Po trzecie, zastosowanie markowych komponentów chroni silnik (a więc i nasz portfel) przed nadmiernym zużyciem.
Renomowani producenci instalacji LPG to między innymi Stag, Landi Renzo, Alex czy Lovato. Warta polecenia jest na przykład instalacja Stag 200, sekwencyjna i z nową platformą sprzętową opartą na procesorze 32-bitowym. W temperze od -40 aż do +140°C jest odporna na działanie wilgoci, liczba przewodów podłączeniowych zaś została ograniczona do minimum.
Kolejna warta uwagi instalacja to Lovato Smart. Jest przeznaczona do trzy- i czterocylindrowych aut o mocy do 160 KM. Nowa listwa wtryskowa może być zastosowana w wersji z czterema wtryskiwaczami, jak również w wersji 2+2 do siłowników BOXER oraz innych specyficznych silników. Ponadto na listwie zamontowany został czujnik temperatury i ciśnienia gazu. Cena całego zestawu z montażem od 1999 zł.
Warto zwrócić też uwagę także na instalację Stag-4 i Stag 300.
Cena? Nie tak istotna
Wybierając instalację i pozostałe podzespoły (na przykład butlę), należy się kierować nie ceną, a raczej jakością i wydajnością instalacji oraz renomą warsztatu, który ją montuje i kompletuje poszczególne elementy. Dokładnie przestudiujmy warunki gwarancji i sprawdźmy, czy dana instalacja składa się z produktów jednej firmy, czy kilku. Instalacja LPG to zazwyczaj duża oszczędność, ale wyłącznie pod warunkiem, że na początku nie będziemy skąpić pieniędzy na sprzęt dobrej jakości. Powiedzenie „Chytry dwa razy traci” w tym przypadku sprawdza się w pełni. | Czym się sugerować, wybierając kompletną instalację gazową do twojego auta? |
Większość chłopców, prędzej czy później, przechodzi okres fascynacji superbohaterami. Niektórym fascynacja ta zostaje na znacznie dłużej i nie ma w tym nic złego. Posiadanie idola – bardziej lub mniej realnego – nie oznacza infantylności, a dążenie do dorównania mu w jakichś kategoriach. Jeśli superbohater, którego uwielbia nasze dziecko, jest pozytywny, tym bardziej nie powinniśmy się martwić. W końcu dobro, pod każdą postacią, ma charakter uniwersalny. Czego uczą superbohaterowie?
Zarzuca im się wiele rzeczy, przede wszystkim to, że są nierealni. Zwykle mają nadprzyrodzone moce, zaawansowaną technikę i posturę młodego Schwarzeneggera. Nie oznacza to jednak, że sprowadzają nasze dzieci na manowce. W końcu w każdej bajce występują postaci o nierealnym wyglądzie, umiejętnościach, czy po prostu w ogóle nieistniejące. Nie uważam też, że przesadzona często sylwetka muskularnego bohatera może odcisnąć negatywny skutek na dziecku. Podobną sytuację mamy w przypadku dziewczynek i nierealnego wyglądu lalki Barbie.
Zamiast doszukiwać się złego wzorca, lepiej znaleźć pozytywy. Biorąc pod lupę superbohaterów, ważne jest to, czego uczą, a uczą dużo. Większość z nich powiela te same cechy: wierność, oddanie, patriotyzm, walka o dobro. Poza tym raczej działają bezinteresownie – geneza jest różna, ale niesienie dobra staje się życiowym celem bez oczekiwania na pochwały. Co więcej, większość znanych bohaterów kocha, a miłość ta jest jak najbardziej przyziemna. Wielu z nich ma także swoje słabości oraz chwile zwątpienia. Zdarza im się popełniać błędy, aby w przyszłości wejść na dobrą drogę. Czasem, aby tego dokonać, muszą spokornieć i często w przeszłości doświadczyli czegoś złego, co odmieniło ich życie. To właśnie sprawia, że chłopcy chcą otaczać się superbohaterami, bo –podobnie jak oni – czują się czasem słabi, doświadczają przykrych sytuacji, ale uczą się, że nie można się poddawać.
Dlaczego postaci te są ważne i czego uczą superbohaterowie? Najkrócej rzecz ujmując, uczą, że zawsze warto pomagać, być dobrym, a każdą przeciwność losu i każdy upadek można wykorzystać jako naukę do bycia jeszcze lepszym, wyjątkowym człowiekiem. Pomagają rozumieć świat i oswajać się ze złem, które – niestety – istnieje, ale na które nie dają przyzwolenia.
Batman i spółka, czyli kogo podziwiają chłopcy?
W zasadzie to nie tylko chłopcy, bo i wiele dziewczynek kocha się w Supermanie i chętnie widziałyby go na miejscu Kena. Superbohaterowie często są introwertykami, wbrew pozorom wrażliwymi osobami, które wielkie serce kryją za swoją maską czy strojem. Poznając ich, okazuje się, że mogliby być naszymi znajomymi – mają poczucie humoru, szukają przyjaciół, miłości. Czasem ich bohaterskość jest jak praca po godzinach i niejeden fan jest przekonany, że Iron Man czy wspomniany Batman wcale nie muszą być nierealni. Kim tak naprawdę są idole młodych chłopców?
Batman
Historia Batmana jest dość ciekawa, zobrazujmy ją na przykładzie filmu Christophera Nolana Batman. Początek. Młody chłopiec jest świadkiem zabójstwa swoich rodziców. Postanawia się zemścić na mordercy, jednak jego przyjaciółka z dzieciństwa przekonuje go, że zabicie tego człowieka to zemsta, która nie da mu satysfakcji, bo stanie się taki, jak on. Batman pomaga miastu, łapie przestępców i oddaje ich w ręce policji. Nikogo nie zabija i to jest jego zasada.
Komiksy szerzej pokazują tę postać niż film, bo pokazują także jej słabości. Batman jest zwykłym człowiekiem w niezwykłym stroju, który jest alegorią jego strachu (panicznie bał się nietoperzy). Historia Batmana pokazuje, że tragedia może zamknąć człowieka w sobie, ale może też być wydarzeniem, które zmieni go, pozwali mu pokonać lęk i szerzej spojrzeć na problemy świata. Uczy, że zemsta nie daje satysfakcji, natomiast dobro jest znacznie bardziej wartościowe. Wielbiciele Batmana mogą nie tylko oglądać go na ekranie czy czytać o nim komiksy, ale także grać w gry z Batmanem.
Superman
W przeciwieństwie do Batmana Superman posiada niezwykłe moce. Ma nadprzyrodzone siły – jest nadludzko szybki, silny i posiada wyostrzony wzrok i słuch. Oprócz tych zdolności jest wyjątkowo inteligentny i ma niesamowitą pamięć. Jest zawsze gotowy do niesienia pomocy, choć prywatnie, po zdjęciu bohaterskiego stroju, pracuje jako dziennikarz. Dziecko, które utożsamia się z tym superbohaterem, identyfikuje się z takimi cechami, jak: odwaga, honor i przyjacielskość. Warto też podkreślić, że Superman jest wierny swojej ukochanej, którą zawsze ratuje z opresji. Nic więc dziwnego, że chłopcy chcą być Supermanami i mogą nimi być. Wystarczy tylko odpowiedni kostium Supermana!
Spider-Man
Tak naprawdę nazywa się Peter Parker i jest sierotą, wychowywała go ciotka z wujkiem. Jego nadludzkie moce pojawiły się po ukąszeniu przez napromieniowanego pająka podczas pokazów naukowych. Samodzielnie stworzył swój wyjątkowy kostium. Peter przeszedł przemianę z osoby ignorującej otoczenie w osobę, która pomaga zwalczać zło i przestępczość. Na początku swoje zdolności wykorzystywał dla własnej próżności, np. zarabiania pieniędzy. Wewnętrzna przemiana dokonała się po tym, jak rabuś, którego nie pomógł złapać strażnikowi, zamordował jego wuja. Sytuacja ta uczy, że nawet jeśli coś nas nie dotyczy, a jest złe, wyrządza krzywdę komuś, a z czasem może i nam. Nie wolno zatem ignorować zła, bo zacznie się rozrastać i wszyscy dotkliwie odczujemy jego siłę. Korzystając ze swoich nadzwyczajnych mocy, Spider-Man postanowił służyć innym, kierując się słowami swojego wuja Bena: „Wielka moc to także wielka odpowiedzialność”. Spider-Man doczekał się nie tylko swojego kostiumu, ale i figurki, która na pewno zachwyci małego fana.
Iron Man i Kapitan Ameryka
Obu można uznać za żołnierzy. Pierwszy z nich, Tony Stark, to właściciel firmy produkującej broń. Porwany i zmuszony do stworzenia broni dla terrorystów Stark tworzy zbroję Iron Mana, w której walczy z wrogami. Stark ryzykuje życie, aby stworzyć kostium Iron Mana po to, aby uciec. Zdał sobie bowiem sprawę z tego, że broń, która miała być wykorzystywana do zapewnienia obrony przed terrorystami, jest właśnie przez nich wykorzystywana.
Drugi bohater, Kapitan Ameryka, czyli Steven Rogers, to żołnierz, który na skutek serum stał się silniejszy, szybszy i wytrzymalszy. Jest patriotą, stoi na czele Avengersów. To przywódca, który poświęca się dla swojej grupy i walczy o wolność.
X-Men i Liga Sprawiedliwości
Pierwsza grupa to swego rodzaju mutanci, spośród których najbardziej znany jest chyba Wolverine. Ligę Sprawiedliwości zaś tworzą m.in. Batman, Flash, Superman czy Wonder Woman. Ta ostatnia jest jedną z nielicznych pozytywnych i pierwszoplanowych superbohaterek, które swoją genezę mają w komiksach.
Pomimo że wiele komiksów przeznaczonych jest dla nastolatków i osób dorosłych, filmy animowane na ich podstawie, gry i komiksy w wersjach dedykowanych dzieciom nie tylko pozwalają przenieść się w fikcyjny świat i poczuć się przez chwilę superbohaterem, ale pokazują, że przyjaźń i braterstwo mają ponadczasową wartość, a wierność swoim zasadom i dążenie do dobra może zaowocować w przyszłości. | Superbohaterowie w życiu twojego syna – dlaczego są ważni? |
Wiosną i latem spędzamy sporo czasu na świeżym powietrzu. Dlatego warto zadbać o nasz kawałek zieleni, by było w nim pięknie, wygodnie i przytulnie, niezależnie od tego, jak duże jest nasze miejsce relaksu. Tekstylia potrafią w mgnieniu oka dodać charakteru każdemu kącikowi do odpoczynku! Doradzamy, jakie miękkie i kolorowe dodatki dobrać do mebli ogrodowych, by nasz taras, ogród czy balkon zachęcały do chwili relaksu. Dodatki nie są kosztowne, a dzięki nim taras zyska nowe oblicze! Najważniejsze w ogrodzie lub na tarasie są meble. To one są podstawą dobrego wypoczynku, dlatego muszą być wygodne, stylowe i solidne, by posłużyły na lata. Dobrze wybierać takie o ponadczasowych kształtach, by szybko się nam nie opatrzyły. Pamiętajmy, że zestaw mebli ogrodowych niskiej jakości może zepsuć dobre wrażenie gustownie urządzonego domu i tarasu. Dlatego warto zainwestować np. w zestaw mebli rattanowych, które będą wygodne oraz posłużą nam przez wiele lat. Gdy mamy już meble: fotele, stół, kanapę, a może nawet huśtawkę ogrodową, możemy puścić wodze fantazji i poszukać dodatków, które ożywią taras i nadadzą mu wyjątkowego charakteru.
Kolorowe poduszki
Nie od dziś wiadomo, że to dodatki tworzą klimat – także tarasu, werandy czy balkonu. Barwne, miękkie poduszki w kolorach dopasowanych do odcienia mebli błyskawicznie ożywią i ubarwią nasze wnętrze, a także dodadzą meblom wygody, przytulności. Inaczej siedzi się na zwykłym metalowym czy rattanowym fotelu, inaczej, gdy jest on wyścielony grubą, miękką poduchą, w której można się wygodnie zapaść! Na szczęście wybór dodatków do mebli ogrodowych: poduch, koców, narzut jest bardzo szeroki, więc bez problemu dobierzemy poduszki do mebli, które mamy!
Posiadacze huśtawek ogrodowych znajdą różnorodne poduszki na huśtawkę ogrodową. Warto wybierać te, które są wodoodporne – np. poduszki
na huśtawkę marki Patio uszyte z tkaniny ze specjalną powłoką ochronną – wodoodporną, dzięki czemu woda na powierzchni tkaniny tworzy… perły! Dodatkowo tkanina ta jest plamoodporna – plamy można usunąć od razu, przecierając wilgotną szmatką.
Na krzesła i fotele
Rattan króluje na wielu werandach i tarasach. Wspaniałym dopełnieniem rattanowych foteli mogą być przepiękne poduszki na rattan. Można się w nich wygodnie rozsiąść i oddać słodkim chwilom relaksu. Przypadkowo wylane napoje, jak np. wino lub kawa nie stanowią problemu, gdyż najczęściej poszewki poduszek mają ukryty zamek błyskawiczny. Dzięki temu można je szybko i wygodnie zdjąć do prania.
Do foteli ogrodowych, krzeseł, stołków znajdziemy bogatą gamę poduszek na krzesła. Kolorowe, miękkie, grubsze i cieńsze, występujące w różnych kształtach i wymiarach poduszki z łatwością dopasujemy do naszych mebli ogrodowych. Warto, by ich kolor współgrał z kolorem mebli, płytek lub desek na tarasie, elewacją domu, by całość tworzyła harmonijną całość.
Stylowe koce i narzuty
Na długie pogawędki w wakacyjne wieczory lub noce doskonale przydadzą się nie tylko wygodne poduszki, ale także miękkie koce, którymi można się otulić lub okryć odsłonięte ramiona lub nogi. Doskonale w tej roli sprawdzą się koce polarowe. Ich podstawowe zalety to miła w dotyku faktura materiału, niska cena i łatwość w praniu. Można je gustownie dobrać do pozostałych dodatków, gdyż koce polarowe występują w wielu soczystych kolorach.
Dobrym wyborem są też koce z mikrofibry, które dają przytulny i ciepły efekt. Takie koce są bardzo miękkie i delikatne w dotyku. Warto je mieć pod ręką, siedząc wieczorem lub w gwieździstą noc na tarasie, balkonie lub na ganku. Przytulny koc otuli każdego zmarzlaka! Podobnie jak polarowe, koce z mikrofibry są dostępne w wielu kolorach, co umożliwia dopasowanie ich do każdego wnętrza. Ciekawym rozwiązaniem jest połączenie poduszek i pledu w tym samym kolorze albo w ciekawych, modnych zestawieniach barw, np.: granat i czerwień, popiel i żółty, zieleń i niebieski, fuksja i pomarańcz. Ogranicza nas tylko wyobraźnia!
Blasku meblom ogrodowym dodadzą także oryginalnie utkane narzuty – np. narzuta Ricky o niespotykanym tłoczeniu, a także niesamowitej miękkości, a zarazem delikatności. Wygląda bardzo oryginalnie i swoją fakturą aż zachęca do wtulenia się w nią podczas długich wieczornych pogawędek na patio.
Nastrojowe lampiony
Poza kolorowymi, ożywiającymi meble dodatkami warto pomyśleć o efektownym oświetleniu stołu ogrodowego. W tej roli doskonale sprawdzają się lampiony ogrodowe – np. w stylu vintage, ze szklanymi okienkami, ażurową konstrukcją, ze świeczkami lub nowoczesne lampiony wykorzystujące światło LED (lampiony LED). Jest to idealne oświetlenie balkonu lub werandy, które sprzyja atmosferze beztroskiego relaksu. Co warto wiedzieć – lampiony te mają czujnik zmierzchu włączający światło po zapadnięciu zmroku, a także dają przytulne, ciepłe światło.
Lato to piękna pora roku. Właśnie wtedy możemy cieszyć się cudowną pogodą, przepysznymi owocami sezonowymi i niezapomnianymi chwilami na świeżym powietrzu. Dlatego zadbajmy o wystrój naszego balkonu, tarasu lub werandy, by miło spędzać tam czas. Co nam w tym pomoże? Modne, kolorowe dodatki, dopasowane do stylu naszego zakątka, które będą wspaniałym dopełnieniem mebli. Dzięki poduchom, narzutom i kocom będzie nam jeszcze wygodniej i przyjemniej spędzać chwile w ogrodzie: z rodziną, przyjaciółmi lub z książką. | Dodatki do mebli ogrodowych – koce narzuty, poduszki |
Jak szybko i skutecznie posprzątać mieszkanie? Oto kilka chwytów i sprawdzonych rad. Sprzątanie mieszkania prawie zawsze kojarzy się z godzinami spędzonymi na czyszczeniu, szorowaniu i myciu podłogi, mebli czy okien. Dodatkowo przetarcie półek od kurzu, wyniesienie śmieci, zmywanie naczyń… Porządki mogą zająć nam nawet pół dnia. Jak przyspieszyć ten proces? Co należy mieć pod ręką, by całe mieszkanie błyszczało już po 30 minutach? Oto chwyty, o których powinna pamiętać każda perfekcyjna pani czy perfekcyjny pan domu.
Najpierw plan, później realizacja
Porządki są dość często nudną pracą i obowiązkiem, którego niestety nie możemy pominąć. Jeśli mówimy o generalnych porządkach całego mieszkania, warto określić plan – co i w jakiej kolejności będziemy robić. W ten sposób unikniemy bezsensownego przekładania rzeczy z jednego miejsca na drugie. Doskonale wiecie, o czym mówimy! Zalecamy zająć się najpierw pokojami i kuchnią. Następnie przechodzimy do łazienki, toalety i przedpokoju.
Krok 1. – pozbywamy się kurzu
Aby szybko pozbyć się kurzu z podłogi, wystarczy dobrze odkurzyć powierzchnię. Niektóre modele odkurzaczy mają także opcję mycia podłogi oraz czyszczenia mebli. To pomoże nam zaoszczędzić wiele czasu. Aby podłoga błyszczała, możemy użyć np. specjalnej pastylub balsamu. Tymczasem meble i półki przecieramy wilgotną (nie mokrą!) gąbką lub ścierką. Tutaj możemy także użyć specjalnego mleczka do czyszczenia mebli.
Krok 2. – drzwi i okna
Drzwi i okna trzeba przetrzeć mokrą szmatką. Do szyb warto użyć specjalnych detergentów (np. spray, płyn do mycia szyb). Produkty muszą zawierać alkohol. Dobrze także zwrócić uwagę, czy mają ekstrakt nabłyszczający.
Krok 3. – szybkie sprzątanie kuchni i łazienki
Gdy czas nas goni i musimy posprzątać mieszkanie najszybciej, jak się da, należy wyznaczyć priorytety w sprzątaniu. W łazience wystarczy przetrzeć płytę płynem do mycia. Aby pozbyć się osadu z baterii czy innych metali, możemy użyć roztwór octu i gorącej wody. Jeśli to nie przyniesie rezultatu, możemy użyć specjalnego odkamieniacza. Koniecznie warto poświęcić kilka minut na odświeżenie wanny i prysznica. Tutaj najlepiej zastosować specjalne detergenty do mycia płytek i brodzików.
W kuchni z kolei najważniejsze jest pozmywanie brudnych naczyń. Jeśli mamy zmywarkę, wystarczy użyć specjalnych tabletek i nabłyszczacza. To zaoszczędzi nam wiele czasu. Podłogę należy odkurzyć, a meble spryskać sprayem do czyszczenia mebli, który następnie ścieramy szmatką z mikrofibry.
Krok 4. – wyniesienie śmieci
W domu najlepiej posiadać duże worki na śmieci w rozmiarze XXL, gdzie możemy wrzucić jak najwięcej odpadów. Pamiętajmy o segregacji. Szkło, plastik, papierowe opakowania oraz odpady organiczne muszą być w różnych workach.
Posprzątanie mieszkania w 30 minut jest całkowicie możliwe. Wystarczy trzymać się ustalonego planu oraz mieć pod ręką kilka niezbędnych produktów, które ułatwią pracę. Powodzenia! | Sprzątanie mieszkania w 30 minut – co będzie potrzebne? |
Studniówka to magiczny wieczór i dla wielu pierwszy „dorosły” bal. Jedna z tych niezwykłych nocy, podczas których każda dziewczyna może się poczuć jak gwiazda filmowa lub księżniczka. Żeby jednak wybrać idealną kreację, dobrze wiedzieć, jaki regulamin ma szkoła, czy bal odbywa się na sali gimnastycznej, czy w restauracji lub sali bankietowej. To najważniejsze wskazówki, które mogą pomóc w poszukiwaniach wymarzonej kreacji. W wielu szkołach studniówka traktowana jest jako tradycyjny, lecz skromny bal. Co prawda mało która dyrekcja szkoły nakazuje dziewczętom założenie białej koszuli i plisowanej spódnicy, jak bywało za czasów naszych mam i babć, ale są placówki, które wymagają przestrzegania odpowiedniego dress code. Dekolt nie powinien być zbyt duży, sukienka zdecydowanie skromna i w ciemnych barwach. Czasem do poloneza należy mieć zasłonięte ramiona. Jeśli dyrekcja w regulaminie szkoły wyraźnie zaznacza, że strój ucznia powinien być skromny, lepiej nie łamać tego przepisu. Nie tylko ze względu na reguły, ale też dobre samopoczucie podczas zabawy.
Długa czy krótka sukienka?
To pytanie spędza sen z powiek wielu dziewczynom. Odpowiedź jest zaskakująco prosta – najlepiej wybrać fason, w którym sylwetka będzie prezentować się najkorzystniej. Jeśli jesteśmy bardzo niskie, nie eksperymentujemy z długą suknią. Najlepiej wybrać wersję sięgającą do połowy uda i dobrać do niej wysokie szpilki. Smukłe dziewczyny o małym biuście mogą pozwolić sobie na długie suknie z fantazyjnymi dekoltami, przy czym bez kłopotu mogą zrezygnować z biustonosza. Dziewczyny o obfitym biuście powinny wybrać suknię z dekoltem kopertowym. Przy zgrabnych nogach sukienka może sięgać do połowy uda, przy nieco bardziej masywnych – kończyć się nad lub tuż przed kolanem. Trudną długością jest spódnica do połowy łydki, choć pięknie prezentuje się na dziewczętach o wąskich taliach. Jeśli jesteśmy posiadaczkami mocnego biustu i dużych bioder, ale lubimy podkreślać swoje krągłości, hitem będzie dopasowana sukienka „tuba” w stylu Kim Kardashian. Dla mniej odważnych – kreacja z dekoltem w serek, o luźniejszym fasonie.
Warto zadbać o wygodę i zrezygnować z takich fasonów, jak na przykład kreacje w stylu syrenki czy wielkie, taftowe suknie na kole. Jeśli przez cały bal mamy ciągle poprawiać ramiączka czy walczyć ze szpilkami na czternastocentymetrowym obcasie, na pewno nie będziemy bawić się dobrze.
Co jeszcze jest passé?
Przez wiele lat typowa sukienka studniówkowa składała się z gorsetu i mniej lub bardziej rozkloszowanej spódnicy. Szczęśliwie od kilku lat takie kreacje uznawane są za niemodne. Młode dziewczyny nie muszą męczyć się w niewygodnych gorsetach i zbyt obfitych taftach czy tiulach. Odchodzi się również od jaskrawych kolorów i mocnych, cekinowych zdobień. Błyszczące kamyczki i dżety mogą wyglądać dobrze wyłącznie na kreacjach tworzonych przez najsłynniejsze domy mody. Równie niemile widziane są suknie na kole czy z kaskadą falban i odstających, organzowych zdobień. Niezbyt fortunnym okryciem są także krótkie, wiązane bolerka. Zdecydowanie lepiej zainwestować w piękną marynarkę, na przykład o kroju męskiego fraka. Okrycie dobrej jakości posłuży nam przez wiele lat. Dziewczyny ceniące styl glam mogą wybrać modny dodatek w postaci futrzanej etoli. Podglądając polskie gwiazdy na czerwonym dywanie, możemy zauważyć, że w chłodniejsze dni do wieczorowych sukien dobierają skórzane, motocyklowe kurtki lub klasyczne wełniane płaszcze. Dobrym rozwiązaniem są także piękne kardigany lub narzutki z najlepszych materiałów, np. kaszmiru.
Niemodne są szpilki z wysokimi platformami. Zdecydowanie lepiej wybrać klasyczny, zgrabny fason na około siedmiocentymetrowym obcasie. Koniecznie z zakrytymi palcami! Dlaczego? Po pierwsze, studniówka to bal zimowy. Po drugie – dziewczyna powinna mieć dobrze dopasowane pończochy, a łączenie ich z odkrytymi palcami to – mówiąc wprost – obciach. Jeśli wybieramy pończochy w kolorze cielistym, zdecydowanie należy sprawdzić ich odcień, by nie był zbyt ciemny. Dodatkowo lepiej wybrać fason matowy.
Jeśli chodzi o bieliznę – przyszła maturzystka może nią sobie pomóc. I nie chodzi tu tylko o zakładanie czerwonych fig w ramach pielęgnowania zabobonu. Dobrze dopasowane, korygujące figi lub wyszczuplająca sukienka typu spanx potrafią ukryć fałdki i odjąć kilka kilogramów.
Mała czarna
To jeden z najtrafniejszych wyborów! Jeśli znajdziemy idealną sukienkę w czarnym kolorze, możemy być pewne, że posłuży nam przez wiele sezonów. Najlepiej zainwestować w klasyczny model podkreślający nasze walory. Skromna, delikatna i dziewczęca sukienka o długości sięgającej przed kolano i z dekoltem w kształcie litery „V” to fason, w którym będzie zjawiskowo wyglądać zarówno bardzo szczupła dziewczyna, jak i nieco tęższa. Neutralny krój i pas podkreślający talię uwydatni wszystkie walory. Do tak klasycznego wzoru możemy dobrać nieco bardziej ekstrawaganckie i przykuwające wzrok szpilki. Mocny kolor lub ciekawy akcent na butach sprawią, że sukienka będzie się prezentować niezwykle stylowo i modnie.
Koronkowa, lekka sukienka sięgająca kolan, z osłoniętymi rękawami – to perfekcyjny wybór dla dziewczyn o okrągłych kształtach. Luźniejszy, ale bardzo kobiecy fason świetnie sprawdzi się podczas studniówkowej nocy. Minimalistyczna biżuteria i spora kopertówka w mocnym kolorze zachwycą i sprawią, że stylizacja nie będzie banalna.
Skromna i bardzo delikatna kreacja ze sporym, ale gustownym dekoltem przypadnie do gustu filigranowym dziewczynom i fankom stylu boho. Lejący się materiał będzie się pięknie prezentował podczas tańca. Pasek w talii możemy zamienić na bardzo modny, metalowy dodatek w srebrnym lub złotym kolorze. To kreacja pięknie eksponująca biust, więc można rozważyć fryzurę odsłaniająca szyję i plecy, na przykład luźnego koka lub gruby warkocz.
Dopasowana suknia z koronkowymi rękawami to również dość uniwersalny model. Panie o dużym biuście i sporych biodrach, przy zastosowaniu dobrej bielizny, będą wyglądać zachwycająco, a kontrastująca koronka ukryje kilka kilogramów i wysmukli sylwetkę. Szczupłe dziewczyny będą się w niej prezentować niezwykle elegancko. Skromny fason i nobliwa długość wcale nie sprawiają, że sukienka jest mało kobieca. Dzięki koronkom pozostaje tajemnicza i odrobinę rockowa.
Na wagę złota!
To kolor bardzo mocny i przyciągający uwagę. By nie czuć się jak w przebraniu, należy wybierać suknie o skromnych, delikatnych fasonach. Dodatki także powinny równoważyć mocną barwę. Dziewczyny o nienagannej figurze mogą pozwolić sobie na „małą złotą” z kuszącymi wycięciami na plecach oraz ramionach. Do takiej kreacji potrzebne będą delikatne, matowe pończochy i niezbyt wysokie szpilki. Torebka nie powinna odciągać uwagi od kreacji. Ważny będzie również makijaż i fryzura – należy wybrać neutralne kolory i postawić na prostotę.
Złota suknia na ramiączkach to strój na miarę prawdziwej gwiazdy filmowej! Mocno wyeksponowany dekolt równoważy stonowana długość. Suknia wyszywana jest kamykami i cekinami, którym nie potrzeba dodatkowych elementów biżuteryjnych. Delikatny kok i makijaż z zaakcentowanymi ustami będą wspaniałym wykończeniem stylizacji. Kreacja na ramiączkach może wymagać okrycia ramion. Tu sprawdzi się luźna marynarka o kroju oversize. Doskonałe połączenie tego, co kobiece i męskie!
Złote, ale skromne? Oczywiście, że można! Delikatna princeska z marszczeniem w okolicach talii ukryje odstający brzuszek i pozwoli zabłysnąć podczas studniówkowej imprezy. To również fason niezwykle praktyczny, bo może być kreacją koktajlową, a nawet sukienką na koncert! W zależności od dodatków, które dobierzemy, będziemy mogły tworzyć mnóstwo stylizacji. Na studniówkę najlepiej dobrać czarne pończochy i szpilki. Możemy za to zaszaleć, jeśli chodzi o fryzurę. Idealne rozwiązanie to burza grubych loków.
Jak gwiazda filmowa
Czerwień to kolor uwielbiany przez gwiazdy i celebrytki. Podkreśla kobiecość, dodaje charakteru i idealnie nadaje się na studniówkowy bal. Czy to brunetka, czy blondynka – każda dziewczyna będzie prezentować się w czerwieni wyśmienicie. Asymetryczna, mocna sukienka jest hitem już od kilku sezonów. Odsłonięte ramiona to jednak niezwykle wymagający krój. Górne partie ciała powinny być kształtne, lekko opalone (pomogą kremy koloryzujące) i – co najważniejsze – należy dobrać idealną bieliznę. To propozycja dla dziewczyn o nieco mniejszym biuście. Taka kreacja prosi się o podkreślenie dekoltu – bogato zdobiony naszyjnik w zielonej bądź grantowej barwie będzie świetnym rozwiązaniem.
Jeśli marzymy o balowej kreacji maxi, możemy wybrać suknię o ciekawej, ażurowej górze w kolorze pomarańczowej czerwieni. To bardzo modny w tym sezonie kolor! Ta świetna, długa sukienka nie będzie krępować ruchów. Zrezygnujmy z dodatków na szyi. Dobre rozwiązanie to kolczyki-wkrętki z kamieniem lub delikatna bransoletka. Możemy wybrać również srebrne szpilki.
Rozkloszowana, czerwona sukienka midi inspirowana jest stylem Brigitte Bardot. Niezwykle zmysłowa i kobieca. To propozycja dla dziewczyn ceniących sobie elegancję w stylu retro. Prosty fason świetnie współgra z intensywną barwą, a stylizację uwieńczy złota lub czarna torebka. Dziewczyny o artystycznym usposobieniu mogą również stworzyć fryzurę z koronkową woalką.
Granatowy, prawie czarny
Ciemny błękit i granat są dobrym rozwiązaniem, kiedy chcemy się wyróżnić, a jednocześnie wyglądać elegancko. Granatjest doskonałym zamiennikiem czerni i pięknie prezentuje się w wydaniu wieczorowym. Dla filigranowych dziewczyn o niewielkim biuście świetnym rozwiązaniem będzie sukienka origami. Interesujący fason przykuwa uwagę. Tak oryginalna kreacja nie potrzebuje mocnych ozdób. Złote lub srebrne szpilki oraz długie, biżuteryjne kolczyki z kamieniem będą wymarzonym wykończeniem stylizacji.
Połączenie granatu i czerni było kiedyś uważane za mało gustowne, ale dziś jest hitem! Ażurowa koronka i minimalistyczny fason nawiązujący do klasycznych sukienek z lat 90. XX wieku to świetny wybór dla wysokich dziewczyn o atletycznych sylwetkach. Czarny pas po bokach kreacji odejmie kilka kilogramów i wysmukli talię. Przy tak obficie wyeksponowanej górze warto rozpuścić włosy. Pięknie będzie wyglądać fryzura z mocno wyprostowanymi i błyszczącymi włosami.
Skromna i bardzo dziewczęca sukienka z satynową górą to wymarzona kreacja dla osób ceniących sobie wygodę i pragnących wyglądać subtelnie. Grzeczna, lekko błyszcząca góra pięknie kontrastuje z długością przed kolano. Taka kreacja wymaga jednak ciekawej oprawy; szpilka w kolorze fuksji będzie świetnym dodatkiem. By zachować klasyczny look, możemy dodać kilka sznurków bransoletek z perełek. | Najmodniejsze sukienki na studniówkę |
Każdy z nas marzy o tym, aby mieć piękne, zdrowe i białe zęby. Wizyty u dentysty nie kojarzą się przyjemnie, jednak są nieuniknione – jeśli chcemy mieć hollywoodzki uśmiech, musimy regularnie odwiedzać stomatologa i leczyć ewentualne ubytki. Oprócz tego warto samemu dbać o higienę i wybielanie. Jak to zrobić? Co wpływa na kolor zębów?
Biel, kość słoniowa, szaroniebieskie lub żółtobrunatne odcienie – naturalny kolor zębów może być różny. Co na niego wpływa? O mineralizacji tkanek, ich składzie chemicznym, grubości i odcieniu szkliwa oraz kolorze zębiny decydują przede wszystkim geny. Na kolor zębów wpływa także nasz wiek, ponieważ ściera się szkliwo zębów, a im jest cieńsze, tym bardziej prześwituje ciemniejsza tkanka zębiny.
Ponadto istotna jest dieta – niektóre produkty (np. kawa, herbata, czerwone wino i jagody zawierają naturalne barwniki), przyjmowane leki (chodzi tu m.in. o antybiotyki i żelazo) i nawyki (palenie papierosów) powodują ciemnienie zębów. Pierwszym sposobem na białe zęby jest zadbanie o dietę i unikanie używek. Oczywiście o zdrowym i białym uśmiechu decyduje też regularne i dokładne mycie zębów.
Pasty wybielające – jak działają?
Zacznijmy od najtańszych i najprostszych rozwiązań. W paście wybielającej znajdują się specjalne enzymy i mikrogranulki, które rozpuszczają błonę wiążącą płytkę nazębną ze szkliwem. Ponadto w jej składzie znajduje się węglan wapnia i uwodniona krzemionka, czyli substancje ścierne, które mechanicznie usuwają osad. Regularne używanie pasty wybielającej pozwoli rozjaśnić zęby o 1–2 tony. Zanim ją kupisz, zwróć uwagę, jaki ma wskaźnik ścieralności RDA. Jeśli przekroczy on 200 – jest niebezpieczny i może uszkodzić szkliwo. Dlatego nie należy używać pasty wybielającej dłużej niż 2 miesiące. Ceny past wybielających na Allegro wahają się od 5,5 zł do 89 zł.
Dokładne szczotkowanie zębów
Pasta to nie wszystko. Jej doskonałym uzupełnieniem jest szczoteczka do zębów. Jeśli chcesz mieć białe zęby, musisz je dokładnie szczotkować przez minimum 2 minuty. Na Allegro znajdziesz trzy rodzaje szczoteczek: manualne (tradycyjne), elektryczne (wliczając w to szczoteczki soniczne) oraz zasilane bateryjnie. Manualna szczoteczka to najprostszy model złożony z plastikowej rączki i nylonowych włókiem, które rozmieszczone są na główce. Powinniśmy wymieniać ją raz na 3 miesiące, a także po każdej chorobie. Kosztuje od kilku do kilkunastu złotych.
Dentyści najbardziej polecają elektryczne szczoteczki do zębów. Dzięki temu, że włosie szczoteczki wprowadza się w drgania – ok. 22 tys. ruchów na minutę – mamy możliwość oczyścić zęby w trudno dostępnych miejscach, co chroni je przed namnażaniem się bakterii i innych drobnoustrojów. Taka szczoteczka jest podłączona do gniazdka elektrycznego w celu naładowania, ma wymienną główkę (czyli to, czym myjemy zęby), którą powinno się wymieniać przynajmniej co 3 miesiące. Najtańszą szczoteczkę elektryczną znajdziesz na Allegro już za 19 zł. Bardzo podobne w działaniu są szczoteczki na baterie. Wielu mówi na nie mylnie „szczoteczki elektryczne”, ale pamiętajmy, że są one zasilane bateriami AA. Wyglądem przypominają zwykłe szczoteczki, efekt czyszczenia wzmacniają tu wibracje.
Paski wybielające – białe zęby w 3 tygodnie
Paski wybielające potrafią rozjaśnić zęby o 2–4 tony już w 2–3 tygodnie. Możesz je kupić za ok. 10 zł. Elastyczne paski, które nasączone są żelem, należy przyłożyć na 20 minut na górne i dolne zęby (od czwórek do czwórek). Zabieg warto powtarzać dwa razy dziennie przez minimum 14 dni.
Lakiery i żele wybielające
Preparaty wybielające mogą występować także w formie żeli i lakierów, które przeznaczone są do malowania zębów. Lakiery i żele nie tylko remineralizują i wzmacniają szkliwo, ale też wtórnie przywracają zębom naturalny blask i gładkość. Ponadto opóźniają powstawanie kamienia nazębnego i wygładzają powierzchnię szkliwa. Na Allegro znajdziesz bogaty asortyment preparatów tego typu w cenie od kilku do kilkudziesięciu złotych. | 5 sposobów na wybielanie zębów za mniej niż 100 zł |
Termometr to przydatne akcesorium, w które wyposażyć można także auta nie posiadające go w ramach wyposażenia standardowego. Wybierając gadżet tego typu warto pokusić się o zakup jednego z droższych modeli, których funkcjonalności zaskoczą niejednego kierowcę. Termometr (nie)standardowy
Już od pewnego czasu większość nowych aut wyposażonych jest w komputer pokładowy. Wśród jego funkcjonalności najczęściej znaleźć można dane o zużyciu paliwa czy temperaturze panującej na zewnątrz pojazdu. Jest to o tyle przydatna informacja, że pozwala chociażby na wstępną ocenę możliwego wystąpienia oblodzenia jezdni, które jest szczególnie niebezpieczne.
W okresie jesienno-zimowym termometr pomaga przede wszystkim w podjęciu decyzji odnośnie do zabrania z auta dodatkowego odzienia wierzchniego, jak chociażby płaszcza czy kurtki. Wiedza dotycząca warunków atmosferycznych jest więc na wskroś przydatna, stąd też wielu kierowców pragnie mieć termometr także w swoim samochodzie.
Za kilkadziesiąt złotych nie tylko temperatura
Kupując termometr, można zdecydować się na wybór jednego z najprostszych produktów kosztujących kilka złotych. Droższe modele kuszą jednak większą ilością funkcjonalności, które również mogą przydać się podczas jazdy.
W przedziale od 30 do 60 zł dominują termometry 3 w 1, wyposażone w szerokie wyświetlacze LCD, pokazujące nie tylko temperaturę zewnętrzną, ale także wewnętrzną. Ponadto posiadają one zegarek cyfrowy i wskaźnik napięcia akumulatora samochodowego. Funkcja ta jest o tyle ciekawa, że na jej podstawie można ocenić stopień rozładowania akumulatora, a nawet kondycję alternatora. Jak to możliwe?
Termometr informację o aktualnym napięciu w instalacji elektrycznej pobiera z gniazda zapalniczki. Na wyłączonym silniku energię elektryczną dostarcza akumulator. Sprawna bateria charakteryzuje się napięciem wynoszącym ok. 12,8 V. Jeśli zatem wskazywana wartość na wyświetlaczu będzie wyraźnie mniejsza, to baterię należy podłączyć do prostownika celem doładowania.
Natomiast po włączeniu silnika prąd do auta dostarcza alternator, a jego wartość powinna wynosić około 14,4 V. Jeśli jest diametralnie niższa to znak, że należy bliżej przyjrzeć się kondycji prądnicy. Termometry wyposażone w woltomierz stale monitorują stan podzespołów dostarczających prąd i pozwalają z wyprzedzeniem przewidzieć wystąpienie niesprawności.
Termometr z funkcją ładowania
Dla wielu kierowców wadą termometrów może być sposób ich montażu oparty o taśmę dwustronnie klejącą. Nieco inne podejście w tej kwestii prezentują termometry łączące w sobie także funkcję ładowarki samochodowej. Wkłada się je bezpośrednio do gniazda zapalniczki, z którego są zasilane. Na wyświetlaczu pokazują one temperaturę wnętrza pojazdu oraz poziom napięcia w instalacji elektrycznej. Ponadto posiadają oczywiście wejścia USB pozwalające na doładowanie chociażby smartfona. Wadą termometrów-ładowarek jest brak możliwości wyświetlania danych o temperaturze zewnętrznej. Koszt zakupu tego typu urządzenia wyniesie ok. 40 zł.
Samochodowa stacja pogodowa
Najbardziej wymagający użytkownicy mogą skusić się na zakup stacji pogodowej. W porównaniu do termometrów 3 w 1 wyświetlają one także informacje o wilgotności powietrza (higrometr) i stanie pogody, a nawet wskazują aktualną fazę księżyca. Produkty tego typu charakteryzują się przeważnie większym wyświetlaczem LCD oraz wyższą ceną oscylującą w przedziale 70–100 zł. | Termometry samochodowe powyżej 30 zł. Co potrafią? |
Sezon na sporty zimowe tuż, tuż. Mimo że garderoba narciarska powinna spełniać pewne praktyczne warunki, to nikt nie mówi, że sunąc po świeżym śniegu, nie można wyglądać modnie. Dowiedz się, jak to zrobić. Jazda na nartach czy snowboardzie jest wymagająca w kwestii garderoby. Źle dobrane ubrania mogą zamienić zimowy wypad na stok w prawdziwy koszmar. O ile krój prawie wszystkich kurtek narciarskich jest niemalże identyczny, to szczegóły mogą się naprawdę różnić. Ciekawe zamki, ściągacze, zatrzaski i naszywki – to właśnie te drobne elementy pomogą ci się wyróżnić i wyglądać modnie na stoku w tym sezonie. Sprawdź nasze propozycje poniżej i już teraz przygotuj się do powitania nowego sezonu narciarskiego. Wybierać jest w czym i z pewnością skompletujesz ciekawy zestaw, w którym z przyjemnością będziesz zaliczać kolejne slalomy.
Ciekawe wzory i mocne kolory
W nadchodzącym sezonie narciarskim postaw na geometryczne wzory w żywych barwach. Jaskrawe, mocno nasycone kolory mają za zadanie nie tylko pomóc ci dobrze wyglądać, ale również zapewnić innym użytkownikom stoku łatwe rozpoznanie cię na tle śniegu. Z tego powodu rozważ kurtkę w turkusowym kolorze z pomarańczowymi akcentami lub fason w kolorową kratę. Do kurtek o mocnych wzorach i kolorach dobierz jednobarwne spodnie w stonowanej wersji w nieco ciemniejszym kolorze, na przykład granatowym lub ciemnoszarym, które będą idealnym dopełnieniem dla wyrazistego wzoru twojej kurtki.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Czapki, gogle i dodatki
Na stoku nie pojeździsz w samej kurtce i spodniach, prawda? Bez ciepłych i wygodnych narciarskich rękawiczek ani rusz! To one właśnie dają największe pole do popisu. Dodatki możesz skoordynować z resztą stroju lub wręcz przeciwnie – niech wprowadzą przyciągający wzrok detal i pokażą, że potrafisz się bawić nie tylko na stoku, ale również swoim ubiorem. Takim elementem będą również dizajnerskie gogle z jaskrawą oprawką!
Rękawiczki już masz, a co z resztą? Kolej na czapkę – postaw na model z grubej włóczki z okazałym pomponem. To zabawne akcesorium, które zadba, by było ci ciepło i dodatkowo wprowadzi wesoły element do stylizacji. Jeśli lubisz szaleć (nie tylko na wyznaczonych szlakach zjazdowych), poszukaj czapki z pomponem, który swoim kolorem odcina się od reszty! A co z szalikiem? Nie musi wcale być dobrany do czapki. Dodaj do stylizacji szalik w kontrastującym z czapką kolorze.
box:imagePins
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
box:pin
Nie zapomnij o stylizacji après ski
A kiedy już wyjeździsz cały śnieg na stoku, nie zapomnij, że to dopiero po nartach zaczyna się prawdziwa rewia mody. Na popołudniowe popijanie bombardino wybierz mięsisty golf z grubej włóczki, puchową kamizelkę w nasyconym kolorze, ocieplane spodnie i stylowe buty, których nie powstydziłby się żaden bywalec Courchevel (jednego z popularniejszych francuskich resortów dla narciarzy). Wypróbuj legendarne MOON BOOTS – są ultramodne, wygodne i ciepłe. No i nie zapomnij o akcesoriach! Neonowe okulary przeciwsłoneczne z lustrzanymi szkłami i ciepłe nauszniki będą nie tylko pomysłowe, ale i gustowne. | Modny na stoku – otwórz sezon narciarski z klasą! |
Według definicji wydolność to zdolność do wykonywania wysiłku fizycznego bez większych zaburzeń homeostazy i dużych objawów zmęczenia. Wydolność jest bardzo ważna nie tylko dla osób aktywnych, ale przede wszystkim w życiu codziennym. Wpływa na komfort życia i ma ogromne znaczenie np. przy wchodzeniu po schodach. Zadbaj o to, żeby nie mieć zadyszki, wchodząc na trzecie piętro. Chcąc pracować nad wydolnością, trzeba postawić na wysiłek kardio, czyli ćwiczenia o charakterze tlenowym. Żeby pozytywnie wpłynąć na jej rozwój, trzeba ćwiczyć minimum przez 30 minut 3–4 razy w tygodniu. Jakie sporty najlepiej budują wydolność?
Długie spacery
Bardzo dobrze wpływają na wydolność. Spaceruj codziennie przez 30 minut, tempo powinno być szybkie, ale nie powinieneś mieć zadyszki. Idealnie, jeśli uda się zrobić 10 tysięcy kroków każdego dnia. Kontroluj to przy pomocy krokomierza lub pulsometru. Chodzenie szybkim marszowym krokiem powinno być normą codziennie. Dzięki temu zachowasz zdrowie, pełny zakresu ruchu w stawach i mocne serce. To oczywiście tylko niektóre korzyści. Warto założyć wygodne buty i wybrać się na spacer albo szybką przechadzkę. Chłodne dni nie powinny zatrzymywać cię w domu. Załóż czapkę, rękawiczki i ciepłą kurtkę i ruszaj. Chłodno będzie tylko na początku, ciało szybko się rozgrzeje.
Rower
Jeśli nie chcesz wychodzić na zewnątrz, gdy jest zimno, zostań w domu i pedałuj na rowerze stacjonarnym. Pamiętaj, żeby trzymać odpowiednie tempo, by serce wyraźnie przyspieszyło. Wybierz cichy rower, który nie będzie przeszkadzał w oglądaniu telewizora lub czytaniu, wtedy będzie zdecydowanie łatwiej na nim jeździć. Znajdziesz czas, jeśli będziesz mógł połączyć jazdę na rowerze z oglądaniem ulubionego serialu. To wysiłek, który nie wymaga wiele sprzętu. Konieczne są buty sportowe, które nie będą się ślizgać po pedałach.
Basen
To jedna z najczęściej polecanych form aktywności, jest niemal dla każdego. Woda, dzięki działaniu siły wyporu, znacznie ułatwia poruszanie i odciąża stawy. Pływanie jest polecane osobom ze słabą wydolnością, a także z chorymi stawami czy nadwagą. Wzmacnia serce i cały układ wydolnościowy. Warto pływać zarówno na plecach, jak i brzuchu. Dzięki temu mięśnie będą rozwijać się równomiernie. Na basenie przyda się czepek i okulary pływackie. Po intensywnym pływaniu możesz odpocząć w saunie albo skorzystać z biczów wodnych, które pomogą zrelaksować mięśnie.
Bieganie
Wbrew pozorom może to być sport dla każdego. Coraz więcej mówi się o metodzie slow joggingu, która zakłada trucht w tempie wolniejszym od chodzenia. Chodzi o to, żeby wprawić ciało w ruch i pracować także jego górną partią. Oczywiście takie bieganie jest zalecane osobom, które nie mogą z różnych względów biegać w szybszym tempie. Może to być kwestia schorzeń albo wieku.
Nic tak nie poprawia wydolności jak bieganie, a szczególnie wykonywanie konkretnych treningów, jak interwały czy podbiegi. Zmieniaj tempo, teren, po którym biegasz, wydłużaj trasy – wtedy zauważysz najlepsze rezultaty. Do biegania niezbędne są dobre buty biegowe i systematyczność. Przydadzą się też dobrze dobrane legginsy i koszulka termoaktywna.
Crossfit
Na zajęciach oprócz budowania siły, zwinności i dynamiki, duży nacisk kładzie się na poprawę wydolności. Każdy trening jest inny przez co nasze ciało jest zaskakiwane i ma bodziec aby się rozwijać. Wśród ćwiczeń na zajęciach crossfit możemy spotkać się z: wiosłowaniem na ergonometrze, rzucaniem piłką lekarską o ścianę, podwójnymi skokami przez skakankę, bieganiem, padnij powstań oraz z jazdą na Air Bike'u. Każde z tych wymienionych ćwiczeń poprawi naszą wydolność.
Zapisuj swoje postępy i planuj treningi. Dzięki temu będziesz miał motywację do ciągłego podnoszenia poprzeczki. Uprawianie sportu powinno być nawykiem każdego człowieka. To konieczne dla zachowania zdrowia. | Noworoczne zmiany – poprawiamy wydolność |
Cykl o rodzinie Poldarków zatytułowany „Dziedzictwo rodu Poldarków” ma swoją osobną historię. Pierwsze lata jego powstawania to cztery tomy, na których wydawałoby się, że autor chciał poprzestać. Świadczy o tym nawet długa przerwa między powstaniem tomu czwartego a piątego, bo aż dwadzieścia lat! A jednak autor pragnął wrócić do swoich bohaterów, dzięki czemu dziś saga liczy w sumie dwanaście tomów. „Czarny księżyc” to piąty tom cyklu, w którym poznajemy nie tylko dalsze losy znanych nam już bohaterów, ale także nowe postacie oraz ich trudne wybory i decyzje.
Urodzony podczas zaćmienia
Dzieje rodu Poldarków wiążą się z historią drugiego rodu, Warlegganów, z którym Poldarkowie od dawna są zwaśnieni. Ross Poldark i George Warleggan znajdują się na dwóch biegunach tego konfliktu, a co za tym idzie, ich życia są w pewien sposób ze sobą splątane. Dzięki małżeństwu z Elizabeth ród George’a może nareszcie przejąć dom rodzinny Poldarków, a narodziny ich syna Valentine’a cementują ten związek. Jednakże nie obywa się bez niepokojów, gdy noc narodzin Vaelntine’a okazuje się także nocą zaćmienia księżyca, co wywołuje przesądy i złe słowa.
Z kolei Ross, któremu żona wybaczyła zdradę, dowiaduje się o jej kolejnej ciąży. Z jednej strony to ogromna radość, z drugiej obawa o życie i zdrowie Demelzy. Jednakże małżeństwo nie ma zbyt wielu chwil na zamartwianie się, bowiem do domu przybywają bracia Demelzy: Sam i Drake, którzy poszukują pracy w kopalni Poldarka. Czy Ross powinien się zgodzić na ich przyjęcie? Kolejne zmartwienia kwitną w głowie Rossa.
Miłość jak w Weronie
Być może dystans między zwaśnionymi rodami udałoby się zachować, gdyby nie kolejne zakazane uczucie, jakie pojawi się pomiędzy Drakiem a Morwenną, opiekunką małego Valentine’a. To właśnie ono jest najważniejszym wątkiem fabularnym tej części sagi, choć nie można autorowi odmówić malowniczego tła epoki, w której dzieje się akcja książki. Kornwalia w XVIII wieku, świat odczuwający konsekwencje wojny we Francji, bieda, drożejące produkty, a na tym tle dodatkowo konflikt religijny między metodystami a anglikanami.
Miłość, rozłąka, życie i codzienne troski to najważniejsze motywy tego tomu. Codzienność jest pełna wyzwań, przynosi wiele nowego i niepokojącego, jednakże w przetrwaniu najgorszego pomaga właśnie to najważniejsze uczucie: miłość – nawet gdy była ona naznaczona wcześniej zdradą, jak to miało miejsce w związku Rossa i Delmezy, czy wtedy, kiedy z założenia jest mezaliansem, jak to się dzieje między Drakiem a Morwenną.
Codzienne niepokoje
Losy Poldarków i Warlegganów, choć tak poróżnione, łączą jednak ta sama troska o zdrowie i życie potomków oraz ten sam niepokój o ukochane osoby. „Czarny księżyc” to historia przede wszystkim zwykłej codzienności w tamtych czasach przy ówczesnych problemach, ale jednocześnie niezwykła historia o miłości i wytrwałości w niej pomimo przeszkód oraz o próbie, jaką staje się rozłąka.
Czytelników, którzy mieli już okazję poznać poprzednie tomy, na pewno nie trzeba zachęcać do lektury, zaś tych jeszcze niezaznajomionych z sagą na pewno zainteresują intrygujące postaci i ciekawa fabuła, jak również fakt, że spokojnie można zacząć przygodę z rodem Poldarków od tego tomu. Autor wprowadza czytelnika w sprawy obydwu rodów, sprawnie nawiązując do poprzednich wydarzeń i pozwalając na domysły co do ich przebiegu.
Rzecz jasna nie zmienia to faktu, że sięgając po wszystkie tomy, można sobie zapewnić po prostu dużo więcej czytelniczej rozrywki, czemu każdemu wielbicielowi sag rodzinnych zapewne trudno będzie się oprzeć.
Źródło okładki: www.czarnaowca.pl | „Czarny księżyc” Winston Graham – recenzja |
Bangkok, centrum tajlandzkiej seksturystyki, to świat głośny, kolorowy, perwersyjny i niebezpieczny. Przekonuje się o tym norweski ambasador, którego tajlandzka przygoda kończy się w podrzędnym motelu. Sprawa tajemniczego zgonu musi zostać jak najszybciej rozwiązana i zatuszowana, a do tego zadania nadaje się tylko jeden detektyw. Prostytutka znajduje w burdelu zwłoki ambasadora Norwegii. Aby uniknąć międzynarodowego skandalu, do Bangkoku zostaje wysłany detektyw Harry Hole – znany już z poprzedniej powieści Nesbø – alkoholik cierpiący na wiecznego kaca, który potrafi rozwiązać nawet najtrudniejszą kryminalną zagadkę. Badając przyczyny śmierci ambasadora, Hole przekonuje się, że Tajlandia jest miejscem, w którym możliwe jest spełnienie wszystkich, nawet najbardziej nietypowych i nielegalnych, seksualnych zachcianek i fantazji.
Kraina opium i prostytucji
Kolorowe i głośne ulice Bangkoku skrywają doskonale rozwinięty przemysł seksturystyki – na każdym rogu można natknąć się na bary ze striptizem oraz kupić opium i inne używki. Mroczna strona miasta skrywa prostytucję, pedofilię, masochizm i ekshibicjonizm. Zagadkowa śmierć ambasadora, która jest bardziej skomplikowana, niż wszystkim na początku się wydawało, naprowadza detektywa z Oslo na trop prawdziwego skandalu.
Klasyka gatunku, czyli detektyw-alkoholik na tropie
Nesbø bazuje na utartych schematach powieści kryminalnych. Główny bohater to zniechęcony do życia alkoholik, który wbrew pozorom jest inteligentniejszy, niż na to wygląda, i potrafi przezwyciężyć alkoholowe opary mamiące jego umysł, by znaleźć rozwiązanie zawiłej intrygi. Postać ta może nie budzić na początku sympatii, jednak wraz z rozwojem akcji czytelnik wciąga się w dobrze prowadzoną narrację i kibicuje detektywowi, zaciskając nerwowo zęby, gdy ten zbliża się do rozwiązania zagadki. Autor zgrabnie wprowadza bohatera, wraz ze śledzącym jego losy czytelnikiem, w ślepe i niebezpieczne zaułki, podsuwa fałszywe tropy i buduje napięcie, by na koniec wyjawić całą prawdę.
Egzotyka na wyciągnięcie ręki
Ogromnym atutem powieści jest miejsce wydarzeń. Opisy Tajlandii, tamtejszych ludzi i ich zwyczajów są niezwykle barwne i sprawiają, że czytelnik potrafi wyobrazić sobie egzotykę i niezwykłość Bangkoku. Dodatkowym atutem jest także audiobook– polska produkcja została zrealizowana z prawdziwym rozmachem. Odgłosy Bangkoku były nagrywane na jego ulicach, dzięki czemu czytelnik może poczuć się tak, jakby naprawdę znalazł się w środku akcji. Ponadto dobór aktorów jest wyjątkowo udany – Borys Szyc, Robert Więckiewicz, Danuta Stenka, Bogusław Linda i wielu innych sprawiają, że powieść brzmi autentycznie i niezwykle wciąga.
Karaluchy wciągają i nie chcą puścić
O Nesbø zwykło się mówić, że jego każda kolejna książka jest lepsza – to stwierdzenie w przypadku „Karaluchów” sprawdza się idealnie. Mimo że powieść nie jest innowacyjna ani odkrywcza, czyta się ją niezwykle przyjemnie – o ile można użyć takiego stwierdzenia, nawiązując do barwnych opisów ulic pełnych duchoty, ścisku i potu. „Karaluchy” zawierają wszystkie punkty, które składają się na dobrą powieść kryminalną – ciekawą intrygę, nieoczywiste zwroty akcji, charyzmatycznego głównego bohatera, stopniowe budowanie napięcia i przyspieszenie tempa akcji pod sam koniec. „Karaluchy” to dobrze napisany, wciągający kryminał, który z pewnością spodoba się nie tylko fanom Nesbø, ale także tym, którzy lubią poczuć dreszczyk emocji.
Książka dostępna jest także w formie e-booka w formatach EPUB i MOBI za ok. 23 zł.
Zobacz więcej książek Jo Nesbø.
Źródło okładki: www.publicat.pl | „Karaluchy” Jo Nesbø – recenzja |
Nie da się ukryć, że stare, analogowe dyktafony, które nagrywały dźwięk na kasetę magnetofonową, już jakiś czas temu przeszły do lamusa. Obecnie w sklepach królują dyktafony cyfrowe, zapisujące dźwięk na wewnętrzną pamięć lub kartę pamięci. Czy jeśli posiadamy w szufladzie dyktafon analogowy, warto go wymienić na cyfrowy? Dyktafony analogowe dla wielu osób mogą mieć swój urok. Mimo wszystko musimy pamiętać, że ich cyfrowi następcy są w wielu kwestiach po prostu dużo lepsi. A w jakich konkretnie?
Lepsza organizacja efektów naszej pracy
Wszystkie dane, jakie nagrywa dyktafon, są przechowywane w jego elektronicznej pamięci i bez problemu możemy je zgrać np. na dysk naszego komputera. To ogromna zaleta, która pozwala na szybsze uporządkowanie pracy. Kasety analogowe wymagają specjalnego sprzętu, aby można było je zgrać do komputera i wysłać za pomocą poczty elektronicznej. Dodatkowo większość dyktafonów elektronicznych wszelkie zapisane pliki segreguje w listy, dzięki czemu możemy do nich bardzo szybko i bezproblemowo dotrzeć. Zapis cyfrowy ponadto znacznie ułatwia archiwizację nagrań.
Sami chyba przyznacie, że łatwiej przechowywać nagrania na dysku twardym lub pendrivie niż na setkach kaset magnetofonowych, poupychanych w kartony.
Bardzo dobra jakość dźwięku
Dźwięk nagrywany na nośniki analogowe jest mimo wszystko sporo gorszej jakości niż ten cyfrowy. Dzieje się tak z prostego względu – sygnał analogowy jest o wiele bardziej podatny na zakłócenia.
Zapisywanie dźwięku analogowego odbywa się na zasadzie przesyłania różnych, bardzo płynnie zmieniających się wartości prądu. Wystarczy więc, że obok takiego urządzenia postawimy jakieś inne, emitujące spore zakłócenia elektromagnetyczne, a już możemy być pewni, że dźwięk analogowy straci na jakości. W przypadku sygnału cyfrowego zapisywane audio ma tylko dwie wartości – 0 oraz 1 (prąd o stanie wysokim lub niskim). Powoduje to, że cyfrowe nagrywanie jest dużo bardziej odporne na zakłócenia.
Warto też wspomnieć, że kasety magnetofonowe stosowane w starych dyktafonach po jakimś czasie tracą swoje właściwości, a zapisany na nich dźwięk zaczyna znikać. Zapis cyfrowy całkowicie likwiduje ten problem.
Rozpoznawanie głosu
Bardziej zaawansowane dyktafony posiadają funkcję zamieniania głosu na tekst. Co to oznacza? Nagrywając dźwięk, np. podczas jakiejś konferencji, możemy praktycznie natychmiast uzyskać z tego gotowy tekst. Urządzenie potrafi rozpoznać mowę i przekonwertować ją na plik tekstowy.
Bezpieczeństwo
Niestety, kaset magnetofonowych nie da się zaszyfrować. Jedyny sposób, aby uniknąć odsłuchania takiego nośnika przez niepowołaną osobę, jest zamknięcie go np. w sejfie. Sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli chodzi o dyktafony cyfrowe. Nie ma najmniejszego problemu, aby nasze pliki zabezpieczyć hasłem, przez co nawet w momencie, kiedy jakaś osoba będzie chciała je odsłuchać – zostanie poproszona o hasło. To szczególnie przydatna funkcja, jeśli prowadzimy nagrania informacji poufnych.
Nowoczesność
Z uwagi na fakt, że dyktafony analogowe nie są już produkowane – nikt ich już nie ulepsza, więc dysponują przestarzałymi technologiami. Dyktafony cyfrowe to zupełnie inna historia, ponieważ ten sprzęt jest nieustannie rozwijany, a dostępne obecnie modele są bardzo zaawansowane. Wśród funkcji można wspomnieć m.in. o kolorowych ekranach pozwalających na lepszą organizację nagrań, łączności z Internetem, możliwości załączania zdjęć do nagrań, itp. | Zalety cyfrowych dyktafonów, czyli dlaczego lepiej pozbyć się starego sprzętu i kupić nowy |
Do każdego z elementów samochodu są przeznaczone specjalne środki do pielęgnacji. Mamy więc te do skórzanej tapicerki, lakieru czy plastików. Na rynku jest też dostępna zróżnicowana oferta preparatów do pielęgnacji i konserwacji opon. W jakim celu i jak je stosować? Większość kierowców często nie zawraca sobie głowy wyglądem opon w samochodzie. O ile dbają o lakier czy kondycję skórzanej tapicerki, o tyle ogumienie jest marginalizowane w trakcie czynności pielęgnacyjnych. Tymczasem każdy z kierowców chciałby, aby opony posłużyły mu jak najdłużej w dobrej kondycji.
W jakim celu stosować środki do pielęgnacji opon?
Opona składa się przede wszystkim z gumy. Wbrew pozorom gumowa mieszanka opony to substancja wrażliwa na czynniki zewnętrzne. Dosyć szybko się starzeje i traci swoje właściwości. Eksperci twierdzą, że maksymalny wiek opon to 10 lat, jednak już po 6–7 latach powinniśmy pomyśleć o wymianie na nowe, nawet jeżeli stan bieżnika jeszcze do tego nie skłania. Gumowa mieszanka opony z czasem wysycha, traci swoją elastyczność i niszczeje pod wpływem promieniowania UV.
Jeżeli zależy nam, aby nasze opony jak najdłużej pozostały w dobrej kondycji, powinniśmy o nie zadbać, stosując specjalne środki przeznaczone do pielęgnacji gumy.
Rodzaje środków do pielęgnacji opon
Dostępne na rynku środki do pielęgnacji opon możemy podzielić na dwie kategorie – preparaty do konserwacji opon oraz tzw. nabłyszczacze. Pierwsza grupa to środki aktywne, najczęściej z domieszką cząsteczek silikonu, aktywnego węgla oraz substancji z filtrami UV. To różnego rodzaju tzw. dressingi i farby impregnujące do opon. Czasami występują w postaci wosku.
Nakładamy je na oczyszczoną oponę – jej ścianki boczne – za pomocą pędzla lub odpowiedniego gąbkowego aplikatora i pozostawiamy do wyschnięcia. Wnikają one w strukturę gumowej mieszanki, „odżywiają ją”, zabezpieczają przed działaniem niekorzystnych warunków atmosferycznych i jednocześnie odświeżają wygląd ścianek bocznych opony.
Jeżeli natomiast zależy nam jedynie na nadaniu oponom połysku i sprawieniu, by wyglądały jak nowe, możemy skorzystać z drugiej grupy środków, czyli nabłyszczaczy. Występują najczęściej w postaci prostych w aplikacji sprayów, którymi spryskujemy ścianki boczne opony. Przywracają głęboki, czarny kolor, dodatkowo zabezpieczając przed wyblaknięciem. Świetnie nadają się do zastosowania po umyciu samochodu jako ostateczny szlif.
Z pewnością bardziej trwałe efekty uzyskamy, stosując produkty z pierwszej grupy (farby, dressingi). Będą one również bardziej efektywnie zabezpieczać oponę przed utratą elastyczności i pęknięciami. Nabłyszczacze w sprayu można traktować jedynie jako doraźne środki. Niezależnie od tego, na które rozwiązanie się zdecydujemy, przy stosowaniu preparatów do pielęgnacji opon musimy pamiętać o dwóch rzeczach.
Po pierwsze, możemy je stosować jedynie na czyste, umyte opony. Do mycia opon warto stosować przeznaczone do tego specyfiki. Po drugie, musimy mieć na uwadze, że najlepsze efekty stosowania środków do pielęgnacji opon otrzymamy, jeżeli będziemy aplikować je regularnie. Jest to istotne szczególnie w zimie, kiedy opony są w większym stopniu narażone na działanie szkodliwych czynników (sól, chemikalia), a warstwa ochronna utrzymuje się na nich znacznie krócej.
Systematyczne konserwowanie opon sprawi, że przez dłuższy czas będą oferować swoje optymalne właściwości oraz – co równie istotne – będą dobrze prezentować się na lśniących felgach. | Środki do pielęgnacji opon – jak używać? |
test test test test | test test |
Łączniki stabilizatorów to jedne z najbardziej awaryjnych podzespołów zawieszenia. Wynika to z dużych sił, które oddziałują na nie w momencie wpadnięcia koła w ubytek jezdni. Z tego powodu podczas wymiany części warto zaufać najlepszym producentom, co przedłuży żywotność pojazdu. Febi Bilstein
box:offerCarousel
Febi Bilstein to niemieckie przedsiębiorstwo mające ponad 100-letnie doświadczenie w branży motoryzacyjnej. Obecnie jest jednym z największych producentów części zamiennych na świecie, przede wszystkim biorąc pod uwagę podzespoły do zawieszenia i układu hamulcowego. Dostarcza też części na potrzeby tzw. pierwszego montażu do fabryk samochodów różnych koncernów. Zakup przedniego łącznika stabilizatora to koszt wahający się przeważnie w przedziale 30–50 zł. Tylny element stabilizatora to natomiast wydatek między 20 a 40 zł.
Lemforder
box:offerCarousel
Lemforder przez wielu kierowców jest uznawany jako producent najbardziej trwałych elementów zawieszenia. Trudno się temu dziwić, gdyż wytwarzane przez tę niemiecką firmę części trafiają do fabryk takich koncernów, jak BMW czy Mercedes, co samo w sobie stanowi rekomendację. Wysoka jakość przekłada się jednak na dość wysoką cenę. Cena 1 szt. łącznika stabilizatora Lemforder wynosi od 50 do 80 zł. Podzespoły do tylnego zawieszenia są nieco tańsze i kosztują między 30 a 70 zł.
TRW
box:offerCarousel
TRW to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek wśród producentów części. Znana jest nie tylko z wytwarzania elementów do zawieszenia, ale też układu hamulcowego i napędowego. To firma amerykańska, ale części produkuje w fabrykach rozlokowanych w wielu miejscach na świecie. Dzięki temu podzespoły tego producenta charakteryzują się dobrym stosunkiem ceny do jakości. Większość przednich łączników stabilizatorów TRW kupimy w cenie między 40 a 60 zł. Zakup ich odpowiedników przeznaczonych do tylnego zawieszenia to wydatek rzędu 20–40 zł za szt.
Moog
Zestawienie najlepszych producentów łączników stabilizatorów nie mogłoby mieć miejsca bez firmy Moog. Ta amerykańska marka może pochwalić się ponad 70-letnim doświadczeniem w wytwarzaniu podzespołów do zawieszenia i układu kierowniczego. Moog znany jest też m.in. z dostarczania części do pojazdów występujących w słynnej serii wyścigów NASCAR. Przedni łącznik stabilizatora marki Moog to wydatek w granicach 30–60 zł za szt. Choć cena jest atrakcyjna, to dostępność należy ocenić dużo gorzej. Tylne łączniki są nieco tańsze, bo ich cena kształtuje się w okolicach 30 zł.
Delphi
box:offerCarousel
Delphi Automotive to kolejny powszechnie znany producent części zamiennych na świecie. Przedsiębiorstwo ma bardzo szeroką ofertę podzespołów, w tym części do zawieszeń. Co ważne, Delphi dostarcza produkty na pierwszy montaż do większości koncernów motoryzacyjnych na świecie. W Polsce ta angielska firma zatrudnia kilka tysięcy osób. Części Delphi można zaliczyć do średniej półki cenowej. Za przedni łącznik stabilizatora zapłacimy przeważnie między 30 a 50 zł.
Ramech
Wśród producentów łączników stabilizatorów jest też polska firma Ramech, która sprzedaje je pod własną marką o nazwie JGR. Przedsiębiorstwo ma ponad 50-letnie doświadczenie w wytwarzaniu części samochodowych i obróbce metali. Ramech ma bogatą ofertę łączników stabilizatorów, które są produkowane na terenie Polski. Ich cena jest atrakcyjna, a producent podkreśla dbałość o precyzję wykonania, które owocuje wysoką żywotnością podzespołów. Za sztukę łącznika stabilizatora firmy Ramech zapłacimy ok. 30 zł. | Najlepsi producenci łączników stabilizatora |
Polska literatura fantastyczna na dobrym poziomie to przede wszystkim fantastyka naukowa czy fantasy. Trudno doszukać się typowej powieści grozy bądź chociażby thrillera, który dorówna poziomem popularnym powieściom zagranicznych autorów. Tym bardziej trzeba się cieszyć, że pojawił się u nas taki pisarz, jak Stefan Darda, który w swej twórczości dotrzymuje kroku najlepszym przedstawicielom powieści grozy, tworząc jednak w sposób na tyle oryginalny, że warto sięgnąć po jego książki bez obawy, że czeka nas tylko kalka z opisanych już pomysłów. Rzecz jasna na gruncie literatury popularnej – nieważnie, czy to horror, sensacja, czy też romans – trudno o zupełną nowość i oryginalność, wszak powtarzanie pewnych motywów jest niejako wpisane w kod genetyczny tego typu twórczości. Są one chętnie czytane, gdyż odbiorca dostaje to, czego od nich oczekuje. Istotne, aby autor zupełnie nie poszedł na łatwiznę i dał także coś „od siebie”. W przypadku Dardy tak właśnie jest, dlatego w ciągu ostatnich lat, staje się coraz bardziej rozpoznawalnym pisarzem – świadczą o tym zarówno przyznawane mu nagrody, jak i coraz większe rzesze wiernych czytelników. Czym zatem straszy nas Stefan Darda?
„Dom na wyrębach”
Największą zaletą „Domu na wyrębach” jest to, co nią być powinno – wszechobecne poczucie strachu. Powieść ta to historia mężczyzny, który przeprowadza się na Lubelszczyznę, zamieszkuje w małym przysiółku, za sąsiada ma gęsty las i tajemniczego człowieka, o którym krążą plotki, że popełnił morderstwo i po odsiedzeniu kary wyszedł z więzienia. W ten krajobraz wdziera się groza, której racjonalnie nie da się wyjaśnić – bohater rzecz jasna postanawia odkryć całą tajemnicę, co tylko potęguje niepewność u czytelnika. „Dom na wyrębach” to nie tylko horror, ale także dramat człowieka samotnego, który poszukuje własnego miejsca na ziemi. Marka – głównego bohatera – można polubić, nie jest on herosem, który bez refleksji stawia czoła każdemu niebezpieczeństwu, a zwykłym człowiekiem. Tak więc atrakcyjna jest i sama narracja, i kreacja świata przedstawionego, a przede wszystkim umiejętne wplecenie w powieść grozy strzygi – postaci rodem z wierzeń ludowych – co zresztą jest znakiem rozpoznawczym także innych utworów tego autora.
„Czarny Wygon”
„Czarny wygon” to cykl powieści składający się z czterech części: „Słoneczna Dolina”, „Starzyzna”, „Bisy” i „Bisy 2”. Jest to historia klątwy, jaka spadła na wieś Starzyzna, gdzie czas się zatrzymał w latach 50. XX wieku, sama miejscowość zniknęła z realnego świata, a żyjący tam ludzie zostali schwytani w pułapkę wiecznego życia poza czasem. „Czarny Wygon” to opowieść o dwóch światach i przejściu między nimi oraz o odmiennych prawach, jakie rządzą jednym i drugim. Autor tutaj najpełniej pokazał swój kunszt – stworzył światy i postacie, które żyją. Czytelnik współczesnych powieści popularnych nie za często ma okazję trafić na taki utwór, a w tym przypadku ludzie opisani przez Dardę nie są „plastikowi”, nie są także jednowymiarowi, czarno-biali. Wybory przez nich podejmowane często nie są jednoznaczne i czytelnik sam się zastanawia, jak postąpiłby w danej sytuacji. Natomiast to, co dla wielu jest najważniejsze, czyli fantastyka i sposób zarysowania grozy, stanowi najmocniejszą stronę utworów. Autor ponownie czerpie z wierzeń ludowych, a stworzone przez niego postaci Innych – zmarłych mieszkańców Starzyzny, można uznać za wręcz doskonałe dla tego gatunku literatury. Do lektury zachęca bogata fabuła, zmiany akcji, czające się na każdym kroku niebezpieczeństwo, ale również swojskość otoczenia. Lubelszczyzna pod piórem Dardy żyje i nie trzeba nawet osobiście jej odwiedzać, aby się zorientować, że umieszczenie akcji na konkretnie opisanej prowincji było strzałem w dziesiątkę. Po lekturze tego cyklu żaden samotny spacer po lesie nie będzie już jak dotychczas.
„Zabij mnie tato”
Strach to nie tylko postacie z zaświatów wdzierające się w naszą rzeczywistość. Nieraz ludzie stają się równie źli, jak wszelkie strzygi, upiory i zombie razem wzięte. Taką historię pokazuje Stefan Darda w powieści „Zabij mnie tato”. Nie jest to horror, raczej thriller, jednak dreszczu emocji i napięcia dostarcza tyle samo, co poprzednie powieści tego autora. Mamy tutaj historię o zaginięciu dwóch dziewczynek, które nie dotarły do domu, wracając ze szkoły. Niebawem okazuje się, że na wolność wyszedł psychopatyczny morderca... Powieść ta, nie jest tylko zwykłym thrillerem ku rozrywce miłośników mocnych wrażeń – Darda, tworząc plastyczne postacie, pokazuje prawdziwy strach, jaki ogarnia rodzinę, gdy wydarza się tragedia. Co więcej, porusza kwestię amnestii dla groźnych przestępców z 1989 roku i ważny problem opieki nad dziećmi, gdy są one poza domem narażone na potencjalne niebezpieczeństwo. Jest to książka, która mówi do nas, zwraca uwagę na ludzkie zachowania w traumatycznych sytuacjach, na obojętność jednych i współczucie innych ludzi. To wszystko sprawia, że opowiedzianą historię przeżywa się jeszcze intensywniej, gdyż zawarta tam groza i smutek mogą czaić się dosłownie za rogiem w rzeczywistym życiu. | Powieści Stefana Dardy – dla lubiących się bać |
Układ chłodzenia to ważny system w każdym pojeździe mechanicznym. Odpowiada za utrzymywanie właściwej temperatury pracy silnika oraz ogrzewanie wnętrza. Nieczyszczony przez lata może łatwo ulec awarii, która unieruchomi samochód lub wyrządzi znaczne szkody. Każdy kierowca zapewne wie, dlaczego tak ważne jest utrzymywanie elementów układu chłodzenia w należytym stanie. Przede wszystkim dlatego, że odpowiada on za regulowanie temperatury pracy silnika. Niewłaściwa temperatura jest powodem licznych usterek samego silnika, skraca jego żywotność oraz zwiększa zużycie paliwa. Drugą istotną funkcją tego układu jest ogrzewanie kabiny samochodu. Gdy jest niesprawny, w upalne dni silnik może się przegrzewać, a w skrajnych sytuacjach chłodziwo może się zagotować i wyciec. Z kolei w mroźne dni silnik nie osiągnie optymalnej temperatury pracy, a w aucie będzie zimno.
Czyszczenie układu chłodzenia – czy to konieczne?
Wyobraźmy sobie, że ciecz chłodząca podczas każdego uruchomienia silnika zostaje nagrzana do ok. 90°C, a następnie podczas postoju schłodzona – za każdym razem, gdy podróżujemy samochodem. W takich warunkach czas jej przydatności do użytku wydatnie się skróci. Wytrącający się kamień osadzi się na brzegach elementów układu chłodzenia i może powodować różnego rodzaju usterki. Zaniedbany układ chłodzenia z czasem staje się nieszczelny, co może prowadzić do wycieków płynu z powodu nieszczelności chłodnicy czy też niewłaściwej pracy pompy wody. Tego typu awarie mogą nastąpić zwłaszcza w starszych samochodach, w których płyn chłodzący nie był wymieniany zgodnie z zaleceniami. Ich usunięcie będzie wymagało wydania niekiedy nawet kilku tysięcy złotych.
Jak często należy czyścić układ chłodzenia?
Układ chłodzenia powinno się czyścić każdorazowo podczas wymiany płynu chłodniczego. A jak często należy go wymieniać? Odpowiedź na to pytanie powinna się znajdować na etykiecie pojemnika z płynem, który wlaliśmy do układu chłodzenia. Niektórzy producenci zalecają wymianę np. po przejechaniu 100 tys. km lub po 3 latach, inni po przejechaniu 150 tys. km lub po 5 latach. Dlatego wymieniając płyn chłodzący, trzeba tę informację zapamiętać. Ponadto w razie zauważenia przed zalecanym terminem np. w zbiorniczku wyrównawczym dużej ilości zanieczyszczeń lub osadzającego się na brzegach kamienia warto skrócić termin i wymianę płynu wraz z czyszczeniem układu wykonać wcześniej.
Czyścimy układ chłodzenia – jakie preparaty wybrać?
Utrzymanie układu chłodzenia w należytym stanie wymaga jego okresowego czyszczenia. Na rynku jest wiele przeznaczonych do tego środków, usuwających rdzę, kamień i inne zanieczyszczenia, skutecznych nawet w wypadku mocno zabrudzonych i przegrzewających się chłodnic. Oczyszczają cały układ chłodzenia i ogrzewania samochodu. Nie niszczą gumowych elementów, takich jak np. uszczelki. Jednym z polecanych jest preparat polskiej marki K2 Radiator Flush, skutecznie płuczący mocno zabrudzone chłodnice. Już w ciągu 15 min usuwa rdzę, kamień kotłowy i inne zanieczyszczenia. Regularne stosowanie go przy każdej wymianie płynu pozwala na utrzymanie układu chłodzenia w czystości, przeciwdziała jego przegrzewaniu się i w ten sposób zapewnia optymalną temperaturę pracy silnika. Może być stosowany we wszystkich typach chłodnic, niezależnie od rodzaju płynu chłodniczego i stopnia jego rozcieńczenia wodą. Wart uwagi jest także produkt amerykańskiej firmy VALVOLINE, również nazywający sięRadiator Flush. Pozwala on usunąć nagromadzone zanieczyszczenia i osady. Usuwa także fragmenty rdzy i osadów z obiegu chłodniczego. Ponadto konserwuje układ, znacznie wydłużając jego żywotność. Dobrą opinię ma teżKuhler Reinigerniemieckiej firmy Liqui Moly, nadający się do układów chłodzenia wszystkich typów. Skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia i doskonale konserwuje. | Preparaty do usuwania kamienia i czyszczenia układu chłodzenia |
Laurowiśnia wschodnia to wspaniały zimozielony krzew, który jest ozdobą ogrodu nie tylko w trakcie sezonu wegetacyjnego, ale również w sezonie zimowym. Jest on jednym z ciekawszych krzewów ozdobnych, który zachowuje liście przez cały rok, pięknie prezentując się o każdej porze roku. A dołóżmy do tego jeszcze bardzo ciekawe, niebanalne białe kwiaty laurowiśni i mamy roślinę godną polecenia każdemu. Jak wygląda laurowiśnia?
Laurowiśnia w Polsce występuje pod różnymi nazwami. Bywa ona nazywana laurośliwą, śliwą wawrzynolistną lub wawrzynośliwą. Tak różne nazwy pojawiły się dlatego, iż klasyfikacja tych roślin nie jest obecnie jednoznaczna. Laurowiśnia dorasta do 4-6 m wysokości i może mieć postać dużego krzewu albo niewielkiego drzewka. Zachwycające są liście laurowiśni, ponieważ są duże, skórzaste, eliptyczne, całobrzegie, bardzo błyszczące oraz gładkie. Jako że mają bardzo wyraźnie zaznaczone unerwienie, niezwykle przypominają liście wawrzynów. Nie mniej dekoracyjne są kwiaty laurowiśni, które na roślinie pojawiają się w maju. Pomimo że są one drobne i niepozorne, to zebrane po kilkadziesiąt sztuk we wzniesione i duże grona tworzą gęste, delikatnie pachnące kwiatostany, które widać z daleka. Dzięki takiej budowie kwiatostan zdaje się puszysty, a kontrastując z błyszczącymi i soczyście zielonymi liśćmi, daje naprawdę atrakcyjny efekt.
box:offerCarousel
Laurowiśnia – jak trzeba ją uprawiać?
Jako że jest to roślina naturalnie rosnąca w Azji Mniejszej, na Kaukazie i Bałkanach, to w naszym klimacie może wydawać się wymagająca. Laurowiśnię należy sadzić w miejscu zacisznym, ciepłym, najlepiej półcienistym albo cienistym. Podłoże dla niej powinno być próchniczne, żyzne, dobrze przepuszczalne i umiarkowanie wilgotne. Odczyn gleby najlepiej, jeśli będzie zasadowy lub obojętny. Jest to roślina zimozielona, przez co na suszę reaguje bardzo źle, wręcz jej nie znosi. W okresach bezdeszczowych lub przy letnich upałach musi być systematycznie podlewana. Laurowiśnie w naszym klimacie nie są w pełni mrozoodporne. O ile starsze egzemplarze znoszą zimę dość dobrze, o tyle młode sadzonki mogą przemarznąć. Nawet jeśli w bezśnieżne, mroźne zimy pędy laurowiśni ulegną uszkodzeniu mrozowemu, wiosną dość dobrze udaje się im ponownie zregenerować.
Dlatego też warto późną jesienią osłonić ją agrotkaniną lub słomianymi matami. Roślina ta utrzymuje swojej liście przez cały rok, więc produkt, którym zostanie okryta, powinien być założony stosunkowo luźno, aby jej liście mogły oddychać. Pomimo że laurowiśnia wydaje się delikatna, to zaskakująco dobrze znosi zanieczyszczenia miejskie, a nade wszystko bardzo rzadko atakowana jest przez jakiekolwiek choroby i szkodniki roślin.
box:offerCarousel
Często w cieplejszych regionach kraju z laurowiśni jest tworzony żywopłot. Świetnie reaguje ona na cięcie i można ją spokojnie formować. Cięcie najlepiej przeprowadzić późną wiosną albo wczesnym latem. Jednocześnie jest to także idealny czas na pobranie półzdrewniałych sadzonek i rozmnożenie poprzez ukorzenienie w wilgotnym, próchnicznym i piaszczystym podłożu.
Jakie zastosowanie ma laurowiśnia w ogrodzie?
Przez swój gęsty pokrój, nadzwyczaj ciekawe i wyraziste liście laurowiśnia bardzo często sadzona jest w ogrodzie jako soliter, na tle jasnych ścian budynku, które dodatkowo podkreślają piękno jej liści. Świetnie także prezentuje się w kompozycjach z innymi roślinami, a jako że jest rośliną lubiącą półcień i cień, często sadzona jest z paprociami, funkiami oraz bergeniami. Idąc za ciosem, laurowiśnia będzie się także cudownie prezentowała pod koronami dużych drzew, które jednocześnie zapewnią jej ochronę przed palącym słońcem.
Laurowiśnia wschodnia jest także chętnie sadzona jako roślina żywopłotowa lub szpalerowa, która szczelnie chroni przed wzrokiem innych przez cały rok.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że uprawa laurowiśni jest skomplikowana i czasochłonna. Okazuje się tymczasem, że poświęcając jej minimum swego czasu oraz pracy, mamy szansę cieszyć oczy tym oryginalnym krzewem. | Laurowiśnia – czym się wyróżnia? |
Tej jesieni i zimy otul się ciepłymi dodatkami. Postaw na futrzane akcesoria. Najmodniejsze będą te wykonane ze sztucznego włosia, łudząco przypominające naturalne. Torba z niespodzianką
Odważ się na futrzane dodatki w swoich codziennych stylizacjach. Wybierając torbę zdecyduj się na najmodniejszy, futrzany akcent. Masz do wyboru wariant jasny – w kolorach wyszarzałej szarości, ciepłego brązu i beżu – lub ten ciemniejszy - w klasycznej czerni. Obie wersje wypadną świetnie, zwłaszcza przy eleganckich i szykownych połączeniach. Ciekawym dodatkiem do torby będzie również brelok, koniecznie wykonany ze sztucznego tworzywa.
Jeśli lubisz niezobowiązujący styl casual, postaw na niebanalny futrzany plecak, a z pewnością pozostaniesz zapamiętana.
Zimowe akcesoria
Zimą nakrycia głowy są obowiązkowym atrybutem każdej z nas. Sięgnij po futrzane czapki lub opaski na głowę, które idealnie sprawdzą się przy minusowej temperaturze.Wybieraj między klasyczną czernią, ekstrawagancką bielą a odważniejszymi barwami jak jaskrawy róż czy krwista czerwień.
Nie zapomnij także o ciepłych, futrzanych rękawiczkach lub ozdobnej mufce na ręce. Prz płaszczu natomiast, niezastąpiony może okazać się efektowny, futrzany szalik, doczepiany kołnierz lub etola. Im większa i bardziej wymyślna – tym cieplejszy efekt. | Akcesoria z futrem |
Uruchomienie cyfrowej telewizji naziemnej w naszym kraju umożliwiło dostęp do bogatej oferty programów. Wysoka jakość obrazu i dźwięku to tylko jedna z zalet tej technologii. Aby móc z niej korzystać, musimy mieć odpowiedni telewizor lub wyposażyć się w dekoder. Równie istotnym elementem jest antena, która ma bezpośredni wpływ na jakość odbioru i jego stabilność podczas różnych warunków atmosferycznych. Telmor ASR Classic
Telmor ASR Classic to nowoczesna antena szerokopasmowa, która umożliwia odbiór kanałów telewizji naziemnej DVB-T. Model ten charakteryzuje się dużym zyskiem energetycznym, estetyczną i wytrzymałą konstrukcją oraz ma wbudowany przedwzmacniacz. Antena po wyjęciu z opakowania jest praktycznie od razu gotowa do pracy – wystarczy jedynie rozchylić skrzydła reflektorów. W komplecie otrzymujemy zasilacz +12V. Antenę Telmor ASR Classic kupimy na Allegro już od 129 zł. Wersja pasywna z symetryzatorem jest o około 10 zł tańsza.
Televes V Zenit HD LTE
Televes V Zenit HD LTE to wysokiej klasy antena kierunkowa, która dzięki stosunkowo niewielkim wymiarom pozwala na łatwy montaż nawet na balkonie. Producent w tym modelu wykorzystał technologię geometrii wyboru kanału (CSG Technology). Umożliwia to zmianę charakterystyki częstotliwości, dzięki czemu sygnał cyfrowej telewizji naziemnej nie jest narażony na zakłócenia z pasma 4G/LTE. Antena została wykonana z aluminium i tworzywa ABS, a jej niska masa nie powoduje dużego obciążenia wiatrem. Koszt zakupu anteny Televes V Zenit HD LTE na Allegro wiąże się z wydatkiem co najmniej 119 zł.
Vivanco TVA 402
Jeśli nie mamy możliwości zamontowania anteny zewnętrznej, warto rozważyć zakup wersji pokojowej. Modele tego typu z założenia charakteryzują się gorszymi właściwościami, jednak w przypadku produktów renomowanych producentów możemy liczyć na dosyć wysokie parametry odbioru. Jednym z ciekawszych modeli jest antena Vivanco TVA 402. Oprócz ciekawego designu dysponuje automatyczną regulacją wzmocnienia (maksymalnie do 48 dB) oraz możliwością pracy w polaryzacji H lub V. W komplecie znajduje się zasilacz sieciowy, kabel USB, przewód antenowy i stojak. Vivanco TVA 402 kupimy na Allegro w cenie 120 zł.
Telmor DVB-T DIGIT Activa
Telmor DVB-T DIGIT Activa to niewielka antena zewnętrzna przeznaczona do odbioru cyfrowych kanałów telewizji naziemnej na obszarach o średnim i wysokim poziomie nadawanego sygnału. Jej opływowa konstrukcja idealnie sprawdzi się także w samochodach i przyczepach kempingowych, a sam montaż możliwy będzie bez konieczności użycia narzędzi. Telmor DVB-T DIGIT Activa dostępna jest na Allegro już od 95 zł. Wersję pasywną kupimy za niespełna 80 zł.
Dipol 44/21-60 Tri Digit
Dipol 44/21-60 Tri Digit to kompaktowa antena zewnętrzna charakteryzująca się bardzo dużym zyskiem. Niewątpliwą zaletą tego modelu jest wysoka jakość wykonania (aluminium i stal ocynkowana galwanicznie) oraz stosunkowo łatwy montaż. Większość elementów złożono fabrycznie, po wyjęciu z opakowania wystarczy dosłownie kilka minut, aby cieszyć się odbiorem programów naziemnych. Zakup anteny Dipol 44/21-60 Tri Digit wiąże się z wydatkiem minimum 82 zł (wersja z symetryzatorem). Model aktywny jest o około 20 zł droższy.
Antena to z pewnością niedoceniany element domowej instalacji do odbioru programów telewizyjnych. Większą wagę przywiązujemy do zakupu telewizora czy dekodera, a antena bardzo często jest zapomniana. W efekcie jakość odbioru kanałów może nie być satysfakcjonująca lub w ogóle jest niemożliwa. Przy okazji wymiany anteny na nową nie zapomnijmy o kablu koncentrycznym, który także bywa słabym ogniwem całej instalacji. | Antena do odbioru telewizji naziemnej – przegląd modeli do 150 zł |
Od dziś w zakładce Moje oferty grupowo wyróżnicie swoje oferty. Od dziś w zakładce Moje oferty grupowo wyróżnicie swoje oferty.
Jak to działa
Wystarczy, że zaznaczycie wybrane oferty, klikniecie wyróżnij i potwierdzicie swój wybór na planszy z podsumowaniem opłat. Możecie wyróżnić do 120 ofert na raz.
Dzięki grupowemu wyróżnianiu możecie sprawniej zarządzać swoimi ofertami. | Grupowe wyróżnianie ofert |
Laptop po kilku latach intensywnej eksploatacji ma znacznie obniżoną wydajność, a praca z nim nie jest już tak komfortowa jak kiedyś. Można oczywiście kupić nowszy model, ale nie zawsze jesteśmy w stanie ponieść taki wydatek. Są jednak inne sposoby na rozwiązanie tego problemu. Pierwszy z nich – praktycznie darmowy – to czyszczenie i konserwacja, która poprawi wydajność chłodzenia i obniży temperaturę kluczowych podzespołów. Drugi to modernizacja polegająca na wymianie elementów odpowiedzialnych za efektywną pracę i funkcjonalność. Czyszczenie i konserwacja
Kurz osadzający się na podzespołach laptopa utrudnia odprowadzanie ciepła i obniża wydajność układu chłodzenia. W efekcie komputer pracuje głośniej, a system działa niestabilnie. W skrajnych przypadkach pojawiają się alarmy dźwiękowe o zbyt wysokiej temperaturze. Aby rozwiązać ten problem, należy rozkręcić obudowę i dokładnie wyczyścić wszystkie elementy. Przyda się do tego sprężone powietrze i miękki pędzelek.
Wykręcamy wszystkie śrubkiz obudowy – część z nich może znajdować się pod gumowymi nóżkami i klawiaturą(klawiatura zazwyczaj trzyma się na zatrzaskach, które trzeba podważyć). Śrubki należy posegregować i dokładnie opisać, ponieważ różnią się od siebie rozmiarem. W kolejnym kroku odpinamy taśmy sygnałowe od klawiatury, przycisków i lampek. Konieczne jest też wymontowanie dysku twardego. Teraz najtrudniejsze zadanie – delikatnie podważamy jedną część obudowy, aby wyskoczyła z zatrzasków. Trzeba to robić bardzo ostrożnie, żeby niczego nie uszkodzić.
Gdy mamy już dostęp do płyty głównej, odpinamy wszystkie kolidujące przewody i wyjmujemy ją z obudowy. Za pomocą sprężonego powietrza usuwamy mniej uporczywy kurz. Do opornych zabrudzeń (jednym z takich miejsc jest wiatraczek wentylatora) używamy pędzelka. Korzystając z cienkiej dyszy, przedmuchujemy wszystkie kanaliki wentylacyjne układu chłodzenia. Warto również wymienić pastę termoprzewodzącą, która pomaga odprowadzać ciepło z procesora i chipsetów do radiatora. Ten ostatni musimy do tej operacji zdemontować. Przed złożeniem wszystkiego w całość czyścimy również wewnętrzne elementy obudowy.
Pamięć RAM
Jednym z prostszych sposobów na przyspieszenie pracy laptopa jest zwiększenie pamięci RAM. Zazwyczaj wiąże się to z wymianą zainstalowanych kości, ponieważ na płycie nie ma już wolnego slotu. Na stronie producenta komputera uzyskamy informacje o maksymalnej ilości obsługiwanej pamięci oraz jej typie. Wymiana jest zazwyczaj bardzo prosta i wymaga zdemontowania zaślepki na spodzie laptopa.
Dysk twardy
Wymiana dysku na nowy przyspieszy uruchamianie systemu operacyjnego i pozwoli na przechowywanie większej ilości danych. Możemy wybrać klasyczny dysk o dużej pojemności lub mniejszy ultraszybki model SSD. Jeśli zależy nam na wydajności, lepiej wybrać ten drugi, tym bardziej że jest znacznie bardziej odporny na uszkodzenia mechaniczne. Wymiana dysku nie zajmie dłużej niż 5 minut.
Bateria
Bateria to jeden z tych elementów, które najszybciej tracą swoje właściwości. Objawia się to zdecydowanie krótszym czasem pracy bez stałego zasilania, co w efekcie prowadzi do całkowitej utraty mobilności. W przypadku laptopa jest to duża niedogodność, więc warto rozwiązać ten problem, kupując nową baterię. Ceny oryginalnych modeli w wielu przypadkach odstraszają, dlatego można skorzystać z bogatej oferty zamienników.
Kilkuletni laptop nadal może działać wydajnie i zapewniać wysoki komfort pracy. Wystarczy co pewien czas oczyścić jego system chłodzenia, który jest odpowiedzialny za utrzymanie optymalnej temperatury. Za taką usługę w serwisie zazwyczaj trzeba zapłacić około 100 zł. Jeśli zrobimy to samodzielnie, zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można przeznaczyć np. na zakup nowej baterii czy zwiększenie ilości pamięci operacyjnej. | Drugie życie laptopa |
Która z nas nie marzy o pięknych i długich rzęsach? Długość to jednak nie wszystko, zwłaszcza jeśli brakuje im objętości. Dzisiaj weźmiemy pod lupę tusze do rzęs, które sprawiają, że włoski są pogrubione i bardziej widoczne. Wyraźne oko to piękne oko, na które aż chce się spoglądać. Mając do dyspozycji maksymalnie 50 zł, możemy wybierać z wielu propozycji. Oto kilka z tych dostępnych na Allegro. Maybelline – Colossal Volum’ Express
Jako pierwszy prezentujemy tusz do rzęs znanej marki Maybelline. Umieszczona w charakterystycznym żółtym opakowaniu szczoteczka Mega Brush dostosowuje się do konsystencji tuszu i pozwala nałożyć formułę w bardzo krótkim czasie. Jedno pociągnięcie szczoteczki zapewnia kolosalne pogrubienie rzęs już od nasady.
Kosmetyk wyróżnia się innowacyjnym składem wzbogaconym o kolagen, który nie tylko pogrubia, ale i odżywia. Ekstremalnie gruba i wielopoziomowa szczoteczka precyzyjnie rozdzieli rzęsy i nada im pożądany kształt bez pozostawiania nieestetycznych grudek. Produkt ten został stworzony z myślą o kobietach, które marzą o maksymalnie pogrubionych rzęsach. Dostępny jest w wersji klasycznej, Waterproof (klasycznej wodoodpornej), 100% Black (zawiera intensywny czarny pigment) oraz Smoky Eyes (daje efekt przydymionego oka). Tusz Colossal Volum’ Express można kupić na Allegro już od 16,50 zł.
Max Factor – 2000 Calorie
Kolejny kosmetyk do oczu, uznawany za klasyk, to pogrubiający tusz do rzęs Max Factor 2000 Calorie. Od lat jest wybierany przez kobiety, które cenią sobie bajeczny efekt wyraźnych, wręcz soczystych rzęs. Nic dziwnego, po jego użyciu rzęsy stają się grubsze nawet o 300%. Produkt ten zawiera naturalne woski, które są odporne na wysokie temperatury, dzięki czemu tusz utrzymuje się na rzęsach nawet w najbardziej upalne dni. Ponadto formuła tuszu zawiera film wzmacniający, składający się ze starannie wyselekcjonowanych polimerów, co zapewnia rzęsom odżywienie i wzmocnienie przy jednocześnie zachowanej elastyczności.
Szczoteczka została zaprojektowana w sposób pozwalający na aplikację odpowiedniej ilości kosmetyku i uzyskanie pożądanego efektu końcowego. Tusz 2000 Calorie jest bezzapachowy i hipoalergiczny, dlatego z powodzeniem mogą go stosować osoby o wrażliwych oczach lub te, które noszą szkła kontaktowe. Na Allegro można go nabyć od ok. 18 zł.
Avon – Luxe
O uwodzicielską objętość rzęs zadba również tusz Luxe marki Avon. Kosmetyk ten pogrubia rzęsy już od pierwszego pociągnięcia, nie pozostawiając przy tym grudek. Jego formuła zawiera mikrodrobinki czarnych diamentów, dzięki którym spojrzenie jest wyraźne i uwodzicielskie. Klasyczna szczoteczka nie powinna sprawić problemu w użytkowaniu. Najlepiej po nabraniu odpowiedniej ilości tuszu obrócić ją wokół własnej osi, w środku opakowania, a następnie nałożyć tusz ruchem zygzakowatym. Koszt pogrubiającego tuszu do rzęs marki Avon nie jest duży. Na Allegro znajdziemy ten produkt już za ok. 10 zł.
Artdeco – All in One Panoramic
Objętości rzęsom doda tusz All in One Panoramic firmy Artdeco. Sekret tkwi w elastycznej szczoteczce, która powstała na bazie technologii „Spider”. Na zakończeniach włókien tej magicznej szczoteczki znajdują się maleńkie zbiorniczki absorbujące tusz, dlatego aplikacja kosmetyku jest niezwykle łatwa i przyjemna. Rzęsy są pokryte formułą już po jednym pociągnięciu, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby czynność tę powtórzyć. Co najważniejsze, nie trzeba obawiać się efektu sklejonych rzęs. Maskara może być stosowana w przypadku wrażliwych oczu lub przez osoby noszące szkła kontaktowe. Produkt ten na Allegro znajdziemy za ok. 20 zł.
Revlon – Grow Luscious Plumping
Ostatnią propozycją jest pogrubiający tusz Grow Luscious Plumping wyprodukowany przez markę Revlon. Jego innowacyjna szczoteczka jest zwężana ku górze, dlatego uchwyci i perfekcyjnie pokryje nawet najmniejszą rzęskę. Pogrubienie może wynosić nawet 200%. Maskara ta nie tylko upiększa, ale i dba o kondycję rzęs. Zawiera fitopeptydy wspierające naturalny cykl wzrostu włosków, więc zapobiega ich zbyt wczesnemu wypadaniu. Kosmetyk ten zakupimy już za ok. 20 zł. | Pogrubiające tusze do rzęs – propozycje do 50 zł |
Jedziesz sobie spokojnie samochodem, wciskasz hamulec i czujesz, że coś jest nie tak. Auto nie jedzie prosto, tylko wyraźnie podąża w lewo lub prawo, a gdy zakładasz lekką kontrę, przód zaczyna myszkować. To objaw awarii, która może skutkować „parkowaniem” w rowie. Co poszło nie tak? Uwaga, ściąganie auta w bok pojawia się nie tylko podczas hamowania, ale i gwałtownego przyśpieszania. Są to dwie sytuacje o charakterze awaryjnym, chyba że ostro hamujemy i przyśpieszamy dla czystej frajdy. W każdym razie objawy nietrzymania kierunku są po prostu niebezpieczne. Pierwszymi podejrzanymi są...
Opony
Może się tak zdarzyć, że jedna opona trzyma zupełnie inaczej niż druga. Najbardziej banalną przyczyną może być różnica ciśnienia w gumach. Sprawdźmy to dokładnie i wyrównajmy bary w obu oponach do zalecanych wartości. Można na stacji benzynowej, można i za pomocą podręcznego miernika ciśnienia w oponach. Kosztuje kilkadziesiąt złotych, ale jeśli sporo jeździmy, bywa bardzo przydatny.
Jeśli ciśnienie jest w porządku, to przyczyną może być zużycie opon albo uszkodzenie jednej z nich. Jeśli nie widać tego gołym okiem, najłatwiej sprawdzić ich stan, zamieniając je miejscami. Tylko w celach testu – zróbmy tak, nawet jeśli są to opony kierunkowe. Musimy przejechać kilka metrów i zahamować. Jeśli auto ściąga w drugą stronę – mamy winowajczynię. Czas zamówić nowe opony. Pamiętajmy, że opony na jednej osi muszą być takie same, więc zmieniamy je przynajmniej parami. Oczywiście lepiej żeby wszystkie opony były jednakowe, ale w przypadku uszkodzenia jednej nie ma sensu pozbywać się trzech pozostałych, jeśli są w dobrym stanie.
A może „coś pod spodem”?
Jeśli nasz test opon odsunął od nich podejrzenia, musimy je skierować na elementy zawieszenia i hamulce. Winowajczynią może się okazać na przykład źle ustawiona zbieżność, kąt nachylenia koła albo sworzeń zwrotnicy. W dużym skrócie – wymienione parametry odpowiadają za to, że koła są ustawione prosto, a auto zostawia za sobą dwa, a nie cztery ślady. Tu sami raczej nie poradzimy, po prostu trzeba się udać do mechanika. Warto jednak rzucić wcześniej okiem na elementy zawieszenia – w wielu przypadkach za ściąganie przy hamowaniu odpowiada jakaś mechaniczna usterka. Często ją widać: może to być skrzywienie od uderzenia w kamień lub krawężnik, przechylony sworzeń. Być może sami tego nie wymienimy, ale przynajmniej poznamy przyczynę.
Może się zdarzyć, że uszkodzeniu ulegnie sprężyna lub amortyzator. Raczej widać to na pierwszy rzut oka, pamiętajmy jedynie, że te części wymienia się parami.
W najgorszym przypadku może się okazać, iż po prostu mamy krzywe auto – zdarza się tak w samochodach po poważnych wypadkach. Precyzyjne naprawienie wszystkich uszkodzeń jest niemożliwe lub nieopłacalne. Mechanicy doprowadzają więc auto do stanu używalności, a następnie sprzedają. Z czasem wychodzą wszystkie wady takich nieudanych napraw. W wielu przypadkach niewiele da się z tym zrobić... Warto więc uważać przy kupnie aut z drugiej ręki i sprawdzać ich stan z kimś doświadczonym, badać u mechanika lub w dobrym, autoryzowanym warsztacie.
Hamulec bierze krzywo
Jeśli z zawieszeniem wszystko jest w porządku, problem może leżeć w samych hamulcach. W którymś kole mógł się zablokować klocek hamulcowy. Przede wszystkim to słychać – na ogół lekko trze o tarczę podczas normalnej jazdy. Objawem takiej sytuacji może też być rozgrzane koło – wystarczy zbliżyć do niego rękę, by poczuć zwiększoną temperaturę. Uwaga – nie dotykajmy kół, różnicę w temperaturze da się wyczuć z niewielkiej odległości. W takim przypadku jak najszybciej usuńmy awarię, nie kontynuujmy jazdy. Wszelkie problemy z hamulcami są groźne nie tylko dla nas, ale i innych użytkowników drogi. | Ściąga przy hamowaniu? Sprawdź, co może być powodem |
Przygotowanie do matury z języka obcego wymaga nieco innej pracy, niż w przypadku pozostałych przedmiotów. Mniejsze znaczenie mają repetytoria, większe zaś różne materiały dodatkowe, a także testy gramatyczne. Oto przegląd książek, które pomogą wam się przygotować do matury z języka hiszpańskiego. Hiszpański to język, który budzi mnóstwo dobrych skojarzeń. Nie najtrudniejsza gramatyka, piękne brzmienie, a także słoneczny kraj z przepysznym jedzeniem – czego chcieć więcej? Niestety, uczniowie przygotowujący się do matury nie zawsze są w stanie skupić się na tych pozytywnych aspektach. Stres przedegzaminacyjny potrafi obrzydzić nawet najpiękniejszy przedmiot. Na szczęście jest sporo materiałów, które pomogą wam oswoić strach i przygotować się naprawdę dobrze.
Gramatyka
Zacznijmy od gramatyki, która chyba najczęściej spędza sen z powiek wszystkim uczącym się. Doskonałym i łatwo dostępnym podręcznikiem jest książka „Gramática de uso de español para extranjeros” L. Aragonés i R. Palencia. Jest wprawdzie w całości w języku hiszpańskim, ale nie macie się czego obawiać. Wyjaśnienia są bardzo przystępne, a przykłady jasne i konkretne. Świetne ćwiczenia pomogą opanować wszystkie niuanse. Korzystajcie z książek do poziomu A1–B2 lub B1–B2 (czerwona i niebieska okładka), choć oczywiście zaawansowani użytkownicy języka, którzy planują maturę na poziomie rozszerzonym, powinni sięgnąć także po poziom C1–C2 (zielona okładka).
Podręczniki
Przydatne jest też przerabianie podręczników, z których na co dzień nie korzystamy. Znajdziemy w nich inne przedstawienie tematów, które omawialiśmy. Pomoże nam to w utrwaleniu wiadomości i sprawdzeniu, czy na pewno wszystkie tematy pamiętamy. Dobrym wyborem będzie „Aula Internacional 4”, czyli jedna z części podręcznika dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Ważne jest to, że podręcznik ten zawiera sporo wiadomości o kulturze krajów hiszpańskojęzycznych, co może się przydać na maturze. Tematy i teksty są naprawdę ciekawe, a gramatyka wprowadzona w nieszablonowy sposób, co znaczy, że zamiast uczyć się regułek na pamięć, zostaniecie zmuszeni do zrozumienia ich. Nie trzeba chyba dodawać, że powinno to bardzo korzystnie wpłynąć na wynik waszego egzaminu maturalnego.
Fiszki
Bardzo skuteczną metodą nauki języka, a także powtórek przedmaturalnych, są fiszki. To nieduże karteczki ze słownictwem, często używanymi frazami, a także zadaniami gramatycznymi, które można mieć zawsze przy sobie. Ich wartość leży między innymi w rozmiarze. W nauce języka ważna jest systematyczność, na którą często brak czasu. Fiszki można w każdej chwili wyjąć z plecaka, a dziesięciominutowa jazda autobusem albo czekanie w kolejce to dość czasu, żeby przejrzeć materiał zawarty na jednej lub kilku karteczkach.
Do matury najbardziej przydatne będą „Fiszki Plus. Hiszpański dla średnio zaawansowanych”, które zawierają słownictwo wraz z przykładami zastosowania. Do fiszek dołączony jest program komputerowy, który pomoże opanować właściwą wymowę, a także zawiera sporo gier językowych.
Repetytorium i arkusze zadań
Nauka języka to przede wszystkim nauka komunikacji, ale żeby zdać dobrze maturę, warto rozwiązać też trochę testów, choćby po to, żeby nie panikować i opanować sposoby radzenia sobie z konkretnymi typami zadań. Najlepszą dostępną na rynku książką z zadaniami maturalnymi z hiszpańskiego jest seria „Zdam maturę!”, zawierająca zadania z egzaminów pisemnych, zarówno na poziomie podstawowym, jak i rozszerzonym. Znajdziecie w nich dokładny opis egzaminu maturalnego, a także mnóstwo zadań.
Książki po hiszpańsku
Nauka pójdzie nam łatwiej, jeśli stanie się czymś przyjemnym. Jeśli lubicie czytać, spróbujcie powtarzać hiszpański przez lekturę. Świetnie się do tego nada kryminał po hiszpańsku – kiedy wciągnie nas intryga, nie będziemy zwracać uwagi na to, że czytamy w języku obcym. Chcąc dowiedzieć się, co było dalej, poznamy kolejne słówka i utrwalimy zwroty. Polecam „Silencio” Ricardo Zarco Maldonado. Książka ta napisana jest językiem na poziomie średnio zaawansowanym, a w pakiecie dostaniemy wersję audio, która pomoże nam oswoić się ze słuchaniem tekstów po hiszpańsku. | Matura z języka hiszpańskiego. Książki i inne materiały, które pomogą ci się przygotować |
Nordic walking (dosł. „nordyckie wędrówki”) to w Polsce od pewnego czasu modny rodzaj aktywności ruchowej. Utrzymuje w dobrej kondycji całe ciało: serce, mięśnie, układ krążenia. Zmęczenie, stres, problemy zdrowotne, nieustanny brak czasu, nadwaga i stale towarzysząca nam myśl: „Muszę wreszcie coś dla siebie zrobić”. I jest! Nowy sport, pochodzący z Finlandii, zdobył ogromną popularność w wielu krajach europejskich, a ostatnio również w Polsce. Ta forma aktywności przebojem zdobywa nogi (i serca) wielu ludzi.
Zawsze i wszędzie
Marsz z kijkami możemy uprawiać niezależnie od pory dnia i pory roku, od wieku i stopnia usportowienia. Możemy wędrować zawsze i wszędzie. Nordic walking stanowi doskonały rodzaj aktywności fizycznej dla młodych i starych, dla początkujących i zaawansowanych, dla sportowców, dla wyczynowców, a także dla osób rehabilitowanych. Ten sport można uprawiać nie tylko na poziomie rekreacyjno-zdrowotnym, ale również na wymagającym dobrej kondycji i dyscypliny – poziomie sportowym.Nordic walking to fiński wynalazek końca lat 90. Dla kochających biegi narciarskie Finów jest to namiastka tego sportu latem. Dla wyczynowców to trening – ćwiczą w ten sposób specjalne techniki chodzenia, biegania i skakania. Jest najszybciej rozprzestrzeniającym się sportem outdoor w Europie i na świecie. Z kijkami biega prawie sześć milionów ludzi na świecie.
Dla zdrowego, chorego i sportowca
Korzyści wynikające z chodzenia z kijkami są wielorakie. Każdy może znaleźć odpowiadające mu tempo marszu oraz postawić przed sobą indywidualny cel treningowy. Chód z wykorzystaniem kijków jest nawet o 40% bardziej efektywny niż bez nich. W zależności od prędkości marszu z kijkami tracimy 400 kalorii na godzinę, podczas gdy zwyczajny chód to około 280 spalonych kalorii.
Nordic walking angażuje aż 90% mięśni, szczególnie wzmacnia mięśnie górnej części tułowia, ramion, a także rozluźnia okolice barków. Podczas takiego treningu nasze tętno przyspiesza, np. z 60 do 80–90 uderzeń na minutę. Szybsze krążenie krwi, lepsze dotlenienie całego organizmu to spore korzyści wynikające z codziennego maszerowania z kijkami. Nordic walking to sport, który nie powoduje kontuzji, a dzięki temu, że stawy skokowe i kolanowe, a nawet biodrowe oraz kręgosłup są odciążone nie ma również możliwości przetrenowania czy zakwaszenia mięśni. Norweski marsz uprawiany systematycznie pozwala stracić kilka kilogramów. To również doskonały sport na różne dolegliwości kardiologiczne i często stosowana forma rehabilitacji.
Natomiast marsz z kijkami w wersji sportowej zamienia się w trucht z kijkami, różne formy skoków, a także bieg z kijkami. Taka forma treningu polecana jest osobom o wysokiej sprawności fizycznej.
Najważniejszy jest kij
Nordic walking to forma aktywności typowo wytrzymałościowa, marsze trwają długo, a niewygodny kijek oraz brak znajomości techniki jego używania może spowodować urazy i obniżyć komfort uprawiania tego sportu. Nie łudźmy się, że znaleziona w lesie gałąź czy kijki narciarskie spełnią taką sama rolę jak profesjonalny sprzęt. Kijki do uprawiania tej zdrowej dyscypliny sportu przypominają narciarskie, ale tylko z pozoru. Różnią się również bardzo (szczególnie w rękojeści) od znanych na rynku kijów trekkingowych. Ważnym elementem uchwytu jest rękojeść wykonana np. z korka lub innego, nie ślizgającego się materiału oraz zapięcia stabilizujące nadgarstek i umożliwiające prawidłowe chodzenie.
Kijki takie muszą również spełniać pewne wymagania: podpierać ciało, prowadzić i amortyzować. Są lekkie, sprężyste, wyposażone w dwie końcówki: gumową, która służy do spacerów po twardym podłożu, i szpiczastą do spacerów po lesie i plaży. Wykonane są z mieszaniny włókien węglowych i szklanych lub z aluminium, dzięki czemu są stabilne, wytrzymałe i amortyzują uderzenia o twarde podłoże.
Długość ich może być regulowana (tzw. kijki teleskopowe) lub stała. Aby dopasować długość kijka do wzrostu, należy pomnożyć wzrost w centymetrach przez 0,66, np. osoba licząca 170 cm powinna mieć kij o długości 115–110 cm.
Ubranie
Istnieje odzież przeznaczona do uprawiania pieszych wędrówek z kijkami. Amatorom tego sportu producenci oferują specjalną bieliznę, buty, dresy i kurtki. Buty do nordic walking mają podwinięte noski i piętki, są dopasowane anatomicznie do stopy, czasem ze specjalną wkładką wewnątrz, amortyzującą nierówności terenu. Jednak tak naprawdę na marsz z kijkami możemy się wybrać w butach trekkingowych lub innych sportowych, byle nie w tenisówkach lub trampkach. Poza tym obowiązuje luźna sportowa odzież, z przewiewnych, oddychających materiałów, noszona warstwowo. Można sprawić sobie także specjalną termiczną bieliznę. | Nordic walking – marsz po zdrowie |
Norweski dziennikarz i komentator polityczny napisał książkę, która jest niegłupią satyrą na wszelkiego rodzaju satrapów. Nikt przecież nie potraktuje tej pozycji jako poradnika, ale trzeba przyznać, że tak poważny temat nie został podany dotąd tak lekko. Fakty, anegdoty i ciekawostki
Pomysł na taką a nie inną formułę narzuca pewne rozwiązania – znajdziemy w Jak zostać dyktatorem sporo informacji na temat rządów dyktatorów z różnych stron świata, ale podanych w formie skrótowej, z naciskiem na ciekawostki i dziwactwa. Przeczytamy np. o ich olbrzymich bogactwach, ale nie dowiemy się, jak wielki to kontrast z poziomem życia obywateli, dostaniemy informacje o metodach walki z opozycją, ale raczej nic o tym, kto ją tworzył i jakie miał postulaty. Zresztą to ostatnie może rzeczywiście nie jest istotne – większość władców absolutnych tak bała się o swoje życie, władzę lub wpływy, że jako swojego wroga mogła potraktować prawie każdego, wystarczyło podejrzenie.
Instrukcja, jak do władzy dojść i jak ją utrzymać
W krótkich, żartobliwie napisanych rozdziałach Mikal Hem przedstawia charakterystyczne cechy wspólne dyktatorów, np.: jak zadbać o to, by naród wyznawał ci cześć (choćby z obowiązku), jak zapewnić sobie dochody czy też wieczną sławę (najlepiej samemu stworzyć dzieło z przemyśleniami). Gdy dojdziesz do władzy, a masz przykładowo surowce naturalne, jakieś bogactwa, którymi możesz zapewnić sobie milczenie bogatszych krajów, istnieje jeszcze tylko kilka elementów, o których warto pamiętać. Na konkretnych przykładach możemy im się przyjrzeć, bo autor spisał je w formie zaleceń, np.: zacznij od indoktrynacji dzieci, spraw, aby wiadomości koncentrowały się na tobie, czy uciekaj póki czas.
Jak to fajnie być dyktatorem
Władza zwykle kojarzy nam się z odpowiedzialnością, dbaniem o dobro kraju, swoich poddanych, obowiązkami, odpowiednim przygotowaniem, ale, jak można zobaczyć w tej książce, wcale nie musi tak być. Naród może pogrążać się w biedzie, a w tym samym czasie budowane mogą być wspaniałe pomniki i pałace oraz realizowane nawet najbardziej chore i kosztowne pomysły. Dyktator bowiem nikogo nie musi słuchać. To jego mają słuchać. A on żyje, jak chce. Narkotyki, kobiety, najbardziej dzikie fantazje? Kto mu zabroni? Może również, by zaspokoić swoje ego, snuć najbardziej nierealne plany o potędze swojego kraju, posyłać ludzi na wojnę, zamykać granice, a krytyków umieszczać w więzieniach.
Dwadzieścia portretów bardziej i mniej znanych przywódców: od Europy (Ceausescu), przez Azję (Nazarbajew, Kim Dzong Un), Amerykę (Stroessner), aż po Afrykę (Kadafi, Bokassa), a w tekście jeszcze większa liczba postaci i przykładów ich rządów. Wiek XX obfitował w dyktatorów. Czy teraz, z wiedzą o mechanizmach, jakie pomagają im utrzymać się u sterów, będzie ich mniej?
Jak zostać dyktatorem to lektura dość lekka, chwilami zabawna, choć raczej jedynie ze względu na pomysł, by z postępowania tak negatywnych postaci tworzyć poradnik. Zwraca uwagę na temat, z którego mało zdajemy sobie sprawę. Często nadużywamy pojęcia dyktatury, ponieważ to, co dla nas skandaliczne i groźne, to tak naprawdę nic w porównaniu z tym, do czego zdolni są prawdziwi tyrani.
Źródło okładki: smakslowa.pl | „Jak zostać dyktatorem. Podręcznik dla nowicjuszy” Mikal Hem – recenzja |
W naszym kraju kamery samochodowe nie są jeszcze aż tak popularne, jak np. w Rosji, gdzie ma je zamontowane w swoich autach większość kierowców. Rejestrator samochodowy to wbrew pozorom nie tylko gadżet, który nagrywa przebieg naszej trasy. W awaryjnych sytuacjach nagranie z kamery może posłużyć jako dowód w sądzie, kiedy podczas kolizji drogowej inny jej współuczestnik stara się wmówić, że była ona spowodowana przez nas. Jaką kamerę samochodową wybrać w cenie do 500 zł? XBLITZ DUAL
W cenie ok. 260–320 zł możemy kupić kamerę samochodową XBLITZ DUAL, która jest tak naprawdę połączeniem aż dwóch kamer. Jest to idealne rozwiązanie dla osób chcących nagrywać wszystko, co się dzieje nie tylko przed samochodem, ale także za nim.Kamerę przednią i tylną montujemy na odpowiednich szybach. Co istotne, XBLITZ DUAL oferuje także funkcję kamery cofania. Na przedniej kamerze jest zamontowany ekran LCD (ma wielkość 2,4 cala), na którym możemy zobaczyć, co aktualnie widzi kamera tylna.
Co z rozdzielczością nagrywania? Przednia kamera przechwytuje obraz 1280 x 720 pikseli (kąt widzenia 120 stopni), podczas gdy ta z tyłu 720 x 480 pikseli. Szybkość nagrywania w obydwu przypadkach to 30 klatek na sekundę. Warto dodać, że XBLITZ DUAL w swoim wnętrzu kryje także G-Sensor, który rejestruje wszelkie ruchy samochodu. Jest on wykorzystywany również do rozpoczęcia nagrywania – gdy kamera wykryje ruch, automatycznie rozpoczyna nagranie.
Mio MiVue 508
Za kwotę od ok. 350 do 430 zł znajdziemy na Allegro kamerę Mio MiVue 508. Urządzenie montuje się standardowo na przedniej szybie w kabinie samochodu. Wideorejestrator firmy Mio wyróżnia się przede wszystkim tym, że na jego obudowie umieszczono duży 2,4-calowy ekran, na którym możemy podejrzeć, co zostało nagrane. Również sama kamera stanowi tutaj mocny punkt, ponieważ jest wyposażona w sensor5 Mpix, a jej kąt widzenia to aż 140 stopni.
Jednym z najistotniejszych parametrów kamery samochodowej jest jednak rozdzielczość i prędkość nagrywania. W tym przypadku nie mamy się o co martwić, ponieważ Mio MiVue 508 przechwytuje wideo w jakości Full HD (1980 x 1080 pikseli) z szybkością 30 klatek na sekundę. Urządzenie firmy Mio posiada także G-Sensor, który jest sparowany z trybem parkingowym. Gdy np. podczas postoju ktoś uderzy w nasze auto, kamera to wykryje i rozpocznie nagrywanie. Jeśli chodzi o uruchamianie, Mio MiVue 508 startuje od razu, gdy tylko przekręcisz kluczyk w stacyjce.
Overmax CamRoad 6.1
W naszym zestawieniu warto też wspomnieć o kosztującej ok. 350 zł kamerze Overmax CamRoad 6.1. Producent chwali się, że obiektyw w tej kamerze składa się z 6 szklanych soczewek, dzięki czemu uzyskujemy naprawdę wysoką dokładność nagrań i kąt widzenia aż 165 stopni.Jeśli chodzi o rozdzielczość, wideo jest przechwytywane w jakości Full HD z prędkością 30 klatek na sekundę. Do przeglądania nagrań mamy tutaj bardzo duży 2,7-calowy ekran TFT. Sprzęt ma też G-Sensor, który omawiałem już w przypadku poprzednich modeli. Cechą charakterystyczną Overmax CamRoad 6.1 jest jednak odbiornik GPS, który wraz z przechwyconym wideo rejestruje naszą pozycję geograficzną. Dzięki temu możemy nie tylko zobaczyć, co się działo na drodze, ale także z wielką dokładnością określić, jaką trasę przebyliśmy i z jaką prędkością.
ORLLO SX-360G
Na koniec najdroższa z przedstawianych tutaj kamer – model ORLLO SX-360G. Nagrania pochodzące z tego urządzenia mają rozdzielczość Full HD i prędkość 30 klatek na sekundę. Podobnie jak Overmax CamRoad 6.1, sprzęt dysponuje odbiornikiem GPS, na bieżąco rejestrującym naszą prędkość oraz pozycję geograficzną. Producent zachwala obecność funkcji inteligentnej ekspozycji oraz High Dynamic Range (HDR), dzięki którym obraz ma doskonałą jakość i bez problemu można na nim rozpoznać znaki drogowe oraz tablice rejestracyjne, nawet w złych warunkach oświetleniowych.
Jeśli chodzi o kąt widzenia, mamy tu 130 stopni. Za wadę ORLLO SX-360G można uznać ekran, który ma przekątną zaledwie 1,5-cala. Co z ceną? Kamera ORLLO kosztuje ok. 450 zł. | Kamera samochodowa do 500 zł – przegląd popularnych modeli |
Allegro Świat dziecka - FAQ 1. Czym jest Allegro Świat dziecka?
Jest to bezpieczna strona rozrywkowa dla dzieci, zawierająca treści niekomercyjne związane z Lego. Strona działa w ramach Allegro.pl i jest bezpłatna. Dzieci mogą na niej:
* oglądać filmy animowane
* grać w proste gry
* oglądać zestawy klocków
2. Jak umożliwić dzieciom zabawę na stronie Allegro Świat dziecka?
jeśli masz konto Allegro, wypełnij krótki formularz rejestracyjny
na podany adres e-mail przyjdzie wiadomość z linkiem aktywacyjnym - kliknij w niego
przekierujemy Cię na stronę logowania do konta Allegro - dzięki temu będziemy mieli pewność, że to Ty zakładasz konto dla dziecka - zaloguj się, aby zakończyć rejestrację
Twoje dzieci mogą korzystać ze strony, gdy się na niej zalogujesz
3. Co znajduje się w zakładce Twój profil?
Znajdziesz tu Twoje dane dotyczące konta oraz statystyki korzystania ze strony:
* obejrzane filmy
* obejrzane zestawy
* liczbę gier
4. Jak zmienić dane podane przy rejestracji?
W tym celu skontaktuj się z nami.
Przejdź na stronę Allegro Świat dziecka. | Allegro Świat dziecka |
Łowienie ryb to sport dla cierpliwych i lubiących obcowanie z przyrodą. To także dla wielu czas relaksu, zadumy i odprężenia. Trzymając w dłoniach wędkę, słuchając szumu wiatru i wody jesteśmy skłonni do przemyśleń. Ci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z wędkarstwem, zastanawiają się nad wyborem odpowiedniego sprzętu. Przy zakupie wędki stają przed wieloma dylematami. Pierwszy z nich, a zarazem podstawowy to wybór kołowrotka – z ruchomą czy stałą szpulą? Czym się różnią i który będzie bardziej odpowiedni dla początkującego wędkarza?
Kołowrotek ze stałą szpulą
box:offerCarousel
Kołowrotek ze stałą szpulą jest najczęściej spotykany i wybierany przez wędkarzy jako prostszy w użyciu od modelu ze szpulą ruchomą. Szpula przymocowana jest na nim równolegle do wędziska, a żyłka schodzi zwojami w stronę szczytówki. Dzięki temu wędkarz może bardzo daleko wyrzucić przynętę przy użyciu lekkiego sprzętu, nie ryzykując splątania żyłek. Kolejnym atutem tego kołowrotka jest możliwość szybkiej wymiany szpuli – dzięki temu bez ponownego zwijania szybko zastąpimy jedną żyłkę inną, o średnicy bardziej odpowiedniej do planowanych połowów. Zaletą jest to, że początkujący nie musi się obawiać splątania żyłki podczas tej zamiany. Jest to przede wszystkim sprzęt dla wędkarzy z ambicjami złowienia większych okazów. Przed zakupem trzeba jedynie zwrócić uwagę na to, czy korpus kołowrotka jest wytrzymały i odporny na korozję oraz czy kołowrotek pracuje odpowiednio cicho, hamulec jest płynnie i pewnie regulowany oraz jak pojemna jest szpula. Świetny produkt z tej rodziny kołowrotków to Okuma Carbonite XP, mieszczący 160 m linki o średnicy 0,35 mm. Jest wyposażony w grafitową szpulę z systemem QU (quick release) oraz bardzo precyzyjną przekładnię eliptyczną. Warto zwrócić również uwagę na rolkę wodzika o bardzo płynnej pracy oraz wodoodporne okładziny hamulca, które gwarantują niezawodność.
Kołowrotek z ruchomą szpulą
box:offerCarousel
Kołowrotki z ruchomą szpulą natomiast są stosowane w wędkarstwie muchowym. Obecnie dzieli się je na multiplikatory i kołowrotki muchowe. Pierwsze z nich są przeznaczone do połowów morskich. Prędkość zwijania żyłki jest porównywalna do prędkości kołowrotka ze szpulą stałą, a największa różnica polega na tym, że kołowrotki ruchome mają wodzik rozkładający żyłkę na szpuli równomiernie, więc podczas wyrzutu przynęty jest bezpiecznie rozprowadzana. Zwijana żyłka nie ociera się o krawędź szpuli i nie jest podatna na skręcenia, dzięki czemu będzie nam służyć znacznie dłużej. Używanie kołowrotka tego typu wymaga pewnej wprawy, dlatego niezbyt się on nadaje dla początkującego wędkarza. Natomiast kołowrotka muchowego używa się wtedy, kiedy nie można zamontować modelu ze stałą szpulą.
Oś kołowrotków z ruchomą szpulą jest ułożona prostopadle do wędziska. Używa się ich do wędkarstwa spławikowego, muchowego, gruntowego oraz morskiego. Są przeznaczone raczej dla fachowców, którzy wyłowili z wód dziesiątki kilogramów ryb, bo trudniejsze w użyciu niż kołowrotki o szpuli stałej. Bardzo dobrym produktem tego typu jest multiplikator firmy Konger, niezwykle trwały dzięki swojej konstrukcji, na którą składają trzy łożyska kulkowe oraz jedno oporowe. Szpula i korbka są wykonane z aluminium. Pojemność szpuli to 200 m żyłki o grubości 0,3 mm lub 140 m żyłki o grubości 0,35 mm. Dodatkowym atutem jest wyposażenie kołowrotka w ruchomy wodzik, który bardzo precyzyjnie nawija linkę i zapobiega jej uszkodzeniu.
Ceny kołowrotków zależą od producenta, jakości wykonania oraz tego, jakie gatunki ryb chcemy łowić. Droższe modele są przeznaczone do wyciągania ryb o cięższej wadze. Ich ceny mogą wahać się od 50 zł do nawet 600 zł. | Kołowrotek z ruchomą czy stałą szpulą? Jaki dla początkującego wędkarza? |
Kiedy nadchodzi zima, każdy stara się ubierać tak, żeby czuć się komfortowo, a przede wszystkim nie marznąć. Ci, którzy w tym czasie uskuteczniają tzw. morsowanie, czyli kąpiele w wodzie na dworze, budzą powszechny podziw. Czasami nie chce się wyjść na zewnątrz nawet w ocieplanej kurtce, a oni się rozbierają i jeszcze wchodzą do lodowatej wody. Niektórym wydaje się to istnym szaleństwem. Czy aby słusznie? Co takiego daje morsowanie? Przyzwyczajenie organizmu do minusowych temperatur
Przede wszystkim, kiedy wchodzimy do zimnej wody, od razu czujemy, jakby coś nas szczypało. Chłód przenika i na początku wiele osób ma ochotę szybko uciekać na brzeg i schronić się w jakimś ciepłym pomieszczeniu. Powoli jednak organizm zaczyna się przyzwyczajać i dyskomfort gdzieś znika, a my czujemy się coraz lepiej. Nasze ciało zaczyna stawać się coraz bardziej odporne na mróz i chłód. To jest ważna zaleta morsowania. Musimy jednak pamiętać, żeby zabezpieczać się, wchodząc do lodowatej wody. Dbajmy o te miejsca naszego ciała, przez które ciepło wydostaje się najszybciej. Załóżmy ciepłą czapkę, np. firmy Majesty oraz odpowiednie rękawiczki, żeby nie doprowadzić do wyziębienia organizmu. Kiedy później wychodzimy na dwór, minusowa temperatura nie jest nam straszna. Regularne morsowanie hartuje nasz organizm. Stajemy się bardziej odporni na przeziębienia i dłużej możemy wytrzymać w zimnie. Zmiany temperatur nie są nam już tak straszne jak wcześniej, co w naszym klimacie ma ogromne znaczenie. Wiadomo, że im człowiek zdrowszy, tym weselszy, tryska humorem i pogodą ducha obdarza również innych.
Hartowanie ciała
Zanurzenie się w lodowatej wodzie powoduje pobudzenie organizmu do reakcji obronnych. Jeśli będziemy zawsze przebywać tylko w ciepłych pomieszczeniach, nasze ciało nagle narażone na zimno nie będzie potrafiło się przed tym ochronić. Dlatego należy je do tego przyzwyczajać poprzez morsowanie. W wyniku takich ekstremalnych działań organizm będzie się hartował. Byle wiaterek czy nagłe oziębienie nie spowodują szoku, bo będziemy przygotowani. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że nie możemy wchodzić do wody nieprzygotowani. To nic przyjemnego dotykać bosymi stopami zmarzniętego podłoża. Załóż odpowiednie buty, a po wyjściu z kąpieli zadbaj o to, aby przebierając się, usiąść na kocu lub karimacie. Człowiek stworzył sobie cieplarniane warunki, dlatego stał się mniej odporny na różnego rodzaju infekcje, przeziębienia i choroby. Dobrze jest więc morsować, aby dzięki temu poprawić swoją odporność i być zdrowszym. Poza tym wchodząc do zimnej wody, doprowadza się do skurczu naczyń krwionośnych położonych na powierzchni skóry. Dzięki temu poprawia się krążenie w narządach wewnętrznych organizmu.
Naturalne leczenie
Kiedy wychodzimy z wody, następuje bardzo silne ukrwienie skóry. Często morsujący ze śmiechem dodają, że właśnie się „opalili”. Takie zaczerwienienie oznacza, że następuje regeneracja i odżywienie zarówno stawów, jak i kończyn dolnych. To nic innego jak krioterapia, czyli leczenie organizmu zimnem. Dzięki temu powstały w wyniku różnych urazów i dolegliwości ból, np. w mięśniach, bardzo szybko mija. Ciało młodnieje, staje się zdrowsze i bardziej odporne na wirusy.Poprzez morsowanie poprawia się praca serca, dzięki obniżeniu poziomu insuliny we krwi. Kiedy nasza „pompka” lepiej pracuje, wtedy ogólnie czujemy się zdrowsi. Organizm również uodparnia się na różne infekcje. Osoby, które zażywają zimnych kąpieli, rzadziej chorują, nie potrzebują antybiotyków i różnych lekarstw, a ich drogi oddechowe lepiej funkcjonują. Ciało samo się broni przed wirusami dzięki wytworzeniu specjalnych możliwości obronnych. Morsowanie w morskiej wodzie wpływa również na poprawę urody. Sól, która się w niej znajduje, działa nawilżająco na skórę, wygładza ją i poprawia ukrwienie. Człowiek czuje się wtedy jak po pobycie w gabinecie SPA. Natura sama pomaga człowiekowi w dbaniu o jego zdrowie.Warto morsować, bo dzięki temu organizm lepiej funkcjonuje. Wzmacnia się ogólna odporność fizyczna i poprawia jakość życia. Wolniej się starzejemy, a skóra zachowuje jędrność i sprężystość. Zatem nie bójmy się zimnych kąpieli, bo to samo zdrowie. | Jak morsowanie wzmacnia odporność fizyczną? |
Poranna kawa, wieczorna herbata, napar z miodem – do przygotowania tych napojów potrzebna jest gorąca woda, a nie ma nic gorszego, niż czekać, aż się zagotuje. Najszybszym sposobem jest oczywiście czajnik elektryczny, który szybko zagotuje wodę na kilka filiżanek. Tym razem sprawdzamy propozycje w cenie do 100 zł. Zelmer 17Z012 – elegancki i pojemny
Zaczynamy od czajnika Zelmer 17Z012 wyposażonego w płaską grzałkę o dużej mocy – aż 2400 W. Pojemność 1,7 litra pozwoli przygotować gorące napoje dla całej rodziny lub znajomych, zaś obudowa wykonana ze stali INOX wpisze się w wystrój każdej nowoczesnej kuchni. Komfort użytkowania poprawia pokrywa z automatycznym otwieraniem i filtr antywapienny. Nad bezpieczeństwem czuwa czujnik uniemożliwiający włączenie czajnika bez wody. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 100 zł.
MPM MCZ-46 – styl i elegancja
Kolejna propozycja przypadnie do gustu szukającym czajnika stylowego i eleganckiego, który będzie ozdobą w każdej kuchni. Model MPM MCZ-46 wykonano ze stali nierdzewnej, ma wyjmowaną pokrywę, zakrytą grzałkę i podstawę obrotową. Obudowa dostępna jest w kilku kolorach do wyboru, dzięki czemu każdy będzie w stanie dobrać odpowiedni model do wnętrza. Moc jest regulowana w zakresie od 1850 do 2400 W, zaś wymienny filtr poprawia smak każdego gorącego napoju. Cena? W dniu publikacji była to kwota około 90 zł.
Botti YK 868 – nietypowy i ciekawy
Już na pierwszy rzut oka wydaje się, że czajnik Botti YK 868 jest przeznaczony dla osób nietuzinkowych, które dbają o wygląd swojej kuchni w najdrobniejszych szczegółach. Czajnik w kolorowe kropki? Czemu nie? Co więcej, pojemność 1,8 litra pozwala zagotować wodę dla kilku osób jednocześnie, zaś moc 2200 W wystarczy, aby cały proces trwał zaledwie kilka minut. Ukryta grzałka i obrotowa podstawa poprawiają komfort użytkowania, zaś filtr antywapienny dba o odpowiedni smak kawy, herbaty i innych gorących napojów. Cena tego modelu na Allegro to około 80 zł.
Philips HD-4646/00 – klasyczny i kompaktowy
Czajnik elektryczny Philips HD-4646/00 to tradycyjna propozycja dla tych, którzy nie szukają stylu i nietypowego designu, zaś pojemność 1,5 litra jest w zupełności wystarczająca. Tradycyjna obudowa w kolorze białym kryje w sobie grzałkę o mocy 2400 W, zaś obrotowa podstawa i schowek na przewód przypadną do gustu osobom, które często podróżują. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 90 zł.
Camry CR 1235 – nowoczesny i nietuzinkowy
Niektórzy preferują styl elegancki i zachowawczy, inni zaś skrajnie nowoczesny i nietuzinkowy – to właśnie dla nich jest czajnik Camry CR 1235 z przezroczystą szklaną obudową. Co więcej, podczas gotowania woda jest podświetlana, co wygląda bardzo atrakcyjnie zwłaszcza po zmroku. Pojemność 1,7 litra i moc 2200 W to wystarczające parametry dla każdej rodziny. Nie zabrakło płaskiej grzałki i obrotowej podstawy. Cena na Allegro w dniu publikacji to około 100 zł. | Czajnik elektryczny do 100 zł – przegląd |
Jak sprawić, by twoja skóra odmłodniała, stała się bardziej elastyczna i piękniejsza? Nie, wcale nie musisz stosować skomplikowanych zabiegów, na które wydasz fortunę. Wystarczy odpowiedni peeling, w którym z pewnością się zakochasz. Sprawdź, które peelingi polecamy. Głównym przeznaczeniem peelingu jest złuszczanie naskórka. Dzięki temu pozbywasz się starych komórek, w miejsce których pojawiają się nowe. To właśnie ten zabieg najlepiej odżywi twoją skórę, a ty będziesz czuła się młodo i świeżo. Twoja skóra stale potrzebuje "odnowienia", zainwestuj więc w dobry peeling, który przyspieszy proces jej regeneracji, wygładzi ją i zapobiegnie powstawaniu zaskórników. Zabieg peelingu możesz przeprowadzić u kosmetyczki lub wykonać go samodzielnie w domu za pomocą własnoręcznie zrobionej mieszanki bądź gotowych produktów. Stosuj go 1–2 razy w tygodniu.
box:offerCarousel
Peeling do twarzy
Twarz jest twoją wizytówką, więc to od niej zaczniemy. To właśnie ona narażona jest na najwięcej bakterii i zanieczyszczeń, zatem zadbaj o nią w szczególny sposób. pamiętaj abu dobrać peeling do Twojego typu cery. To bardzo ważne aby był on odpowiedni, ponieważ zły dobór kosmetyku może wykonać więcej szkód niż pożytku.
Jeżeli masz skórę tłustą, peeling powinien usunąć z twojej twarzy nadmiar sebum oraz wszelkiego rodzaju zanieczyszczenia. Dla cery problematycznej polecamy peelingi marki Ecolab, w szczególności z linii Głębokie Oczyszczenie. Zawierają on aż 99 proc. roślinnych komponentów, m.in. ekstrakt z imbiru, masło shea czy olej z pestek granatu. Taki peeling dotleni i ożywi twoją skórę, a dodatkowo oczyści ją i zmatowi. To doskonały wybór w przystępnej cenie.
Skóra wrażliwa jest bardzo wymagająca i jesli jesteś jej posiadaczką musisz szczególnie o nią dbać. Nieodpowiedni produkt może bardzo źle na nią wpłynąć i przynieść negatywne skutki, np. wypryski czy wysypkę. Dla Twojego typu cery najlepiej sprawdzi się peeling enzymatyczny, który w delikatny sposób przy zastosowaniu chemicznego na nie mechanicznego złoszczania zadba o Twoją skórę. Gama peelingów enzymatycznych jest szeroka, ale polecamy np. markę Jadwiga. Nie tylko poprawia elastyczność i koloryt skóry, ale wygładza też drobne zmarszczki i chroni przed wolnymi rodnikami.
W przypadku cery mieszanej produkt musi działać i na miejsca przetłuszczone, i suche. Najodpowiedniejszym wyborem będzie scrub do twarzy, a z tych polecamy rumiankowy, który dodatkowo ukoi Twoją skórę. Kosmetyk ten stworzony został na bazie aktywnych naturalnych składników, usuwa podrażnienia, ochrania skórę i zachowuje naturalne pH.
box:offerCarousel
box:offerCarousel
box:offerCarousel
Peeling do stóp
Niezaleznie od tego jaka jaką aktualnie mamy pore roku twoje stopy także potrzebują wsparcia. Zimą i jesienią "dusimy" stopy w grubych skarpetach i ocieplanych butach, wiosą i latem stopy narażone są na urazy i musimy o nie dbać z jeszcze większą starannością. Musimy zatem pozbyć się martwego i zrogowaciałego naskórka oraz przywrócić odnowę komórkową. Do tego procesu idealnie nadadzą się skarpetki złuszczające firmy Marion. Skarpetki nawilżane są aktywnym płynem, który już po pierwszym zabiegu widocznie wygładza stopy i gwarantuje im regenerację.
To bardzo wygodny zabieg, gdyż wystarczy tylko założyć skarpetki i odczekać kilkanaście lub kilkadziesiąt minut, w tym czasie np. oglądając serial czy czytając książkę. Wystarczy jeden taki zabieg, by cieszyć się pięknymi stopami nawet przez kilka tygodni!
box:offerCarousel
Peeling do ciała
Czas na najprzyjemniejszą część. Dlaczego najprzyjemniejszą? Bo gama zapachowa peelingów do ciała jest tak szeroka, że każda z nas znajdzie dla siebie idealny i przeżyje rozkoszne chwile podczas zabiegu. Osobiście polecam peelingi polskiej marki Vianek. Mają bardzo bogaty wybór najróżniejszych peelingów, m.in. nawilżająco-wygładzający, ujędrniająco-wygładzający czy łagodzący. Każdy posiada wyjątkowy zapach, a skóra po nałożeniu kosmetyku jest gładka i sprężysta.
Trafnym wyborem jest również naturalny peeling z olejkiem lawendowym z serii Leganza Lavender. Kosmetyk ten nie tylko złuszcza naskórek i usuwa martwe komórki, ale też działa kojąco i odprężająco, dzięki delikatnemu zapachowi lawendy i oleju migdałowego. A może wolisz zniewalający zapach kawy? Marka Organic Shop ma w swojej ofercie świetne peelingi kawowe, które zrobione są na bazie organicznego oleju z kawy i cukru trzcinowego. Twoja skóra stanie się gładka i będzie pięknie pachnieć.
Peeling może być jednym z ulubionych zabiegów, ponieważ skupia twoją uwagę na masażu i pomaga zapomnieć o całym świecie. Bogactwo zapachów dostępnych produktów sprawia, że każda z nas znajdzie idealny kosmetyk, który nie tylko poprawi wygląd naszej skóry, ale i zafunduje niezwykłe doznania zmysłowi węchu. | Peelingi, w których się zakochasz |
Każda historia ma swój początek i koniec. Im bardziej jesteśmy starsi, tym bardziej przywykamy do bolesnej rzeczywistości. Ukończona szkoła, studia, zakończenie ważnych lub mniej ważnych etapów w życiu – to już nie wróci. Co może pozostać? Miłość, przyjaźń… choć więzy często są kruche i się rozluźniają. Przyjaźń na zawsze?
Małe życie to ciekawa historia czwórki przyjaciół: Willema, Jude’a, Malcoma i JB. Kończą studia i ambitnie stają przed możliwością stworzenia swojego dorosłego, idealnego życia. Willem pretenduje do miana światowej sławy aktora, przed Judem otwiera się błyskotliwa kariera prawnicza, Malcom to kreatywny architekt, a JB coraz bardziej uznany malarz. Prywatnie to wciąż przyjaciele, których wiele łączy, jednak im większe sukcesy zawodowe odnoszą, tym większe w ich relacjach zachodzą zmiany.
Bohaterów poznajemy w momencie, gdy starają się osiągnąć swoje cele i towarzyszymy im przez ponad 40 lat. Po znacznej części książki, dość trudne, ale w miarę beztroskie życie paczki przyjaciół skupia się na jednym z nich – jest nim Jude. Wszyscy bliscy wciąż muszą tłumaczyć mu trudy życia, jego sens oraz sypać radami. Lektura mocno wciąga i elektryzuje. Im więcej czytelnik wie o dawnym życiu Jude’a, tym bardziej interesujące jest układanie faktów, tak jak puzzli. Czytając, zostajemy złapani w pewnego rodzaju sieć stworzoną z niedowierzania i ciekawości.
Warto zagłębić się w tę powieść, by przekonać się o ogromie tragedii w życiu Jude’a – to kumulacja niedowierzań, szokujących sytuacji i ogromnych smutków. Na szczęście kolejne lata przynoszą szczęśliwe i spokojne chwile, tego również warto doczekać.
Małe wielkie życie
Co właściwie oznacza tytuł Małe życie? Jak możemy go zrozumieć? Przewija się on wielokrotnie w różnorodnych kontekstach, przez co nie pozwala na wysnucie konkretnych wniosków. Przykładowo w jednym z fragmentów zakonnik ojciec Luke uświadamiał Jude’owi, by okazywał klientom „trochę życia” (w oryginale brzmi to little life). Cytując autorkę Hany’e Yanagihare, tytuł oznacza, że życie jest aksjomatem pustego zbioru – zaczyna się i kończy zerem.
Można przyznać, że Yanagihare jest niesamowicie szczera, rozdzierając postacie i obnażając ich psychiczne wnętrzności i to, co zakazane, pokazuje uniwersalną prawdę, która zawsze pozostaje taka sama, bez względu na długość i szerokość geograficzną. Małe życie to powieść o sposobie na życie, umiejętności radzenia sobie w bólu, chorobie i szczęściu, to intrygujący portret rodzicielskiej relacji, problemów dojrzewania, samotności, śmierci i przyjaźni. Ostatecznie, dzięki tak rozbudowanej fabule, możemy zapoznać się z tajemnicą życia i uświadomić sobie, że każdy z nas jest niezwykłą, odrębną jednostką, która powinna mieć swój cel.
Pomimo rozmiarów, czytając książkę, ani razu nie odczuwa się nudy, sztampy i ogranych schematów. Raczej pojawia się żal, że w ogóle się skończy. Autorka stworzyła wspaniałą historię o życiu, która szokuje i pochłania czytelnika bez reszty. Po tę powieść powinien sięgnąć każdy, kto pragnie zanurzyć się w głąb przejmującej literatury. Trudno jest ją skategoryzować, ponieważ żyje własnym życiem i nadaje nowe kierunki. By poznać w jednej książce dobro i zło, piękno i niezgrabność, wystarczy wziąć w ręce Małe życie.
Źródło okładki: grupawydawniczafoksal.pl | Hanya Yanagihara, Małe życie – recenzja |
Wygoda i praktyczność przede wszystkim! Takie właśnie są wsuwane sportowe buty. To najlepsze rozwiązanie dla naszych stóp, gdy przychodzą cieplejsze dni. Nie dość, że stopy nie są skrępowane przez ciasne więzy sznurówek, to znika też problem zawiązywania butów. Wystarczy wsunąć stopę do buta, co zajmuje krótką chwilę. Sprawdźmy najciekawsze modele sportowego obuwia wsuwanego. Tenisówki wsuwane Atmo
Prostych rzeczy nie trzeba komplikować – najwyraźniej z takiego założenia wyszedł producent tego modelu. Atmo to najprostsze obuwie sportowe, jakie można sobie wyobrazić. Klasyczny krój przyciągnie uwagę osób poszukujących klarownych rozwiązań. Tekstylny wierzch w jednolitym kolorze znajdzie uznanie wśród fanów zarówno klasycznych, jak i nowoczesnych stylizacji. Buty sprawdzą się z powodzeniem w stylizacjach na co dzień i wszędzie tam, gdzie oczekujemy swobody. Dużym atutem tenisówek Atmo jest kolor– granat lub czerń. To uniwersalne barwy, które można łatwo dopasować do reszty stroju. Mamy ochotę na chwile ekstrawagancji? Do czarnych tenisówek załóżmy kolorową, wzorzystą koszulę. Z kolei miłośnikom bardziej stonowanego stylu polecić można granatowe buty i lniane spodnie khaki.
Wsuwane buty sportowe na gumkę
Model Mirak to proste i ekonomiczne rozwiązanie dla wszystkich ceniących wygodę. Prosty design powoduje, że obuwie sprawdzi się niezależnie od panujących trendów. Warto zwrócić uwagę na ich budowę – niski fason, cienki tekstylny materiał i gumowa podeszwa to dobrane trio. Mirak to również dobry wybór jako obuwie na zmianę, zarówno na uczelnię, jak i do biura, gdzie nie zawsze obowiązuje dress code. Panowie mogą wybierać z dwóch klasycznych kolorów: czerni i bieli. Tenisówki w białym kolorze kojarzyć się moga przede wszystkim z tenisowymi kortami. Odważni panowie, lubiący zabawę modą, mogą także wykorzystać je w casualowych stylizacjach. Białe wsuwane buty i letni garnitur w szalenie modnym rudym kolorze? Dlaczego nie!
Czarne półtrampki wsuwane Big Star
Wysokiej jakości obuwie tej popularnej marki spodoba się panom w każdym wieku. W końcu, klasyczne wzornictwo zawsze jest w modzie. Czarne sportowe półtrampki posiadają cholewkę wykonaną ze skóry nubukowej. Sama faktura obuwia nie jest codziennością w przypadku tego typu butów, co zdecydowanie wyróżnia półtrampki Big Star na rynku. Antypoślizgowa podeszwa zapewni stabilność niezależnie od warunków. Panowie nie muszą się więc obawiać, jeśli w drodze do pracy złapie ich deszcz.
Buty wsuwane marki Diesel
W tym przypadku możemy śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z obuwiem z najwyższej półki. Diesel to uznana marka, gwarantująca nietuzinkowy styl i doskonałą jakość. Nie inaczej jest w przypadku wsuwanych butów. Nawet tak proste buty Diesel potrafił zaprojektować w taki sposób, by ich design skutecznie przyciągał męską uwagę. Wierzch, wykonany z trwałej tkaniny, dostępny jest w ciekawych wersjach kolorystycznych. Zielony, czerwony, biały, a może... wszystkie? Na czubie butów znajduje się interesująco wyglądające przeszycie, z kolei po zewnętrznej stronie obuwia występuje charakterystyczne logo firmy Diesel.
Buty wsuwane Adidas ZX Flur
Niemieckiej marki nie trzeba nikomu przedstawiać. Firma znana z produkcji najwyższej jakości odzieży sportowej zastosowała innowacyjne podejście do butów wsuwanych. Sznurówki zastąpiono elastyczną tasiemką, która dopasowuje się do stopy. Cholewka występuje w czarnym kolorze, który delikatnie przechodzi w szarość. A co z wygodą? Za wspieranie śródstopia odpowiedzialny jest oryginalny system Torsion. Na powierzchni całych butów zastosowano oddychającą wyściółkę, a solidna podeszwa gwarantuje butom doskonałą przyczepność. Dla wielbicieli marki istotny też będzie fakt, że na języku butów umieszczono logo charakterystyczne dla klasycznych adidasów. | Wsuwane buty sportowe dla niego. Przegląd |
Subsets and Splits
No community queries yet
The top public SQL queries from the community will appear here once available.